limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:1065.00 km (w terenie 86.00 km; 8.08%)
Czas w ruchu:54:57
Średnia prędkość:19.38 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:42.60 km i 2h 11m
Więcej statystyk

DPS

  • DST 27.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 20.25km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 października 2015 | dodano: 20.10.2015

Na starcie ciemno, coraz ciemniej :-( Poza tym warunki niezłe. Bez wiatru, sucho, umiarkowanie chłodno. Start 6:10 i kręcenie bez większego ciśnienia. Po drodze dużo miejsc z wyłączonymi latarniami. Gdyby nie czołówka to byłaby jazda niemal na ślepo. Na "dworcu" dziś bez stania. Foto hotelu nie wiem nawet jak wyszło bo z lampą mało co widać a z ręki pewnie będzie poruszone :-/ Przejazd bez drastycznych ekscesów. Na miejscu z zapasem 3 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Po pracy pojawiło się jakoweś siąpienie. Jezdnie lekko mokre i trochę kapało. Przez Mec i Środulę jadę w stronę Chemicznej bo chciałem uniknąć ufleju na rowerze i przejechać nierozkopanymi drogami a tu zonk. Na Chemicznej też wykopki. Jakoś udaje się przebić na ścieżkę do Będzina i niąże jadę do nerki gdzie zjeżdżam w przejście na drugą stronę i ostatecznie ląduję w serwisie. Tu ordynacja zabiegów i już potem z buta na zbiorkom i do domu.


Kategoria Praca, Serwis

DPDSD

  • DST 53.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 21.06km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 października 2015 | dodano: 19.10.2015

I znów poranne rzeźbienie. Rano już całkiem ciemno ale dziś przynajmniej sucho i bezwietrznie. Temperatura też do przyjęcia. Start 6:10. Jadę bez większego ciśnienia bo jest trochę minutek w zapasie. Punkty pośrednie zaliczone w granicach przyzwoitości. Na "dworcu" jestem między dwoma pociągami KŚ więc zero stania. Dalej też tylko jedne światła. Hotel znów nieco posunął się w pracach. Na miejscu jestem z zapasem 2-3 min. Przyjemny dojazd do pracy. Na miejscu odkrywam, że znów się urwała szprycha na tylnym kole. Tylko nie wiem kiedy, czy jeszcze wczoraj na trasie do Chudowa, czy dziś jak przeleciałem przy ponad 30km/h po krawężnikach na ścieżce przy Braci Mieroszewskich obok stadionu. Ale nic to. Do domu dojadę, wyczyszczę rowerek i dziś lub jutro odstawię go na przegląd to i to mi zrobią przy okazji.

Po pracy szybko zwijam się do domu. Przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków zawijam na kwadrat i zabieram się za czyszczenie Rzeźnika po wczorajszym jeżdżeniu. Schodzi mi coś koło pół godziny ale tak sobie liczę, że jeszcze do 17:00 zdążę do serwisu. Upewniłem się wcześniej, że do tej godziny mają otwarte. Gnam do serwisu ile jeszcze daję radę i na miejscu jestem 16:58. Hm... Zamknięte :-( Trudno. Wracam już bez ciśnienia przez Łagiszę i Sarnów. Cóż. Nie udało się odstawić full-a do serwisu ale chociaż pojeździłem. W sumie przyjemne warunki do kręcenia.


Kategoria Szprycha, Praca

Klubowo Do Chudowa

  • DST 118.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:58
  • VAVG 16.94km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 października 2015 | dodano: 18.10.2015
Uczestnicy

Dziś jeżdżenie klubowe. Nim się zdecydowaliśmy jechać była już sobota. Wszystko wisiało na włosku bo ICM wróżył opady. Ostatecznie jednak się wyklarowało i przez cały dzień była całkiem przyjemna pogoda. Sporą część dnia przyświecało słoneczko. Cel wyjazdu: Chudów, zakończenie sezonu choć sezon się nie kończy ale każdy pretekst do jeżdżenia jest dobry. Zbieramy się przed 9:00. Na miejscu jestem jako trzeci. Chwilę potem zjawia się całkiem spora ekipa. Czekamy jeszcze na Damiana, który zdążył na dojeździe złapać kapcia oraz na towarzyszące mu w serwisie osoby: Prezesową, Adama i Adriana. Zjawiają niedługo potem. PanP tradycyjnie już czyni honory spóźnialskiego i będzie nas gonił w drodze. Ostatecznie spotykamy się dopiero w Chudowie. Robimy startowe foto i ruszamy w stronę Trzech Stawów robiąc trochę terenu po drodze. Dalej kierujemy się na Panewniki w nieco jeszcze powiększonym gronie. Ostatecznie jedziemy w 21 osób do Chudowa. Tempo takie sobie bo jeden z naszych uczestników nieco na zdrowiu niedomaga ale nie chcemy go zostawiać. Znanym już szlakiem trochę po terenie, trochę po asfalcie przy dwóch glebach ale za to bez problemów technicznych docieramy w końcu do Chudowa. Tu jesteśmy już nieco po oficjalnym otwarciu imprezy więc tylko odbieramy pamiątkowe plakietki i zabieramy się za regenerację sił. Jedni zjadają przywiezione zapasy, drudzy pieką kiełbaski. Wszyscy rozmawiają ze wszystkimi. Niedziela toczy się bardzo przyjemnie. Przed 14:00 ruszamy w drogę powrotną. By jednak nie deptać własnych śladów kierujemy się na Mikołów i Łaziska Górne po drodze najeżdżając księży ogród botaniczny. Stamtąd już bez większych celowych objazdów do Katowic. Lasami docieramy do Janiny i na BP w Giszowcu robimy postój na kawę i coś do jedzenia. Tu właściwie nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Potem już zaczęły robić się ciemności. W Mysłowicach rozjeżdżamy się z tambylcami i grupą sosnowiecką kręcimy za rzekę. Na Ludwiku kolejne podziały. Z Maćkiem i Markiem jadę w stronę PTTK-u i za torami żegnam się z chłopakami. Oni już są na miejscu. Ja mam jakieś 15km do finiszu. Przez Milowice, Czeladź i Wojkowice dociągam do domu.
Bardzo przyjemnie spędzona niedziela. Mam nadzieję, że pogoda jeszcze się w tym roku nada do kilku grupowych wyjazdów bo zjawiają się nowe twarze i robią to regularnie więc jest szansa, że dołączą do naszego klubu.

Link do pełnej galerii



Zwyczajowe liczenie ofiar.


Gdzieś po drodze w lesie. A ja w piątek wypucowałem full-a... :-(


Dwie gleby jednocześnie.


Chwilę po lądowaniu pod zamkiem w Chudowie robimy zbiorcze foto.


Przed powrotem jeszcze jedno zbiorcze pod Teklą.


W ogrodzie botanicznym.


Ostatnie foto w liczniejszym, choć już i tak trochę okrojonym, gronie na BP w Giszowcu.


Podsumowanie dnia z Garmina.


Kategoria Jednodniowe

DPD

  • DST 34.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 19.07km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 października 2015 | dodano: 16.10.2015

Na dworze mokro. Na wyjściu mokro ale nie pada. Ruszam wcześniej - 6:08. Po 300m zaczyna padać i przez następne 3km nie przestaje. Dopiero za "86" nagle opad znika jak ucięty nożem. Teraz już tylko mokre jezdnie i oślepiające światła samochodów odbite od wody w koleinach. Tempo dziś nieco spokojniejsze bo jest i czas, i warto też czasem jakąś kałużę jednak objechać. Trochę nasiąknięty początkowym opadem powoli schnę. Do Zielonej. Tu jakiś wyprzedzający mnie "kierownik" rzuca mi fontannę na lewą nogę. Przez kilka kilometrów jedzie się nieprzyjemnie. Dopiero jak woda odparowała było lepiej. Na "dworcu" jestem przed przyjazdem KŚ. Dopiero go zapowiadają. Pomimo słabych warunków focę hotel bo widać na nim zmianę w postaci pasa izolacji termicznej. Reszta drogi spokojnie choć ze staniem na światłach. Na miejscu ze sporym zapasem czasu nawet niezbyt przemoczony. Trochę tylko nogawki i buty z zewnątrz. W sumie nawet przyjemny dojazd do pracy.

Po pracy start jeszcze w drobnym, zanikającym pokapywaniu. Jezdnie mokre. Trochę wiaterku. Nie spieszy mi się więc kręcę bez ciśnienia, wręcz spacerowo. Możliwie krótko przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Po drodze chmury się rozpraszają i zaczyna ładnie przyświecać Słoneczko. W kilku miejscach przystaję na foto wymytej i ładnie oświetlonej szaty jesiennej przybranej przez drzewka. Jednak nie korci mnie by wjechać w las bo tam na pewno bagienko. W Gródkowie jełop w kombiaku wyprzedza mnie na gazetę przy zdecydowanie za dużej prędkości. Oby mu wszystkie koła odpadły, piratowi jednemu.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 22.34km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 października 2015 | dodano: 15.10.2015

Jezdnie mokre, ciemno, przeciwny wiatr i delikatne kapanie. Warunki może nieidealne ale jak najbardziej do jazdy i to bez zestawu gumowego. Start dziś 6:12. Jedzie się bardzo dobrze. Cieplej niż wczoraj. Punkty kontrolne zaliczane w widełkach. Na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej jestem już po pociągu KŚ. Chyba przyjechał wcześniej. Nie robię postoju na focenie hotelu bo warunki do tego nędzne. Światła udaje się przejechać bez stania. Na ścieżce między DorJan-em a stadionem piechur odtańcza mi taniec-zesraniec czyli gdzie-tu-uciekać-bo-rower-jedzie-a-ja-lezę-gdzie-nie-powinienem. Udało się go nie rozjechać. Na miejscu z zapasem 3 min. Dziś najbardziej wkurzało mnie na dojeździe za wczesne wyłączanie latarń. Przynajmniej ze 20 min. przed wschodem już niektóre były pogaszone i to w miejscach, gdzie bez oświetlenia było bardzo ciemno. Zwłaszcza przy takim zachmurzeniu.

Po pracy okazało się, że jezdnie przeschły. Za to wrażenie jest takie, jakby ciut chłodniej. Kręcę powrót przez Mec, Środulę i Stary Będzin do serwisu żeby się umówić na przegląd Rzeźnika. Odstawiam go w zależności od pogody albo w poniedziałek albo w środę. Już mu się ponad 6,5k km ukręciło więc mu się należy choć pracuje bez zarzutu. Potem przez Łagiszę i Sarnów wracam do domu. Jedzie mi się zadziwiająco dobrze. Od Będzina pojawiły się pojedyncze krople, które w okolicach Sarnowa zaczęły padać gęściej by ostatecznie na 2km od domu przerodzić się w niegroźny deszczyk. Bardzo przyjemny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 października 2015 | dodano: 14.10.2015

Dziś odrobinę cieplej ale też i wietrzniej. Również chmury nieco słabiej blokują słońce i wcześniej zrobiło się w miarę widno. Start mi wychodzi nieco później niż wczoraj - 6:13. Do celu, standardową drogą, udaje się jednak dojechać z lekkim zapasem. Po drodze bez większego stania. Na "dworcu" jestem tuż po przejeździe KŚ. Na Alei Róż zielone. Na Mortimerze też bez stania. Robię foto hotelu ale raczej słabo wyjdzie. Reszta drogi bez przerywników. W sumie spokojny i przyjemny dojazd do pracy.

Po pracy miałem na szybko wracać ale mi się przypomniało, że trzeba mi pod ścianę płaczu. Kręcę przez Mortimer i Starocmentarną do pierwszej. Ktoś musiał nielicho pod nią szlochać bo wymyło całą zawartość. Kręcę więc na dąbrowską Bahnhofstrasse i tam przy drugiej ścianie dostaję co chciałem. Między tymi dwoma punktami robię sobie eksploracje po osiedlach. Potem kolejne eksploracje czynię jadąc w stronę Koszelewa ostatecznie wybywając w okolicach przystanku tramwajowego na Paryżu. Może być. Obok urzędu pracy kręcę na Ksawerę i potem pod targ w Będzinie. Stamtąd standardem przez Łagiszę i Sarnów do domu. Od Będzina już lekkie pokapywanie, które towarzyszy mi do końca jazdy. Niegroźne, na szczęście. Przyjemne kręcenie powrotne.


