limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Poniedziałek, 9 listopada 2020 | dodano: 09.11.2020

Udało się pozbierać deczko sprawniej i wytaczam się o 6:05.
Warunki już okołozimowe. Na trawie szron. Mgły. Odczuwalnie zimno. Na szczęście jezdnie suche. Bez wiatru.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Zupełnie bez sensacji.
Na mecie z minutą zapasu. Również ze zmarzniętymi dłońmi. Trzeba będzie cieplejsze rękawiczki wdrożyć. Ehh... Jak ja nie lubię zimy...


Cały dzień ponuro, pod chmurami. Tak też i jest na powrocie aż do ciemności. Trochę też chyba ruszało się powietrze, bo czasem miałem wrażenie, że stawia opór w trakcje jazdy na północny wschód. Ale nieznacznie.
Trasa prawie zwykła przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Dopiero na mojej wiosce wygięcie od remizy do DINO i Lewiatana.
Zamknęli już przejazd nad przepustem na P4. Czyli zima idzie.
Na powrocie spokojnie. Znacznie mniej rowerzystów. Za to trochę piechoty na bieżniach.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!