Październik, 2019
Dystans całkowity: | 1019.00 km (w terenie 226.00 km; 22.18%) |
Czas w ruchu: | 54:51 |
Średnia prędkość: | 18.58 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 40.76 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
40.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
20.34km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przy końcu tygodnia włącza się niechcenie. To przekłada się na obsunięty start. Ruszam o 6:11. Trasa jak wczoraj tyle, że bez dzików.
Warunki nawet przyjemne. Jakby odrobinkę cieplej. Albo to tylko złudzenie wywołane tym, że dziś cięższe buty i stopy nie przemarzły.
Przejazd właściwie spokojny. Zjeżył mnie tylko jakiś klient stojący na środku drogi rowerowej przy przystanku w centrum Zagórza. Akurat tam są poustawiane tablice informacyjne, a ścieżka biegnie po łuku i ktoś stojący w tym miejscu zwykle jest zaskoczeniem i przeszkodą.
No nie potrafią się ci ludzie "naumieć" jak nie być uciążliwym dla innych.
Na mecie mam obsuwę 2 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Powrót we wdzianku "na krótko". Słonecznie, z minimalnymi podmuchami. Odczuwalnie tak sobie. Gdybym nie był w ruchu mogłoby się okazać, że jednak jest chłodnawo.
Trasa niespieszna przez Blachnickiego, Środulę, Plejadę, Pogoń, ścieżkę do będzińskiej Nerki, Zamkowe, las grodziecki, las gródkowski i wygięcie od DINO do wsiowego Lewiatana. Finisz asfaltem do domu.
Byłoby spokojnie gdyby nie jeden świrus przy energetyku w Sosnowcu. Musiałem hamować bo inaczej by mnie na przejeździe zgarnął. Jeszcze jakieś pretensje miał.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
18.69km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się, przy zbliżającym się końcu tygodnia, już nie tak sprawnie. Toczenie rozpoczynam o 6:05. Na szczęście nie jest to wielkie nieszczęście bo i tak planowałem krótszy wariant dojazdowy. Początek przez Sarnów do Preczowa. Tam przy sklepie odbijam całkiem w prawo i kręcę do końca ślepej ulicy. Tu płoszę żerujące dziki. Przez las przebijam się na Zieloną i dalej na zwykłą trasę przez centrum Dąbrowy Górniczej.
Meta osiągnięta z zapasem 5 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Jedyny minus, to zmarznięte stopy. Błędem było założenie lekkich butów. Reszta zestawu dała radę.
Powrót przy ładnym słoneczku choć raczej nie dało się powiedzieć, że jest ciepło. Dało się żyć we wdzianku "na krótko" ale tylko w czasie jazdy. Zresztą w miarę zbliżania się do domu słońce nieco przybladło przesłonięte delikatnymi chmurkami. Lekko też wiało.
Trasa w wariancie spokojnym. Przez las zagórski na Reden. Przed Mostem Ucieczki nie dało się skręcić w stronę Gołonoga. Stał radiowóz, dwóch policjantów i zawracali wszystkich. Ciekawe co to się działo? Na szczęście moja trasa dziś nie wiodła w tamtym kierunku. Ja pod most i dalej na Zieloną. Potem czarny szlak, Stachowe, magazyny, Park Żurawiniec, terenem do Strzyżowic i wykończenie ul. Kasztanową.
Tempo momentami tylko dynamiczne. W terenie spacerowo w celu podziwiania kolorków jesieni. Chyba też zgarnąłem trochę nici Babiego Lata. Albo zwykłe pajęczyny ;-p
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
18.39km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sprawny rozruch i start o 5:57. Mam wrażenie, że jest cieplej niż wczoraj. Nie wieje. Zero chmurek.
Trasę kręcę podobnie jak wczoraj. Jedyna różnica taka, że Pogorię 3 tym razem objeżdżam od strony mola, a nie jak wczoraj, od strony Piekła i Łęknic.
W okolicach jezior trochę przez chwilę wiało.
Na mecie jestem z zapasem 3 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
W ciągu dnia było trochę słoneczka ale ostatecznie, zgodnie z prognozą ICM-u, niebo zaciągnęło się chmurami i zaczęło zauważalnie wiać mniej więcej z zachodu. Powietrze nie było ani jakoś specjalnie zimne, ani ciepłe. Wyruszam do startu w krótkich spodenkach i nie jest najgorzej. Tyle, że nie ma sensu cisnąć bo i tak wiatr zaraz wyhamuje pęd.
Kręcę trasę taką jak wczoraj do Stachowego. Stamtąd przez pola w stronę DINO i finisz wzdłuż "913" i skrótem naprzeciw kościoła.
