DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od rana pod górkę. Ruszam o 6:10 i jeszcze nim wytoczyłem się na ulicę słyszę jakieś dziwne odgłosy. Chyba tarcza z tyłu ale jak puszczę luźno koło to cisza. Jak wsiądę i zaczynam kręcić, to rzęzi. Chwilę nad tym podumałem ale czasu mało więc ruszam. Wkurzony.
Warunki znów się zmieniły. Wieje, i to dość zauważalnie, z południa. Wiatr raczej ciepły. Na jezdniach miejscami resztki śladów wczorajszych opadów. Pochmurno. Dodać do tego jeszcze lekkie ćmienie dyńki i już wiem, że jazda będzie słaba.
Trasa przez Łagiszę, gdzie na chwilę przystaję przesmarować łańcuch w nadziei, że może jednak to z tej strony hałasy i znikną. Niestety to jednak nie łańcuch. Jadę dalej na Zieloną i przez Dąbrowę Górniczą. Tempo niespieszne bo po prostu nie mam ani trochę ochoty się wysilać.
Ostatecznie na metę zataczam się ze stratą 12 min. Po drodze nie raz, i nie dwa, wkurzała mnie zarówno piechota jak i kierownicy. Chyba mam dziś kiepski dzień.
Na powrocie trochę słońca, dużo wiatru i trochę deszczu. Głównie z powodu wiatru, ale też i trochę z powodu niejakiego przymulenia, powrót tempem spacerowym na trasie: Mortimer, Reden, Mos Ucieczki, bieżnia P3, bieżnia P4, Preczów i Sarnów. Na wjeździe do mojej wioski dopadł mnie lekki opad. Nie przemoczył ale w połączeniu z zacinającym na twarz wiatrem nie był za przyjemny. Dziś bez objazdów.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
22.29km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje się ruszyć podobnie jak wczoraj o 6:07. Jest zimniej. Po drodze widzę nawet oszronione trawy więc musiało być w nocy poniżej zera. Nie czuję wiatru. Trochę chmurek na niebie.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bez zgrzytów. Na miejscu jestem z zapasem jakichś 4 min. Po drodze pojawia się coraz więcej rowerzystów.
Na wyjściu miały być jakoweś upały. Nie zauważyłem. Słoneczko, wiaterek niezbyt ciepły, przyjemnie ale bez szału. Kurtka idzie do plecaka i były momenty, gdzie zastanawiałem się czy by jej jednak nie wyjąć. Ostatecznie dojechałem jednak we wdzianku na lekko.
Trasa przez Mortimer. W drodze na Reden, na ul. Starocmentarnej, dzwon. Policja, Straż, laweta, korek. Standard. Chodnikiem omijam to wszystko i lecę swoje dalej w stronę Łęknic i Piekła. Potem bieżnia P4 do zjazdu na Preczów i zwykła trasa przez Sarnów do domu.
Po drodze kilka razy zdrażnił mnie napęd. Próba depnięcia co któryś raz kończy się przeskakiwaniem łańcucha po kasecie. Mam nadzieję, że uda mi się Błękitnego zostawić w poniedziałek na przeszczep.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
54.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:45
-
VAVG
19.64km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udało mi się dziś poprawić godzinę startu. Rozpoczynam o 6:07. Odczuwalnie raczej chłodno ale nie wieje. Na jezdniach woda w koleinach po wczorajszych opadach. Szybko pojawia się słoneczko.
Trasa jak wczoraj, przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tak do Mortimeru jadę raczej bez ociągania. Od tego miejsca mam już dość blisko a czasu jeszcze 15 min. więc zrzucam nieco z tempa i reszta drogi spokojnie. Na mecie mam 5 min. zapasu. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Tym razem kojarzę jednego rowerzystę po drodze.
Powrót przy słonecznej pogodzie z lekkim, zimnym wiaterkiem i z objazdami. Przez Środulę, Ludwik, Morawę, Zawodzie przetaczam się do centrum Katowic. Niedaleko zajezdni na Zawodziu jakiś dzwon był. Jest Straż, Policja, laweta, dwie osobówki poharatane.
Załatwiwszy co miałem załatwić w Katowicach robię odwrót do domu. Trasa ta co zwykle czyli przez Pętlę Słoneczną i Plac Alfreda do Siemianowic i potem przez Bańgów i Przełajkę do Wojkowic. Spod Orlenu prosta do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:33
-
VAVG
21.29km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pieruńsko dziś późno wyjeżdżam. Jest 6:16 kiedy zaczynam toczenie. Zdecydowanie jest chłodniej niż wczoraj rano. Do tego zauważalnie wieje mniej więcej z południa. Powietrze jest zimne. Chmury poszarpane i słoneczko co jakiś czas się przebija. Jezdnie schną po wczorajszych nocnych opadach.
