DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
11.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
18.78km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch nie tak dobry, jak wczoraj, ale jeszcze w granicach przyzwoitości, jak na panujące warunki. Startuję o 6:10.
Jest przyjemnie rześko, słonecznie i z minimalnym ruchem powietrza.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górnicza. W centrum D. G., na zjeździe z ronda, chwila niepewności czy kierownik pędzący od strony Będzina, zechce przelecieć mi przed nosem, czy jednak stanie. Stanął ale widać było z twarzy, że niemal dla niego obraza majestatu, że musi rowerzyście ustąpić.
Reszta trasy bez sensacji. Na mecie równo o 7:00. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie coś podkusiło mnie, żeby polecieć przez las zagórski w stronę Redenu. I to pomimo tego, że mniej więcej na wprost kierunku jazdy widać było, że leje. Łudziłem, się, że zdążę ominąć. Nie zdążyłem. Lunęło mniej więcej chwilę wcześniej nim przekroczyłem tory. Na dodatek z przeciwdeszczy miałem tylko pokrowiec na plecak. Błąd. Pod przejazd pod "94" trafiam już z bagnem w butach i przemoczonymi ciuchami. Tak z 10 minut czekam aż przestanie lać. Kilkaset metrów dalej jezdnie suche jak pieprz.
Kręcę dalej bez objazdów w stronę Mostu Ucieczki, Zielonej i czarnym szlakiem do Łagiszy. Potem wzdłuż torów na Stachowe i przez pola w stronę DINO. Na "913" pełno maszyn budowlanych zastawia zwężenie więc odbijam na Lewiatan i wykańczam asfaltem.
Zdążyłem podeschnąć tu i tam, przed dotarciem do domu ale nie całkowicie. Buty do czyszczenia, ciuchy do prania. Szczęśliwie grzmoty i ściana wody na południowy zachód od mojego kierunku jazdy do mnie nie dotarła.
Jednak trzeba wozić przciwdeszcze cały czas. Albo moknąć.
Kategoria Praca
DPODOD
-
DST
61.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:01
-
VAVG
20.22km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dość sprawny rozruch zakończony startem o 6:06.
O poranku bardzo przyjemne warunki. Miłe, chłodne powietrze, bezchmurne niebo, słoneczko, bez wiatru.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą zupełnie bez sensacji.
Na mecie z zapasem 2 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie przyjemna lampa, która gdzieś po drodze skusiła mnie na lekkie wygięcie i przez to mi się plany deczko posypały.
Zaczynam standardowo przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Dalej do przejazdu między Pogoriami i tak na wysokości odbicia do Preczowa pomyślało mi się, że zagnę przez Ratanice. Ale. Przy Ratanicach miałem taką ładną prędkość, że żal było aż marnować klocków na jej wytracenie i poleciałem dalej, aż do Kamienia Ornitologa (nie bez znaczenia była obecność króliczków). Tam odbijam na Kuźnicę Piaskową.
Kolejne zawahanie odnośnie trasy przeżywam przy odbiciu na Dąbie-Chrobakowe. Znów jednak żal było strzępić klocki na wytracanie prędkości. Sama się zredukowała na finiszu ulicy. Potem jeszcze skusił mnie pierwszy podjazd na Brzękowice-Wał. Stamtąd lecę za ciosem w stronę Góry Siewierskiej i wciągam się na Czerwony Kamień. Tu mi się przypomina, że miałem zahaczyć o wsiową piekarnię po chlebek. No trochę daleko się wracać więc dociągam terenem do drogi z Góry Siewierskiej do Strzyżowic i staczam się nią w kierunku remizy w Strzyżowicach i dalej do piekarni. Potem do domu.
Jednak tu sobie uświadamiam, że jak ktoś nie ma w głowie, to musi mieć w kołach. Miałem jeszcze oprócz wsiowej piekarni nawiedzić weterynarza. Skoro i to nie załatwione to trzeba zrobić extra kółko. Nie, żeby mnie to jakoś bolało :-)
Terenem przetaczam się pod Urząd Gminy i dalej przez Park Żurawiniec do celu. To dłuższą chwilę czekam aż zwierzątka przede mną zostaną uleczone, załatwiam lekarstwo i wracam do domu. Też nie najkrótszą drogą. Staczam się przy magazynach DL Invest w stronę Stachowego i stamtąd przez pola w stronę Gródkowa i dalej pod DINO. Na kierunku jazdy widzę tumany kurzu na rozgrzebanej "913" więc odbijam asfaltami w stronę Lewiatana wsiowego i dopiero stamtąd do domu.
Bardzo fajne warunki do jazdy dziś były. Moje ulubione.
