limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2019

Dystans całkowity:838.00 km (w terenie 83.00 km; 9.90%)
Czas w ruchu:48:10
Średnia prędkość:17.40 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:39.90 km i 2h 17m
Więcej statystyk

DPD

Czwartek, 14 lutego 2019 | dodano: 14.02.2019

Dziś przesiadka na węższe opony Błękitnego. Wszystko to ze względu na panujące i przewidywane warunki pogodowe. Rano termorurka zeznała +5. Nie wiało. Jezdnie niesuche ale opadów brak. Może nie jest jakoś specjalnie rewelacyjnie przyjemnie ale jak na luty, nieźle. Wdziewam lżejszy zestaw ciuchów i ruszam. Jest 5:58.

Trasa jak zwykle ostatnio przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie mi się znacznie szybciej przy mniejszym wysiłku. Nic dziwnego. Oponka 2,1 zamiast 4,0 swoje robi. Przejazd spokojny i bez sensacji. Tym razem na rondzie w centrum D. G. nikt nie jechał od strony Będzina jak przelatywałem więc było bezpiecznie.

Na miejscu mam zapas czasu w ilości 12 min.


Powrót do domu bez gięcia na kierunku do Będzina przez Mec i Środulę. Od Nerki kierunek do Łagiszy i przez Sarnów do domu. Trochę po drodze było na wiatr. Kiedy wjechałem do mojej wioski pojawił się jeszcze mżawkowy opad, który odebrał nieco przyjemności z jazdy. Powrót spokojny i bez sensacji.


Kategoria Praca

DPZD

Środa, 13 lutego 2019 | dodano: 13.02.2019

Udaje mi się poprawić godzinę startu. Na kołach jestem o 5:59. Marginesu na marudzenie nie mam ale przynajmniej nie muszę tak cisnąć jak wczoraj rano. Warunki całkiem niezłe. Termorurka zeznała -3. Nie wyczuwam wiatru więc albo korzystny albo brak. Jezdnie przyczepne.

Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tradycyjnie dzikus od strony Będzina na rondzie centrum D. G. Bacznie obserwowany nie był w stanie mi zagrozić ale zirytował. Poza tym spokojnie i przyjemnie na przelocie. Na mecie mam 2 minuty zapasu.


Powrót w takich sobie warunkach. Pochmurno, trochę zawiewało mniej więcej z zachodu i przy tym przez pół drogi mżyło. Temperatura na plusie. Tempo niespieszne. Troszkę za długo wczoraj czytałem, mało snu i dziś czuję się nieco zmęczony.

Trasa na kierunku spokojnym czyli Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnia przy Pogorii 3 i 4, Preczów, Sarnów. Nie zjeżdżam od razu do domu. Najpierw ciągnę do apteki by zdążyć przed zamknięciem a potem jeszcze robię zwykłe wygięcie do wsiowego Lewiatana uzupełnić nieco zapasy. Dopiero po tym zjazd do domu.

Trochę ten powrót wymęczony ale w sumie nienajgorszy.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 12 lutego 2019 | dodano: 12.02.2019

Oj! Późno dziś start, późno! Zbieram się raczej sprawnie ale trochę czasu zajmuje smarowanie łańcucha, które to było konieczne po wczorajszym myciu rowerka. Ostatecznie wytaczam się o 6:08. Trzeba będzie cisnąć z lekka. Na dworze nieco świeżego śniegu ale na tyle mało, że widać spod niego trawę. Za to na jezdni różnie. Miejscami widzę niedwuznacznie błyszczące się powierzchnie. Trzeba będzie zachować czujność.

Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Chyba trochę wiatr pomaga bo prawie w ogóle nie czuję podmuchów na twarzy. Lekkie zlodzenia tu i tam, na szczęście, nie stanowią problemu i udaje mi się trzymać niezłą, jak na Mamuta, prędkość. Droga spokojna. Jedynie znów rondo w centrum Dąbrowy Górniczej z momentem niepewności. Przydałaby się jakaś szykana na dojeździe od Będzina bo strasznie stamtąd nap...ją.

