DPDZD
-
DST
44.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:38
-
VAVG
16.71km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognozy na dojazd nie są zbyt optymistyczne ale kiedy startuję o 6:07 jest nieźle. Jezdnie mokre ale chodniki suche. Minimalnie wieje. Niebo zaciągnięte chmurami. Temperatura znacznie mniej przyjemna niż wczoraj. Kurtka jest jak najbardziej wskazana.
Dojazd kręcę przez Będzin korzystając w wielu miejscach z chodników i ścieżek. Dzięki temu udaje się mniej uflejać i nie nabierać wody w buty. Przejazd spokojny i, w sumie, przyjemny.
Na finiszowych 2km pojawiła się gęstsza mżawka. Nie udało się jej jednak mnie przemoczyć. Na miejscu z zapasem kilku minut.
Nim rozpocząłem powrót z pracy jezdnie zdążyły wyschnąć. Wiało raczej zauważalnie ale jeszcze nie uciążliwie. Temperatura, niestety, niespecjalnie się podniosła. Nogi od razu powiedziały, że nie będzie podawania więc powrót w tempie spacerowym.
Trasa przez centrum Zagórza, Aleję Róż, Reden, na bieżnię przy P3. Ktoś staranował Świątynię Grillowania i nieco ją uszkodził. Quad? Sprzęt budowlany?
Przy przejeździe między P3 i P4 trwają prace. Na razie jeszcze nie da się przejechać. Od Piekła kręcę sobie kawałek piaskiem wzdłuż ścieżki przy P4. Potem przez Preczów i Sarnów asfaltem do świateł na "86". Tam uciekam w teren i przetaczam się nim aż do Strzyżowic. Lekko jeszcze wyginam by zahaczyć o stomatologów i umówić się na wizytę. Potem zjazd do domu.
Odkładam plecak, biorę sakwę i robię jeszcze zwykłe zagięcie do wsiowego Lewiatana na uzupełniające zakupy. Z zapasami zjazd prosto do domu i na dziś koniec kręcenia. Spokojnie, przyjemnie.
Niestety w domu sieknęło mnie znów lewe kolano i trzymało przez dłuższą chwilę. Ech... Jak tak dalej będzie, to w końcu przyjdzie odwiedzić jakiegoś konowała.
Kategoria Praca