Przyjemne, spokojne i niespieszne kręcenie powrotne.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
21.47km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start do pracy w bardzo dobrym czasie - 5:59. Warunki jak dnia poprzedniego więc dojazd bardzo przyjemny. Do tego też spokojny bo trasa przez Sarnów, Preczów, P4 i P3 do Mostu Ucieczki i potem przez Reden na Braci Mieroszewskich i Szymanowskiego.
Piękne widoczki nad P4 w porze sporo przedwschodowej. No i grzybkami pachniało cudnie.
Na miejscu minutę przed czasem.
Powrót w warunkach iście letnich i we wdzianku całkiem na krótko. Tempo raczej z kategorii żwawych ze względu na popołudniową wizytę u stomatologa.
Trasa jak wczoraj przez las zagórski, Reden, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy, Stachowe i magazyny. Za magazynami grzecznie na asfalt i sprawnie do domu.
Powrót równie przyjemny jak dojazd do pracy.
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.31km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dość ciepło o poranku więc nie spieszyłem się ze startem. Wytaczam się o 6:10. Ciemno, nie wieje, księżyc lampi potężnie. Przyjemnie.
Z rozpędu wybieram trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przy tej okazji zaliczam stanie na wahadle w Gródkowie, co przypomina mi, że warto by się jednak przyzwyczaić do wcześniejszego startu i trasy przez Preczów.
Przejazd spokojny niespecjalnie spieszny. Na mecie mam 2 min. zapasu. Mam nadzieję, że przydadzą się krótkie spodenki po południu.
Powrót w bardzo przyjemnych warunkach. Dużo słońca, ciepło, minimalny ruch powietrza mniej więcej z zachodu. Jak inaczej można było wracać, jak nie przez teren? Tak też i czynię. Las zagórski, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Stachowe, Park Żurawiniec i terenem do Strzyżowic. Niespiesznie, przyjemnie, spokojnie.
Wdzianko całkiem na krótko.
Kategoria Praca
Klubowo do Chudowa
-
DST
118.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
07:19
-
VAVG
16.13km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek rozpoczęty czarną nocą. Start już prawie za dnia. Zbieram się prawie tak sprawnie jak chciałem i po 7:00 wyruszam najpierw do piekarni po zapas paszy na drogę, a potem zagłosować. Od opuszczenia lokalu wyborczego zaczyna się właściwe jeżdżenie.
Przez Będzin toczę się do centrum Sosnowca pod fontannę, gdzie miała zebrać grupa wyjazdowa na zakończenie sezonu rowerowego w Chudowie. Nie bardzo uznaję coś takiego jak koniec sezonu rowerowego ale do jeżdżenia każdy pretekst jest dobry.
Na miejscu jestem kilka minut przed czasem. Jest już sporo osób ale jeszcze czekamy na grupkę z Jaworzna. Lekko obsunięci w czasie z powodu kapcia.
Kiedy zjawiają się robimy szybkie foto i w drogę. Daleko nie ujechaliśmy bo na granicy Mysłowic kolejny kapeć. Sprawny serwis i jedziemy na spotkanie grupy z Mysłowic pod halą sportową. Od tego momentu już w dużym peletonie przebijamy się do Chudowa.
Trasa w sporej części lasami więc jedzie się całkiem przyjemnie.
Na metę docieramy gdzieś godzinę później niż planowaliśmy. Trochę marudzenia przy sklepach. Trochę czekania tu i tam na światłach. Ostatecznie meldujemy się pod zamkiem. Około godzinki poświęcamy na dychanie. Można sobie przypalić kiełbaskę na oknie. Wyleżeć na trawce w słonku. Pogadać ze znajomymi. Miły luzik.
Odwrót robimy inną trasą niż dojazdowa żeby nie było nudno. Wtaczamy się pod wieżę na Sośniej Górze, gdzie znów nieco dychamy. Dalsza trasa wiedzie przez centrum Mikołowa, skąd kierujemy się ponownie w lasy tak, by ostatecznie dotoczyć się do Janiny. Tu większa część grupy zasiada w knajpie.
W mniejszej grupie (5 osób) kręcimy od razu do domów. Po drodze kawałek towarzyszy nam Andrzej, który odbija przy Szybie Wilsona.
Z chłopakami kręcę do Stawików, gdzie się żegnam. Stąd czerwonym szlakiem lecę na Milowice i zwykłą trasą dalej przez Czeladź, Przełajkę i Wojkowice do domu. Udaje mi się zakończyć jazdę jeszcze przed zachodem słońca. Niewiele przed zachodem.