Na mecie jestem z zapasem 1 minuty dość zauważalnie podgotowany. I to mimo tego, że wdzianko w zestawie lżejszym, jak wczoraj, i niższej temperatury.


W trakcie dnia trochę posypało ale w trakcie powrotu tego śniegu na trasie miałem niewiele i była to bardzo cieniutka warstewka. Więcej było miejscami tego, co jeszcze nie zdążyło tu i tam stopnieć. Nas powrocie mam też dużo więcej do czynienia z wiatrem. Jest zdecydowanie zauważalny i zdecydowanie zimny. W związku z tym powrót w tonacji spacerowej.

Kręcę bez wyginania przez Mec i Środulę do Będzina. Ścieżką małobądzką do Nerki i przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca. Potem zjazd do podstawówki w Gródkowie i częściowo poboczem a częściowo "913" aż do paru przy kościele w Psarach. Tu jeszcze mały przeskok na Szkolną i potem już prosto do domu.

Przejazd spokojny i mimo wiaterku nawet przyjemny. Jednak dziś nie miałem ciśnienia na objazdy.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 11 lutego 2019 | dodano: 11.02.2019

Weekend nierowerowy poświęcony na nałóg czytania. Za to dziś pełna gotowość do jazdy o poranku. Zbieram się nieco leniwie i na kołach jestem dopiero o 6:03. Jezdnie mokre, trochę wieje, temperatura na plusie.

Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą z podjazdem pod muzeum. Dość spokojnie. Raz mi się tylko trafił jakiś śpieszący co mi prawie pod łokieć wjechał. Potem jeszcze tradycyjnie w centrum Dąbrowy Górniczej ostrożnie na rondzie bo od Będzina pędzili jakby jutra miało nie być. Obyło się bez nerwów.

Na metę zataczam się z zapasem 3 min. lekko zagotowany mimo nieco lżejszego zestawu ciuchów.


Powrót robię przez odcinki terenowe. Spodziewam się uczciwego błotka i się nie zawiodłem. Na początek spływam w stronę lasu zagórskiego i przebijam się przez jego przeszkody: zlodowaciały śnieg, kałuże z lodem na dnie, rozdeptaną kaszę lodową i inne takie twory. Nie raz mi się przyczepność urwała kończąc podpórką albo ustawieniem w poprzek toru jazdy. Obyło się bez gleby za to douflejałem rowerek. Ale taki był plan.

Potem przebijam się przez Reden w stronę Mostu Ucieczki i dalej Pogorii 3. Tym razem jednak jadę nie na bieżnię ale do parku Zielona i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Tu więcej zlodzonego śniegu, kolein i kałuż ale jedzie się znacznie lepiej niż przez las zagórski.

Kiedy wybywam na asfalcie w Łagiszy kończę z terenowaniem poważnym. Asfaltami przetaczam się do Sarnowa i dalej do mojej wioski. Ostatni lekko wertepkowy odcinek to ul. Kasztanowa, która jednak w porównaniu do czarnego szlaku i lasu zagórskiego jest niemal w idealnym stanie jeśli nie liczyć błota, wody i resztek śniegu. Finisz asfaltem do domu.

Przyjemnie i niespiesznie udało mi się przekręcić do domu kładąc świeżą warstwę błotka na Mamuta. Dzięki temu stare dało się łatwiej zmyć kiedy już się do tej czynności zabrałem wylądowawszy w domu. Jutro tylko smarowanie łańcucha przed wyjazdem.

Po drodze kilka razy dopadł mnie lekki, niegroźny deszczyk. Dopiero kiedy dotarłem do domu opad zauważalnie się wzmógł.


