Marzec, 2015
Dystans całkowity: | 953.00 km (w terenie 108.00 km; 11.33%) |
Czas w ruchu: | 46:02 |
Średnia prędkość: | 20.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.70 km/h |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 41.43 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
11.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
21.18km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ku mojemu zdziwieniu -1 na termometrze. Reszta jak wczoraj czyli słoneczko i wschodni wmordewind. Start 6:11. Kręcę niezbyt intensywnie bo nie ma sensu szarpać się z wiatrem. Przejazd spokojny. Codziennie jakieś niespodzianki na trasie. Dziś np. przy przystanku w centrum Zagórza wykopany dół ogrodzony siatką. Finisz nie dość, że pod górkę to jeszcze centralnie na wiatr. Na miejscu z zapasem jakichś 2 min. Słabo.
Po pracy powrót bez większego gięcia ile się da terenowo. Na początek spod fabryki w stronę Dąbrowy Górniczej. Po drodze krótki postój na zmianę rękawiczek. Te letnie jednak nie wyrabiały. Potem do Pogorii 3 wiele nie da się terenu wykombinować więc asfaltem. Na molo chwilę postałem w oczekiwaniu na jakiegoś króliczka ale żaden się nie pojawił. Ruszam więc na Zieloną i stamtąd przez mostek na Czarnej Przemszy w stronę czarnego szlaku do Łagiszy. Tnę prosto aż do wiaduktu "86" nad torami i tam kawałkiem asfaltu i żółtym szlakiem przebijam się pod ośrodek zdrowia w Psarach. Stąd przerzucam się na terenowy łącznik do Strzyżowic i potem już tylko szybki zjazd do domu. Tak na oko liczę, że jakieś 11km terenu wyszło. Bardzo przyjemnie i sprawnie się jechało.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
52.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:26
-
VAVG
21.37km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr zeznał zero. Do tego powtórka wiatru z wczoraj czyli wmordewind wschodni. Start nieco obsunięty - 6:14. Kręci się jakoś tak niemrawo. Dziś zmiana trasy na dawną standardową czyli przez Będzin, obok izby wytrzeźwień, Środulę i Mec. Na tej trasie większy ruch ale jechało się nawet nieźle. Trochę się na finiszu zdziwiłem dystansem bo krótszy niż poprzednio a przecież droga nie mogła się skurczyć. Do tej pory było 16,4km a dziś 15,68. Dopiero po chwili zastanowienia wyszło mi, że jednak może być mniej bo tu gdzieś chodniczkiem, tam ścięcie, nie jechałem przez nerkę, ominąłem światła na stadionie i te kilkaset metrów mniej mogło spokojnie być.
Dziś po pracy warunki podobne jak wczoraj: słonecznie, dość silny i chłodny wiatr ze wschodu. Wystartowałem jak tylko szybko mogłem z chytrym planem przydybania Marioturcka gdzieś po drodze. Ruszam przez Plejadę w stronę kościoła na Pogoni i tam wbijam na ścieżkę w stronę Będzina. Niespiesznie kręcąc jadę nią tamże. Osiągnąwszy nerkę przejściami podziemnymi przebijam się na ścieżkę na wale Czarnej Przemszy i ciągnę nią aż do Zielonej i dalej na bieżnię wzdłuż P3. Tąże docieram do Świątyni Grillowania i przerzucam się na P4. Ziemia przy RZGW wybrana. Dzien, dwa robót i będzie kostka albo asfalcik. Oko me przyciąga kater więc objeżdżam RZGW i podjeżdżam nad brzeg by zrobić kilka foto. Coś tam wyszło nawet. Wypizgało mnie przy tej okazji dość konkretnie. Zbierając wiatr do prawego ucha terenem toczę się w stronę Ratanic. Tu mi wyskakuje króliczek. Wypadam na asfalt i rzucam się w pogoń. Jednak mi się przed mostkiem urwał w końcu. Dobrze pociskał nawet pod wiatr a ja dziś ewidentnie nie miałem weny do walki. Jak wczoraj odbijam wzdłuż dopływu z Przemszy w stronę Warężyna i skręcam potem w Dąbie-Chrobakowe gdzie używszy terenu skracam sobie do Malinowic. Tu znów wbijam w teren i zjazdem na żółtym szlaku docieram w końcu do Strzyżowic. Stąd już tylko szybki zjazd asfaltem do domu. Przyjemnie się dziś kręciło ale plan pierwotny trafić Mariusza na powrocie nie wypalił. Albo był szybciej na Pogoni niż ja tam dotarłem albo pojechał zupełnie inną trasą. A ma ich trochę do wyboru.