Kategoria Praca
Skorzystać z niedzieli
-
DST
51.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:57
-
VAVG
17.29km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wytoczyłem się dziś Mamutem na objazdy okolic, po ścieżkach dawno niejechanych. Od samego rano piękna lampa więc nie siliłem się nawet na jakieś dynamiczne kręcenie. Gdzie rowerek leciał sam, to było szybko, w pozostałych miejscach tyle, ile mi się w danej chwili chciało. Najczęściej spacerowo.
Trasa mocno pogięta po Strzyżowicach, Rogoźniku, Bobrownikach, Wymysłowie, Świerklańcu, Niezdarze, Ossach, znów po Wymysłowie, potem Sączów, Twardowice, Góra Siewierska i zjazd do domu. Ślad wrzucę, jak nie zapomnę, przy okazji ładowania GPS-a.
Trochę foto postrzelanych w locie i z zatrzymania. Głównie widoczki ale to tylko nędzne namiastki tego, co faktycznie oko ogarniało.
Po drodze całkiem sporo rowerzystów. I w sumie nie ma się co dziwić: wakacje, pogoda.
Link do pełnej galerii
Poczynam sobie niespiesznie przez pola Strzyżowic.
Chwilowy dylemat odnośnie kierunku w Rogoźniku. Rozstrzygnięty Garminem.
Droga na lotnisko modelarskie w Bobrownikach. To gdzieś za tą kukurydzą.
A1. Na horyzoncie wiadukt w Dobieszowicach.
Kozłowa Góra.
Bunkier w lesie przy drodze Ossy-Wymysłów.
Leśne autostrady.
Na tym ściernisku przed lasem musiał być jakiś quest do zrobienia bo jedyne miejsce oświetlone przez słońce w tym momencie.
Sączów widziany z górki od strony A1.
Szybciutki zjazd do domu z Góry Siewierskiej.
Kręcenie w liczbach.
EDIT (2020.08.10)
Ślad z objazdu.
Kategoria Inne
Z
-
DST
2.00km
-
Czas
00:07
-
VAVG
17.14km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko runda absolutnie niezbędna do wsiowego Lewiatana. Tam i powrót po najkrótszym możliwym wariancie.
Ciepło, wiaterek, słońce, chmurki. Przyjemnie dlatego dziś byczenie.
DPOD
-
DST
60.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
22.50km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o tej samej porze, co wczoraj, czyli trzeba będzie się sprężać na dojeździe, żeby być na czas.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji i dość sprawnie.
Pogoda o poranku bardzo przyjemna. Słoneczko, ciepło, raczej bez wiatru.
Na mecie równo o 7:00.
W pracy biuro klimatyzowane więc nie byłem świadom, nim nie wyszedłem, jakie fajne warunki się zrobiły. Istny piecyk na dworze. W sam raz na lekkie zagięcie powrotne. Nogi takie coś lubią.
Ruszam standardowo przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Potem przejazd między P3 i P4 i dalej bieżnią aż do Wojkowic Kościelnych. Stamtąd przez Podwarpie i Tuliszów do Przeczyc, a potem prosta przez Targoszyce, Sadowie i Zawadę do Nowej Wsi. Podjazd do Twardowic, zjazd i podjazd do Góry Siewierskiej, a na koniec zagięcie przez Strzyżowice żeby dociągnąć do równej dziesiątki.
Przyjemnie, niespecjalnie spiesznie ale też i bez ociągania.
Jak fajnie po takim powrocie wchodzi zimne PIWO! :-) A dzisiaj akurat dzień piwowara, piwa czy coś w ten deseń (pierwszy piątek sierpnia). Trzeba uczcić.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:37
-
VAVG
24.12km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę większa obsuwa niż wczoraj więc w użycie idzie szybszy rowerek.
Warunki przyjemne, nie za ciepło, nie za zimno. Raczej bez wiatru. Sporo słoneczka, choć są i chmury na niebie.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą wystartowana o 6:15. Szczęśliwie po drodze wszystkie światła współpracowały, na skrzyżowaniach bez kontroli udawało się płynnie pojechać i dzięki temu czas podróży i jazdy takie same.
Na mecie równo o 7:00.
Powrót trasą jak wczoraj czyli Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów.
Warunki bardzo przyjemne, sporo słońca, chyba jakiś wiaterek, niegroźne chmurki.
Bez króliczków, tym razem, ale i tak jechało się całkiem sprawnie. I spokojnie.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
22.72km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano chłodnawo, pochmurno i wietrznie ale sucho. Wdzianko na krótko z małym ustępstwem na rzecz rękawiczek i jakoś dało to radę.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie.
Na mecie równo o 7:00.
Na powrocie ładny, słoneczny dzień. Ale upalnie jeszcze nie jest. Wieje trochę jeszcze nieciepłym powietrzem. Jakoś nie zakontowałem z jakiego dokładnie kierunku. Ogólnie warunki znacznie przyjemniejsze od porannych.
