DPOD
-
DST
46.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
19.71km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+4. Jak wstawałem było sucho. Około 5:00 spadł deszcz. Na wyjściu posłuchałem co za oknem i cisza. Wdziewam więc tylko stuptuty żeby nie być za bardzo ufajdanym i ruszam. W świetle czołówki widać, że coś jednak kapie. Po 200 metrach dochodzę do wniosku, że trzeba założyć warstwę wodoodporną bo na dłuższym dystansie nawet taki drobny opad przemoczy mnie do gołej skóry, a przy tej temperaturze to żadna przyjemność. Jak się okazało, była to bardzo dobra decyzja. Im dalej od domu, tym bardziej opad się rozpędzał przechodząc w końcu w drobny ale regularny deszczyk. Na finiszu kamizelka totalnie zachlapana. Droga spokojna. Prędkość taka sobie ale musiałem się miarkować żeby w wodoodpornej warstwie się nie zagotować.
Powrót w znacznie lepszych warunkach niż dojazd do pracy. Jezdnie, co prawda, mokre ale nie na tyle, by się uflejać. Temperatura przyzwoita, wiaterek ledwo-ledwo czyli nie pozostaje nic innego jak pozaginać powrót. Na początek standardem pod molo. Bieżnią na Piekło i asfaltem dookoła Pogorii 4 do zjazdu na Kuźnicę Piaskową. Dalej przez Warężyn, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice do domu. Kręciłem sobie spokojnie i relaksacyjnie żeby się przewieźć a nie ścigać. Wyszła z tego całkiem przyjemna przejażdżka. Czasem tylko "kierownicy" mogli by się nieco mniej napalać na wyprzedzanie bo robili przy tym raczej dość głupie manewry. Nie wszyscy, oczywiście, ale tych kilku robi złą prasę całej reszcie.
Kategoria Praca
komentarze
Przy okazji zima jest dalej odwołana mam nadzieję, że pamiętasz ;P
Deszcz w sumie nie przeszkadzał, gorzej, że na drogach masa syfu, dzisiaj na bank muszę odwiedzić myjnię :), aby chociaż trochę spłukać to po czym jechałem