limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:1226.00 km (w terenie 185.00 km; 15.09%)
Czas w ruchu:64:04
Średnia prędkość:19.14 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:49.04 km i 2h 33m
Więcej statystyk

DPOD

Środa, 18 maja 2016 | dodano: 18.05.2016

Temperatura dalej nędzna: +5. Do tego pochmurno i mokre jezdnie. Chyba też lekki podmuch ale jakoś nie zarejestrowałem kierunku. Ruszam 6:09. Jedzie się dobrze. Punkty kontrolne pozaliczane w dobrym czasie mimo stania wszystkich świateł. Dziś kolejne foto hotelu. Teraz na ścianie widać już "Holiday Inn". Ciekawe czy będzie więcej bo podobno cała nazwa to długi łamaniec z Silesia, Katowice i coś tam jeszcze w nazwie. Na ścieżce przy Braci Mieroszewskich, na zjeździe spod DorJan-a do stadionu, już 3 dzień (a może i dłużej) przejazd utrudnia obłamany konar wierzby. Pewnie trwają dyskusje kto ma sprzątnąć bo ścieżka pewnie miejska a gałąź z drzewa stadionowego. Albo może jeszcze nikt w urzędach odpowiedzialnych jeszcze nic o problemie nie wie. Na miejscu ląduję równo o 7:00.

Dzień mało słoneczny ale zrobiło się trochę cieplej. Na wyjściu z pracy nad firmą wisiała chmura taka, że spodziewałem się ulewy lada moment. Ale jakoś się udało. Ruszam w stronę górki środulskiej i dalej przez Plejadę na Pogoń. Stamtąd do Czeladzi i przez Wojkowice robię zagięcie do Strzyżowic. Powrót spokojny, niezbyt spieszny. Chyba też nieco osłabł wiatr.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 17 maja 2016 | dodano: 17.05.2016

Dziś całe +5. Normalnie szał jak na maj. Wysokie chmurki. Niezbyt dużo słońca. Start jeszcze przy minimalnym wiaterku o 6:11. Kręci się dobrze ale co trochę jakieś drobne spowalniacze. Sznurek samochodów na skrzyżowaniu, zadziwiająco krótkie zmiany świateł i takie tam. Punkty kontrolne pozaliczane minimalnie po czasie. Stojąc na światłach na Alei Róż przyuważam na ścianie hotelu fragment szyldu. Na razie wisi "Holiday". Na mecie minuta po czasie. Dziś w radiu gadali, że ma być upalnie w niedzielę. Nie mogę się doczekać.

W ciągu dnia trochę popadało ale do godziny wyjścia z pracy nieco się przejaśniło. Miejscami nawet jezdnie były całkiem suche. Pewnie przez dość zauważalny wiatr. Ogólnie nienajgorzej ale warunki raczej nie nastrajały do zaginania. Wracam przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Potem ścieżką do nerki i przejściami podziemnymi wybijam się na kierunek Łagiszy. Na wylocie z Będzina trochę drobnych, niegroźnych kropelek. Kręcę niezbyt spiesznie. W Łagiszy przed kościołem wyprzedza mnie króliczek. Przez moment chciałem mu odpuścić ale ostatecznie ustawiłem się tak 5 metrów za jego kołem żeby nie myślał, że jadę za darmo i trzymałem się za nim. Na pierwszej górce próbował się oderwać ale jakoś tak niemrawo. Na drugiej już nie walczył a za nią potem zjechał do sklepu. Skoro mi się zachęta straciła to resztę drogi znów spacerowo. Nie chciało mi się ścigać z samym sobą. W końcu wiem na ile mnie stać. Przez Sarnów i całą moją wioskę spokojnie dojeżdżam do domu.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 16 maja 2016 | dodano: 16.05.2016