Dzionek bardzo przyjemnie spędzony. Pogoda bardzo dopisała. Poranek, co prawda, był dość chłodny, ale popołudnie niemal letnie.
Link do pełnej galerii.
Przedstartowe.
Serwisowe.
Leśne.
Zlotowo-zamkowe.
Powrotne.
Finiszowe.
Podsumowujące.
Kategoria Jednodniowe
DPDZD
-
DST
45.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:33
-
VAVG
17.65km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch zauważalnie sprawniejszy choć jeszcze nie tak, jak miałem nadzieję, że będzie. Zaczynam toczenie o 6:04.
Na trawach sporo rosy, dość ciepło, jeszcze ciemno. Oriona widać na niebie bardzo dobrze.
Kręcę dojazd nietypowo. Zamiast "913", która jest w remoncie i wczoraj zaskoczyła mnie zwężeniem i światłami, wybieram trasę przez Sarnów i Preczów a dalej bieżnią P4 do przejazdu na P3, Most Ucieczki, Reden i las zagórski.
Przejazd bardzo spokojny i przyjemny. W lesie zagórskim kilka razy czuję, jak mi koło chce ujechać na błotku lub mokrych liściach.
Na mecie mam obsuwę 7 min.
W ciągu dnia było tak, że żałowałem, że nie wziąłem koszulki z krótki rękawem. Przynajmniej wnosząc po słońcu. Na wyjściu jednak po słoneczku nic nie zostało. Pochmurno, wietrznie i termicznie tak, że kurtka nie jest przesadą.
Powrót w tempie niespiesznym, żeby się nie szarpać z podmuchami powietrza.
Żeby nie powtarzać trasy to kręcę przez Blachnickiego na Środulę i dalej przez Plejadę na Pogoń skąd dalej do Czeladzi. Tu trochę zaginania nietypowego terenowego. Wyskakuję na "94" przed wiaduktem i zaraz uciekam w stronę Grodźca. Przy okazji ogarniam układ jaki powstał po wybudowaniu Lidla i sąsiadujących budowli. Niefajnie. Wstawili światła. Raczej będę unikał tego miejsca.
Z drogi do Grodźca zjeżdżam przed mostem i wertepkami kieruję się w stronę parku Rozkówka. Odbijam przed nim w singielek na lewo i ciągnę dalej w stronę Wojkowic przeskakując pagórek z fińskimi domkami. Na granicy Grodźca i Wojkowic wbijam w teren i ciągnę nim dalej w kierunku mniej więcej domu. Wyskakuję już na prostej do domu nieco przed cmentarzem. Finisz prosto i bez gięcia.
W domu zostawiam plecak, zarzucam Mamutowi sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem do domu i na dziś koniec jeżdżenia.
Przyjemnie się kręciło na powrocie. W terenie zaliczyłem trochę błotka. Teraz chyba już będzie coraz trudniej z terenu wrócić nieuflejanym.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
19.64km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wciąż powtarzam sobie, że czas popracować nad usprawnieniem startu ale jakoś nie wychodzi. Dziś start podobnie jak wczoraj - 6:11.
Jest ciemno, do tego mokro, coś tam kapie z nieba w ilościach niegroźnych i wieje.
Kręcę zwykłą trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na "913" zaskakuje mnie czerwone światło na zwężeniu między szkołą w Gródkowie a restauracją "Pod Lwem". Trzeba odstać. Oczywiście znalazł się kierownik, który chciał zabierać się do objeżdżania grzecznie stojących.
Na mecie jestem ostatecznie minutę po czasie. Przejazd spokojny i bez sensacji.
Powrót zupełnie inny niż przypuszczałem, że będę robił. W trakcie pracy kolega poprosił mnie o podrzucenie jednej rzeczy i już w tym momencie ustala się kierunek na Będzin. Wybieram się tam przez centrum Zagórza i obok Makro. Przy Makro niespodzianka. Przejazd na światłach na wprost zablokowany. Dwa pasy od strony Zagórza wyłączone z ruchu a wokół pełno rozgrzebanych poboczy. Na szczęście rowerem da się to bez problemu przebyć.
Dalsza trasa przez las mydlicki. Tu też niespodzianki. Ścieżka, którą do tej pory gładko pomykałem, rozkopana i porobione hopki i dołki. Puściłem wiązankę pod adresem nieobecnych twórców tych dewastacji. Na szczęście dało się to bez problemu objeżdżać ale będę musiał pamiętać, że są na tym odcinku pułapki. Mogą być niebezpieczne zimą, jak przykryje to śnieg a w dołkach pozamarza woda.