I jeszcze mi się przypomniało, że Rzeźnik mi dziś zęby, a może nawet i życie, uratował. Na Błękitnym byłaby gleba i ósemka z koła jak nic. Wbiłem na jednym ze skrzyżowań na Braci Mieroszewskich jadąc w stronę Klimontowa. Po drodze chciałem się wbić na ścieżkę więc wypatrywałem jakiegoś obniżonego albo zniszczonego kawałka krawężnika by sobie zgrabnie przeskoczyć. Coś tam się napatoczyło więc zjechałem i tu nagle niespodziewajka. Ścięty pieniek drzewa. Niewysoki ale mi stracha napędził. Niestety prędkość ze 30km/h więc na reakcję zero czasu i przeleciałem po nim na krechę. Amorki zadziałały rewelacyjnie! Nawet nie straciłem prędkości! Normalnie szok i niedowierzanie. Na Niebieskim byłaby gleba murowana.
Kategoria Praca
DPOD - dzień pod znakiem dziczyzny
-
DST
45.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
21.60km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr zeznał, że +3 ale wrażenie chłodu było bardzo silne. Wszystko pewnie przez chłodny wiatr z kierunku zdecydowanie wmordewindu czyli dla mnie ze wschodu. Przez to też i trochę czas przelotu dłuższy. Start obsunięty nieco przez smarowanie łańcucha i amorków - 6:10. Po drodze urozmaicenia. Na odcinku "913" między tartakiem w Gródkowie a szkołą w Gródkowie po prawej stronie niebieski Matiz z trójkątem za szybą, po lewej martwy dzik (całkiem spory). Mijając Matiza widzę, że ma nieźle skasowany przód. Potem dalej w rowie widzę jeszcze jednego martwego dzika ale ten już chyba leżał od dłuższego czasu. Kolejne urozmaicenie to kontrola trzeźwości na wylocie z rondka na Zielonej w stronę "dworca kolejowego" w Dąbrowie Górniczej. Ja ich nie interesowałem. Potem jeszcze foto hotelu. Reszta drogi bez sensacji. Na miejscu z zapasem 3 minut.
Po pracy całkiem przyjemne warunki do kręcenia. To skłania mnie do lekkiego wygięcia powrotu. Na początek standardem pod molo na Pogorii 3. Trochę walki z wiatrem. Myślałem, że się zagotuję w ciuchach dobrych na rano jednak okazało się, że pomimo słoneczka do upałów daleko. Choć spotkałem też po drodze i twardzieli w krótkich gaciach. Na Pogorii 3 sporo ludzi. Rolkarze, biegacze, spacerowicze, trochę rowerzystów. Trzeba będzie powroty planować inną trasą bo jak się jeszcze pogoda nieco polepszy to będzie tam już za ciasno. Na całe szczęście dziś znów na full-u więc nie muszę się trzymać asfaltu by rozwijać ładną prędkość. Wydeptaną ścieżką gnam obok asfaltu i nawet sprawnie to idzie. Ten odcinek zaliczam do terenu :-) Z P3 urywam się obok Świątyni Grillowania i dzikim przejściem przez tory przebijam się na P4. Obok budynków RZGW lekkie zaskoczenie. Wygrzebali warstwę ziemi na nieutwardzonym kawałku ścieżki. Czyżby miał tu być asfalt lub kostka? Rolkowcy będą zadowoleni. Może z rozpędu zrobią też przejście przez tory? ;-) Zaskoczenie, znów na szczęście, niegroźne dla full-a i przez tą sztuczną depresję przebijam się bezawaryjnie. Przez chwilę myślałem, że będę miał króliczki ale niestety szybko odpadli. Trasa w stronę Wojkowic dziś zdecydowanie pod wiatr. Prędkość tak w granicach 25-28km/h i to przy utwardzonych amorach. Ale też daleko jeszcze było do jazdy na maksimum tyle, że nie zależało mi dziś na pociskaniu. Asfalt wzdłuż P4 porzucam przed mostkiem i skręcam na ścieżkę na wale dopływu z Czarnej Przemszy do P4 i dalej zjeżdżam na pole w stronę Warężyna. Przeskok "86" na drugą stronę i prosto do Dąbia. Po drodze po prawej stronie na polach dostrzegam coś, co wydaje mi się dziczyzną na wypasie. Zatrzymuję się i zaczynam strzelać foto. Chyba zwierzaki wzięły mnie za zagrożenie bo chwilę się pogapiły i poszły w długą. Szybko zniknęły mi z oczu. Tak sobie pomyślałem, że zjadę na łąkę i pod osłoną badyli podjadę bliżej. Niestety nie udało się. Chyba moja jaskrawa kamizelka była zbyt widoczna i zwierzyna znów ruszyła w pola. Kilka foto jak odbieżają i ruszam dalej. Z Dąbia bez gięcia przez Goląszę Dolną do Strzyżowic i zjazd do domu. Tu zmiana rumaka na Błękitnego i zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie.