Trasę obieram dziś krótszą przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Światła na "86" przelatuję bez zatrzymania. Te na Legionów Polskich też, ale potem już muszę odstać na Alei Róż i Mortimerze. Gdyby nie te dwa postoje byłbym na miejscu równo o 7:00, a tak jestem 2 minuty po czasie. Przejazd spokojny i nawet całkiem przyjemny. Po drodze znów nie zarejestrowałem rowerzystów. Dziwne. Młynkowanie sprawiło, że o poranku napęd nie zrobił mi brzydkich niespodzianek, zachowuję jednak czujność gdyby zmienił zdanie.
Między 14:00 a 15:00 zjawiła się ołowiana chmura i zrobiła zrzut wody. Na powrocie wybieram między innymi i z tego powodu wariant krótki powrotny z uwzględnieniem chodników.
Przez centrum Zagórza kręcę w stronę Makro i do lasu mydlickiego. Trochę tam na ścieżce mlaskato ale nie jakoś tragicznie. Z Mydlic kręcę na Warpie i wpadam na chwilę do serwisu umówić się na przeszczep napędu. Usłyszałem: "panie, zarobieni jesteśmy". Fakt, widać, że na sklepie robota wre. Wstępnie umawiam się na poniedziałek. Podjadę i mi powiedzą czy dadzą radę już teraz, czy później.
Z serwisu wytaczam się i zaskakuje mnie spory korek w okolicach wyjazdu ze szpitala i w ogóle w stronę Nerki. Przyczynę odkrywam kawałek dalej. Dwie lawety zwożą na bok bęcnięte samochody a za nimi stacza się radiowóz. Czyli był dzwon. Na szczęście ja na rowerku więc szybko i sprawnie wybijam się na kierunek do Łagiszy, przed którą to robię zwrot w stronę świateł na "86" i dalej "913" ciągnę do domu.
Troszkę wiało przeciwnie na powrocie ale nie walczyłem z tym i w sumie powrót był nawet przyjemny. Było sporo słoneczka ale nie zdołało ono podgrzać atmosfery na tyle bym zredukował poranny zestaw wdzianka.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
22.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przy poniedziałku udaje mi się pozbierać nieco sprawniej i toczenie zaczynam o 6:03. Wietrznie ale dość ciepło. ICM twierdził, że będzie około +5. Odczuwalnie może nawet więcej. Wiatr z południa jest dość zauważalny. Na szczęście na trasie będę go miał na twarz przez niewielką część trasy albo będę miał przed nim osłonę.
Trasa przez Sarnów, Preczów, pojezierze dąbrowskie, Reden, Mortimer i centrum Zagórza. Spokojnie i przyjemnie. Udało się trafić w obydwa światła i przejechać je bez zatrzymania. Na miejscu z zapasem 4 min.
Powrót, z konieczności, krótki i bez gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Nerkę, światła na "86" i "913". Kapkę wiało ale raczej nie czołowo więc udało się utrzymać nienajgorsze tempo. Przejazd byłby spokojny gdyby nie zaczynające się powoli objawiać zużycie napędu. Zaczyna przeskakiwać łańcuch. Na młynkach jeszcze chwilę pociągnę ale chyba do końca tygodnia odstawię Błękitnego na przeszczep. Na chwilę obecną napęd ma jakieś 4886km. Może uda się dopiłować do 5k. Zdecydowanie ciepło.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
39.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
18.87km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powtarzam trasę z dnia wczorajszego z pominięciem wjazdu do piekarni. Nie udaje mi się jednak uniknąć spóźnienia. Wystartowałem o 6:10. Warunki były minimalnie różne od wczorajszych. Niebo zaciągnięte chmurami. Bez wiatru. Temperatura jakby wyższa, bo na trawach nie było szronu a na odcinkach terenowych grunt ustępował pod kołami. Generalnie warunki niezłe.
Na bieżni przy Pogorii 3 wymijam się z Mariuszem. Wymieniamy tylko szybkie "cześć" w locie. Na mecie jestem ze stratą 3 min. Przejazd spokojny i przyjemny. Jeszcze muszę tylko popracować nad wcześniejszym startem. Miło byłoby się nie spieszyć.
