Styczeń, 2014
Dystans całkowity: | 1064.00 km (w terenie 31.00 km; 2.91%) |
Czas w ruchu: | 57:57 |
Średnia prędkość: | 18.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.90 km/h |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 34.32 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
N
-
DST
22.00km
-
Czas
01:06
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Soboty mam ostatnio jakieś felerne. Znów przytomność odnaleziona późno, bo po 11:00. I znów znalazła się jak ostatnio z napierniczaniem baniaka. Nie miałem ochoty się zebrać na rowerek. Czytam, że gizmo robi stówkę, potem andi robi stówkę, potem jeszcze dobija mnie Wojtek też prawie stówką. A ja dalej gniję przed kompem i medytuję nad tym jak nędznie się sobota zaczęła.
Zebrałem się w końcu na rowerek. 20:20. +3. Miało wiać wg prognozy i tak też było choć prawie pół drogi było w plecy. Kółeczko kolejno przez: Brzękowice Dolne, Dąbie, Warężyn, Kuźnicę Piaskową, wzdłuż Pogorii 4 do Marianek, Preczów i Sarnów.
Jechało się bardzo fajnie, spokojnie. Drogi raczej puste. Przeskok przez "84" przy "Finezji" bardzo sprawny. Na ścieżce wzdłuż Pogorii jedynie 3 biegaczy.
Kategoria Inne
DP - wysyp idiotów
-
DST
51.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:46
-
VAVG
18.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+5. Drogi jak po deszczu czyli koleiny z wodą i sporo kałuż. Do tego jeszcze dość silny wiatr z południowego zachodu. Na szczęście z nim miałem tylko miejscami do czynienia. Większość drogi pomagał. Dziś przez Dąbrowę Górniczą gdzie nastąpił wysyp idiotów. Na początek przy rondzie na Zielonej zza autobusu wylazły mi jakieś dwie łajzy. Jakieś 500 m dalej naćpany? napruty? ćwierćinteligent z szalikiem na dziobie złazi nagle z chodnika z tekstem do mnie "Jebnąć ci?". Ani człowieka znałem, ani mu coś zrobiłem. Ewidentnie wg niego to była dobra zabawa albo szukał zaczepki. Przejechałem mimo niego za to samochód za mną musiał poczekać aż kretyn zlezie z jezdni. Długo nie musiałem czekać. Na Górniczej zwalniam przed przejściem dla pieszych żeby przepuścić czekającą piechotę kiedy obok mnie jakiś kretyn niemal pali gumy wyprzedzając na ciągłej. Jak taki poranek, to jakie będzie popołudnie?
Po pracy na początek pod "Dżimmiego" w D. G. na spotkanie z Moniką po odbiór zamówienia z Rowerowej Norki. Potem do centrum Sosnowca (przez Mydlice, Środulę i Pogoń) na spotkanie z Maćkiem (żeby podać książeczki KOT do weryfikacji). Po drodze, przy ślimaku, spotykam Tomka. Wymieniamy tylko szybkie powitanie bo jedziemy w przeciwne strony (Tomek jedzie, ja czekam na światłach). Chwilkę dłuższą rozmawiam z Maćkiem nim zimny wiatr nas rozgania. Przez Milowice, Czeladź i Wojkowice wracam do domu walcząc nieco z wiatrem.
Kategoria Praca
DPSND
-
DST
39.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
21.27km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+4. Drogi mokre. Miejscami drobne zamglenia. Zdecydowanie wiatr. Na szczęście dla mnie sprzyjający. Powrót będzie oporny. Jednak dojazd przebiegł dość sprawnie pomimo spóźnionego startu (6:07). Dziś przez Dąbrowę Górniczą.
Po pracy na początek pod ścianę płaczu w Dąbrowie Górniczej. Potem przez Mydlice i Warpie do serwisu w Będzinie. Tam odbieram kółko od Srebrnej Strzały. Wymieniona ośka. Jak podejrzewałem, złamana. Przy okazji lekkie poprawienie centrowania. Pamiętam, że raz mi się gdzieś przytrafiło wpaść po ciemku tylnym kołem w dziurę mając na bagażniku pełne sakwy.
