limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:1184.00 km (w terenie 152.00 km; 12.84%)
Czas w ruchu:66:38
Średnia prędkość:17.77 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:51.48 km i 2h 53m
Więcej statystyk

DP - Strzała się spsuła :-( - OND

  • DST 64.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 21.33km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 grudnia 2012 | dodano: 18.12.2012

+3 na starcie. Drogi mokre. Mglisto. Jedzie się całkiem całkiem. Wyjechałem Srebrną Strzałą. Pół drogi i zonk. Przejechałem nerkę w Będzinie, wychodzę na prostą w kierunku stadionu i nagle coś mi zaczyna szarpać tylnym kołem. Zjechałem obok Biedronki, wyciągnąłem klucze bo mi się tak zdało, że hamulec się nieco przesunął. Przyglądam się... i koniec jazdy. A to dlatemu, że:





Z buta na przystanek, do zbiorkomu i do domu. Tam odstawiam Strzałę do garażu, przekładam oświetlenie i GPS-a na Błękitnego Rumaka i w drogę. Tym razem jazda już bezproblemowa do celu. Tylko ruch większy niż wtedy, kiedy jadę normalnie.
Chyba mi postawili po drodze kilka nowych znaków i pomalowali trochę drogę tę o numerku "913". Szkoda, że dziur nie połatali przy okazji. Trzeba się uczyć nowych na pamięć co to się one pojawiły po tych kilku dniach zimy.

Po pracy, z racji tego, że warunki były zadziwiająco sprzyjające objazdom (brak opadów, brak wiatru, asfalty o włos od stanu suche) nieco zagiąłem drogę do domu. Na początek przez Dąbrowę Górniczą na molo przy Pogorii 3. Stamtąd ścieżką objazd zbiornika od strony Łęknic. Od przystani jachtowej - Piekło. Chociaż raczej było bagno. Asfaltami objeżdżam Pogorię 4 przez Ujejsce. Od Wojkowic Kościelnych kieruję się na Podwarpie (po drodze wyprzedza mnie batman na szosie). Z Podwarpia do Tuliszowa gdzie skręcam na Przeczyce i dalej do Toporowic. Obok OSP w Toporowicach skręcam na Dąbie i wdrapawszy się na górkę odbijam w lewo na Chrobakowe skąd do Malinowic i dalej już na moją wiochę.
Jechało się bardzo przyjemnie. Może bym jeszcze odrobinę pozaginał powrót ale śmietnik zażądał wsadu w okolicach Dąbia, w Malinowicach toż samo zrobił GPS. O ile sprawę z tym drugim udało się załatwić od ręki w terenie, o tyle z pierwszym sprawa była bardziej złożona i zdecydowanie lepiej było ją podjąć w warunkach domowych.
A tak dla formalności: zimy dalej nie lubię. Dziś za to, że dzień tak krótki.


Kategoria Praca, Serwis

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 grudnia 2012 | dodano: 17.12.2012

+3 na starcie. Drobny deszczyk do Będzina. Potem już tylko mokre asfalty. Poza tym bezstresowy dojazd do pracy.

Na wyjściu z pracy mokro. Chodziły mi po głowie małe objazdy ale jak w Dąbrowie Górniczej zaczęło padać to mi ochota przeszła. Pojechałem na molo przy Pogorii 3 i potem przez Zieloną, Preczów i Sarnów prosto do domu. Pomimo tego, że mokro i do upałów daleko to jednak jechało mi się całkiem przyjemnie. To już chyba ten etap uzależnienia, gdzie odwyk nie ma sensu :-]
W kwestii zimy... bez zmian.


