limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Poniedziałek, 2 listopada 2020 | dodano: 02.11.2020

Mało spania ale rozruch w miarę sprawny. Start o 6:07.
> Warunki dość przyjemne. Ciepło, nie wieje. Lekko mokre jezdnie. Dość szybko się rozwidnia.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji. Jedynie na Zielonej włącza się czerwona lampka kiedy czuję, że tylne koło lekko ucieka na mokrych liściach. Dobrze, że Mamutem jechałem, bo jego grube oponki dają dużo czasu na reakcję i wybronienie się od gleby.
Na mecie po czasie 4 min. Jednak niedospanie dało o sobie znać bo wrażenie miałem, jakbym jechał zwykłym tempem.


Start do powrotu w kropelkach i takoż większość drogi. Intensywność opadu dość zmienna ale momentami kapało całkiem konkretnie. Na szczęście niezbyt długo.
Trasa bez większego gięcia. Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów i po własnych śladach do domu.
Gdzie się dało ścieżkami i chodnikami. Tempo niespieszne żeby się zbytnio nie uflejać i nie zamoczyć. W sumie nawet przyjemnie. Szkoda tylko, że finisz już niemal w ciemnościach.
Na mecie wiadro wody na rowerek żeby spłukać piach i smarowanie łańcucha. Na jutro ICM dawał jeszcze niedawno nadzieję, że wtorek na sucho. Oby. Moknięcia w listopadzie nie zaliczam do przyjemności. Dobrze, że dziś było nawet ciepło, jak na tą porę roku.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!