Termometr mnie dziś mocno zmartwił odczytem temperatury: zero. Do tego wiatr. Pochmurne niebo. Choć tyle dobrze, że sucho. Opornie szedł dziś rozruch czego efektem był dość późny start - 6:15. Na szczęście wiatr nieco pomagał ale i tak nie udało mi się uniknąć spóźnienia. Ciuchy prawie w zimowym komplecie i wcale się jakoś nie zgrzałem. A mamy środek maja. Powinno być już przynajmniej +12 rano :-/ Od samego początku opóźnienia. Pierwsze już na skrzyżowaniu "913". Od strony Będzina sznurek samochodów i zasłaniający widok autobus. Czekam aż się to przewali. Potem światła na "86". Na Zielonej jestem mocno spóźniony. Na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej stopuje mnie opuszczony szlaban. Na szczęście pociąg już rusza więc przerwa niezbyt długa. Potem po kolei światła na Alei Róż i na Mortimerze. Reszta drogi już bez postojów ale nie udaje się nadrobić. Ostatecznie na miejscu ze stratą 5 min. Wyłazi jeszcze sobotnie rajzowanie.

Po pracy zauważalnie cieplej ale szału nie ma. Jedyna zmiana w ubiorze to zamiast czapki bandana i rękawiczki krótkie zamiast pełnych. Wieje zimny wiatr z kierunku głównie zachodniego. Może i jest te +10 wg ICM-owej prognozy ale odczuwalnie jest mniej. Tyle dobrze, że trochę słońca widać i jest sucho. Ruszam w stronę Dąbrowy Górniczej. Ściana płaczu na Redenie wypłakana do cna. Jadę pod drugą na dąbrowskiej alei bankowej. Udaje się podjąć nieco gotowizny. Kręcę na Ksawerę i dalej w stronę targu w Będzinie. Stamtąd przez Łagiszę i Sarnów do domu. Bez ciśnienia by nie szarpać się niepotrzebnie z wiatrem. W Sarnowie na "zielonym" jakaś królewna musiała koniecznie odklepać coś na smartfonie zamiast jechać. Przez to musiałem odstać drugą rundę świateł zupełnie niepotrzebnie. Na finiszu wstępuję jeszcze do wsiowego Lewiatana na uzupełniające zakupy i lekko doginam by było na liczniku choć 39km. W sumie przyjemnie się wracało. Czekam jednak aż lato uderzy na pełny regulator.


Kategoria Praca

Nadmiar O2 jest toksyczny

  • DST 176.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 09:40
  • VAVG 18.21km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 maja 2016 | dodano: 14.05.2016
Uczestnicy

Dziś tylko liczby z ustawki. Jutro opis, foto i mapka.

Edit dnia następnego.