Kategoria Praca

(nie)Wielka Włóczęga

  • DST 54.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 grudnia 2012 | dodano: 16.12.2012

Wczorajszy dzień, ze względu na inne nałogi, nierowerowy. Dziś już jednak cykloza zaatakowała pełną mocą i wygnała mnie na małe objazdy okolicy.
Na początek jeden z ostatnio uczęszczanych kierunków czyli Góra Siewierska i dalej Twardowice w drodze do Nowej Wsi. Tam koło OSP odbijam w lewo z zamiarem ostatecznym wyjechania w Sączowie ale mi się coś merda i zjeżdżam do trasy Siewierz-Tarnowskie Góry. W sumie tu mi też pasuje. Skręcam w kierunków Tarnowskich Gór. Po drodze podjeżdżam pod bunkier zrobić kilka fot. Potem dalej przez Celiny jadę do Tąpkowic gdzie skręcam na Ossy. I tu pierwszy kawałek terenowy w drodze do Wymysłowa. Ciekawie. Tamą na zbiorniku Kozłowa Góra jadę w stronę Świerklańca. Skręcam na wał (gdzie takiemu jednemu z Piekar Śląskich należałby się KK za parkowanie) z zamiarem przejechania całego ale po drodze zmieniam zdanie bo rozmoknięty i jedzie się mocno nieciekawie. Wbijam do parku świerklanieckiego i jego ścieżkami wracam do Kozłowej Góry skąd dalej ścieżką rowerową do Piekar Śląskich. Na światłach robię fotę (bo mi się czerwone zaświeciło to czemu by z okazji nie skorzystać?) i skręcam na Brzozowice. Przejeżdżam asfaltem za kościół i do końca osiedla i wbijam znowu w teren. Znów ciekawie. Jeden podjazd fajny. Koło się ślizgało ale łapało przyczepność w końcu i udało się jednak wjechać. Wyjeżdżam w Wojkowicach na drodze z Michałkowic. Przez Wojkowice jadę do Grodźca. Skręcam za stacją benzynową by zrobić mały objazd i nieco klinkierkami pojeździć. Docieram w końcu pod kościół ten przy zakręcie (nie ten na samej górze) i jadę w stronę Będzina. Za mostem wbijam do lasku grodzieckiego i jadę nim w stronę skrzyżowania drogi 913 i 86 czyli kierunek na Gródków. Zaczyna pokapywać. W Gródkowie za torami zawijam w stronę OSP w Psarach i potem już kierunek do domu z małym wjazdem do sklepu. Deszczyk rozpędza się.
Docieram do domu nieco okapany ale generalnie nieprzemoknięty trekkingi i stuptuty się sprawdziły przy tej pogodzie i opadach. W ogóle do bardzo fajnie się jechało. Tam, gdzie normalnie się leci 50km/h dało się tyle lecieć. Drogi czarne choć mokre ale nie śliskie. Jedynie wertepki, pola i lasy mlaskate, zalane i miejscami oblodzone. Czasem koła miały tendencję do jechania każde w swoją stronę ale obyło się bez gleby i tylko jedno podparte ujechanie.
Pomimo tej odmiany moja sympatia dla zimy nie wzrosła ani o milimetr.

Dzisiejszcza galeryja w ilości 31 szt.


Ony bunkierek com to do niego podjechał.


Tak było na kawałku Ossy-Wymysłów.


Zbiornik Kozłowa Góra od strony Wymysłowa.


Kandydat do KK. Trzeba być albo bardzo złośliwym albo bardzo bez mózgu żeby tak zaparkować. Nie wiem co gorsze.


Świerklaniec. Mniejsze kawałki wody już solidnie pozamarzane.


Szybka fota "na czerwonym" w Piekarach Śląskich.


Kościół w Brzozowicach.


Kawałek terenowy między Brzozowicami a Wojkowicami.


Urząd Miejski w Wojkowicach a przed nim to, co pozostało po kopalni.