Kategoria Praca

DPOND

Piątek, 8 lutego 2019 | dodano: 08.02.2019

Rozruch całkiem sprawny. Chwilę jeszcze tracę na przesmarowanie łańcucha i ruszam dopiero o 5:57. Jest przyjemnie, nawet powiedziałbym, że ciepło ale zaskakuje oblodzona trwa. Jakby coś padało i zamarzło. Na jezdniach jest jednak czysto i przyczepnie.

Trasę kręcę, jak ostatnimi czasy, przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, niespiesznie i przyjemnie. W centrum D. G. na rondzie chwila niepewności czy dostawczak zatrzyma się przed rondem. Zatrzymał się. Nie było groźnie.

Na miejsce zataczam się równo o 7:00.


Na powrocie ładne słoneczko aż do zachodu i całkiem ciepło. Nic tylko pozaginać. Kręcę początek dość oklepany przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Potem bieżnią Pogorii 3 na Piekło i bieżnią Pogorii 4 aż do Wojkowic Kościelnych. Od Ratanic ładnie ośnieżone więc była okazja uczciwie pochrupać po śniegu. Wcześniej też ale nie tak fajnie :-)

W Wojkowicach wracam na asfalty i kręcę na drugą stronę "86" a potem wbijam na niebieski szlak do Warężyna. Tu jeszcze okazja trochę pochrupać po śniegu. Potem już tylko asfalty. Przez Dąbie-Chrobakowe do Malinowic i do mojej wioski. Na finiszu zahaczam o wsiowego Lewiatana i doginam obok Dino by wyrobić dzisiejszy dystans. Finisz o pełnych ciemnościach.

Bardzo przyjemnie i spokojnie się jechało. Na P4 kilku rowerzystów. Nawet jeden szosowiec się trafił. Potem po drodze spotykam jeszcze dwóch kolejnych na światłach w Wojkowicach Kościelnych i już z okna w domu widzę najpierw dwóch szosowców a potem jadące z przeciwka dwa światełka kolejnej pary (może to ci z Wojkowic).

Generalnie towarzystwo trochę odmarzło i wyposzczeni "szoszoni" będą teraz nabijać kaemy.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 7 lutego 2019 | dodano: 07.02.2019

Im bliżej weekendu tym zamulanie przedstartowe większe. Dziś przez to, że uległem nałogowi i przy śniadaniu zdecydowałem się przeczytać jeden rozdział więcej. I potem już poleciało. Ostatecznie wytaczam się na koła o 6:01. Termorurka zeznała -6. Raczej bezwietrznie. Jezdnie generalnie suche. Bardzo niewiele miejsc ze śladami lodu.

Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, przyjemnie, równym tempem. Coraz wcześniej robi się jasno. Na miejsce zataczam się ze stratą 3 min. czyli nie tak tragicznie, jak myślałem, że może być.


Dziś nie planowałem objazdów więc ruszam w stronę centrum Zagórza i dalej do lasu mydlickiego. Przy Makro czuję, jak mnie odcina. Na oparach dobijam do lasu i od tego miejsca kręcę bardzo spacerowo. Przez Warpie, Nerkę, Zamkowe, las grodziecki i gródkowski spokojnie przetaczam się do domu. Zero zaginania.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 6 lutego 2019 | dodano: 06.02.2019

Start nieco dziś obsunięty na 5:58 więc znów bez dziczenia. Na jezdniach warunki dobre. Minimalny ruch powietrza z kierunku bliżej nieokreślonego.

Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą raczej spokojna. Po drodze spotykam dwóch rowerzystów.

Na miejsce zajeżdżam z rezerwą 1 minuty. Przyjemnie się kręciło. Trochę szkoda, że znów zacznie wszystko płynąć. O 12:00 już +4.


Na powrocie chciałem trochę pochrupać po śniegu ale okazji do tego było znacznie mniej niż zakładałem. Chodnik na Lenartowicza tak obsypany solą, że śladu śniegu nie było a kupki tej soli dalej dumnie sterczały. Na ścieżce na Blachnickiego też częściowo odgarnięte a częściowo posolone. Dopiero na górce środulskiej uczciwy śnieg. Zjazd w stronę Plejady i dalej na Pogoń.