Rozkopane centrum Zagórza. Za kilka miesięcy ma tu być rondo.
N-ty raz Pogoria 4. Zawsze mnie cieszy ten kolorek wody. Choć w na turze wygląda jeszcze lepiej.
Wyrobisko przy budynkach RZGW na P4. Trzeba będzie sprawę obserwować co z tego się urodzi. Obstawiam asfalt.
Dziczyzna. Czujna.
Dziczyzna ruszyła.
Chwilę potem jeszcze raz je pstrykam. Jednak jak się zwinęły z tego pola to już ich więcej nie widziałem. Zginęły całkiem w trawach. Maskowanie perfekcyjne.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Na wstawaniu coś padało. Na starcie tylko szczątkowa mżawka osiadająca na okularach. Jakoś nie zwróciłem uwagi na to, czy jest wiatr czyli chyba nie było, albo korzystny. Start ciut obsunięty - 6:13 - ale wnosząc po ostatnich czasach przelotu powinienem dojechać bez problemu punktualnie. Nie udało się. Na Zielonej GPS zawołał jeść i zanim się wyplątałem z plecaka, wygrzebałem zapasowe akumulatory, przetarłem okulary, pozmieniałem co trzeba, spakowałem majdan na nowo, uciekło mi z 5 min. przynajmniej. Po drodze kilka minut zeżarły czerwone światła i tym sposobem loduję na mecie 7:03. Opad i nasłuch przedstartowy ujawniły mokrość jezdni ale w trakcie lotu okazało się, że nie jest źle i stuptuty nie były konieczne. Dojazd spokojny i bez zgrzytów.
Kilka foto z budowy hotelu obok Nemo.
Na powrocie drobny deszczyk i trochę wiatru. Niestety przeciwnego. Siąpiło na tyle długo, że w koleinach zebrało się trochę wody. Żeby nie uflejać się do imentu gdzie się da to jadę chodnikami i ścieżkami. Powrót też bez większego gięcia. Kolejno: centrum Zagórza, Mortimer, Pogoria 3, Pogoria 4, Preczów i Sarnów. Rowerek i tak uflejany, na finiszu więc jeszcze spłukanie piachu i obtarcie amorków. W sumie dobrze się jechało.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
45.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
21.60km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1. Zimny wiaterek o niezbyt dużej mocy. Jezdnie generalnie suche. Pochmurno. Start 6:09. Jechało się bardzo przyjemnie i dość sprawnie. Po drodze foto hotelu. Chyba jednak jeszcze trochę urośnie. Na miejscu z zapasem 8 minutek.
