DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
24.00km
-
Czas
03:10
-
VAVG
11.68km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakiego dziś miałem banana na twarzy jak zobaczyłem co za oknem, to trudno opisać. Zbieram się całkiem sprawnie zakładając, że na zmagania ze świeżo spadłym śniegiem będzie mi potrzeba trochę więcej czasu niż na dojazdy w minionym tygodniu. Warstewka białego jest całkiem konkretna. Na ulicy biało choć już są wyjeżdżone koleiny. Lekko dmucha z zachodu i czasem pojawiają się drobne płatki śniegu.
Ruszam o 5:38. Początkowo ostrożnie. Potem, kiedy jestem na płaskim albo mam lekko pod górkę to kręcę z uczuciem. Na zjazdach pilnuję prędkości żeby w razie przyziemienia mieć mniej niż 20km/h. Jedzie się całkiem dobrze choć pod kołami ciągle zmienia się podłoże. A to jest ubity biały śnieg, a to chlapa, a to zlodzony śnieg przykryty chlapą. Czarnego asfaltu praktycznie nie mam przez całą drogę.
Kręcę przez Sarnów i Preczów na Pogorię 4. Tu kawałek jadę po dziewiczym śniegu. Potem przeskok na Pogorię 3. Podjazd z buta bo jak utknąłem w przysypanej koleinie tak już nie mogłem złapać przyczepności. Na bieżni P3 nie byłem pierwszy. Deptała tu jakaś kijanka ale i tak jedzie się cudnie. Warstwa śniegu sprawia, że otacza mnie całkowita cisza. Czasem tylko gdzieś trzaśnie gałąź pod ciężarem śniegu.
Niedaleko mola widzę rowerzystę, który próbuje walczyć w śniegu ale opony dużo węższe od moich mu tego nie ułatwiają. Ja jadę bez problemu. Chciałem zwykłą trasą dotrzeć do Mostu Ucieczki ale przysypane koleiny i rozlewisko skłaniają mnie do małego odwrotu i przejazdu kawałek pod prąd. Jest już 6:40 i nie mam czasu na zabawy terenowe i objazdy. I tak zakładam, że się spóźnię. Nie wiem tylko jeszcze o ile.
Przez Reden przejeżdżam bez problemu. Drogi mokre od błota śniegowego ale dające dobrą przyczepność. Na Starocmentarnej jadę chodnikiem przykrytym prawie nieprzedeptanym śniegiem. Potem chodnikiem wzdłuż Braci Mieroszewskich do centrum Zagórza i finisz "asfaltem" Szymanowskiego.
Na metę zataczam się ze stratą 20 minut. Jeszcze chwilę muszę poświęcić na oskrobanie z grubsza śniegu z roweru. Dojazd bajkowo spokojny i przyjemny. Powrót obowiązkowo przez las zagórski :-)
Więcej sobie po powrocie obiecywałem zawalił jednak wszystko brak minusa. Spadły śnieg zamienił się na jezdniach w błoto i chlapę. W terenie, którym to zacząłem powrót, niby było lepiej ale jechało się raczej słabo. Świeży opad nie związał się ze zlodzeniami z poprzedniego i kółka często mi uciekały nie tam, gdzie chciałem jechać. Wybijało to z rytmu i nieustannie stopowało.
Przez Reden przebijam się pod Most Ucieczki i jadę pod molo na Pogorii 3. Miałem strzelić tylko kilka foto i jechać na Zieloną i czarny szlak, ale tam często są wyjeżdżone koleiny i pewnie by mi się jechało równie chusteczkowo jak przez las zagórski. Tymczasem na bieżni P3 warunki były prawie tak dobre jak rano. Co prawda śnieg stratowany przez piechotę i narciarzy ale jeszcze całkiem sporo zostało nieruszonego i dało się spokojnie jechać. Tak też i zdecydowałem się z tego wariantu skorzystać.
Potem przeskok na P4 i dalej do Preczowa i Sarnowa. Tu już drogi w dość dobrym stanie. Niewiele błota i umiarkowanie wody. Niespiesznie przetaczam się do domu z małym haczeniem o piekarnię. Finisz już o szarówce. Dużo czasu zajęło mi przebijanie się przez las na Zagórzu. Na razie go sobie chyba odpuszczę i przerzucę się na ścieżki. Jak już pogoda się ustabilizuje, nieco zmrozi to pokręcę tam znowu. Mimo wszystko przyjemny i spokojny powrót z pracy.
I jeszcze taka myśl mnie naszła, że chyba jednak rozmiar ma znaczenie. Zastanawiające były reakcje kobiet na mój widok. Znaczy się rowerka i jego oponek. Bardzo zastanawiające...
Kategoria Praca
komentarze