Powrót przez Łagiszę i Gródków. Trochę dziwny mi się teraz ten wyjazd z Będzina do Łagiszy wydaje od kiedy nie ma nad nim wiaduktu kolejowego. Ten w stronę Grodźca też pewnie niedługo zniknie. Zmiany, zmiany, zmiany... Pytanie tylko, czy na lepsze?
Od świateł przy Gródkowie nieco zmagań z zimnym wiatrem. Choć generalnie raczej ciepło. W sumie całkiem przyjemne jeżdżenie dziś wyszło.
Kategoria Praca, Serwis, Ośka
DPSND
-
DST
37.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
19.82km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Drogi mokre. Lekko mglisto. Dziś miałem zamiar wyruszyć wcześniej ze względu na to, że brałem ze sobą kółko tylne od Strzały do serwisu ale mi zeszło przy mocowaniu tegoż i start nastąpił o 6:02. Przejazd przebiegł sprawnie i bez większych wstrząsów. Jedynie po drodze lekkie opady.
Po pracy prosto do serwisu w Będzinie. Jakiś kilometr zdążyłem przejechać jak mi jakaś "księżniczka" w serbrnej Micrze drogę zajechała na Lenartowicza. Najpierw wyprzedziła a potem się zreflektowała, że nie zdąży dojechać do zjazdu i wjechać w osiedle więc zahamowała zajeżdżając mi drogę. Po cholerę ludziom prawo jazdy jak i tak jeżdżą jakby przepisów nie było żadnych?
Potem już spokojnie do celu. Na powrocie we znaki dawał się chłodny wiaterek. Sprawiał, że prędkości były raczej niezbyt wyśrubowane nawet na zjazdach. Kółko do odebrania jutro więc powrót będzie bardzo podobny. Od serwisu przez Grodziec i Gródków do domu.
Wiadukt kolejowy na wyjeździe do Grodźca jeszcze nierozebrany. Ruch wahadłowy bo objazd jest zrobiony bokiem. Teraz chyba już im szybko pójdzie.
Reszta drobi spokojna. Przy zwrocie na północny wschód wiatr robił się bardzo korzystny i jechało się naprawdę przyjemnie. Ale tylko krótkimi odcinkami. Mimo tego, całkiem przyjemny powrót.
Kategoria Praca
DPSNDZ
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1 na starcie. Wiatr, jeśli jakikolwiek był, to sprzyjający. Drogi generalnie mokre, tylko miejscami sprawiały wrażenie przymarzniętych. Odczuwalnie dużo cieplej. Start 6:02. Ruch na drogach zauważalnie intensywniejszy. Zwłaszcza w Dąbrowie Górniczej. Mimo tego spokojny dojazd do pracy.
Z pracy wybyłem później niż zamierzałem za przyczyną kapcia. Już ubrany zabieram się za wytaszczenie rowerka a tu taka niespodzianka. Trochę mi zeszło na szukaniu przyczyny tej awarii. W końcu doszukałem się drobnego kawałeczka, jakże by inaczej, szkła. Wymiana dętki i można ruszać. Zdążyło się zrobić po zachodzie słońca. Powrót przez Będzin bo chciałem sprawdzić czy serwis już po noworocznych inwentaryzacjach otwarty. Otwarty. Umawiam się na jutro z dostawą kółeczka od Strzały do naprawy (jak sobie pomyślałem, że mam się szarpać z wolnobiegiem to mi się odechciało samodzielnych napraw) i przy okazji zaopatruję się w dodatkowe łatki, dużą puszkę smaru w sprayu (idzie ostatnio jak woda) i nową oponkę na zadek do Błękitnego Rumaka (formalnie to oponka jest na przód przewidziana ale mi bieżnik pasuje więc ją tylko przodem na zad nałożę i będzie jak trzeba). Potem bez kombinowania przez Łagiszę i Gródków do domu. Tu zmiana konfiguracji sakw, wkładam pod siodełko nową połataną dętkę i robię małe kółeczko do wsiowego Lewiatana. I na tym dziś koniec.
Pogoda wciąż utrzymuje się bardzo rowerowa i zupełnie nie styczniowa. Mam cichą nadzieję, że wytrzyma tak do końca marca. A potem będzie już tylko cieplej :-)
Kategoria Praca
Do Hanysów.
-
DST
40.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
20.34km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start dziś znów raczej późny bo dopiero po 15:00. Dzionek się kończy ale jeszcze ładny. Dużo słoneczka, bez wiatru. Termometr zeznawał +6 ale momentami było chłodniej. A już na pewno po zachodzie słońca wilgoć w powietrzu zdecydowania obniżała temperaturę odczuwalną.