Ścieżka do będzińskiej Nerki w części sosnowieckiej niemalże czysta. Na będzińskiej tak na przemian śnieg, lód, czysto. Zamkowe odśnieżone więc tu też zero zabawy. Dopiero las grodziecki pozwala znów chwilkę pocieszyć się śniegiem. Widać jednak, że to już długo nie potrwa. W wielu miejscach zlodowaciały. Przeskakuję na światłach "86" i uciekam w pola i las gródkowski. Chrupiąco.

Od podstawówki w Gródkowie jadę wzdłuż "913" poboczem. Trochę chrupie ale widać że odśnieżali i sypali więc tu też lada moment będzie czysto. Na jezdnię wracam przy tartaku i za torami uciekam w prawo trochę pozaginać . Zakos koło Dino, zakos koło Lewiatana i na wykończenie zagięcie przez Kasztanową.

Powrót spokojny i przyjemny przy czym miałem wrażenie, że dziś jakoś nogi słabiej podają. Zaczynają się też problemy z ciuchami. Rano wdzianko jest w sam raz ale przy lekkich, popołudniowych plusach miejscami zaczynałem się gotować. I teraz albo rano odziać się lżej i trochę mocniej jechać by się rozgrzać, albo ślimaczyć po południu żeby się nie przegrzać. Jak ja bym chciał stabilnych warunków... Pocieszające to, że powroty już bez wsparcia czołówki.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 5 lutego 2019 | dodano: 05.02.2019

Wczorajszy zamiar dzisiejszego dojazdu przez pojezierze dąbrowskie legł w gruzach kiedy to na koła wytoczyłem się o 5:52. Za mało czasu na zabawy terenowo-śniegowe i trzeba mi grzecznie jechać asfaltami.

Warunki dziwne. Termorurka zeznała coś między -1 a 0. Za oknem dość konkretne mgły. Kiedy wyprowadzam rowerek widzę jednak, że przy gruncie musi być uczciwy minus bo wszystko zlodzone. Jezdnie dobrze posolone więc asfalt mokry i czarny. Mgły znikają po jakichś 300m ale potem mam je jeszcze kilka razy na trasie. Najgęstsze były między zajazdem "Pod Lwem" w Gródkowie a światłami na "86". Temperatura w kilku miejscach musiała być znacząco niższa bo oddech zamieniał się w kłęby pary.

Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. W Łagiszy jezdnie z podłużnymi garbami lodu albo pokryte nierozjeżdżonym jeszcze błotem śniegowym. Miejscami lśniące połacie. Tu jadę dużo wolniej. Po drodze wyprzedzam rowerzystę, który na wąskich oponkach nie odważył się pokonać tego odcinka i prowadził swoje 2 koła. Mnie Mamut pozwala na więcej, więc jadę bez problemu choć wolniej.

W Dąbrowie Górniczej na rondzie w centrum znów chwila niepewności czy mi kierownik od strony Będzina ustąpi. Ustąpił ale tak ledwo ledwo. Gotów byłem w każdej chwili się zatrzymać i go puścić gdyby szarżował mimo tego, że to ja miałem pierwszeństwo.

Reszta drogi spokojna i bez sensacji. Jedyna okazja pochrupania po śniegu była na odcinku od stacji paliw na Mortimerze do zjazdu w ul. Szymanowskiego w centrum Zagórza. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na mecie jestem równo o 7:00.



Link do galerii z powrotnego focenia.




