limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 23.60km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 listopada 2016 | dodano: 23.11.2016

Warunki o poranku niemal takie same jak wczoraj. Może tylko ciut chłodniej i miejscami lekkie mgiełki na polach. Startuję znów o 6:08. Jezdnie suche. Jedzie się bardzo dobrze i sprawnie. Trochę tylko czasem brakuje mi blokady na tylnym amortyzatorze jak trzeba nieco pocisnąć pod górkę. Zamiast tego zmuszony jestem kręcić szybkie młynki. Na skrzyżowaniu na Zielonej jestem zauważalnie wcześniej niż wczoraj. Jednak ciut większe koła i amortyzacja dają nieco plusów do prędkości. Ostatecznie jestem na miejscu z zapasem 5 min. przy lepszym czasie przejazdu niż wczoraj o jakieś 6 min. Obyło się bez ekscesów. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Dziś wychodzę z pracy dużo wcześniej ale niestety nie w celu pokorzystania z super pogody. Muszę szybko się przemieścić do domu by zdążyć się ogarnąć przed pogrzebem. Kręcę więc energicznie najkrótszą drogą kolejno przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Pośpiech, pośpiechem ale trudno nie zauważyć, że na ul. Szymanowskiego kładą kolejną warstwę asfaltu. Kolejne roboty napotykam w Gródkowie. Drogowcy zdzierają połacie nawierzchni na "913". Chyba będą się posuwać w stronę Strzyżowic bo po drodze widzę oznaczone sprayem wycinki. Trochę ich działalność spowalniała ruch ale tylko samochodom. Rowerkiem zawsze można się gdzieś bokiem przemknąć. Jestem w domu z całkiem niezłym czasem.


Kategoria Praca

DPOND

Wtorek, 22 listopada 2016 | dodano: 22.11.2016

Dzisiejszy poranek bardzo przypomina wczorajszy choć są różnice i to na plus. Niebo całkowicie bezchmurne. Jezdnie suche miejscami tylko ze śladowymi ilościami wilgoci wytrąconej z powietrza. Wiaterek odczuwalny z południa lub południowego wschodu. W kilku miejscach przyszło mi się z nim zmierzyć. Ogólnie jednak nie był jakiś strasznie męczący. Ruszam również jak wczoraj - 6:08. Pod kurtką lżejsza warstwa i ta konfiguracja jest w sam raz. Czasy pośrednie mam takie sobie ale w granicach bezpiecznych. Nim docieram do Zielonej wymijam się z Mariuszem. "Dworzec" w Dąbrowie Górniczej przejeżdżam za pociągiem KŚ. Potem trochę stania na światłach. Ul. Szymanowskiego jeszcze ciągle przypomina tor do slalomu giganta. Dalej dłubią przy studzienkach. Chyba będzie jeszcze jedna warstwa asfaltu na części już zrobionej bo niektóre studzienki wystają zauważalnie ponad poziom jezdni. Na miejscu jestem z zapasem 1 min. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.

Pogoda jest wręcz niesamowita jak na tą porę roku. Bezchmurne niebo, odczuwalnie sporo powyżej +10, nieznaczny wiatr. Bajka. Lekki objazd był jak najbardziej wskazany. Całkiem żwawo kręcę przez Mec i Środulę do Będzina. Potem przez Zamkowe do Grodźca i Wojkowic. Bokami przemieszczam się w pobliże Orbitalnej i tam skręcam do Rogoźnika. Z Rogoźnika wracam już powoli do domu czyli do Strzyżowic. Tu jeszcze małe zagięcie i ostatecznie lądowanie w domu. Robię jeszcze małe smarowanie Rzeźnika. Przy tej okazji przyuważam, że linka od blokady dumpera trzyma się na ostatnich włóknach. Kilka pstryknięć blokadą i ostatecznie się urywa. Chciałem ją wymienić ale się okazało, że posiałem gdzieś imbusa :-(


