limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 5 lutego 2019 | dodano: 05.02.2019

Wczorajszy zamiar dzisiejszego dojazdu przez pojezierze dąbrowskie legł w gruzach kiedy to na koła wytoczyłem się o 5:52. Za mało czasu na zabawy terenowo-śniegowe i trzeba mi grzecznie jechać asfaltami.

Warunki dziwne. Termorurka zeznała coś między -1 a 0. Za oknem dość konkretne mgły. Kiedy wyprowadzam rowerek widzę jednak, że przy gruncie musi być uczciwy minus bo wszystko zlodzone. Jezdnie dobrze posolone więc asfalt mokry i czarny. Mgły znikają po jakichś 300m ale potem mam je jeszcze kilka razy na trasie. Najgęstsze były między zajazdem "Pod Lwem" w Gródkowie a światłami na "86". Temperatura w kilku miejscach musiała być znacząco niższa bo oddech zamieniał się w kłęby pary.

Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. W Łagiszy jezdnie z podłużnymi garbami lodu albo pokryte nierozjeżdżonym jeszcze błotem śniegowym. Miejscami lśniące połacie. Tu jadę dużo wolniej. Po drodze wyprzedzam rowerzystę, który na wąskich oponkach nie odważył się pokonać tego odcinka i prowadził swoje 2 koła. Mnie Mamut pozwala na więcej, więc jadę bez problemu choć wolniej.

W Dąbrowie Górniczej na rondzie w centrum znów chwila niepewności czy mi kierownik od strony Będzina ustąpi. Ustąpił ale tak ledwo ledwo. Gotów byłem w każdej chwili się zatrzymać i go puścić gdyby szarżował mimo tego, że to ja miałem pierwszeństwo.

Reszta drogi spokojna i bez sensacji. Jedyna okazja pochrupania po śniegu była na odcinku od stacji paliw na Mortimerze do zjazdu w ul. Szymanowskiego w centrum Zagórza. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na mecie jestem równo o 7:00.



Link do galerii z powrotnego focenia.




Powrót częściowo po swoich śladach. Kręcę na początek do centrum Zagórza i stamtąd ścieżką na Mortimer. Dalej chodnikami wzdłuż Starocmentarnej gdzie chwilowo przerywam chrupanie po śniegu. Asfaltami przebijam się w stronę Łęknic. Tam wbijam na bieżnię przy Pogorii 3 i kręcę w stronę Piekła. Pochrupując. Od czasu do czasu przystaję też na moment cyknąć foto. Przetaczam się na Piekle na bieżnię wzdłuż Pogorii 4 i kręcę nią, dalej pochrupując i czasem focąc, do Preczowa. Tu znów wracam na asfalty, którymi ciągnę aż do mojej wioski. Niedaleko domu wyginam jeszcze lekko ul. Kasztanową i tym sposobem dobijam do dzisiejszego przebiegu.

Bardzo przyjemnie i spokojnie mi się jechało na powrocie. Miło było cieszyć się słoneczkiem i czystym niebem. Troszkę momentami dmuchało ale nie było to groźne. W momencie, kiedy słońce zajęło pozycję w okolicy horyzontu zauważalnie spadła temperatura. Od razu zrobiło się bardziej ślisko. Raz mi nawet koło zabuksowało. W domu jestem ciut przed 17:00 i jeszcze nie jest ciemno.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!