Powrót częściowo po swoich śladach. Kręcę na początek do centrum Zagórza i stamtąd ścieżką na Mortimer. Dalej chodnikami wzdłuż Starocmentarnej gdzie chwilowo przerywam chrupanie po śniegu. Asfaltami przebijam się w stronę Łęknic. Tam wbijam na bieżnię przy Pogorii 3 i kręcę w stronę Piekła. Pochrupując. Od czasu do czasu przystaję też na moment cyknąć foto. Przetaczam się na Piekle na bieżnię wzdłuż Pogorii 4 i kręcę nią, dalej pochrupując i czasem focąc, do Preczowa. Tu znów wracam na asfalty, którymi ciągnę aż do mojej wioski. Niedaleko domu wyginam jeszcze lekko ul. Kasztanową i tym sposobem dobijam do dzisiejszego przebiegu.

Bardzo przyjemnie i spokojnie mi się jechało na powrocie. Miło było cieszyć się słoneczkiem i czystym niebem. Troszkę momentami dmuchało ale nie było to groźne. W momencie, kiedy słońce zajęło pozycję w okolicy horyzontu zauważalnie spadła temperatura. Od razu zrobiło się bardziej ślisko. Raz mi nawet koło zabuksowało. W domu jestem ciut przed 17:00 i jeszcze nie jest ciemno.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 4 lutego 2019 | dodano: 04.02.2019

Jakiego dziś miałem banana na twarzy jak zobaczyłem co za oknem, to trudno opisać. Zbieram się całkiem sprawnie zakładając, że na zmagania ze świeżo spadłym śniegiem będzie mi potrzeba trochę więcej czasu niż na dojazdy w minionym tygodniu. Warstewka białego jest całkiem konkretna. Na ulicy biało choć już są wyjeżdżone koleiny. Lekko dmucha z zachodu i czasem pojawiają się drobne płatki śniegu.

Ruszam o 5:38. Początkowo ostrożnie. Potem, kiedy jestem na płaskim albo mam lekko pod górkę to kręcę z uczuciem. Na zjazdach pilnuję prędkości żeby w razie przyziemienia mieć mniej niż 20km/h. Jedzie się całkiem dobrze choć pod kołami ciągle zmienia się podłoże. A to jest ubity biały śnieg, a to chlapa, a to zlodzony śnieg przykryty chlapą. Czarnego asfaltu praktycznie nie mam przez całą drogę.

Kręcę przez Sarnów i Preczów na Pogorię 4. Tu kawałek jadę po dziewiczym śniegu. Potem przeskok na Pogorię 3. Podjazd z buta bo jak utknąłem w przysypanej koleinie tak już nie mogłem złapać przyczepności. Na bieżni P3 nie byłem pierwszy. Deptała tu jakaś kijanka ale i tak jedzie się cudnie. Warstwa śniegu sprawia, że otacza mnie całkowita cisza. Czasem tylko gdzieś trzaśnie gałąź pod ciężarem śniegu.

Niedaleko mola widzę rowerzystę, który próbuje walczyć w śniegu ale opony dużo węższe od moich mu tego nie ułatwiają. Ja jadę bez problemu. Chciałem zwykłą trasą dotrzeć do Mostu Ucieczki ale przysypane koleiny i rozlewisko skłaniają mnie do małego odwrotu i przejazdu kawałek pod prąd. Jest już 6:40 i nie mam czasu na zabawy terenowe i objazdy. I tak zakładam, że się spóźnię. Nie wiem tylko jeszcze o ile.

Przez Reden przejeżdżam bez problemu. Drogi mokre od błota śniegowego ale dające dobrą przyczepność. Na Starocmentarnej jadę chodnikiem przykrytym prawie nieprzedeptanym śniegiem. Potem chodnikiem wzdłuż Braci Mieroszewskich do centrum Zagórza i finisz "asfaltem" Szymanowskiego.

Na metę zataczam się ze stratą 20 minut. Jeszcze chwilę muszę poświęcić na oskrobanie z grubsza śniegu z roweru. Dojazd bajkowo spokojny i przyjemny. Powrót obowiązkowo przez las zagórski :-)



Więcej sobie po powrocie obiecywałem zawalił jednak wszystko brak minusa. Spadły śnieg zamienił się na jezdniach w błoto i chlapę. W terenie, którym to zacząłem powrót, niby było lepiej ale jechało się raczej słabo. Świeży opad nie związał się ze zlodzeniami z poprzedniego i kółka często mi uciekały nie tam, gdzie chciałem jechać. Wybijało to z rytmu i nieustannie stopowało.