Plan na sobotę był taki by pojechać Leśno Rajze w drugą stronę niż 03.04.2016 r. Prognozy na sobotę były takie sobie i zwoływaliśmy się zastrzegając, że w przypadku opadów odpuścimy albo przynajmniej skrócimy trasę. Zbiórka w Sosnowcu o 7:15. Rano za oknem +12, dywan chmur i watr ale jest sucho. Ruszam nieco później niż planowałem - 6:40. Ubrany na krótko nieco zdziwiony przypatruję się ludziom po drodze bo poubierani jakby zimno było. Sam rozgrzany dynamiczną jazdą nie zwracam uwagi na warunki. Jedynym zmartwieniem jest to by się nie spóźnić. Udaje się przebić szybko przez Będzin (dzień targowy) i na czas dotrzeć do Sosnowca. W sumie zbiera się nas 7 osób: Maciek, Dominik, Michał, Przemek, Mariusz, Paweł i ja. Ruszamy na początek pod przewodnictwem Maćka do Czeladzi. Przemyca nas jakimiś ukrytymi ścieżkami na Piaski. Na światłach na "94" przejmuję prowadzenie i ciągnę ekipę przez Przełajkę, do Wojkowic i dalej do Dobieszowic i Świerklańca. Przy Biedronce robimy mały postój karmieniowy. Załatwiwszy paszę ruszamy na szlak zielony Leśnej Rajzy. Chechło mijamy asfaltem i jedziemy w stronę Miasteczka Śląskiego za którym na dobre wbijamy w lasy. Jedziemy po śladzie na GPS-ie więc nie ma problemu z nawigacją i niespecjalnie zwracamy uwagę na znaki, które miejscami są nieco mylące. W kilku miejscach szlak sobie ścinamy nieznacznie. Z każdym kilometrem poprawia nam się też pogoda. Temperatura, co prawda, nie rośnie ale za to chmurki robią się coraz mniejsze i gdzieś około 11:00 świeci już ładne słoneczko. Jedzie się bardzo przyjemnie. Warunki terenowe często się zmieniają. Po drodze udało nam się doświadczyć ładnych, leśnych duktów, piasku, błota, wrednych kamieni. Była przeprawa przez mały strumyczek. Ogólnie bardzo fajna jazda. W okolicach 14:00 docieramy do Koszęcina i w sprawdzonej restauracji zjadamy obiadek nieco regenerując siły. Ponownie na koła wsiadamy po 15:00 i jedziemy zrobić foto pamiątkowe przy fortepianie. Potem wracamy na szlak. Tu po kilkuset metrach robię sobie glebę na zeschniętej koleinie. Ryję dziobem w piasek ale poza tym bez większych strat: siniak na kolanie i lekko stłuczona lewa dłoń. Można jechać dalej. Kręcimy szlakiem LR do Woźnik. Poprzednim razem ominęliśmy ten kawałek. Przed Woźnikami szlak został wysypany dolomitem. Jeszcze to nie osiadło i jedzie się bardzo nieprzyjemnie. Wyjeżdżamy z lasu wprost na budowę węzła autostrady A1. Dziś tu pusto więc nie ma problemu z przedostaniem się pod drewniany kościółek i dalej do centrum miasta. Nie zatrzymujemy się jednak tylko wspinamy na górkę leżącą na drodze do Cynkowa. Tu długi zjazd świetnej jakości asfaltem. Udaje się nieco podkręcić tempo na kilka km. Za Cynkowem wbijamy do lasu w stronę Strąkowa skąd kierujemy się na Dziewki i dalej do Siewierza. Postoje są już teraz krótkie i tylko jak trzeba coś wypić czy zjeść. Grubo ponad setka w nogach, lekko zmoczeni w lasach przed Mokrusem chcemy dotrzeć do domu. W Siewierzu wbijamy na szlak i ciągniemy nim w stronę Wojkowic Kościelnych i Pogorii 4. Wzdłuż zbiornika jedziemy razem aż do Marianek (po drodze zawracając Krzyśka). Tu żegnam się z chłopakami, którzy w grupie jadą dalej w stronę Sosnowca. Solo wracam przez Preczów i Sarnów do domu. Ten odcinek cały czas pod mało przyjemny, zimny wiatr. Po drodze trochę technicznych problemów. Jeszcze w Czeladzi Mariusz nabiera podejrzenia, że ma kapcia. Przegląd jednak nic nie wykazuje. Faktycznego kapcia zalicza gdzieś w lesie Przemek. Jest okazja do postoju. Przy okazji Dominik bada sprawę swojego hamulca, który raz to pobrzękuje tarczą, raz nią trze. Ostatecznie za którymś podejściem udaje mu się wyregulować wszystko jak należy. U siebie stwierdziłem znów urwaną szprychę na tylnym kole. Gdzieś po drodze usłyszałem niepokojący brzdęk ale myślałem, że to jakiś kawałek gałęzi gdzieś w koło walnął. Dopiero później na postoju, podczas czyszczenia kółka przerzutki zauważam, że szprycha jest urwana przy piaście. Wykręcam uszkodzony drut. Mimo tego defektu jedzie się dobrze. Koło bije na boki ale nie zrobiło się jajowate więc nie rzuca rowerem. Defekty dziś z kategorii nieeliminujących z jazdy. W sumie wyszedł kawałek porządnego jeżdżenia w zgranej ekipie. Dobrze, że jest niedziela na regenerację :-)

Co do tytułowej toksyczności... Trzeba uważać żeby nie przegiąć z jazdą po lesie bo można przedawkować O2. Zwłaszcza miastowych się to tyczy. Chłopakom ewidentnie szkodził taki poziom tlenu w atmosferze bo wesoło im było nawet jak deszcz zacinał w gębę. Dowcip tak im się wyostrzył na świeżym powietrzu, że trzeba było uważać na ostre krawędzie każdego słowa ;-)

Link do pełnej galerii




























Kategoria Jednodniowe, Szprycha

DPD

  • DST 34.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 21.70km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 maja 2016 | dodano: 13.05.2016