Kategoria Praca

DPDNZD

Poniedziałek, 21 listopada 2016 | dodano: 21.11.2016

Sobota, zgodnie z wróżbami ICM-u, była do kitu i nie jeździłem. Niedziela, zgodnie z wróżbami ICM-u, była całkiem niezła ale miałem napad lenia i też nie jeździłem. Poniedziałek, również zgodnie z wróżbami ICM-u, całkiem ciepły, jak na listopad. Szczątki chmur, lekki podmuch z południowego wschodu, co odczułem momentami, i całkiem ciepło. Ruszam 6:08. Jezdnie mokre, czego się nie spodziewałem bo wróżby ICM-u nic o tym nie mówiły. Kręcę standard przez Sarnów i Preczów. Przed oczami spektakl świetlny w wykonaniu chmur, nieba i schowanego jeszcze za horyzontem Słoneczka. Trochę spowolniło mnie to gapienie się na kolorki i punkty pośrednie zaliczam w raczej słabym czasie. Cały czas trzymam się na krawędzi okna przelotowego. Po drodze ze 2-3 razy miałem wrażenie, że mi "kierownicy" wyjadą, ale na szczęście obeszło się bez drastycznych akcji. Ul. Szymanowskiego przypomina na razie przechylony do poziomu tor zjazdowy do slalomu giganta. Na każdej studzience, a jest ich od dzwona na tej ulicy, słupek. Rowerem jedzie się między tym bez problemów ale samochodami muszą uważać. Na mecie jestem równo o 7:00 nieco zagotowany.

Warunki powrotne bardzo przyjemne. Wiało chyba sprzyjająco przez większość drogi. Niezbyt mocno. Niebo tylko ze strzępami chmur. Powrót jak na westernie, prawie w stronę zachodzącego słońca. Ładne kolorki były ale nawet nie przymierzałem się do focenia. Trochę mi na czasie zależało. Dlatego też i wariant krótszy przez Mec, Środulę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Nim osiągnąłem dom jeszcze zahaczyłem o stomatologów umówić się na wizytę. Potem w domu chwila przerwy i po zapadnięciu całkowitych ciemności standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem zjazd z balastem do domu. Wciąż całkiem ciepło. Na jutro chyba będę musiał wdrożyć lżejszy zestaw bo dziś na powrocie dość konkretnie się zagotowałem.


Kategoria Praca

Okienko Pogodowe

  • DST 64.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 15.48km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 listopada 2016 | dodano: 18.11.2016
Uczestnicy

W czwartek rano zerknąłem na prognozę pogody w okolicach soboty. ICM zapowiadał pogodową nędzę czyli deszcz cały dzień. Za to piątek miał być dość ciepły, może nawet słoneczny i tylko trochę wietrzny. Jako, że jeszcze mi się ostało niemało urlopu to na szybko zdecydowałem się wziąć jeden dzień z przeznaczeniem na rowerowanie.

Dzwonię jeszcze tego samego dnia do Prezesa czy pracuje w piątek. Pracował. Rano jednak usłyszałem sms-a i po sprawdzeniu okazało się, że jednak Marcin ma wolne. Umawiamy się przy Orlenie w Wojkowicach o 9:30. Wciągam nieco paliwa, zbroję się do wyjazdu i ruszam na spotkanie.

Od razu zderzenie z silnym, południowym wiatrem. Spowalniał mnie o dobre 10km/h. Pod Orlenem jestem pierwszy więc czekam. Marcin ma dalej i też trochę walki z wiatrem ale w końcu dociera. Teraz już we dwóch kręcimy bez napinek. Na początek przez całe Wojkowice aż do Bobrownik.