Przez Reden przebijam się pod Most Ucieczki i jadę pod molo na Pogorii 3. Miałem strzelić tylko kilka foto i jechać na Zieloną i czarny szlak, ale tam często są wyjeżdżone koleiny i pewnie by mi się jechało równie chusteczkowo jak przez las zagórski. Tymczasem na bieżni P3 warunki były prawie tak dobre jak rano. Co prawda śnieg stratowany przez piechotę i narciarzy ale jeszcze całkiem sporo zostało nieruszonego i dało się spokojnie jechać. Tak też i zdecydowałem się z tego wariantu skorzystać.

Potem przeskok na P4 i dalej do Preczowa i Sarnowa. Tu już drogi w dość dobrym stanie. Niewiele błota i umiarkowanie wody. Niespiesznie przetaczam się do domu z małym haczeniem o piekarnię. Finisz już o szarówce. Dużo czasu zajęło mi przebijanie się przez las na Zagórzu. Na razie go sobie chyba odpuszczę i przerzucę się na ścieżki. Jak już pogoda się ustabilizuje, nieco zmrozi to pokręcę tam znowu. Mimo wszystko przyjemny i spokojny powrót z pracy.

I jeszcze taka myśl mnie naszła, że chyba jednak rozmiar ma znaczenie. Zastanawiające były reakcje kobiet na mój widok. Znaczy się rowerka i jego oponek. Bardzo zastanawiające...


Kategoria Praca

O

Sobota, 2 lutego 2019 | dodano: 02.02.2019

W sumie, to nie planowałem jeżdżenia w sobotę ale warunki jednak mnie do tego zachęciły. Termorurka zeznała, że +11. Troszkę wiało ale jak na halny, to jakby wcale. Jezdnie przeważnie mokre z licznymi potokami. Głównie płynęły wzdłuż.

Pretekst znalazłem sobie do wyjazdu taki, że trzeba mi było kabelka HDMI-DisplayPort. W warzywniaku przy domu nie kupię, więc trzeba się ruszyć gdzieś dalej. Wybór pada na MediaMarkt w czeladzkim M1. Leciutko wyginam drogę do celu przez Strzyżowice i Wojkowice oraz centrum Czeladzi. Tym sposobem nawijam 14km.

Kabelka nie dostałem ale za to były przejściówki więc chyba temat załatwiony. Wracam do domu ale z zagięciami. Kręcę zobaczyć rondko na Syberce, o którym mi jakiś czas temu mówili. Podobno w godzinach szczytu bywa kłopotliwe. Dla mnie i o tej porze bez sensacji. Przez rondo Unii Europejskiej kręcę w stronę Alei Kołłątaja i nią przez Koszelew do centrum Dąbrowy Górniczej i dalej przez rondo na Alei Róż na Reden. Tu odbijam w boczne uliczki i przeciskam się do przejazdu kolejowego. Chwila stania aż przeleci cargo i dalej asfaltami na Zieloną.

Przelatując przez park zapuszczam żurawia czy by nie wjechać na czarny szlak ale oblodzenia zniechęcają mnie. Na wąskich oponkach nie będę ryzykował. Ze 2x mi już dziś koło na zlodzonym śniegu chciało uciekać. Jadę dalej asfaltem do Marianek i skręcam na Preczów. Stąd już standardowa droga przez Sarnów do domu.

Przyjemnie się kręciło. Miło było znowu zobaczyć na liczniku prędkości powyżej 30km/h i dobić do średniej rzędu 20km/h. Mimo niezłej pogody nie spotkałem zbyt wielu rowerzystów.


Kategoria Inne