Przed 6:00 +11. Wiaterek zauważalny ze wschodu. Trochę chmurek i przebijające się słoneczko. Dziś mi się bardzo dobrze spało i do tego rozsypała mi się nieco procedura przedstartowa czego efektem był lekko opóźniony start - 6:15. Próbuję nieco podgonić i na dwóch punktach kontrolnych (światła na "86" i most na Czarnej Przemszy przed Zieloną) jestem z krótszym czasem przejazdu niż zwykle choć i tak nieco opóźniony. Jednak w granicach gwarantujących dojazd na czas. Od Dąbrowy Górniczej nieco już spokojniej. Ostatecznie na miejscu jestem z zapasem 4 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Dziś powrót bez zaginania bo jak jutro wypali, to sobie odbiję. Droga powrotna pod dywanem chmur i miejscami z jakimś drobnym, wręcz śmiesznym, pokropywaniem. Jest też chłodniej niż wczoraj i trochę wieje ale da się jechać "na krótko". Nie mam dziś weny na przepychanki z samochodami więc do Dąbrowy Górniczej przemycam się terenem przez las zagórski. Potem kawałek do mola na Pogorii 3 asfaltami. Stamtąd na Zieloną i na czarny szlak do Łagiszy. Terenem ciągnę aż do ul. Łąkowej i wybywam na asfalt dopiero niedaleko Prodła. Jakieś 2 ostatnie km asfaltem do domu. Dziś kręcenie powrotne bez ciśnienia, na spokojnie ile teren pozwalał a nogi miały chęci.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 46.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 24.21km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 maja 2016 | dodano: 12.05.2016

O 6:00 +10. Słonecznie. Lekki podmuch. Bezchmurne niebo. Ruszam 6:10. Kręci się bardzo dobrze. Jest przyjemnie. Pomimo stania wszystkich świateł punkty kontrolne pozaliczane minimalnie przed czasem. Na światłach na Mortimerze ustawia się za mną rowerzysta. Obok stacji zjeżdżam na ścieżkę a on ciągnie asfaltem. Gdzieś tak do wylotu ul. Pięknej był przede mną ale mimo tego, że ścieżka jest garbata to jednak na Rzeźniku bez problemu udaje mi się rozpędzić tak, że wychodzę na prowadzenie. Gdyby nie to, że on leci dalej w stronę Mec-u to może bym się z nim pościgał. Co prawda czasu miałem nieco w zapasie ale jakoś tak skojarzyłem fakt jak już skręcałem w ul. Szymanowskiego. Cóż... Może następnym razem :-) Z kolei na ul. Szymanowskiego jakiś duży ruch dzisiaj. Na wylocie przy ul. Lenartowicza sznurek samochodów usiłujących skręcić w stronę trasy. Czyżby jakiś zator w okolicach Mec-u? Na miejscu z zapasem 10 min.

Powrót z pracy dziś zaginam w inną stronę. Ruszam na Kazimierz. Od trasy ciągnie sznurek samochodów. Na szczęście rowerkiem da się tak pojechać, że nie przejmuję się tym tłumem. Przebijam się sprawnie dalej w stronę Gołonoga czyniąc tam jedną małą, acz przydatną eksplorację. Potem cisnę na terenowy skrót wzdłuż torów przy Pogorii 1 i wybywam nim na Piekle. Stąd bez gięcia przez Preczów i Sarnów do domu. Bardzo dobrze mi się jechało powrót. Ładne, równe tempo. Na kontrolnym podjeździe pod gimnazjum w Psarach prędkość nie spadała poniżej 27km/h. Przy podłym dniu to potrafię się tam wlec 13km/h. Podjazd nie jest specjalnie stromy i długi ale potrafi zredukować prędkość. Jeśli mi się udaje jej nie stracić tzn., że nogi podają rewelacyjnie. Na miejscu jestem niewiele później niż zwykle pomimo nieco dłuższego powrotu. Już niewiele brakuje do moich ulubionych temperatur. Niestety ICM wieszczy spadek na weekend :-/ Szkoda bo w planach jest Leśno Rajza w odwrotną stronę a w prognozie tymczasem stoi, że może nawet popadać.