Dziś mnie poniosło za rzekę. Na początek do Wojkowic. Za Netto skręcam w stronę Michałkowic a w Dąbrówce Wielkiej w stronę Brzezin Śląskich. Jadę do Bytomia. Jako, że ostatnie przejazdy bez postojów niemalże więc i tym razem jedynie krótkie przerwy na foto i jazda dalej. Z Bytomia jadę do Piekar Śląskich i dalej w stronę Kozłowej Góry. Tam skręcam do Dobieszowic i w Dobieszowicach na drogę wzdłuż autostrady. Wybywam w Rogoźniku. Wzdłuż zbiornika jadę do Siemoni i skręcam do Góry Siewierskiej. Stamtąd już niemal prosto do domu.
W drodze z Wojkowic.
Chyba świeża sprawa ten bunkier bo jak ostatnio tutaj byliśmy z Olą i Edytą, to jakoś nie kojarzę tego miejsca.
Bytom.
Piekary Śląskie. Są idole...
... i idole.
Miało być, że prawie ciemności po zachodzie słońca z Góry Siewierskiej ale są trawki.
Kategoria Inne
3p...
-
DST
48.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
23.23km/h
-
VMAX
50.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
... czyli Po Prostu Pojeździć.
Pewien sukces osiągnąłem wyjeżdżając wcześniej. Tym razem było coś koło 14:30. Na termometr nie zerkałem ale zdecydowanie ciepło. Jak na styczeń. +6, +8. Gdzieś tyle musiało być. Był też chyba jakiś wiaterek bo miejscami jak jechałem, to mi w uszach szumiało (chyba, że to za mocno ściągnięty pasek od kasku tlen odcinał ;-P ).
Cel na dziś: za lotnisko. Tak więc na początek wspinaczka pod cmentarz w Strzyżowicach i zjazd do Siemoni. Stamtąd pod górkę w Sączowie i zjazd do Ożarowic. Potem asfaltem objazd od zachodu i północy pasa startowego w Pyrzowicach. Widać, że chyba drugi pas startowy to już tylko kwestia czasu. W Zendku droga porozpruwana w poprzek. Robią kanalizację. Szosowcy chyba zaczną omijać ten kawałek. Dalej Zadzień. Tu bez szczególnych zmian. Na Niwiskach zaczynają się mgły i tak już przez całą drogę pojawiają się co jakiś czas na trasie, która biegnie mi dalej przez Przeczyce, Wojkowice Kościelne, wzdłuż Pogorii 4, Preczów i Sarnów. Od Preczowa już generalnie po ciemq.
Po drodze spotkałem kilku rowerzystów. Z niektórymi wymieniliśmy machnięcia końcówkami górnymi ale po prawdzie, żadnego nie rozpoznałem. Na Pogorii 4 zadziwiający ruch, jak na styczeń. Za to na pewno nie zadziwiający jak na tą pogodę. Część w roli batmanów.
Pierwsze mgły. Jeszcze w Zadzieniu.
Zachód słońca w Przeczycach.
Ostatnie foto dnia. Resztki zachodu słońca nad Pogorią 4 od strony Wojkowic Kościelnych.
Kategoria Inne
Bo mnie bańka nawalała
-
DST
35.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
22.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przytomność znalazła mnie gdzieś w okolicach 10:00. Niestety znalazła mnie razem z łomotaniem czerepu. Dzień zapowiedział się smętny. I taki też był do momentu kiedy wybyłem na rowerek czyli 15:25. Zwykle jak się ścioram na rowerku to mi wszystko inne przechodzi tak więc wyboru wielkiego nie było i padło na walkę z podjazdami. Kolejno pod Górę Siewierską, dalej pod Twardowice, stamtąd pod Najdziszów, Sadowie II, Targoszyce w Mierzęcicach, Tuliszów, Hektary, Podwarpie, Wojkowice Kościelne, wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i przez Sarnów do domu.
Bardzo fajnie się jechało pomimo tego, że gdzieś z połowę w ciemnościach. Na wyjeździe było +7 i raczej bez wiatru. Jezdnie mokre. Za to ruch na tej trasie miałem bardzo minimalny.