Na Brata Alberat chwila postoju i przekazanie a potem dalej do przejazdu pod torami i Małachowskiego w stronę Urzędu Miasta i do przejazdu pod Al. Kołłątaja w stronę Łagiszy. Tu przecinam swoje ślady i kawałek dalej robię lekkie wygięcie by spokojniejszą drogą obok szkoły dobić do terenu w stronę Stachowego.
Przy magazynach roboty ziemne. Czyżby kolejne budowle miały wkrótce powstać? Wtaczam się na górkę, zahaczam o piekarnię i kręcę potem prosto do domu.
Słoneczko sugerowało miłe warunki na zewnątrz. Jednak dmuchający wiaterek nie był za ciepły. W sumie jednak przyjemnie. Do tego przejazd spokojny więc powrót całkiem, całkiem.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
20.17km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch słaby zakończony startem o 6:10. Mimo prognoz mile zaskakuje mnie pogoda. Jest przyjemnie ciepło w porównaniu do wczorajszego poranka. Przez noc padało więc jezdnie mokre. Wiatru nie odczuwam.
Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się przyjemnie i spokojnie. Na mecie jestem równo o 7:00.
Troszkę tylko mnie okapało tym co spod kół leciało.
Powrót rozpoczynam pod drobnymi kropelkami, które gdzieś po drodze zanikają.
Trasa przez ścieżkę przy Blachnickiego. Zamiarowałem dalej jechać moją zwykłą trasą przez Środulę ale okazało się, że teren ogrodzony. Kiedyś czytałem, że ma tu powstać lodowisko, stadion i coś tam jeszcze. Czyżby zaczęły się przygotowania terenu?
Zmuszony okolicznościami objeżdżam górkę od prawej przecinając stok. Wracam na zwykła trasę i przedostaję się przez trzy rondka i Plejadę na Pogoń a stamtąd do Czeladzi. Za światłami na "94" uciekam w lewo, w stronę czerwonego szlaku i mostu na Brynicy by dostać się na Przełajkę. Tu znów zaczyna się kapanie i to jakby mocniejsze niż na starcie. Jednak nie sięgam po ekstra warstwę. Nie kapie na tyle mocno.
Zwykłą trasą kręcę w stronę stacji Orlenu w Wojkowicach i potem skrótem terenowym wybijam się na prostą do domu. Do końca kręcenia kapanie. Mimo tego powrót przyjemny i spokojny. Gdyby nie te kropelki to bym pozaginał kapkę więcej.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
16.71km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sezon na zmarznięte stopy uważam za otwarty.
To, że przestawiłem budzik na 30 min. wcześniej, wiele nie zmienia. Mam po prostu więcej czasu na guzdranie się. Choć mimo wszystko udało się jednak wyruszyć wcześniej niż wczoraj. Zaczynam o 6:11. Byłoby wcześniej ale mi się wspomniało, że trzeba jeszcze nakapać coś na łańcuch żeby nie jęczał mi w czasie jazdy i tak minutek trochę uciekło.
Warunki podobne do wczorajszych, tzn. szron na trawach, bez wiatru, dość czyste niebo. No i ciemno.
Kręcę tak by utrzymać oddech pod kontrolą.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, bez sensacji i przyjemnie przekręcona. Na miejscu jestem równo o 7:00.
Powrót w warunkach pochmurnych i lekko wietrznych ale przyjemnych.
Zaczynam od przelotu przez las zagórski. Coś tną w okolicy bo na zjeździe do Rowu Mortimerowskiego gałęzie, zryta ziemia i po lewej mocno przerzedzony las. Dalej trasa jak zwykle przez Reden. Potem wariant przez Łęknice i Piekło na bieżnię P4, z której zaraz zjeżdżam w piaski i dość długo zakosami kręcę się w poszukiwaniu maślaczków. Kilka się trafia. Wpatrzony w ziemię nie zauważam, że niebo zaciągnęło się niepokojącymi chmurami. Kiedy wytaczam się na bieżnię postanawiam przycisnąć pomny prognozy ICM-u, że ma trochę pokapać w nocy.
Kropelki dopadają mnie na granicy Preczowa i Sarnowa. Do świateł na "94" nieco przyspieszają ale nie osiągają ostatecznie wartości niebezpiecznych, utrzymując się jedynie w wartościach niezachęcających do zaginania. Chciałem polecieć przez Park Żurawiniec i terenem do Strzyżowic ale kapanie odwiodło mnie od tego. Szybko asfaltem prosto do domu.
Przyjemny i spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca