Luty, 2014
Dystans całkowity: | 1331.00 km (w terenie 30.00 km; 2.25%) |
Czas w ruchu: | 65:17 |
Średnia prędkość: | 20.39 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.50 km/h |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 47.54 km i 2h 19m |
Więcej statystyk |
DP PTTK ND
-
DST
46.00km
-
Czas
02:06
-
VAVG
21.90km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-3 na starcie. Na szczęście bezwietrznie więc tych minusów tak bardzo nie daje się odczuć. Dzięki temu też całkiem nieźle się jechało. Początek standardowy do Będzina. Uczyniwszy upgrade śniadania stwierdzam, że mam w zapasie całkiem sporo czasu. Decyduję się na Rondzie Unii Europejskiej odbić na Dąbrowę Górniczą. Od ronda w centrum D. G. już standard do Zagórza. W miarę spokojny dojazd do pracy. Na ostatnich metrach obserwuję czerwoną kulę Słońca wznoszącą się nad horyzontem. Jest już całkiem jasno a nie ma jeszcze godziny 7:00.
Po pracy toczę się na spotkanie klubu do centrum Sosnowca. Pierwsze od dłuższego czasu tak więc też i dłuższe, i liczniejsze. Mnóstwo rzeczy do załatwienia: składki, omówienie kalendarza imprez rowerowych, wstępne omówienie planów klubowych. Kończymy po 18:00 ale i tak jeszcze zostajemy dłużej i wymieniamy się różnymi uwagami i pomysłami. Wychodzimy z Marcinem na samym końcu. Przy bramie żegnamy się i ruszam już solo przez Milowice, Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice do domu. Miałem zrobić jeszcze zawijas do wsiowego Lewiatana ale mi się już odechciało i przełożyłem to na jutro.
Powrót dość żwawy i spokojny. Chłodniej niż za dnia ale dalej przyjemnie.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
53.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:24
-
VAVG
22.08km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1 na starcie ale odczuwalna temperatura znacznie wyższa. Z kierunku południowego wiaterek zauważalny ale nie uciążliwy. Jechało się bardzo dobrze i bez problemów ze strony innych pojazdów. Czołówkę odpaliłem na starcie ale po kilkuset metrach wyłączyłem bo już całkiem nieźle było wszystko widać pomimo tego, że jeszcze sporo do wschodu słońca brakowało. Normalnie wiosna :-)
Po pracy miałem postanowienie bez kluczenia wracać do domu. Mało snu i trzeba było te niedobory uzupełnić. Tak więc bez kombinowania standardem na molo przy Pogorii 3. Niestety zaczął się niestandardowy remont okolic alei Majakowskiego i w związku z tym objazdy. Znaczy się, trzeba inną drogą powrót czynić.
Potem niestandardowo przy molo nadziewam się na rowerowy miting. Robredo, Mariotruck, Domino i Andrzej. Witamy się i tradycyjnie porcyjka rowerowych newsów. Niektórych jednak czas goni więc zaczynają odwrót. We trzech postanawiamy nieco zakręcić. Jedziemy przez Łęknice na Piekło i stamtąd zaczynamy asfaltowe okrążenie Pogorii 4. Po drodze nieco sobie tempo podkręcaliśmy dla rozgrzewki. Przyszło też się zaprezentować z formą przy jednym ścigancie. Niestety przecenił swoje siły deczko ;-)
Terenowo domykamy Pogorię 4. Na Antoniowe skład redukuje się do Domina i mnie. Kawałek jedziemy jeszcze razem. Przed tamą Dominik odbija na bieżnię a ja na Preczów i potem prosto przez Sarnów do domu.
W sumie fajnie wyszło :-) Byle więcej takich niespodziewajek. Dobrze się jechało, dobrze gadało. Rowerowo dzień rewelacyjny.
Kategoria Praca
N
-
DST
40.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
23.08km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start dość późny bo nieco przed 17:00 czyli w perspektywie jazda nocna. Dziś żadnej finezji w filozofii kręcenia. Po prostu zrobić w miarę szybkie kółko asfaltami. Zaczynam od wspinaczki do Góry Siewierskiej. Dalej siodełko z Góry Siewierskiej do Twardowic i potem długi zjazd w Nowej Wsi do "78" (trasa Tarnowskie Góry - Siewierz). Tąże ścieżynką podążam do Świerklańca gdzie odbijam do Piekar Śląskich a konkretniej do Kozłowej Góry. Tamże robię zwrot na Dobieszowice. Chyba mi się na kole próbował ktoś trzymać bo mi przez kawałek światło jakiejś lampki skakało z lewa na prawo ale się nie oglądałem więc na 100% to pewny nie jestem. W każdym bądź razie po kilometrze się straciło (czyżby tempo 31km/h na płaskim było morderczym?). W Dobieszowicach obieram kierunek na Bobrowniki skąd dalej do Wojkowic. Stąd już droga prosta przy kościele (tym od strony Grodźca) skręcam do Strzyżowic i stamtąd już prosto do domu.
Warunki były nawet całkiem fajne. Stała temperatura na poziomie +6. Przez część drogi wiatr ale umiarkowany więc dało się pod niego równym tempem jechać. Generalnie ciepło jak na luty. Nogi podawały bardzo ładnie.
Kategoria Inne
Terenowo
-
DST
21.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
11.89km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstępne plany na dziś były inne ale temat nie został podchwycony bo ludzie albo poumawiani albo niedysponowani. Samemu tematu mi się nie zechciało podjąć i skończyło się na tym, że się wyspałem a potem świetnie bawiłem w terenie.
Dystans i prędkość średnia za dziś podła ale przyczyną tego były miejsca, po jakich jeździłem czyli głównie polne i leśne drogi. Bezdroży też kapeńkę się trafiło. Pod nóż poszły pola Strzyżowic, bezdroża i lasy Rogoźnika oraz Siemoni i ponownie pola, tym razem Góry Siewierskiej. O dziwno niektóre odcinki jechało się lepiej niż latem. Np. kawałek terenowy wzdłuż zbiornika Rogoźnik to piaszczysta droga. Latem trzeba się naszarpać by się przezeń przebić a dziś tylko z wierzchu trochę sypkiego a pod spodem twarde, zmrożone.
Fajnie było się trochę pomęczyć ale rowerek wyglądał potem koszmarnie i na asfaltowych zjazdach błoto leciało na wszystkie strony. W domu pół godziny czyszczenia.
Link do pełnej galerii
Awangardowy kolorek opon.
Wziął się z rogoźnickich bezdroży.
Na Rogoźniku "rybacy". Kto wie? Może to ich ostatnie zdjęcie? Niestety nieostre bo z idioten-kamera tak to bywa, że "ostrzy" się nie na tym co trzeba :-/
Ci sami "rybacy" od strony tamy na zbiorniku.
Tempo miałem spacerowe i często też stawałem pstryknąć foto. Aż sam się zdziwiłem, że na tak nędzną liczbę km-ów tyle ich wyszło.
"Do przeprawy! Marsz!"
Finalnie, jak dałem sobie spokój z terenem, ufajdany rowerek miałem tak :-)
Kategoria Inne
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+3 na starcie. Sucho. Bez wiatru. Dobra widoczność. Start z lekkim poślizgiem o 6:08 ale udało się nadrobić dzięki temu, że cieplej. Na miejsce docieram o czasie i bez przygód po drodze.
Dziś w pracy kolega pokazał mi jak miejsce z powyższego zdjęcia, które sfociłem wczoraj, będzie wyglądało.
Ma wyglądać tak. Czyli jednak rondka nie będzie tylko zmiana organizacji ruchu. Widać też ścieżki rowerowe tylko jak zwykle prowadzące z nikąd do nikąd.
A na razie pozostaje mi znaleźć jakiś objazd tego miejsca na czas, kiedy będzie to wszystko zryte. No i pewnie Dąbrowę Górniczą czekają niezłe korki przez ten czas. Rowerek znów pokaże swoją przewagę w takich warunkach :-)
Powrót zupełnie bez zaginania choć nieco inną niż zwykle trasą. Do Zielonej właściwie standardowo ale stamtąd przez Łagiszę i Sarnów. Zniechęciły mnie do objazdów warunki. Pojawił się zimny wiatr, który sprawił, że odczuwalnie było dużo zimniej niż rano. Do tego jeszcze miejscami coś pokapywało. Tempo spacerowe. Nogi nie chciały za bardzo podawać.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
-1 na starcie i pieruńskie mgły. Obawiałem się, że może być szklanka po wczorajszych opadach ale próby hamowania wypadły nawet nieźle. Mimo tego prędkość raczej spacerowa bo ciągle musiałem przecierać okulary by w ogóle coś widzieć. Droga dość spokojna. Większość kierowców dostosowała prędkość do warunków. Generalnie całkiem przyjemny spacerek na rowerze.
Po pracy pogoda wręcz cudna. Stosunkowo ciepło, ładne słoneczko, minimalny wiaterek. Nic tylko nieco wygiąć powrót. Tak też i czynię. Na początek pod molo na Pogorii 3. Potem bieżnią do "13" i dalej na Piekło. Wzdłuż Pogorii 4 do tamy, wałem na asfalt i przez Preczów i Sarnów do domu. Przy końcu na wiosce jeszcze ciut zaginam by do 40km dociągnąć. Przyjemnie się jechało.
Po drodze trochę zmian w terenie.
Dąbrowa Górnicza. Światła przy skrzyżowaniu ul. Majakowskiego i Al. m. J. Piłsudskiego. Trochę pocięli drzew. Podejrzewam, że mogą chcieć tu rondo zrobić. I chyba nie byłby to taki głupi pomysł bo czasem tu się dziwnie jedzie.
Preczów. Most nad Czarną Przemszą. Wczoraj jak jechałem wieczorem to już był zwężony. Dziś widziałem, że ekipa coś spawarkami operuje. Wygląda jakby remont się odbywał.
Po drodze też trochę połatanych dziur w asfaltach ale tak raczej mało dokładnie i na rowerze bardzo się odczuwa przejazd po tych łatach. Wystają i nie są zbyt precyzyjnie wypełnione. Wyglądają jak prowizorki a nie docelowa naprawa.
Kategoria Praca
Popłakałem się po nocy
-
DST
27.00km
-
Czas
01:25
-
VAVG
19.06km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś urlop na okazję wizyty u dentysty więc i też jeżdżenie nieco inne. Wg prognoz w ciągu dnia miało lać. W związku z tym wykombinowałem sobie, że trzeba z jeżdżeniem zdążyć przed deszczem czyli między 4:00 a 7:00 rano. Próbowałem namówić jeszcze Marcina ale w końcu się nie zdecydował. Kiedy rano zawyła komórka tylko ją wyłączyłem i obróciłem się na drugi bok. Tyle wyszło z porannego jeżdżenia. Potem sprawdziła się prognoza pogody czyli deszcz i później deszcz ze śniegiem. I tak do 15:00. Zanim się spiąłem i ruszyłem zrobiła się 17:20 czyli jeżdżenie nocne.
Trasa mało ambitna, asfaltowa. Psary -> Dąbie -> Twardowice -> Przeczyce -> Wojkowice Kościelne -> Preczów -> Sarnów -> Psary. Tempo też raczej spacerowe.
Aaaa... i jeszcze co do tego popłakania... Nie wiem czy coś dziś było w powietrzu, czy oczy jakoś przemęczone ale całą drogę łzawiły. Jeszcze do tej pory tak nie miałem.
Kategoria Inne
DPOD
-
DST
46.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
19.71km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+4. Jak wstawałem było sucho. Około 5:00 spadł deszcz. Na wyjściu posłuchałem co za oknem i cisza. Wdziewam więc tylko stuptuty żeby nie być za bardzo ufajdanym i ruszam. W świetle czołówki widać, że coś jednak kapie. Po 200 metrach dochodzę do wniosku, że trzeba założyć warstwę wodoodporną bo na dłuższym dystansie nawet taki drobny opad przemoczy mnie do gołej skóry, a przy tej temperaturze to żadna przyjemność. Jak się okazało, była to bardzo dobra decyzja. Im dalej od domu, tym bardziej opad się rozpędzał przechodząc w końcu w drobny ale regularny deszczyk. Na finiszu kamizelka totalnie zachlapana. Droga spokojna. Prędkość taka sobie ale musiałem się miarkować żeby w wodoodpornej warstwie się nie zagotować.
Powrót w znacznie lepszych warunkach niż dojazd do pracy. Jezdnie, co prawda, mokre ale nie na tyle, by się uflejać. Temperatura przyzwoita, wiaterek ledwo-ledwo czyli nie pozostaje nic innego jak pozaginać powrót. Na początek standardem pod molo. Bieżnią na Piekło i asfaltem dookoła Pogorii 4 do zjazdu na Kuźnicę Piaskową. Dalej przez Warężyn, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice do domu. Kręciłem sobie spokojnie i relaksacyjnie żeby się przewieźć a nie ścigać. Wyszła z tego całkiem przyjemna przejażdżka. Czasem tylko "kierownicy" mogli by się nieco mniej napalać na wyprzedzanie bo robili przy tym raczej dość głupie manewry. Nie wszyscy, oczywiście, ale tych kilku robi złą prasę całej reszcie.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
40.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Jezdnie mokre. Jakiś szczątkowy wiatr. Generalnie jechało się całkiem dobrze. Bez większych akcji ze strony "kierowników" choć widać, że niektórych by trzeba na nowo przepytać z przepisów. Coraz jaśniej.
Po pracy na początek pod ścianę płaczu. Niestety pierwsza puściutka. Zmusza mnie to do powrotu do centrum i uderzenie do drugiej. Tym razem sukces choć i tak chyba niedługo wyschnie bo rozdaje już tylko najniższe nominały. Potem przez "dworzec kolejowy" na Zieloną i dalej asfaltem przez Preczów i Sarnów do stomatologa zaklepać wcześniejszą wizytę. Na zakończenie rundka do domu gdzie zostawiam trochę balastu i jeszcze małe kółeczko do wsiowego Lewiatana.
Całkiem przyjemnie się dziś kręciło. Niestety nie upały ale i tak przyjemnie.
Kategoria Praca
Spacerowo po pagórkach
-
DST
23.00km
-
Czas
01:05
-
VAVG
21.23km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczorajszy dzień dał mi nieźle w kość i wyssał sporo sił. Do 14:00 dzień składał mi się głównie ze spania i jedzenia, co w sumie też było jakąś rozrywką :-) Po 14:00 zacząłem się psychicznie nastawiać na rozruszanie kości co zaowocowało w końcu startem prawie o 16:00. Na początek podjazd ze Strzyżowic do Góry Siewierskiej i zwrot na Dąbie. Stamtąd przez Toporowice do Mierzęcic i zwrot w Targoszycach na Sadowie. Za Zawadą kolejny zwrot, tym razem na Twardowice, w których to odbijam na Siemonię. Dociągam do "913" i nią przez Górę Siewierską i Strzyżowice wracam do domu. Na zjeździe spod Ligęzy zaczęło pokapywać. Wychodzi na to, że prognoza z ICM-u się sprawdziła. Korciło mnie, żeby jeszcze zagiąć przez Rogoźnik i Wojkowice ale już w Siemoni odezwało się ssanie i wolałem nie ryzykować, że mi gdzieś po drodze odetnie zasilanie. Ale i tak dziebko się przegoniłem bo na wykonanej trasie jest kilka ładnych pagórków do zwalczenia :-)
Kategoria Inne