Trochę na GPS-a a trochę na moją pamięć kręcimy w stronę Piekar Śląskich i dalej Radzionkowa. Po drodze mamy Kopiec Wyzwolenia w Piekarach Śląskich. Zawsze jakoś mi się udało go ominąć będąc w tych stronach więc dziś się na niego wspinamy. Można by wjechać bo stromo nie jest ale zabrania tego regulamin a po drugie jednak ścieżka jest wąska. Poza tym nie będziemy robić wiochy. Grzecznie wprowadzamy rowerki na szczyt i robimy kilka foto. Długo tam się zostać nie da bo wiatr na górze hula konkretnie. Szybko wychładza więc schodzimy i kontynuujemy jazdę.

Jest po drodze trochę odcinków terenowych. Na początek jedziemy do Rezerwatu "Segiet". Ścieżki są nieco zdradliwe bo przykryte liśćmi i niejeden raz mieliśmy z tego tytułu niespodzianki. A to ukryte kamienie, a to jakieś bagienko, gałązki. Na szczęście udało się to przejechać bez problemów choć niezbyt szybko. W sumie to nam się w ogóle nie spieszyło. Jedyne założenie na dziś to wrócić za jasności a poza tym rzeźbienie trasy "na żywca".

Punktem zwrotnym były Domy Celne z Reptami Śląskimi. Tak stało na mapie GPS-a (OpenStreetMap). W realu to po prostu domy mieszkalne, które kiedyś może miały taką funkcję ale teraz nic o tym nie świadczy. Znajdują się niedaleko kościoła w Reptach. Za tymiż domami skręcamy znów w teren i do parku przy centrum rehabilitacyjnym, przy którym też w końcu się wyłaniamy z lasu.

Asfaltami dotaczamy się do zamku w Starych Tarnowicach. Tu chwila na foto, Marcin bierze pieczątkę i robi rozpoznanie w temacie ewentualnego zwiedzania. Mniej więcej w tym czasie obydwaj stwierdzamy, że czas by zassać nieco paliwa. Pora jest taka, że spokojnie można zasiąść do wczesnego obiadu. Jedziemy na rynek w Tarnowskich Górach, gdzie znamy sprawdzony już punkt karmieniowy. Dziś w zestawie dnia pieczarkowa, rybka z ziemniaczkami i surówką z białej kapusty. Pasuje. Do tego gorąca herbatka i szybko akumulatory zostają doładowane.

Jest już po 13:00, kiedy ruszamy dalej. Plan był wstępnie taki, że jak będzie czas to jedziemy w stronę Zendka i dalej do Siewierza ale już wiemy, że za dnia tej trasy nie zrobimy więc skracamy. Jedziemy nad zalew Chechło i stamtąd lasami w stronę Świerklańca. Wypadamy spomiędzy drzew przy mostku na Brynicy. Kawałek jedziemy "78" i w Niezdarze zjeżdżamy w boczne drogi i pola by wybić się nimi do Sączowa. Tu już nieco siły nas opuszczają. Dzień pogodny, słoneczny i niespecjalnie zimny ale wiatr wysysa energię. Przejeżdżamy pod A1, przecinamy "913" i bocznymi drogami docieramy do Twardowic skąd znów terenem w stronę Rogoźnika.

Rezygnujemy jednak z tego kierunku i wbijamy na "913". Wjazd pod cmentarz w Strzyżowicach i długi zjazd aż do Psar. Przy kościele przerzucamy się skrótem na ul. Szkolną, gdzie żegnam się z Marcinem i wracam do domu.

Wyszło bardzo fajne, spokojne kręcenie. Jak na listopad to bardzo ładny dzień. Trochę wiatr utrudniał ale nie na tyle by zniechęcić do kręcenia. W domu jestem na tyle wcześnie, że mam jeszcze prawie godzinę do zachodu słońca. Dzięki temu udaje mi się umyć Rzeźnika, który dziś jeszcze trochę dozbierał błotka, igiełek i innych ozdóbek do tego, co mi się dokleiło wczoraj na ul. Szymanowskiego i wcześniej w Preczowie.



Link do pełnej galerii



Na kopcu.


W rezerwacie.


Domy Celne.


Park przy Centrum Rehabilitacji.