Prognozy na powrót były takie, że bez opadów ale nic rewelacyjnego. Tymczasem były nawet dłuższe okresy kiedy świeciło ładne słoneczko. Niestety przy okazji też wiało zimnym powietrzem. Warunki jednak zakwalifikowałem do sprzyjających zaginaniu powrotu. Na początek bez gięcia w stronę Plejady. Gdzieś na zjeździe w stronę trzech rondek zawiesza się GPS (tak przypuszczam po zamrożonym odczycie prędkości) co spostrzegam dopiero na Chemicznej. Krótki postój na wyjęcie baterii i potem dalej w stronę Czeladzi. Tu przebijam się na drugą stronę granicy czerwonym szlakiem do Przełajki i dalej do Wojkowic. Chciałem przejechać przez teren dawnej KWK "Jowisz" ale okazało się, że trochę się zmieniło od mojego ostatniego tam pobytu. Betonowe ogrodzenia, bramy itp. Na upartego przebiłbym się przez teren do paintball-a i ASG ale zamiast tego wróciłem i objechałem od strony skupu złomu i dalej w osiedle skąd na zakończeniu ślepej drogi wbijam w kawałek terenu zjeżdżając pod park w Wojkowicach. Tu kieruję się na Rogoźnik, gdzie za kościołem odbijam w prawo do Strzyżowic i z lekkim wygięciem ląduję w domu. Generalnie powrót bez pośpiechu, dość przyjemny pomimo wiatru i spokojny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
21.98km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Mam wrażenie, że czasem trochę zawiewało ale nie ustaliłem kierunku. Zresztą po 300m obrałem kurs na cel i mniej więcej stałą prędkość, które to powodowały nieustanne wrażenie, że wieje w gębę. Start 6:08. Miałem sobie spokojnie kręcić ale jakoś tak samo poleciało do przodu. Na Mortimerze start za autobusem w duecie z jakimś rowerzystą jednak na młynkach szybko się wybijam do przodu i na zjeździe uzyskuję lekką przewagę. Potem przerzucam się na chodnik po lewej stronie z zamiarem odbicia w lewo. Zawodnik gdzieś dalej prosto poleciał. Na miejscu ze sporym zapasem minutek.
Na wylocie z pracy jezdnie lekko mokre a z nieba leci śladowy deszczyk. Miałem w planie powrót jak najbardziej terenowy ale warunki gwarantowały duży uflej więc ograniczyłem nieco teren. Chodnikami i asfaltami standardową trasą na molo na Pogorii 3. Tutaj tylko kilku biegaczy i żadnych rowerzystów. Skoro nie było szansy na króliczka to zdecydowałem się jednak odprawić trochę terenu. Przez Zieloną i mostek na Czarnej Przemszy kieruję się w stronę lasu do Łagiszy. Wzdłuż torów przebijam się na drugą stronę "86" i potem terenem dobijam pod stadion LKS "Iskra" Psary. Stąd już reszta asfaltem do domu pod zacinający i nieco intensywniejszy deszczyk. Na miejscu jeszcze czyszczenie rowerka i na dziś koniec kręcenia. Przyjemnie się jechało choć niezbyt spiesznie. Wiatr i opad sprawiały, że wychłodzone nogi średnio podawały. Nie było jednak tak tragicznie jak spodziewałem się po prognozie ICM-u.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
60.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:46
-
VAVG
21.69km/h
-
VMAX
52.70km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ku mojemu zaskoczeniu -2 na termometrze. Chyba też lekkie podmuchy ale szybko się rozgrzawszy przestałem na nie zwracać uwagę. W prognozie stoi, że dziś jeszcze będzie całkiem ładny dzionek po południu więc Rzeźnikiem do pracy i potem spróbuję zrobić sobie jakieś zagięcie na powrocie. Sam przejazd do pracy sprawny i spokojny. Po drodze foto wschodu słońca i hotelu.