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 40.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 20.17km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 października 2015 | dodano: 13.10.2015

Biorąc za punkt odniesienia wczorajsze poranne warunki, dzisiejsze można uznać za rewelacyjne. Bez wiatru, bez opadów, asfalty miejscami już całkiem suche. Jedynie dywan chmur nieco przedłużał ciemności co, w połączeniu z za wcześnie wyłączanymi latarniami i źle ustawionymi światłami u niektórych "kierowników", dawało taką sobie widoczność. Chłodno ale na plusie. Generalnie jednak warunki niezłe. Start dziś wcześniej - 6:11. Punkty kontrolne pokonane wcześnie i na miejscu ląduję z zapasem 4 min. Nie robię postoju na foto hotelu bo i tak by mało co wyszło. Korciło mnie chwilę by przystanąć zrobić foto Pałacu Kultury w centrum D. G. ale ostatecznie dałem sobie spokój. Będę miał kiedyś większy zapas to pstryknę. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Po pracy miałem plan szybko wrócić do domu ale przeznaczenie miało inne plany ;-p Ruszam standardem przez Mec, Środulę, Stary Będzin i nerkę w stronę Zamkowego. Tamże przyczepia mi się jakiś upierdliwy kundel co drze mordę i pląta mi się pod kołami. W końcu sięgnąłem po gaz z zamiarem zniechęcenia go, a tu kicha. Poleciało trochę i finisz. Potrząsnąłem jeszcze kontrolnie kilka razy i znów w stronę kundla wycelowałem ale efekt ten sam. Musiało jednak te kilka ostatnich kropel odstraszacza podziałać bo zwierzak zrezygnował. W tym momencie zrodził się projekt zagięcia do kolby po odnowienie zapasów tegoż preparatu. Tak też i uczyniłem nabywając nowe opakowanie. Potem przez Wojkowice (Skrzynówek) kręcę do domu. Tu przekładka Montany na Błękitnego, sakwy towarowe na bagażnik i jeszcze zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie i zjazd do domu. Dziś bardzo przyjemnie się kręciło.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 16.88km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 października 2015 | dodano: 12.10.2015

3 dni przerwy i dziś, mimo nędznych warunków, aż chciało się jechać rowerkiem do pracy. Przy pakowaniu asfalty były jeszcze suche ale jak już wyciągałem rower padał śnieg. Temperatura była trochę powyżej zera więc od razu topniał. Ubrany jak na suche warunki miałem już za mało czasu na przebieranki w zestaw gumowy, który jechał w sakwie, więc wystartowałem jak stałem. 6:15. Spóźnienie pewne przy tej temperaturze, opadzie i wietrze z północnego wschodu. Jedzie się dobrze ale nie mam kontroli nad czasem bo zegarek pod rękawem i nie bardzo jest jak do niego sięgnąć w locie a GPS w kieszeni. Jak się okazało na mecie, za słabe baterie nie wytrzymały i padł gdzieś po drodze. Czas sprawdzam dopiero na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej. 6:47. Nie focę dziś hotelu bo i tak by niewiele wyszło a i czasu miałem mało by kopać po sakwach za aparatem. Udaje się nie stać na światłach prawie w ogóle ale nic to nie daje i jestem z czasem coraz bardziej do tyłu. Za rondem na Zagórzu mam pomiar 7:02 i jeszcze 2km do przejechania. Nędza. Ostatecznie na mecie ze stratą 9 min. Nawet nie bardzo przemoczony ale za to z lekko zmarzniętymi stopami. Jak tak popada cały dzień to powrót będzie już w zestawie gumowym.