Zamek w Starych Tarnowicach.


Selfie trening nad Chechłem.


Średnia nędzna ale kręcenie bardzo przyjemne.


Kategoria Inne

DPD

  • DST 37.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 20.75km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 listopada 2016 | dodano: 17.11.2016

"Drastyczna" zmiana pogody ;-p Zrobiło się zauważalnie cieplej. Nie patrzyłem na termometr ale odczuwalnie to tak z +5. Trochę wiało ale akurat niezbyt przeszkadzająco. Jezdnie nieco mokre. Ogólnie o wiele lepiej niż wczoraj. Startuję o 6:05. Od razu widać, że są lepsze warunki bo nogi podają bardzo ładnie, nie ma problemów z napowietrzaniem, prędkość większa i tym samym zaliczanie punktów kontrolnych idzie bardzo sprawnie. Na Zielonej jestem o 6:32 więc nieco zrzucam z tempa. Światła na Alei Róż i Mortimerze bez stania. Spory kawałek ul. Szymanowskiego zakwalifikowałem dziś jako odcinek terenowy. Drogowcy już drą młotami pneumatycznymi asfalt wokół studzienek wykańczając to, czego nie zebrała wczoraj maszyna. Z boku czekał już zestaw do układania asfaltu. To będzie chyba szybka akcja z tą jezdnią i podejrzewam, że do końca tygodnia położą nową nawierzchnię. Na miejscu jestem z zapasem 7 min. Przejazd ogólnie przyjemny i prawie spokojny. Jedynie jeszcze w mojej wiosce jakieś durne babsko zajechało mi drogę. Najpierw stała na skrzyżowaniu od strony Malinowic czekając diabli wiedzą na co, a jak byłem już od niem może z 5 metrów to nagle ruszyła i wyjechała centralnie przede mnie zmuszając mnie do gwałtownego redukowania prędkości. Oby karma ją dopadła gdzieś po drodze.

Końcówka dnia w pracy dość nużąca z powodu małej ilości światła słonecznego. Już w południe miałem wrażenie, że jest wieczór. To bardzo męczące. W powrót ruszam trasą prawie jak wczoraj. Drogowcy zrobili kawał solidnej roboty i ul. Szymanowskiego na odcinku od Lenartowicza aż za kościół już z nowym asfaltem. Jeszcze tylko będą musieli poprawić przy studzienkach i będzie idealnie. Dziś też kręcę chodnikami ale tempo żwawsze. Raz, że cieplej, dwa, że dziś Rzeźnikiem a nim się wszelkie nierówności wybiera o niebo lepiej niż Weteranem. Na Redenie zahaczam o ścianę płaczu i potem zaginam na targowisko. Z balastem już niespiesznie w stronę bieżni i dalej za Świątynią na Pogorię 4 a potem prosta przez Preczów i Sarnów do domu. Lądowanie już grubo po zachodzie słońca. Przyjemny i spokojny powrót z pracy. Trochę podwiewało mniej więcej z południa ale akurat ten kierunek wiatru jest dla mnie mało przeszkadzający. Zdopingowany prognozą ICM-u na temat nędzy w sobotę wziąłem na jutro urlop z zamiarem wykorzystania jak największej części dnia na rowerowanie. Zobaczymy na ile się zdobędę ;-)


Kategoria Praca

DPD

  • DST 37.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 17.90km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 listopada 2016 | dodano: 16.11.2016

