limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Zagłębiowska Masa Krytyczna i kręcenie poprzedzające

  • DST 77.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:27
  • VAVG 17.30km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 maja 2017 | dodano: 03.05.2017
Uczestnicy

Prawie cały majowy weekend nierowerowy bo dopadł mnie nałóg czytania. Wszystko przez deszczowy piątek. Zabrałem się za książkę i potem już jakoś tak nie miałem motywacji zebrać się na koła. By jakoś uratować te kilka dni wolnego zdecydowałem się wybrać na Zagłębiowską Masę Krytyczną.

Sama Masa startowała o 15:00 spod Dworca PKP w Sosnowcu i trasa wieść miała przez Dąbrowę Górniczą i Będzin do Czeladzi. Pewne było, że tempo będzie spacerowe więc by mnie nie kusiło rwać zdecydowałem się wyjechać wcześniej i pokręcić trochę we własnym tempie.

Ruszam o 11:00 i zaczynam od rozgrzewki czyli wjazd do Góry Siewierskiej. Spodenki krótkie, bluza długa, rękawiczki, bandanka czyli takie pół-na-pół we wdzianku. Zimno nie jest ale też i nie ciepło. Tak nijako ale kręcąc nie ma za bardzo na co narzekać. Wiatr niewielki i tylko trochę słońca brakuje. Cały dzień niebo zaciągnięte chmurami.

Z Góry Siewierskiej staczam się do Rogoźnika i dalej do Wojkowic. Tu skręcam w stronę Bobrnownik i jadę do Piekar Śląskich. W Piekarach, trochę na czuja, trochę na Garmina jadę do Bytomia. Wypadam tak dość fajnie blisko centrum i z małymi zawijasami docieram do rynku. Tutaj rozstawiona scena i sporo ludzi. Chwilę słucham co się dzieje. Okazuje się, że jest bieg. Domyślam się, że po to były rozstawione po drodze znaki i słupki. Zarejestrowanych ponad 170 osób. Chwilę jeszcze słucham prowadzącego, potem kilka foto i ruszam dalej czyli na czerwony szlak w stronę Dąbrówki Wielkiej i dalej do Siemianowic Śląskich. Jedzie się bardzo dobrze. Drogi dość pustawe aż do Siemianowic.

W Siemianowicach znów pytam Garmina jak najlepiej pojechać i ten mówi, że najlepiej w stronę Dąbrówki Małej i potem na Borki. Stamtąd już prosta droga pod Stadion Ludowy i dalej pod dworzec kolejowy. Po drodze na miejsce zbiórki widzę śmigające grupki w kamizelkach odblaskowych. Na miejscu zastaję niezły tłumek, który dość szybko rośnie. Jest dopiero około 13:30.

Chwilę później wypatruje mnie Prezes i razem ustawiamy się w jednym miejscu rozglądając się za znajomymi i klubowiczami. Powoli dołączają do nas i jedni, i drudzy. W międzyczasie wychodzi na to, że będziemy jechać na przodzie Masy nadając jej równe tempo. Tylko trochę nas mało. Ale z czasem okazuje się, że jednak będzie nas dziś ósemka w strojach służbowych: Ela z Jarkiem, Marek, Krzysiek, Stanisław, Paweł, Marcin i ja.

Na początku jest trochę zamieszania nim udaje nam się zająć przodowniczą pozycję. Ruszamy równo o 15:00. Prowadzi nas kolejno radiowóz Policji na sygnałach, za nim dwa samochody z włączonymi "awaryjnymi" i potem Cykloza w dwóch rzędach na całej szerokości jezdni. Za nami grupa porządkowa organizatora w pomarańczowych kamizelkach a za nimi potężny peleton ponad 3 tys. rowerzystów w masowych, żółtych kamizelkach.

Nawet się za siebie nie oglądam tylko staram się trzymać równe tempo i szereg z Marcinem, Stanisławem i Krzyśkiem. Za nami Ela, Jarek, Paweł i Marek tak przesunięci by uniemożliwić komukolwiek przebicie się przez prowadzących. Razem z nami jedzie główny organizator Masy.

Tempro staramy się trzymać równe ale teren mamy w okolicy taki, że o ile pod górkę trzymanie 13-15km/h to nie problem, na zjazdach mimo trzymania się klamek i celowego spowalniania peletonu jednak czasem dobijamy do blisko 20km/h.