A na koniec mój domowy tygrys. Przyszła się pochwalić złapaną myszą. Trochę nie bardzo rozumiała, że nie chcę żeby ją do domu wnosiła :-p


Kategoria Inne

DPOND

  • DST 41.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 17.57km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 grudnia 2012 | dodano: 14.12.2012

-9 na starcie. Wrażenie z jazdy jakby szła opornie dlatego zdziwił mnie czas jazdy kiedy dotarłem do celu. Poza tym sama pozytywna energia z takiego porannego kręcenia :-)

W trakcie pracy próba zgrania mojego jeżdżenia i Marcinowego ale nieudana. Wracam przez Dąbrowę Górniczą w stronę Pogorii 3. Tak mi jakoś fajnie się jechało, miałem wrażenie, że jest cieplej, więc postanowiłem zrobić kółeczko wokół P3. Zbiornik nieco już zamarzł przy brzegach. Ptactwo wodne okupuje środek. Aktywność ludności niewielka: 1 biegacz na butach, 1 biegacz na nartach, 1 spacerowicz, 1 szt. z kijkami ale bez nart, i przy molo jakieś dzieciaki. Poza tym ścieżka cała moja.
Zatoczywszy kółeczko przez Zieloną, mostek na Czarnej Przemszy wracam do domu przez Preczów (gdzie zgłodniałem) i Sarnów (gdzie mi się jakiś power w nogach włączył).
Wrażenie takie z jazdy jakby się już cieplej robiło. Chyba się zaczynają prognozy sprawdzać a jeśli tak, to znaczy, że jutro będzie trzeba się z jeżdżeniem wyrobić tak do 11:00 max bo potem wieszczą deszcze.
I jeszcze jedna rzecz: wczoraj zapomniałem nadmienić, że zimy nie lubię. Tak więc nadmieniam, że wczoraj zimy nie lubiłem równie mocno jak nie lubię jej dzisiaj.


Kategoria Praca

DP- PTTK - OND

  • DST 42.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 grudnia 2012 | dodano: 13.12.2012

-7 na starcie. Wiaterek raczej sprzyjający a na pewno nie przeszkadzający. Poza solą chyba nic nie sypało bo drogi całkiem przyzwoite. Rowerek dziś wyjątkowo mało ufajdany.

Po pracy na początek do Marcina. Potem razem do PTTK-u załatwić papierki. Potem ruszamy w stronę Milowic. Po drodze Marcin odbija w swoją stronę a ja dalej przez Czeladź i Wojkowice do siebie do domu. Jakoś bardziej zmarzłem przy powrocie niż w czasie jazdy do pracy. Albo może to tylko takie subiektywne wrażenie.


Kategoria Praca

DPOND

  • DST 38.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 grudnia 2012 | dodano: 12.12.2012

- 2 na starcie. Trochę nowego śniegu się pojawiło. Na drogach tych mniej najeżdżanych jeszcze leży. Na tych bardziej już albo mokro albo etap chlapy choć ogólnie jakby tego mniej niż wczoraj. Wiaterek miałem chyba sprzyjający bo nie odczuwałem podmuchów na twarz i czas przelotu krótszy o 6 min. w stosunku do dnia wczorajszego. Generalnie bezekscesowy dojazd do pracy.

Po pracy do Decathlonu trasą obok Makro. W Decathlonie najpierw sobie zapiszczałem na bramce na wejściu kupionymi w poniedziałek ciuchami, potem nabyłem ochraniacze a potem znowu zapiszczałem na bramce, tym razem na wyjściu. Z Decathlonu do Będzina. Na zjeździe z Kołłątaja w stronę Przemszy pęd powietrza + zimny wiaterek skłoniły mnie do wykonania postoju na przystanku i wdziania warstwy przeciwwiatrowej. Od razu inna jazda. Dalej przez Łagiszę i Sarnów, z małym wjazdem do Lewiatana, prosto do domu. Trochę z zawiewającym wiaterkiem posypywał śnieżek. Ale mimo wszystko jechało się fajnie. No, kurde, jest radocha :-)
Mimo tego zima ma wciąż u mnie status przeciwny do tego, jaki jest domyślny na fb - nie lubię tego.