Po pracy pogoda może nie letnia ale jest bardzo przyjemnie i do zaginania powrotu warunki jak najbardziej zdatne. Ruszam więc na początek w stronę Kazimierza Górniczego. Potem Gołonóg i dalej wzdłuż torów na Piekło gdzie wbijam w teren objeżdżając Pogorię 4 do Wojkowic Kościelnych. Stąd dalej kieruję się na Toporowice robiąc za "S1" pętelkę terenową z podjazdem pod jakowąś budowlę związaną z wodociągami (coś jakby zbiornik wyrównawczy). Stamtąd ładny, choć krótki, zjazd. Potem dalej na Sadowie II gdzie wbijam w teren do stopnia przebijania się na krechę przez łąkę. Ostatecznie wypadam z terenu w Twardowicach (z jeszcze jednym ładnym zjazdem) skąd droga prosta do Góry Siewierskiej. Zaginam jeszcze na górkę paralotniarską gdzie zastaję trzech paralotniarzy. Jeden nawet zdążył wystartować i po drodze przeleciał mi nad głową. Terenem przebijam się do cmentarza w Strzyżowicach skąd już tylko prosty zjazd do domu. Po drodze na zjeździe wyśmiguje mnie jakiś szosowiec. Musiał zdrowo powyżej 60km/h lecieć bo ja miałem na blacie 52,7. Wyszedł bardzo przyjemny powrót z pracy :-) Aż trudno mi uwierzyć, że ma się rozsypać jutro pogoda :-/ Już tak fajnie w terenie było. Właściwie sucho. Może ze dwie symboliczne kałuże po drodze trafiłem. Błota też na lekarstwo więc nie było nawet jak zrobić artystycznego bryzgu na rowerku. Na mecie amory niemal czyste.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
40.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
19.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Ładne słoneczko. Lekki, zimny podmuch. Start mocno obsunięty - 6:20. Dziś Niebieskim. Oj! Brakuje tej miękkości pod zadkiem, brakuje! Amor na przodzie też nagle okazał się jakiś bardzo twardy. Wniosek taki, że człowiek szybko się do lepszego przyzwyczaja. Jednak do przewiezienia większego ładunku w sakwie full się nie nadaje. Po drodze generalnie spokojnie. Dopiero między światłami na Alei Róż a światłami na Mortimerze jakiś furiat na blachach zaczynających się od "SY" wyprzedza mnie zdecydowanie za blisko. Reszta drogi już spokojna. Na miejscu z obsuwą 9 min. :-/ Kiepsko się dzień zaczął. I jeszcze do tego muszę poprawić przerzutkę na przodzie bo źle zrzuca z blatu na środkową tarczę.
Powrót z gięciem tylko takim żeby nieco sobie zdjąć z twarzy wiatr. Na początek Mec, Środula, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec. W Grodźcu zamiast skierować się do Gródkowa puszczam się z górki w stronę Biedronki i dalej do Wojkowic gdzie robię terenowy skrót za Orlenem i potem ostatnią prostą do domu. Tu zmiana sakw na większe i jeszcze wyciągnięte odrobinę zagięcie do wsiowego Lewiatana. Po drodze kilka przystanków by nieco podregulować przednią przerzutkę. Za trzecim podejściem udaje się osiągnąć zadowalający efekt. Nie mogłem się też oprzeć wrażeniu, że gdzieś mi się amortyzator posiał z przodu ;-p Kilka razy nawet sprawdzałem, czy się ugina. Uginał się. Jednak po doświadczeniach z full-em mam wrażenie jakby amortyzacji na przodzie nie było. Łatwo się przyzwyczaić do dobrego. Jazdę na full-u będę sobie chyba musiał dawkować bo inaczej zajeżdżę go przez sezon.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
53.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
23.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
-2. Podmuchy, jeśli w ogóle jakieś były, to ledwo wyczuwalne. Jezdnie suche. Start 6:11. Zadziwiająco dobrze mi się dziś jechało. Bez większych sensacji docieram do celu z zapasem minutek. Po drodze foto hotelu. Chyba już w górę nie będzie się piął.