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 39.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.47km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 maja 2016 | dodano: 11.05.2016

+4 przed 6:00. Lekkie mgły na polach, trochę wysokich chmurek, raczej bez wiatru. Ruszam o 6:09. Jedzie się całkiem dobrze. Punkty pośrednie pozaliczane w standardowym czasie. Dziś jadę przez Łagiszę. Stoję wszystkie światła. Bez focenia. Bez sensacji. Na miejscu z zapasem kilku minut.

Popołudnia coraz przyjemniejsze. Jest cieplej niż wczoraj. Trochę wiaterku, trochę chmurek. Miło. Powrót dziś planowo wyszedł przez Decathlon w Sosnowcu. Z zakupami jadę Sokolską do Będzina gdzie zaliczam małego dzwona z lawetą. Na światłach na Al. Kołłątaja przy wiadukcie nad torami kolejowymi ustawiam się za lawetą. Robi się zielone. Laweta stoi a ja czekam aż ruszy. W końcu rusza. Deptam mocno na pedały a ten gamoń przede mną hamuje. Na 1,5m ciężko się nagle zatrzymać. Z wrażenia ściskam klamkę od przedniego hamulca tak uczciwie, że mi tylne koło leci do góry a siodełko wali w plecak. Przednim kołem odbijam się od zadka samochodu. Jakimś cudem udało mi się ustać na nogach ale obróciło mnie bokiem. Pozbierałem się szybko i jeszcze udało mi się przejechać na końcówce zielonego. Lekko pobolewała prawa kostka i lewe kolano. Trochę mi to do końca dojazdu do domu doskwierało. Od tego momentu ubyło nieco przyjemności z jazdy. Spokojnie, niespiesznie przez Łagiszę i Sarnów dotaczam się do domu. Tu odkładam zakupy z Decathlonu, zarzucam sakwy i kręcę standardowe kółko do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 46.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 22.26km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 maja 2016 | dodano: 10.05.2016

Przed 6:00 +6. Wiaterek, jak ICM przewidywał, ze wschodu. Niezbyt mocny. Słonecznie. Startuję o 6:09. Aby przełamać rutynę dojazdów do pracy dziś kręcę przez Sarnów i Preczów na Zieloną. Reszta drogi już standardowo przez centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer, centrum Zagórza. Światła na Alei Róż dziś chyba na mnie czekały bo świeciły się bardzo długo i udało się je przejechać bez zatrzymania. Przejazd bardzo przyjemny i spokojny. Może przerzucę się na ten wariant. Sprawa do rozważenia.

Warunki po pracy robią się coraz bardziej zachęcające do objazdów. Dziś może niezbyt daleko ale za to niestandardowo i trochę terenowo. Od razu spod firmy wbijam w teren i przemycam się nim prawie na Dańdówkę. Stamtąd asfaltami przechwytuję czerwony szlak i ciągnę nim aż do Milowic. Tu na zjeździe w stronę Brynicy włącza się szysty zmysł. Samochód sygnalizujący skręt w lewo (czyli przecinający mój pas ruchu) stoi i czeka ale zza niego wyjeżdża drugi. Kombi z kobietą za kierownicą. Coś czułem, że może być niebezpiecznie bo asekuracyjnie łapki trzymałem na Dźwigniach Tchórza. Tym razem się przydały. Przed mostem wbijam na ścieżkę po wale Brynicy i jadę w stronę Czeladzi. Po drodze przerzucam się na drugi brzeg rzeki i z terenu wybywam niedaleko działek. Tu znów asfalty. Przecinam "94" jadąc na czerwony szlak w stronę Rozkówki i przy cmentarzu skręcam do Wojkowic. Tu już standard do Orlenu i potem prosta do domu. Bardzo przyjemne i spokojne kręcenie powrotne. Jeszcze tak z 5 stopni więcej i będą moje ulubione warunki do kręcenia.