Kategoria Inne
DPOND
-
DST
51.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:45
-
VAVG
18.55km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+3 na starcie. Jezdnie mokre i lekki wiaterek mniej więcej z południa. Jechało się rewelacyjnie. Niby tylko 4 stopnie różnicy w stosunku do dnia wczorajszego ale odczuwalnie o niebo lepiej. Dziś przez Dąbrowę Górniczą. Na światłach obok Expo Silesia stłuczka. Zielona chyba Corsa i coś tam jeszcze stoją na awaryjnych. Pewnie klasyczne wjechanie w zadek. Na drogach dosyć pusto. Zastanawiam się czy to ze względu na fakt, że dziś dotarłem ciut wcześniej czy też jeszcze utrzymuje się świąteczny efekt drogowy.
Po pracy zdecydowałem się nieco pozaginać powrót. Na początek w stronę Kazimierza Górniczego. A potem zaczyna się gięcie, w wyniku którego ląduję na czarnym szlaku wiodący w stronę Wapiennika Bordowicza. Początkowo wąska ścieżka przeradza się w wyrąbany solidnie szlak. Jakiś rok wcześniej (albo i nawet ciut dalej), przedzierałem się tamtędy wąską zarośniętą ścieżynką i tak mi się wtedy napisało, że przydałoby się tam przepuścić oddział macheteros. Nie wiem czy ktoś to przeczytał, czy niezależnie od tego pojawiły się plany zagospodarowania terenu, w każdym bądź razie ruszył tam od razu pułk drwali. Teraz jest tam niemalże rowerowa leśna autostrada. Jeszcze tylko jakiś tłuczeń wysypać by bagienka nie było i będzie git. Do wapiennika jednak nie docieram bo na zakręcie odbijam na ścieżkę w prawo. Okazuje się, że była ona fragmentem jakiejś trasy z hopkami i dołkami. Teraz chyba nieco zapomniana. Ląduję nią na tyłach jakiejś firmy i stamtąd na czuja przebijam się dalej lądując niedaleko cmentarza. Dalej asfaltem skręcam w stronę Gołonoga i na światłach obok zajezdni autobusowej w stronę Pogorii 1. Wzdłuż torów dobijam do Piekła gdzie ze ścieżki robię kilka foto łuny szklarń w Borach Malinowskich i asfalcikiem jadę do Preczowa i Sarnowa. W Sarnowie nieco zbaczam i na dziko przeskakuję "86" i ląduję przy samych szklarniach. Objeżdżam je w stronę Malinowic skąd robię kolejne foto. Potem już bez kombinowania najkrótszą drogą do domu.
Dopóki było słońce temperatura była bardzo przyjemna. Jednak tuż po zachodzie słońca nagle zaczęło mi być pieruńsko zimno po rękach. Na szczęście neoprenowe rękawiczki ratują sytuację i do końca kręcenia cierpią nieco tylko stopy i odsłonięta twarz. Wrażenie miałem jakby było tak z -2. Jednak termometr w domu zeznał zero. Być może wilgoć w powietrzu takie wrażenie wywołała.
Łuna nad szklarniami w Borach Malinowskich - widok z Malinowic.
Łuna nad szklarniami w Borach Malinowskich - widok z Piekła.
"Przrąbany" czarny szlak.
Do jednej takiej o mały figiel nie wjechałem.
W drodze do Gołonoga na wiadukcie nad "S1".
Aże "czy" pociągi musiałem przeczekać. Tom foto pstryknął.
Nocny widok "kokpitu" :-)
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-2 na starcie. Zdecydowane. Dobrze, że wczoraj nie było zbyt mokro bo dzięki temu na jezdniach było całkiem ok. Prób hamowania nie robiłem ale chyba wypadłyby pozytywnie. Wiatru też raczej nie było. Za to na odcinku od Preczowa do Zielonej pieruńskie mgły. Ledwo w świetle czołówki widziałem krawędź jezdni. Dosłownie mleko. Na drogach pustki czemu nie jestem przeciwny :-) Wręcz mogłyby się utrzymywać takie przez cały rok. Ogólnie spokojny dojazd do pracy.
Powrót ponownie przez Będzin, Grodziec i Gródków. Zauważalnie cieplej niż rano. Mimo tego zero chęci na dalsze objazdy.
Kategoria Praca