Dzień smętny. Słońce przez chwilę się przebijało przez chmury ale ostatecznie nie dało rady. Do tego trochę wiało. Niezachęcające do zaginania warunki. Wracam bez objazdów trasą na Będzin czyli przez Mec i Środulę.
Tak chytrze sobie wydumałem, że nie trafię na powrocie Mariusza bo pewnie przy piątku pojedzie objazdami. Jemu jednak też się odechciało zaginania i zupełnie przypadkiem zjeżdżamy się na ścieżce małobądzkiej. Dłuższą chwilę rozmawiamy umawiając się tak na 1% na sobotę. Jemu się nie bardzo chce, mnie też nie ale prawdopodobieństwo, że możemy jutro razem pokręcić jest niezerowe. Wyjdzie w praniu.
Na gadaniu dopadają nas pojedyncze kropelki więc się żegnamy by w razie czego dać radę przed opadem dotrzeć do domu. Kręcę dalej przez Nerkę na Zamkowe i las grodziecki w stronę świateł na "86". Dalej "913" do domu. Miałem zakończyć kręcenie na dziś ale tak mi się zajrzało do lodówki i doszedłem do wniosku, że jak od razu nie skoczę, a jutro mi się nie będzie chciało, to będzie trzeba żreć konserwy. Tak więc zmuszam się do rundy zakupowej. Standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana i potem zjazd do domu i koniec na dziś. Mimo niechcenia jechało się jednak całkiem przyjemnie. Tempo spacerowe.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
19.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start niezbyt korzystny o 6:09. Chcę jeszcze po drodze zahaczyć o piekarnię więc wiele wskazuje od razu na to, że się lekko spóźnię. Z tego też powodu od początku raczej przykładam się do jazdy. Warunki zbliżone do wczorajszych. Trawa jest lekko zmarznięta ale odczuwalnie przyjemniej. Słoneczko, czyste niebo, bez wiatru.
Trasę dziś kręcę inną. Jadę przez Sarnów i Preczów. Potem wzdłuż Pogorii 4 i 3 w stronę Mostu Ucieczki. Stamtąd przez Reden, Starocmentarną, Mortimer i centrum Zagórza. Na Mortimerze szacuję spóźnienie na 5 min. Ostatecznie jestem 6 min. po czasie. Bardzo spokojny i przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie ładne słoneczko ale wietrznie. Przy wysiłku można powiedzieć, że nawet ciepło. Zachęciło mnie to do lekkiego zagięcia powrotnego w tempie spacerowym.
Kręcę przez ścieżkę na Blachnickiego w stronę Środuli i dalej przez Pogoń do Czeladzi. Znów rowerek pokazuje swoją przewagę w ruchu miejskim. W Czeladzi dość sporawy korek, który sobie spokojnie bokiem objeżdżam. Przyczyną była ekipa łatająca dziury w jezdni. Wybrali sobie akurat szczyt powrotny do tego celu.
Z Czeladzi przebijam się na Przełajkę i dalej do Wojkowic. Postanowiłem zaryzykować terenowy kawałek od Orlenu i okazało się, że nie było źle. Może w dwóch miejscach lekko mlaskato a tak poza tym całość względnie sucha. Potem już prosta do domu. Na skrzyżowaniu z "913" jeszcze robię małe ucho w stronę kościoła żeby nie stać i czekać aż przewalą się potoki pojazdów od strony Będzina i Sączowa. Przyjemny i spokojny powrót do domu. Dzięki obranej trasie podmuchy rzadko i krótko dawały mi się we znaki.
Kategoria Praca
DPZD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
20.84km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy start to mocny falstart. Na kołach jestem o 6:14 i nie mam wyboru, muszę mocno zaangażować się w kręcenie. Warunki nieco zaskakują. Trawy oszronione. Odczuwalnie chłodno, powiedziałbym, że poniżej zera. Plus taki, że nie wieje. Na niebie chmur prawie wcale. Dość szybko robi się jasno a wschód słońca zastaje mnie gdzieś w Dąbrowie Górniczej.
Trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą pokonuję zadziwiająco sprawnie i może dzięki temu udaje mi się na mecie być równo o 7:00. Po drodze bez ekscesów. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie całkiem przyjemnie. Dużo słoneczka, minimalne podmuchy. Kręcę bez objazdów przez Mec i Środulę do będzińskiego Kauflanda po małe zaopatrzenie. Potem, z balastem na plecach i na klacie, maksymalnie krótko do domu obok Fabryki Domów i "913". Też bez ekscesów.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
18.66km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się poprawić czas startu o całe 6 min. Daje to już jakąś rezerwę ale raczej w kierunku spokojniejszej jazdy niż marudzenia. Na dworze dodatnio. Termorurka zeznała nawet nieco ponad +6. Jezdnie suche. Trochę wieje. ICM twierdził, że z północnego wschodu. Na szczęście nie były te podmuchy jakoś zauważalnie przeszkadzające.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Pierwszy raz od baaaardzo, bardzo dawna zjeżdżam się z Mariuszem. Jedziemy kawałek razem. Mariusz wstępnie sygnalizuje, że może będzie coś do pojechania w sobotę o ile pogoda pozwoli. Temat do ostatecznego ustalenia w piątek.
Na rondzie na Zielonej kontrola trzeźwości ale my nie jesteśmy targetem, jak to zwykł swego czasu pisać Tomek. Z Mariuszem żegnam się kawałek za rondem. Dobrze, że się pojawił po drodze bo już niemal zasypiałem za kierownicą. Resztę trasy przejeżdżam już rozbudzony tym bardziej, że pojawiają się pagórki do pokonania.
Na mecie jestem z zapasem 4 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie ładne słoneczko, wietrznie i na plusie. Ze względu na wiatr jadę raczej niespiesznie. Nie mam ochoty się szarpać niepotrzebnie skoro nigdzie mi się nie spieszy.
Trasa przez Mortimer na Reden i dalej pod Most Ucieczki. Potem Zielona i czarny szlak do Łagiszy. Trochę obawiałem się błota ale nie było tak źle. Z Łagiszy do Sarnowa i prosta do mojej wioski i do domu.
Przyjemnie i spokojnie mi się wracało ale na objazdy nie miałem ochoty. Może "innom razom".
Kategoria Praca
DP PTTK ND
-
DST
45.00km
-
Czas
02:19
-
VAVG
19.42km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów nici z przyzwoitej godziny startu. Ruszam o 6:12. Zero miejsca na marudzenie. Temperatura lekko na minusie bo kałuże pozamarzane. Nie wieje. Trochę chmurek na niebie. Jest już całkiem jasno.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przejechana bez sensacji. Na miejscu jestem ze stratą 2 min. Przyjemne kręcenie dojazdowe.
W pracy zostaję dziś godzinkę dłużej bo nie opłaca mi się jechać do domu a potem wracać do Sosnowca na spotkanie klubu. Czas niezmarnowany bo mogę zrobić parę rzeczy, których w normalnych godzinach pracy nie bardzo się da by innym nie przeszkadzać. Umawiam się też w międzyczasie z Prezesem, że zjedziemy się po drodze i razem potoczymy do centrum Sosnowca.
Ruszam o 16:00 i na skrzyżowaniu Braci Mieroszewskich z Blachnickiego dogania mnie Marcin. Trochę w innym miejscu się go spodziewałem ale tak też jest dobrze. Już spokojniej kręcimy przez środulską górkę i Kombajnistów w stronę Ludwika a potem ścieżką w kierunku centrum i siedziby PTTK.
Spotkanie, jak zwykle, gwarne i dość liczne. Trochę spraw klubowych typowo organizacyjnych, wręczanie zatwierdzonych odznak (na razie wirtualnie bo fizyczne jeszcze nie dojechały), zwykłe pogaduchy i wspominki. Czas szybko leciał i zdążyło się zrobić ciemno. Zbieram się do powrotu gdzieś przed 19:00.
Tym razem powrót solo bo pozostali zroweryzowani albo z Mysłowic albo z Sosnowca ale żaden nie jedzie w moim kierunku. Kręcę przez Milowice do Czeladzi i dalej do Wojkowic. Wciąż omijam terenowy skrót na prostą do domu. Nie mam zamiaru taplać się w błocie po ciemku. Wspinam się pod kościół i skręcam w stronę Strzyżowic. Niespiesznie pokonuję kolejne pagórki przetaczając się przez "913" na ul. Belną i z niej dopiero zjeżdżam do domu.
Wracało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Temperatura na plusie, suche jezdnie, nawet jak coś dmuchało to nie za mocno i nieprzeszkadzajaco. Na większe gięcie jednak się nie zdobyłem. Trzeba nieco dychnąć przed kolejnym dniem pracy.
Kategoria Praca





