Kategoria Praca

DP - chlapowato - OND

  • DST 37.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 15.52km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 grudnia 2012 | dodano: 11.12.2012

-2 na starcie. Posypało wieczorem i nocą i toż spadnięte zamieniło się w większości w chlapę. Miejscami jeszcze tylko przypominało śnieg. Tak więc mlaskając oponkami w tej brei poturlałem się do pracy. Końcóweczka to u mnie zjazd i wszystko spod przedniego koła poleciało mi na klatę i gębę. Ale i tak radocha z jazdy była :-) Trochę się zastanawiam jak będzie po południu bo prognozy wieszczą spadek temperatury a to oznacza, że będzie sakramencka szklaneczka :-/

Prognozy się sprawdziły. Temperatura spadła. Śniegu dosypało. Szklaneczki na szczęście nie było ale rozjeżdżonego śniegu więcej. Częściowo turlałem się chodnikami ale nie wszędzie się dało.
Na początek do Dąbrowy Górniczej najechać bankomat. Potem szukałem sklepu ze sprzętem turystycznym w celu nabycia czegoś, co w Decathlonie nazywa się getrami. Takie ustrojstwo z kategorii ochraniaczy poniżej kolan. Cały czas mi się śnieg z tylnego koła sypał do butów i stwierdziłem, że mi takie coś potrzebne. Sklepu jednak nie znalazłem. Czyli pozostanie ratować się Decathlonem. Może jutro tam znowu zajadę.
Nie dokonawszy zakupu ruszyłem w stronę Koszelewa i obok Urzędu Pracy odbiłem w stronę Ksawery i dalej pod targ w Będzinie. Stamtąd standardowo na Łagiszę, Sarnów i do domu.
Względem prognozy to jeszcze sprawdził się wiatr. Zachodni. W porównaniu, tfu... cholera... sam nie wierzę, że to piszę... z porannym "ciepełkiem" popołudnie było raczej chłodne. Nie jakoś tragicznie ale zauważalnie chłodniejsze. Plus sytuacji taki, że mi mokra breja na twarz nie leciała. W sumie podróż do domu równie, choć inaczej przyjemna niż poranna do pracy.
Jednak moje stanowisko względem zimy pozostaje niezmienne. Dalej jej nie lubię.


Kategoria Praca

DP - jednak nie zdzierżyłem - OND

  • DST 42.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 17.62km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 grudnia 2012 | dodano: 10.12.2012

No nie zdzierżyłem i już. Po wczorajszej prawie "pięćdziesiątce" stwierdziłem, że nawet jakby było -10 (a było na starcie tylko -6), to te 16 km spokojnie dam radę dojechać. Więc się zebrałem i pojechałem. Drogi częściowo zaśnieżone, częściowo chlapa jednak dość bezpieczne jeśli chodzi o "śliskość". Czas podróży niestety wyciągnięty i to znacznie - ponad 10 min.
Na Lenartowicza przyuważa mnie Jacek. Szybkie "cześć" w locie.

Po pracy na początek do centrum ubezpieczeniowego załatwić polisę na Meridę. Tym razem zdążyłem i sprawę załatwiłem. Samo OC i NNW. Gdyby w Casco była opcja ubezpieczenia też od kradzieży to bym się zdecydował a tak, to trochę szkoda kasy. Do ubezpieczyciela tą samą drogą co jazda do pracy więc jeden odcinek już 2x dziś przekręciłem. A przyszło i trzeci raz bo tym razem wracałem się tą samą drogą do świateł na Środuli by przeskoczyć pod "Ąszą" i dalej do Decathlonu przepuścić trochę para-pieniędzy i bon rabatowo-lojalnościowy do tegoż sklepu. Po jakiejś godzinie błądzenia między regałami uzupełniłem się o 3 komplet ciuchów do jazdy zimą (kurtka, spodnie, czapka, 2 polarowe bluzy i opaski odblaskowe). Stamtąd nie całkiem prosto, bo przez Łagiszę i Sarnów, do domu. Jakieś takie wrażenie miałem, że się hm... ociepliło. Drogi cały czas mokre a jam się nawet nieco, tfu... cholera... przegrzał. Aż sam nie mogę uwierzyć, że to piszę ale to fakt. Na dojeździe do domu cosik zaczęło posypywać czyli coś jakby się sprawdzała prognoza. Jeśli się utrzyma jak na wykresach stoi, to jutro, jeśli się zdecyduję jechać rowerkiem, będzie ciężka walka z zaspami.
Ogólnie warto dziś było na rowerek wybyć.
Co nie zmienia faktu, że zimy dalej nie lubię.