Bardzo mi się podoba jak pozytywna prognoza pogody z ICM-u się sprawdza. Co prawda nazwać "pozytywną" dzisiejszą prognozę to tak trochę dziwne ale jednak mimo to taka była. W nocy miał sypać śnieg, i sypał. Potem miał padać deszcz, i padał. Na starcie miałem mieć na plusie, i miałem. I tylko to mnie interesowało bo bałem się szklanki. Startuję o 6:06. Na trawnikach nieco śniegu. Jezdnie mokre. Dość konkretny wiatr głównie z południa z lekkim zacięciem od zachodu. Pierwsze 250m to walka z nim ale jak już obieram kierunek na Sarnów, to przestaje przeszkadzać. W powietrzu jakieś drobne kropelki, które uporczywie osiadają na okularach zmuszając mnie do ich przecierania. Mimo tego, że dziś cieplej to jednak ta wilgoć sprawia, że odczuwalnie dużo mniej przyjemnie niż wczoraj. Do świateł na "86" w Sarnowie całkiem przyjemnie ciepło. Za "86" znów ściana zimna. Ale i tak jedzie się dość dobrze. Na Zielonej jestem o 6:39. Szału nie ma ale obleci. Reszta drogi bez sensacji. Na Szymanowskiego drogowcy zabrali się za rozgrzebywanie asfaltu. Zastanawiam się czy będą cały asfalt wymieniać czy tylko zdejmą kawałki. Muszę jednak wziąć poprawkę na te roboty i dać sobie więcej czasu na dojazd gdyby zaszła potrzeba lawirowania chodnikami. Na mecie jestem 4 min. po czasie.

Nim wyszedłem z pracy zamyślałem wracać przez Czeladź i Wojkowice. Jednak kiedy znalazłem się na zewnątrz jakoś przeszła mi ochota na tamten kierunek. Głównie chodziło o to, że tamtędy miałbym większą dawkę jazdy w intensywnym ruchu miejskim, na co nie miałem zupełnie ochoty. Wracam więc zbliżoną trasą do porannej. Ul. Szymanowskiego zdarta jeszcze bardziej i po drodze wymijam maszynę dokonującą dzieła zniszczenia. Należy się tu już wymiana nawierzchni bo po ostatnich robotach to już niemal poligon doświadczalny dla terenówek. Przebiwszy się przez ten odcinek dalej jadę w stronę Mortimeru korzystając z chodników. Niespiesznie, spacerowo. Również chodnikami Starocmentarną ciągnę aż do przejazdu pod "94". Tu kawałek kręcenia między samochodami do Mostu Ucieczki. Potem pod molo na Pogorii 3 i spokojnie bieżnią do Świątyni Grillowania. Przeskok przez tory na Pogorię 4 i standard pod górkę przez Preczów i Sarnów. Wjeżdżając do Psar wstępuję na chwilę do piekarni. Jak wchodziłem to jeszcze było szaro. Chwilę po zakupach już noc. Ten ostatni odcinek dodatkowo jeszcze pod wiatr, który w połączeniu z wilgocią dość nieprzyjemnie wychładza. Na szczęście większość końcówki to zjazd więc idzie sprawnie. Niby niefajna pogoda, mokro, wietrznie ale jednak coś jest takiego w jeżdżeniu w takich warunkach, że jednak to cieszy. Takie mikro szaleństwo ;-p


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 18.58km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 listopada 2016 | dodano: 15.11.2016

Znalazłem ICM-owego minusa. Był za zakrętem. Z domu wyruszam spóźniony o sznurówki. Prognoza mówiła o jakichś mrozach na poziomie -5 i odczuwalnych -10 ale u mnie przed domem było całkiem przyjemnie. Minus, owszem, ale tak może 1. Nie więcej. I całkiem ciepłe powietrze. Zniknęły też mgły, które pojawiły się jeszcze wczoraj wieczorem i utrzymywały się tak gdzieś do 5:00 z groszami. Ruszam dziarsko próbując nieco dogonić harmonogram przejazdu, rozwalony przez urwane sznurówki, ale wszystko idzie do tyłu. Na zielone na światłach na "86" spóźniam się może z 10 sekund. W Sarnowie mijam kościół, biorę zakręt w prawo i wpadam w tego ICM-owego minusa. Zimno tu jak w psiarni. Na poboczach biało. I tak już było przez całą Dąbrowę Górniczą i Zagórze. Bałem się, że będzie ślisko i w wielu miejscach asekuracyjnie zwalniałem ale okazało się, że przyczepność była całkiem dobra. Drogowcy się nie pieprzą i już solą. Przynajmniej te bardziej ruchliwe ciągi komunikacyjne. Przetrzebiło też rowerzystów. Jedynego jakiego spotkałem, widziałem na Zielonej. Podejrzewam, że był to Mariusz choć pewności nie mam bo widziałem go z daleka w parku. Ale miejsce i pora by się zgadzały. Zresztą chyba się oglądał w moją stronę więc pewnie też spodziewał się mnie. Poza jednym narwańcem w Preczowie i jednego na granicy Dąbrowy z Zagórzem to właściwie spokojny przejazd. Z pewnością też dość przyjemny mimo ciągłego zalewania układu napowietrzania. Eh... przydałaby się druga para rączek. Niestety lądowanie z obsuwą 7 min.