Kategoria Praca

DPD - zdążyć na Merkurego

  • DST 35.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 22.34km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 maja 2016 | dodano: 09.05.2016

+6 przed 6:00. Wg ICM-mu miało wiać ze wschodu i wiało. Na szczęście niezbyt mocno. Słonecznie, śladowe chmury. Ruszam 6:09. Kółko z nową szprychą szczęknęło ze 2-3 razy ale nic nie strzeliło więc ruszyłem od razu dziarsko. Pierwsze światła stane (na "86"). Punkty kontrolne zaliczane w dobrym czasie. Drugie światła (na Alei Róż) stane. Trzecie udało się przelecieć z rozpędu (na Mortimerze). Dziś robiłem przez moment za króliczka ale zawodnik jechał gdzieś w stronę Mecu a ja ścieżką za rondo i potem na Szymanowskiego więc nie było okazji sprawdzić się kto kogo. Na miejscu z zapasem 10 min.

Po pracy ładne słoneczko ale jakoś po kilkuset metrach odechciało mi się jechać w krótkim rękawku. Trochę podwiewało. Ruszam wertepkami do Dąbrowy Górniczej. Potem przez Reden w stronę Pogorii 3 ale bez zahaczania o bieżnię tylko od razu na Zieloną. Stamtąd na czarny szlak do Łagiszy. Robię foto wiaduktu budowanego nad "86". Na razie jakoś nie widać oszałamiających postępów. Przynajmniej z tak daleka, jak robiłem foto. Czarny szlak porzucam w miejscu, gdzie skręca w stronę Urzędu Gminy w Psarach i jadę dalej polami przecinając szlak żółty. Ostatecznie na drogi wybywam kilkaset metrów dalej i ostatnie 1,5 km asfaltem do domu. Przyjemny i spokojny powrót do domu. Dziś bez gięcia bo chciałem zdążyć na środek przejścia Merkurego przez tarczę Słońca. Moja lunetka mocna nie jest ale widać było czarną kropkę powoli pełznącą po oślepiającym kręgu naszej gwiazdki. Oczywiście obserwacja z zabezpieczeniem w postaci szybki spawalniczej. Inaczej by mi gały wypaliło. Widać też było drugą, mniej regularną plamkę na tarczy słonecznej. Zgaduję, że musiała to być jedna z owych plam na Słońcu. Niestety mój sprzęt nie pozwolił na utrwalenie obserwacji. Merkury na tle Słońca to była ledwie drobna kropka i aparat w ogóle nie zauważał takiego detalu na jasnej plamie. Cóż... pozostaje liczyć na foto, które pewnie znajdą się w internecie. Następna okazja za 23 lata. Może do tego czasu dorobię się jakiegoś bardziej zaawansowanego sprzętu? ;-p


Kategoria Praca

DPD

Piątek, 6 maja 2016 | dodano: 06.05.2016

Dziś start mocno oporny. Bardzo dobrze się spało i wstawanie rozpocząłem z poślizgiem. Potem na wyjściu okazało się, że full-owi zeszło powietrze z tylnego koła :-/ Tu ponownie okazało się jak dobrze mieć więcej niż jeden sprawny rowerek do dyspozycji. Przekładam tylko kokpit na Meridę i ostatecznie ruszam o 6:17. Na termometrze przed 6:00 było +4. Ciuchy biorę na lekko ale na dłonie rękawiczki pełne i czapka pod kask. Okazuje się, że jest całkiem przyjemnie. Co prawda lewe kolano dalej twierdzi, że mogłoby być cieplej ale daje radę. Sprawdzając czas na punktach pośrednich widzę, że opóźnienie rośnie ale nie próbuję z tym specjalnie walczyć by nie zaszkodzić nogom. Spóźnienie powinno być w dopuszczalnych granicach. Pierwsze światła udało się przelecieć bez zatrzymywania. Dwoje następnych już nie. Ostatecznie na mecie mam 5 minut straty. Przejazd raczej przyjemny i spokojny.

Robi się coraz przyjemniej. Po pracy jest na tyle ciepło, że można jechać na krótko choć to jeszcze nie te moje ulubione ciepełka w okolicach +25, +30. Dziś bez większego gięcia powrót do domu przez Mortimer, Reden, Koszelew, Grodziec i Wojkowice. Przyjemne, niespieszne kręcenie zgodnie z rytmem terenu.


Kategoria Praca