Powrót dzisiejszy zaliczam do bardzo przyjemnych :-) Początek to standardowy przelot pod molo na Pogorii 3. Do tego punktu pojawił się już pacjent, który rokował nadzieje na okazję do pogoni. Niestety kiedy ruszył spod mola okazało się, że to chyba jeszcze świeżo wyjęty z zimy egzemplarz bo zniknął mi z tyłu nawet nie wiem kiedy. Potem był jeszcze jeden, który nawet żwawo jechał ale jak go wyprzedziłem to jakoś nie podjął walki :-( P3 mnie rozczarowała. Przerzucam się dzikim przejściem przez tory obok Świątyni Grillowania na Pogorię 4 i kręcę sobie spokojnie do Ratanic. Tu pojawia mi się na kole kolejny pacjent. Wrzucam blat, wchodzę na optymalną kadencję i przy 30km/h jadę sobie równo. Chwilę się trzymał ale gdzieś tak między głazem upamiętniającym ornitologa a mostkiem się stracił :-( Kolejne rozczarowanie. W Wojkowicach Kościelnych pokręciłem nieco spokojniej i zgubiona pogoń się odnalazła. Do Podwarpia nie naciskałem zbytnio więc mi się w zasięgu wzroku trzymał pleców. Na skrzyżowaniu z "86" w Podwarpiu kieruję się w stronę Hektarów. Pogoń za mną. Jednak chyba dał sobie spokój gdzieś przed Tuliszowem przy skromnych 25km/h pod górkę. W każdym bądź razie od Tuliszowa już solo. Terenem wzdłuż tamy jadę do Przeczyc po drodze czyniąc foto robót ziemnych. Zajeżdżam od drugiej strony i na tablicy informacyjnej doczytuję, że to grubszy projekt obejmujący prace przy zbiornikach retencyjnych Przeczyce i Pogoria 4. Teraz robili drenaż zapory. Bogatszy w, niezbyt dla mnie istotną, wiedzę kieruję się w stronę Targoszych gdzie skręcam na Twardowice i dalej przez Dąbie ciągnę do Goląszy Dolnej i Strzyżowic skąd już tylko błyskawiczny zjazd do domu. Bardzo fajnie się dziś kręciło, żwawo. Nie było okazji poganiać króliczka, a nawet sam musiałem popracować za takowego ale i tak było ok. Full raczej nie jest maszyną do ścigania się po asfalcie ale mimo tego daje radę :-)
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zero na termometrze. Lekko podwiewało. Start 6:10. Od samego początku jedzie się bardzo dobrze. Jezdnie suche. Po drodze bez sensacji. Mniej więcej w okolicach Alei Róż pojawiają się pierwsze płatki śniegu i towarzyszą mi do samej mety zwiększając jednocześnie gęstość opadu. Gdzieś na zjeździe spod DorJan-a w stronę centrum Zagórza GPS wyłącza się na jakimś wertepku :-/ Końcówkę do fabryki robię od d..y strony czyli terenem. Po drodze przebijam się przez małe, zamarznięte z wierzchu, rozlewisko. Trochę z duszą na ramieniu bo nie byłem pewien głębokości. Na szczęście okazało się, że płytko. Bardzo przyjemny dojazd do pracy. Liczę na taki sam powrót choć prognozy wieszczą, że może być nieciekawie.
W ciągu dnia bywało różnie: śnieg, deszcz, mieszanka tych dwóch, wiatr, chmury, słońce czyli przysłowiowy garniec marcowy. Na wyjściu jednak całkiem przyjemnie. Od razu zaczynam od terenu w stronę Placu Papieskiego. Bagno straszne. Miejscami bardzo miękko i spore rozlewiska. Gdyby nie agresywny bieżnik i dobre przełożenia to bym tam gdzieś w tym błocie w końcu pewnie staną. A tak powolutku udało się przebrnąć. Stamtąd zawijam przez trzy rondka w stronę Chemicznej, skąd włączam się na ścieżkę w stronę Będzina i dociągam nią aż do nerki. Przez Zamkowe kieruję się w stronę Grodźca. Wygląda na to, że niedawno położona ścieżka na dawnym torowisku linii tramwajowej "25" zostanie przeorana na całej długości. Kopią i od strony Osiedla Zamkowe, i od strony Grodźca (Browaru). Ciekawe jaki będzie los tej ścieżki? W Grodźcu zjeżdżam spod kościoła na ścieżkę, która rozpoczyna się niedaleko Biedronki i dociągam nią do Wojkowic gdzie za Orlenem odbijam w prawo w terenowy skrót do domu. Potem jeszcze tylko 2 km asfaltu i meta. Tu trochę czasu schodzi na czyszczeniu rowerka z błota i piasku oraz na smarowaniu. Korci mnie by w sobotę zrobić sobie dłuższe rowerowanie po wertepach ale dzisiejszy przegląd tego typu miejsc nie napawa optymizmem. Tzn. jeździ się fajnie ale potem rowerek ufajdany niemożebnie i schodzi dużo czasu na pucowaniu.
Kategoria GPS-, Praca