Trasa bez finezji: Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów, Sarnów i do domu. Po drodze trochę króliczków, dzięki którym tempo nieco żwawsze.
Sam przejazd spokojny i przyjemny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
18.75km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cały dojazd w kropli. Zgodnie, zresztą, z obietnicami ICM-u. Radar opadów też nie pozostawiał złudzeń. Ale przynajmniej było w miarę ciepło i nie wiało jakoś masakrycznie. Na nogi kapcie do wody, na grzbiet płaszczo-peleryna i dawaj w drogę.
Start o 6:13. Trochę mało czasu ale wszystko przez GPS-a, który zeznał słabą baterię, a rezerwę miałem zakopaną w plecaku i byłem już pubierany do wyjazdu. Zanim się rozbroiłem, przeładowałem zasilanie, uzbroiłem, minuty uciekły.
Trasa zwykła przez Sarnów i Preczów do centrum Dąbrowy Górniczej. Od ronda lecę do Parku Hallera żeby mieć spokojniejszą drogę. Aleję Róż robię ścieżką i od Mortimeru już zwykła trasa.
Na mecie obsuwa 7 min. Niestety dotarłem lekko na mokro mimo osłony. Ale przynajmniej nieupaćkany błotem i piaskiem.
Jest szansa, że powrót będzie na sucho.
Tak całkiem na sucho to nie było ale mokry nie wróciłem.
Niebo pochmurne, co obiecywał ICM, ale obiecywał też bez opadów. Mimo tego trasa powrotna w wariancie krótkim przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżkę małobądzką, Fabrykę Domów, światła na "86", las gródkowski i zawijasy Kolejową, przy DINO i Lewiatanie.
Troszkę się ruszało powietrze. Momentami też pojawiało się coś na kształt prawie mżawki. Raz chyba nawet prawie lekki deszczyk. Ogólnie jednak mnie nie zmoczyło. Jednak warunki niezachęcające do objazdów.
Powrót spokojny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Koniec dobrego, powrót do rutyny.
Start 6:11 choć zapowiadało się, że będzie więcej rezerwy.
Warunki zgodnie z obietnicami ICM-u. Dywan chmur. Prawie nieprześwitujące słońce. Termicznie przyjemnie. Bez wiatru. Sucho.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji.
Na mecie obsuwa 2 min.
Powrót pod pochmurnym niebem. Ciepło cały czas. Sucho niestety nie. Pierwsze kropelki pojawiają się prawie od razu ale są na początku zupełnie nieznaczące. I tak przez cały Sosnowiec (Blachnickiego, Środulę, Pogoń). Trochę nabierają tempa w okolicach stadionu w Będzinie i sukcesywnie przyspieszają. Na Zamkowym jeszcze nie jest to opad, ale już w lesie grodzieckim to deszczyk. Nie decyduję się jednak na wdziewanie przeciwdeszczy. To jeszcze nie ten etap. Po zachodniej stronie "86" kapie dalej. Przez las gródkowski przetaczam się pod podstawówkę i dalej objazdem asfaltowym do przejazdu kolejowego i znów objazdem do DINO. Tu koparka, zryte, itd. Samochody stoją ale rowerkiem da się to przeskoczyć. Wyginam przy Lewiatanie w stronę domu zahaczając jeszcze o piekarnie. Finisz dalej w kropli.
Ostatecznie nie zmokłem jakoś szczególnie mocno, jednak warunki nie zachęcały do objazdów.
Na powrocie było spokojnie.
Kategoria Praca
Z i po okolicy
-
DST
32.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
18.11km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Późny wyjazd do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Szybki zjazd i potem niespieszne kręcenie się po nieodległych asfaltach okolicy.
Na początek przez Strzyżowice do Góry Siewierskiej. Tam trochę zawijasów m. in. koło boiska i potem na Czerwonym Kamieniu. Zjazd przez Brzękowice-Wał do Dąbia i dalej przez Toporowice na Dąbie-Chrobakowe. Stąd do Malinowic, pod Urząd Gminy w Psarach i do Sarnowa. Za światłami zwrot na Łagiszę i potem na czarny szlak do Stachowego. Od tego miejsca powrót przez magazyny DL Invest. Żeby przebić lekko 30km na finiszu ucho od remizy do DINO i wsiowego Lewiatana.
Spokojnie, przyjemnie, niespiesznie. Pogoda bardzo dobra do kręcenia. Jest dużo słońca ale też i lekki, nie za ciepły, wiaterek.
Na większe objazdy jedna nie miałem ochoty. Właściwie, to miałem wrażenie lekkiego przymulenia. Nieustannie krążyła mi po głowie myśl o kawie na rozruszanie.
Kategoria Inne





