Kategoria Praca

Ustawka Mariotruck-a

  • DST 47.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.67km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 grudnia 2012 | dodano: 09.12.2012

Dziś opowiastka z obrazkami.

Na dziś Mariotruck z Ghostów zwołał ustawkę w ceulu tytłania się w śniegu po drodze z Będzina do Pyrzowic i nazad. Plan miałem taki, że rano skoczyć ze zwierzaczkiem do weterynarza i ustawić się na starcie. Nieco nie wyszło. Szybki tel w celu ustalenia kto gdzie jest i gdzie z kim można się spotkać. Po rozmowie z Mario tak mi się coś ubzdurało, że oni na 12:15 chcą zajechać pod zachodni koniec pasa startowego. Rzut oka na czasomierz i wychodzi mi na to, że nie ma szans ich przed tym dogonić. Zbieram się i ruszam pod wschodni kraniec, gdzie się potem z nimi zdzwonię i jakoś się zjedziemy.
Na początek do Góry Siewierskiej i Dalej do Nowej Wsi.



W trakcie focenia i odzyskiwania widoczności (okulary pokryły się warstwą lodu) śmiga obok mnie zawodnik chyba na szosie. Był na tyle szybki, a ja bez okularów na nosie na tyle ślepy, że taki mi się zdawało ale głowy nie dam.
Pogoda jak na obrazku widać: mglisto. Na starcie miałem -8. Na szczęście bez wiatru. Tyle, że wiatru nie trzeba nawet żeby solidnie przemarznąć. Nowa Wieś, w stronę, w którą ją przejeżdżałem to cały czas zjazd aż do trasy Tarnowskie Góry - Siewierz. Latem to się tam leci 40 km/h i lepiej teraz z racji warunków drogowych trochę się klamek trzymałem ale gdzieś po drodze i tak chyba mi z 35 km/h zmierzyło. Kiedy dojeżdżam do skrzyżowania na dole ryj mam zamarznięty, widoczność znowu szczątkowa. Przejeżdżam skrzyżowania i moment na odzyskanie widoczności. Dziś wziąłem do jazdy rękawice narciarskie i tym razem łapy nieco mniej marzły. Jednak i one nie dawały rady momentami utrzymać temperatury.
Dojeżdżam do Siedlisk i kolejna sesja łączności z Mario. Tym razem sytuacja się wyjaśnia. Oni dojeżdżają do Siewierza i stamtąd będą jechać lasem pod lotnisko. Ja dokładnie w odwrotną stronę. Umawiamy się, że zjedziemy się po drodze w lesie i ruszam jechać swoje.



Zahaczam o teren, który kiedyś należał do wojska a konkretnie do jednostki lotniczej w Mierzęcicach. Mieli wspólny pas startowy z lotniskiem cywilnym. Potem ich zlikwidowali i zostały tylko straszące w lesie ruiny wytargane z wszystkiego, co się dało sprzedać lub spalić.



Docieram na miejscówkę, z której dobrze się ogląda siadające samoloty i jadę dalej w stronę Zendka.



Gdzie wbijam do lasu na drogę do Siewierza. Tak sobie nią niespiesznie popylam.



Robiąc czasem focię tu i tam sobie...



... i rowerkowi.



Aż w końcu nadziewam się przed Siewierzem (z mojego punktu widzenia, z ich za Siewierzem) Zimową Grupę Uderzeniową Ghostbikers.
Z kilku zamienionych słów widać, że zabawę mieli przednią. Między innymi solidna gleba Robredo zakończona centrowaniem przedniego koła. Jednym słowem: grubo. Poza tym też widać, że dzioby im pozamarzały bo bełkoczą tak samo jak ja :-]
Żegnamy się i jadę odkręcać kółeczko, które oni zaczęli.



Podjazd na rynek w Siewierzu w celu zbadania sytuacji. Pusto, mglisto. Jadę dalej.



Fota kościoła w Siewierzu.