Po pracy wracam przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Rondo UE, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Niby cieplej ale jakoś lepiej mi się chyba jednak rano jechało. Może to zmęczenie materiału popracowe, a może brak słońca. To zachodzi już przed 16:00 i lądowanie w domu odbywa się przy zapadających błyskawicznie ciemnościach. Dobre z tej jazdy chociaż to, że było spokojna. Jezdnie suche, podmuchy nieprzeszkadzające. Trochę się chyba nawet zagotowałem.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 38.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 19.16km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 listopada 2016 | dodano: 14.11.2016

Długi weekend niejeżdżony. Nikt nie dzwonił, że jest jakaś akcja a samemu mi się na zimno nie chciało wychodzić. Dziś trzeba się było dostać do pracy i inna opcja jak rowerek jakoś mi się w ogóle nie uśmiechała. Trochę martwiłem się czy nie będzie ślisko ale wg ICM-u miało być gdzieś około +1. I chyba było nawet więcej bo jezdnie były mokre a powietrze omalże ciepłe. Bez wiatru. Pochmurno. Ruszam o 6:06 i kręcę standard przez Preczów. Czasy na punktach kontrolnych słabe ale jeszcze w granicach dopuszczalnych. Na drogach pustawo. Tempo niezbyt ambitne co kolejny raz skłania mnie do refleksji, że czas popracować nad wcześniejszym startem. Ostatecznie na miejscu jestem z minutą poślizgu. Za to przejazd bez sensacji, spokojny.

Powrót z pracy czynię dziś na kierunku Dąbrowy Górniczej. Jest jakby chłodniej niż rano. Nie wieje. Chmury nieco się przerzedziły. Zaginam na chwilę do C. H. Pogoria, przez "dworzec kolejowy" w stronę Biedronki i dalej pod molo na Pogorii 3. W końcu nastały czasy kiedy można sobie prawie pustą bieżnią spokojnie pokręcić. Tylko kilku rowerzystów i biegaczy. Korzystam z odcinka między molem a Świątynią Grillowania i dzikim przejściem przez tory przenoszę się na bieżnię przy Pogorii 4. Dawno mnie tu nie było bo ostatni raz jak jeszcze była otwarta brama na tamie. Potem już standard przez Preczów i Sarnów do domu. Niestety lądowanie już po zachodzie słońca. Chwilę potem wschodzi superksiężyc.