Jako, że przez cały dzień leciał deszcz ze śniegiem powrót musiał się odbyć w zestawie gumowym bo inaczej byłbym mokry do gołej skóry. Przy tym wietrze to choróbsko murowane w takim stanie. Użycie zestawu gumowego ma jedną potężną wadę. Owszem, chroni przed opadem i wiatrem ale to działa w drugą stronę. Kiepsko odprowadza się pot i szybko wzrasta temperatura. Wszystko to wymusza jazdę w ślimaczym tempie. Skoro więc mam sobie spacerować na rowerze to wskazana jest jak najbardziej spokojna trasa. Wybieram kierunek na Pogorię 3. Docieram tam przed 16:00. Bieżnią jadę w stronę Świątyni Grillowania po drodze napotykając tylko dwie biegaczki. Poza tym jakby ludzi wytruli. Przeskok przez tory i kawałek wzdłuż Pogorii 4. Tu żywego ducha. Dalej standardowo przez Preczów i Sarnów do domu. W Preczowie zbiesił mi się łańcuch do spółki z przerzutką i skończyło się to wpadnięciem łańcucha między szprychy a wolnobieg. Dłuższa chwila szarpaniny z nieposłusznymi mechanizmami i wniosek z niej taki żeby nie zrzucać poniżej 2/2. Złapały mechanizmy trochę piachu między Pogoriami i się rozjechały :-/ Poza tym powrót bez większych sensacji. Nawet przyjemnie się kręciło. Trochę tylko przymarzły stopy pomimo wełnianych skarpet i gumiaków. Hm... Wychodzi na to, że jednak nie o warstwy izolujące od wody i chłodu chodzi. Po prostu ta część ciała ma za mało ruchu by wydzielać ciepło i marznięcie to ich standardowe zachowanie. Szkoda bo to bardzo zniechęca do jazdy.


Kategoria GPS-, Praca

DPOD

  • DST 37.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 18.81km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 października 2015 | dodano: 08.10.2015

Chłodno. Wiatr ze wschodu. Mniej chmur więc i wcześniej się przejaśniło. Start dziś o 6:12. Podganianie jednak kiepsko idzie bo przy chłodnym powietrzu zaraz oddech się urywa i nogi przestają podawać. Komu to przyjemne +30 szkodziło? Nie mogło tak zostać? Ehhh... Mimo średniej termiki punkty kontrolne zaliczone w ramach czasowych przewidzianych dla nich. Po drodze postój na foto hotelu a potem już prosto do pracy. Na miejscu z zapasem minuty.

Dziś powrót z lekkim wygięciem, które jednak jakoś zabójczo dystansu mi nie zwiększa. Spotykam się po wyjściu z pracy z Prezesem i razem jedziemy do agencji reklamowej załatwić ofertę na potrzebne nam gadżety. Chwilkę tam schodzi i potem ruszamy na Środulę. Marcin miał do Decathlonu jechać ale jak powiedziałem mu, że odbijam na izbę wytrzeźwień to zmienił zdanie i podholował mnie przez Stary Będzin, nerkę i Zamkowe do początku ścieżki na Grodziec. Tam się pożegnaliśmy i solo przez Grodziec i Gródków stoczyłem się do domu. Samo kręcenie przyjemne ale już nie te prędkości i przyspieszenia. Nogi słabiej podają nierozgrzane, płuca niezbyt dobrze przyjmują zaciąganie zimnego powietrze. Ogólnie robi się nędzna jazda. Ale i tak przyjemnie jest pokręcić.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 19.44km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 października 2015 | dodano: 07.10.2015

Dywan chmur utrzymujący dość długo ciemności. Zauważalny wiatr ze wschodu zgodnie z prognozą ICM-u ale nawet ciepły. Mimo tego jadę "na długo". Start 6:07 ale mając rezerwę i przyjaźniejsze warunki niż wczoraj kręcę niezbyt intensywnie. Trochę też dlatego żeby się nie przegrzać. Kilometr od domu wystraszył mnie jakiś "kierownik" nagłym hamowaniem. Chciał mnie wyprzedzać ale chyba w ostatniej chwili zreflektował się, że nie zdąży przed tymi co jechali z przeciwka. Za "86" na poboczu jakiś dostawczak z przeoranym lewym bokiem i urwanym lusterkiem. Reszta drogi już bez sensacji. Punkty kontrolne przejechane z zapasem czasu. Na "dworcu" bez stania. Foto hotelu dziś chyba będzie nędzne bo bez lampy może być nieostre a z lampą źle naświetlone. Na miejscu z zapasem 4 min. Strasznie męczył mnie sen na odcinku Zielonej.

Po pracy niby słoneczko ale chłodno. Część drogi z wiatrem więc w teorii łatwiej ale i tak jechało mi się słabo. Powrót przez Mec, Środulę, Stary Będzin, obok Teatru Dzieci Zagłębia i wylot przy targu. Potem Łagisza, Sarnów i do domu. Spadek temperatur sprawił, że jakoś odechciewa mi się zaginać powrót. Organizm jakby sugerował, że warto by wejść w hibernację aż do wiosny.


Kategoria Praca