Fota zamku w Siewierzu. Tym razem przysypany śniegiem więc trzeba uwiecznić.
Jadę dalej i wbijam na ścieżkę rowerową do Podwarpia. Po drodze kilka fotek bo zima wyglądała tam bardzo ładnie.



Rowerek ufocony w zimowych okolicznościach przyrody - ponownie.



Ony krzaczek bardzo mi w oko wpadł tym jak go zima potraktowała. Dziełu sztuki.



Fields. Endless fields...



"Nasi tu byli" czyli ślady Ghostów czterech.



Gdzie oni wbili na ścieżkę, tam ja wypadłem. Co na obrazku widać.



Nawet słoneczko na moment się objawiło nad Podwarpiem.



Potem "pognałem" prosto na Pogorię IV gdziem ufocił to, co było widać z tego zbiornika. Przy okazji chyba mnie zazdrość zbierała gdzieś od środka, że ja gleby nie mam, tom i sobie jedną też zafundował.



Gleba przez brak pomyślunku. Bo tak sobie pomyślałem, że piasek będzie teraz ładnie utwardzony przez mrozik, to sobie podjadę bliżej zamiast deptać nad skarpę. No tom podjechał. Piasek faktycznie był utwardzony. Tylko, że koleiny po quadach w nim też. Wpadłem przednim kołem w jedną z nich i nagle kółko zaczęło jechać w prawo kiedy kierunek miałem prosto i żem rymsnął jak długi. Usiłując uratować się zgrabnie z upadku do kompletu pizgnąłem prawą piszczelą w jakiś twardy kawałek rowerka. Przez dłuższą chwilę bolało jak diabli. W domu okazało się, żem deczko oskurowany w miejscu pizgnięcia i jucha leci. Ale cóż, takie życie rowerzysty - bez obrażeń to nie jest impreza.



Na Pogorii albo Straż Pożarna miała jakieś szkolenia lub ćwiczenia albo też ktoś się utopił. Lepiej, żeby to pierwsze.



Bez większego kombinowania, zrobiwszy jeszcze tylko kilka foto jadę prosto do domu przez Marianki, Preczów i Sarnów. Przed Mariankami wdziewam jeszcze przeciwwiatrówkę bo się jakoś tak bardzo niesympatycznie zrobiło. Do domu dojeżdżam zmarznięty ale w sumie zadowolony z objazdu.
Przy czym dalej zimy nie lubię.

Link do galerii tego, co dziś upstrykałem - 83 szt.

I jeszcze jedno foto :-) Tego jak wyglądało kółeczko Robredo zanim się z nimi spotkałem. Musiała być efektowna gleba.


Kategoria Inne

Cytując i parafrazując...

  • DST 14.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 16.47km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 grudnia 2012 | dodano: 08.12.2012

... BS-owiczów czyli kosmę100 - do wsiowego sklepu i noibastę - nie tylko po bułki.
Do sklepu najbliższego mam jakieś 300m. Do tego, co się wybrałem jest jakiś kilometr ale wyciąganie rowerka dla tak nędznego przebiegu wydało mi się jakieś takie niewłaściwe. Tak więc go wyciągnąłem ale drogę do sklepu nieco zagiąłem. Poturlałem się na początek pod górkę do Góry Siewierskiej. Stamtąd do Brzękowic i zjechałem w stronę Goląszy Dolnej i Malinowic skąd już prosto do umyślonego sklepu i potem z balastem prosto do domu. W dzień, przy ładnym słoneczku to ta zima wygląda całkiem ładnie. Zwłaszcza, że dziś drzewka ośnieżone i oszronione. I wiatru nie było. Mrozik też nie jakiś przeraźliwy. Na wyjeździe -4.
Nie zmienia to jednak faktu, że zimy nie lubię. Końcówki górne marzną przy zjazdach. Dziób marznie cały czas. Nogi podają na tyle, że jedynie tempo emeryta wchodzi w grę. I do tego jezdnie niepewne. Miejscami czyste, miejscami ośnieżone. Na szczęście nie miałem po drodze oblodzonych. Ale i tak to nie ta jazda co latem.


Kategoria Inne