Kategoria Praca

DPDZND

Czwartek, 10 listopada 2016 | dodano: 10.11.2016
Uczestnicy

Dziś start odrobinę mi się obsunął i ruszam o 6:10. Jest zauważalnie zimniej. Nie ma mgieł choć widoczność raczej nie za rewelacyjna. Jest też mniej chmur dzięki czemu szybciej robi się jasno. Kręcę obecny standard przez Sarnów i Preczów. Punkty kontrolne zaliczają mi się zauważalnie później. Tak sobie pomyślałem, że chyba dziś Mariusza spotkam skoro mam taką obsuwę. I się nie pomyliłem. Spodziewałem się go wyminąć nieco dalej czyli, że obsuwa konkretna. Na Zielonej jestem 5 min. później niż wczoraj. Na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej chwilę muszę odstać przed pociągiem KŚ. Potem moment postoju na światłach na Alei Róż. Reszta drogi już bez większych przeszkód. Przed zajezdnią przystaję na chwilę podziwiać słoneczko wyłaniające się spomiędzy chmur. W pracy jestem 2 min. po czasie. Może byłoby lepiej gdyby było cieplej. Nogi zdecydowanie powiedziały, że jest za zimno na kozaczenie i w grę wchodzi tylko delikatne młynkowanie, a co za tym idzie, mniejsza prędkość.

Nim wyszedłem z pracy zadzwonił Prezes. Umawiamy się wstępnie w okolicach Starego Będzina. Jest cieplej niż rano ale szału nie ma i naginać nie bardzo się da. Zjeżdżamy się gdzieś około 15:30 na ścieżce małobądzkiej i niespiesznie, rozmawiając, kręcimy w stronę stadionu i dalej przez nerkę na Zamkowe. Z osiedla wjeżdżamy na ścieżkę do Grodźca i dalej do Gródkowa. Zaciągam jeszcze Marcina na małe wygięcie pod remizę w Psarach gdzie się żegnamy. Ja kręcę do siebie a Marcin w stronę Sarnowa. W domu zostawiam plecak, zabieram sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Już na dojeździe do sklepu było całkiem ciemno. Całą drogę powrotną jakiś dziki ruch na drogach. Podejrzewam, że w Sosnowcu częściowo to wina przebudowy w okolicach jednego ze zjazdów z "94" na Zagórzu. Przez to zapchana ul. Zuzanny. Ale czemu w Będzinie kociokwik to nie wiem. W Grodźcu również. Może też jakieś znaczenie ma zaczynający się jutro dłuższy weekend. Na szczęście udało się przeżyć ten wzmożony ruch.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 38.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 20.18km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 listopada 2016 | dodano: 09.11.2016

Zgodnie z prognozą ICM-u zimniej niż wczoraj. Do tego dość konkretne mgły. Biorąc poprawkę na kiepską widoczność staram się wyjechać wcześniej. Udaje się minimalnie - 6:04. Przyczepność całkiem dobra więc mogę kręcić bez obaw o poślizgi. Punkty kontrolne początkowo zaliczam wcześniej ale za Zieloną minuty zaczynają się gdzieś gubić. Kilka razy muszę przystanąć by przetrzeć okulary. Na rondzie w centrum Dąbrowy Górniczej chwila strachu bo jakiś narwaniec wjeżdża od strony Będzina tak, jakby chciał zdążyć przede mną przejechać mimo tego, że miał obowiązek ustąpić. Na wszelki wypadek łapię się za klamki bo nie mam zamiaru sprawdzać czy mnie widzi i ustąpi, czy nie. Tył lekko zatańczył ale udało się zwolnić a tamten jednak się zreflektował i zatrzymał. Reszta drogi spokojna. Wyjątkowo dziś korzystam ze ścieżki mimo, że dalej jest przekopana. Na Zagórzu widoczność jest chyba najgorsza na całej trasie dojazdu. Wolę nie ryzykować, że mnie ktoś przeoczy. Do celu dotaczam się już na spokojnie. W sumie jechało się przyjemnie.

Po pracy zdecydowanie cieplej ale mgły tak całkiem nie ustąpiły. Słoneczko przez chwilę tylko bardzo słabo prześwitywało. Na szczęście jezdnie dalej suche i nie ma wiatru więc kręcenie powrotne również przyjemne. Wracam przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Wojkowice. Po drodze znów spotkanie z takim co by mu się należał powtórny egzamin na prawo jazdy z teorii. Mimo, że sygnalizowałem skręt w lewo i tak zostałem przez narwańca wyprzedzony. Poza tym przyjemny i spokojny przejazd powrotny.


Kategoria Praca