Jedziemy kolejno przez 3-go Maja aż za park na Środuli. Tam skręcamy w Al. Blachnickiego i z niej w Braci Mieroszewskich. Peleton trzyma się równo z nami i nie ma problemu ani z podjazdami ani zjazdami. Przez Mec i centrum Zagórza kierujemy się w stronę Expo Silesia i wjeżdżamy do Dąbrowy Górniczej. Z Alei Róż skręcamy na rondzie do centrum Dąbrowy Górniczej. Równym tempem przejeżdżamy przed Pałacem Kultury i kierujemy się w stronę Będzina. Przed Koszelewem jezdnia robi się trzypasmowa i obstawienie całej szerokości wymaga już udziału wszystkich klubowiczów w pierwszym szeregu. Ale dalej udaje się trzymać peleton za plecami.

W Będzinie w sumie mamy trzy punkty rozdawania wody przy trasie. Pierwszy jeszcze przed Teatrem Dzieci Zagłębia. Drugi pod Zamkiem i trzeci też był ale jakoś nie mogę sobie teraz dokładnie przypomnieć jego lokalizacji :-) Chyba gdzieś w okolicach świateł na Syberce. Trochę dużo się działo na tym odcinku bo przy punkcie pod Zamkiem była wywrotka. Nie wiem jednak jak się skończyła, mam nadzieję, że bez większych obrażeń.

Na Nerce widzę ile nas jest. Robię na szybko kilka zdjęć nim wybijemy się na podjazd pod Syberkę. Potem kawałek prostej aż za M1. I tu zaczyna się to, co już nie raz miało miejsce na Masie. Niestety jezdnia robi się jednopasmowa i trudno stłoczyć sprawnie rowerzystów z dwóch pasów na jednym. Niektórym też się spieszy, w sumie nie wiadomo dokąd bo i tak nie ma nic z tego, że się na mecie będzie pierwszym. Z tego wszystkiego spora część uczestników jedzie pasem o przeciwnym kierunku ruchu. Mimo napomnień nie udaje się ich opanować.

Na szczęście jesteśmy już blisko finiszu. Jeszcze tylko zjazd, wiadukt i za chwilę kończymy przejazd na czeladzkim rynku. Momentalnie miejsce jest pełne rowerzystów. Po naszej czołówce jeszcze ponad pół godziny nadjeżdżali następni uczestnicy.

Nim rozpoczęło się losowanie 10 rowerów ciężkie chwile oblężenia przeżywał bufet. My mieliśmy teraz trochę więcej czasu na rozmowy ze znajomymi. W międzyczasie dociera na metę jeszcze część grupy klubowiczów, która rano wybrała się z Mysłowic do Gliwic.

Kiedy większość "masowiczów" opuszcza rynek żegnamy się ze sobą i my. Samotnie kręcę w stronę czeladzkiego szpitala i dalej do Wojkowic. Od Orlenu już standardowa prosta do domu z kilometrowym odcinkiem terenowym. Finisz już w nieco chłodniejszych warunkach. W czasie jazdy nie było nawet źle ale ogólnie raczej pogoda znośna. Na szczęście nie padało choć prognozy mówiły o takiej możliwości.


Link do pełnej galerii



My na czołówce.


Finisz masy na rynku w Czeladzi.


Galeria na dabrowagornicza.naszemiasto.pl


I jedno ze zdjęć z tej galerii :-) Oj! Na wielu dziś zdjęciach będę straszył, na wielu... ;-p


Kategoria Inne


komentarze
limit
| 19:39 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj Z tym opanowaniem to tak pół na pół :-)
Co do stroju to projekt kolorystyki i deseniu przygotował nasz klubowy kolega dla koszulki. Potem wzór został dostosowany do bluz i spodenek. Wdzianka Attiq są bardzo wygodne i jakościowo bardzo dobre. Niestety odbija się to na cenie. Ale warto. Mam nadzieję, że te ubranka trochę wytrzymają nim będzie trzeba je zastąpić nowymi.
zapala
| 18:15 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj Niezła ekipa bikerów - że to zostało opanowane..
Fajne macie te klubowe stroje. Również często wybieram produkty tej firmy, fajnie szyją.
limit
| 03:12 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj Nie korci Cię przyjechać kiedyś i zrobić sobie sentymentalną wycieczkę?
niradhara
| 19:20 środa, 3 maja 2017 | linkuj Urodziłam się w Dąbrowie, a potem przez wiele lat mieszkałam w Sosnowcu. Nie są to może najpiękniejsze miasta świata, ale mam dla nich wielki sentyment :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!