Październik, 2018
Dystans całkowity: | 846.00 km (w terenie 116.00 km; 13.71%) |
Czas w ruchu: | 45:31 |
Średnia prędkość: | 18.59 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 38.45 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Zdecydować co ze Srebrnym i pokręcić się po okolicy
-
DST
40.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
16.22km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się znów w okolicy południa. Na początek kręcę do Będzina do serwisu ostatecznie zdecydować o losach Srebrnego. Zaczynam od terenowania na odcinku Strzyżowice-granica Psar z Malinowicami. Potem park Żurawiniec z przystanięciem na foto budowanego przedszkola (i żłobka). Potem przelot ul. Akacjową. Prace wrą pełną parą. Po obu stronach ciężki sprzęt przerzuca góry ziemi i kamieni. Chyba niedługo przybędą kolejne hale magazynowe.
Przetaczam się terenem pod "86" i kieruję się na czarny szlak na Zieloną. Stamtąd wałami Czarnej Przemszy (m. in. singielkiem) docieram do Będzina i wtaczam się do serwisu. Jest problem z dorwaniem przyzwoitego widelca pod tarcze do koła 26". Albo chińszczyzna za psie pieniądze rokująca szybką awarię albo porządne za osiem stówek. Nic pomiędzy. Może jakby po necie dobrze pokopać... Jednak Srebrny za długo już czeka na renowację więc ostatecznie decyduję się na pozostawienie na przodzie V-ków. Na tył pójdzie mechaniczny tarczowy. Do tego wymiana napędu, kół i paru innych drobiazgów.
Z serwisu wytaczam się w stronę ronda UE i dalej na Syberkę. Testuję nowe oznaczenie dla rowerzystów. Powiem tak, fajnie że jest ale czy to się nie skończy jakimś wypadkiem? W godzinach szczytu może być tam niebezpiecznie. Jak ja przejeżdżałem akurat było dość luźno.
Z Syberki przeskakuję kładką nad "86" i kieruję się do Czeladzi. Tu znów nowości. Skręcam za stacją benzynową, przejeżdżam tory i zaskakują mnie znaki i lekka zmiana organizacji ruchu. Po prawej ogrodzony teren i widać nad płotem maszyny budowlane. Podjeżdżam do tablicy informacyjnej. Centrum Handlowe? Dziwne. Na zachodzie takowe padają i są zamykane. Cóż, kto inwestorowi zabroni.
Bocznymi uliczkami kieruję się na most na Brynicy i dalej na Przełajkę. Asfaltu jednak używam niewiele bo przy kościele uciekam w pola. Pagórkując obok kapliczki przedostaję się na Rozalię i tam skręcam do Wojkowic. Na granicy klinkierku znów wbijam w teren skuszony sugestią GPS-a, że dotrę tędy do Rogoźnika. Mniej więcej przypuszczam gdzie to będzie ale chcę się upewnić.
Docieram gdzie myślałem. Wciąż nie mam ochoty na asfalty więc ścieżką zjeżdżam kawałek w stronę Wojkowic i odbijam znów w pola. Hopkami większymi i mniejszymi oraz niejednym zakosem docieram w końcu do Strzyżowic. Tu już bez gięcia prosto do domu.
Tempo raczej spokojne, wręcz spacerowe. Jedynie gdzie teren sam porywał rower prędkości były jakieś zauważalne. Jak było płasko albo pod górkę to turlałem się delikatnie by nacieszyć się widokami, słońcem i resztkami ciepła. Jazda we wdzianku "na krótko".
Link do pełnej galerii
Przedszkole i żłobek w Psarach. Budowla rośnie w oczach.
Budowa w Czeladzi. Całkiem niedawno były tu jeszcze niezłe chaszcze.
Od Czeladzi długo, długo nic aż do widoczków z okolic Rogoźnika.
Kategoria Inne
Dostałem z liścia i po autostradzie
-
DST
75.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:24
-
VAVG
17.05km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z liścia dostałem wielokrotnie. Ale tak to jest jak się jeździ jesienią po lasach. Po autostradzie tylko kawalątek trasy ale za to na legalu bo tak znaki pokazywały.
Jeszcze się urlopuję. Biorąc wolne na październik nawet nie przypuszczałem, że będę miał taką rewelacyjną pogodę. Weekend przebimbany nierowerowo (aczkolwiek przyjemnie) ale poniedziałek postanowiłem porowerować. Naszło mnie na sprawdzenie jak będzie wyglądać dojazd od strony Strąkowa do Woźnik po rozbudowie A1 na odcinku Pyrzowice-Woźniki. Na razie jeszcze grzebią więc sporo utrudnień po drodze ale jak skończą to przeskoczenie nad lub pod autostradą nie powinno stanowić problemów. Widziałem po drodze sporo przepraw nad i pod A1.
Ruszam w trasę ciut po 12:00. Czekałem aż będzie już całkiem ciepło by pojechać we wdzianku "na krótko". Bezchmurne niebo i lekki wiaterek od wschodu pomagają na początku. Kręcę przez Strzyżowice do Sączowa. Na odcinku od A1 w Siemoni do Sączowa budowa chodnika. Na razie bark oznaczeń więc nie wiem czy będzie to tylko chodnik, czy też i rowerom będzie tam wolno jechać. Podejrzewam, że ze względu na szerokość raczej tylko chodnik. Ale i tak przyda się na tym odcinku.
W Ożarowicach widzę już nowe mosty nad A1. Całkiem ich sporo więc tutaj ta droga nie będzie stanowiła problemu. Kręcę dalej do Zendka i tam odbijam do Strąkowa i dalej prosto do lasu. Teraz jadę wg GPS-u w stronę Dąbrowy Wielkiej. Przekonuję się, że ta trasa jest już nieaktualna. Na północy widzę wiadukt nad A1 więc na wyczucie kręcę przez las w tamtą stronę.
Udaje się trafić bez problemu. Wiadukt jeszcze w budowie więc tylko focę i jadę dalej eksploruję lasy szukając dojazdu do dawnej drogi do Woźnik. Po kilku nieudanych eksploracjach wybywam w końcu przy Małej Panwi. Prawie zupełnie wyschnięta. Tu też wbijam na autostradę. Chciałem jechać lasem ale betonowe zapory z namalowanymi wskazówkami skusiły mnie jednak na wbicie na A1. W końcu niecodziennie można leganie pojechać autostradą na rowerze :-) Ostatni raz tak z Prezesem jechałem odcinkiem do Pyrzowic. Teraz może było tego jakieś 2km max ale zawsze to autostrada :-)
Wjeżdżam do samych Woźnik już od strony terenowego odcinka, którym normalnie bym się tam dostał. Na rynku zasiadam na chwilę na ławce zaciągnąć drożdża. Potem foto i ruszam w stronę Cynkowa. Po drodze wdrapuję się pod wieżę obserwacyjną i zjeżdżam z niej polami. W ogóle jadąc do Cynkowa też unikałem asfaltu. Trochę przez pola i trochę przez lasy przebiłem się bokami dość blisko końca wioski i szybko wbiłem w las.
Na moście na Małej Panwi robię foto "nurtu". Właściwie nic tam nie płynie, trochę wody tylko stoi. Obraz wyschniętej rzeczki doskonale oddaje to co jest w lasach - sucho. Rozglądałem się trochę za grzybami. Nawet ze 3-4 razy wszedłem między drzewa ale jedyne co mi się rzucało w oczy to grzyby w sam raz na Ostatnią Wieczerzę i śmieci zostawione przez ludzi. Tych jadalnych prawie zero. Jednego co trafiłem to był już mocno zeżarty przez ślimaki.
Od Burdzowic kręcę nieco intensywniej. Chcę się wydostać już z lasu bo słoneczko znacznie opadło ku horyzontowi i w lesie robi się jakby chłodniej. Na otwartym terenie gdzie promienie jeszcze sięgają jest przyjemnie. Wybywam na asfalty w Boguchwałowicach. Stąd kręcę do Przeczyc i dalej asfaltami do Dąbia-Chrobakowego i Malinowic. Tu znów przerzucam się na teren by wybyć z niego w Strzyżowicach skąd już zjazd do domu.
Kręcenie było bardzo przyjemne. Pogoda jak na zamówienie: dużo słoneczka, niegroźny wiatr, zero chmurek. Do tego nie musiałem się nigdzie spieszyć i właściwie mogłem sobie jechać gdzie i jak chciałem. Takiego kręcenia od dawna mi bardzo brakowało. Plan na starcie jakiś tam miałem ale zupełnie nie bez ciśnienia na jego realizację. Najbardziej mi zależało by sobie pojeździć w spokojnych okolicznościach przyrody i poświęcić tyle czasu na gapienie się na kolorowe drzewa ile akurat będę miał ochoty.
Link do pełnej galerii
Budowa A1 w okolicach lotniska w Pyrzowicach.
Tu się zdezaktualizowała stara droga do Dąbrowy Wielkiej i Woźnik.
Na legalu rowerem po A1 :-)
Grzybek na Ostatnią Wieczerzę ;-p
Dystansowo może mało ambitnie ale jak przyjemnie przekręcone to wiem tylko ja.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
56.00km
-
Teren
9.00km
-
Czas
02:56
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów wyszło tak, że musiałem potoczyć się do Katowic. Zbieram się na koła około 12:35. Jest przyjemnie jak się stoi. Jak się jedzie, zwłaszcza w kierunku południowym, to lekko wieje. Na szczęście słoneczko ratuje sytuację i można spokojnie wystąpić we wdzianku "na krótko".
Trasa do celu bez udziwnień, maksymalnie krótka czyli kolejno: Wojkowice, Przełajka, Bańgów, Plac Alfreda, Pętla Słoneczna, Plac Wolności.
Załatwiwszy sprawę rozpoczynam odwrót. Wracam do Placu Wolności i stamtąd kieruję się w stronę Chorzowa ul. Gliwicką. Na Załężu odbijam w stronę parku w Chorzowie. Przetaczam się jego trasami rowerowymi w stronę Starego Chorzowa i dalej do Piekar Śląskich. Tam już jestem w znajomym terenie.
Piekary opuszczam na rzecz Bobrownik, które w zasadzie tylko muskam i zaraz jestem w Wymysłowie. Wbijam do lasu po wschodniej stronie zbiornika Kozłowa Góra. Początkowo kieruję się prosto do Rogoźnika ale po drodze uległem urokowi poprzecznej autostrady przez las i tym sposobem zrobiłem kilka kilometrów w terenie i po lesie. Bardzo przyjemnie się tam kręciło. Prawie zero ludzi. Dobra droga. Ciepło. Ładne kolorki na drzewach. Żadnej presji czasowej. Kilka razy przystaję strzelić foto.
Wytaczam się w końcu z lasu jak planowałem w Rogoźniku. Przejeżdżam pod A1 i przeskakuję równoległy asfalcik łączący Siemonię z Dobieszowicami. Leśnym singielkiem i potem wzdłuż jeziorka docieram do tamy na rogoźnickim zbiorniku. Wracam na asfalty już kierując się prosto do domu. Kilka pagórków, Strzyżowice i jestem w domu.
Kategoria Inne
Na wschód i po zaopatrzenie
-
DST
10.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
13.33km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłem się o 4:00 i stwierdziłem, że mi się już nie chce spać. Cóż można było począć z tak wcześnie rozpoczętym dniem? Może gdzieś na wschód słońca pojechać? W sumie... czemu nie? Pozbierałem się na spokojnie na 6:00. Zahaczam o pobliską piekarnię po świeże bułki i wciągam się powoli pod cmentarz w Strzyżowicach i potem terenem przetaczam się do celu. Zasiadam wygodnie na ciepłym kocyku i co jakiś czas cykam foto. W międzyczasie szamam śniadanko. Wschód zapowiadał się widowiskowy ale ostatecznie skończył się raczej słabo. Wszystko przez niezbyt korzystny układ chmur. Trudno może innym razem będzie lepiej. Trochę też zmarzłem bo pojawił się lekki podmuch a temperatura nie była za rewelacyjna. Staczam się do domu by się nieco ogrzać.
Link do pełnej galerii
Po dłuższej przerwie ruszam jeszcze do wsiowego Lewiatana, zagięciem standardowym po zaopatrzenie. Zrobiło się nieco cieplej. Powrót bez gięcia. I na dziś chyba już koniec jeżdżenia.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
50.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
19.35km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chwilę po 10:00 dotarło info, że druga przesyłka też już czeka na odebranie więc dziś wypada kurs do Katowic. Zbieram się tak na 12:00 ale ostatecznie wybywam znacznie później. Zaczęło się od jęczenia w okolicach suportu. Po 300m wracam i zalewam suport smarem. Ruszam ponownie ale po 500m dalej to samo. Pojawia się jednak pewne podejrzenie, które sprawdzam po ponownym powrocie do domu. Imbusem dokręcam śrubę mocującą blaty. Uspokaja się. Ruszam ponownie.
Po 1,5km przypominam sobie, że zapomniałem wziąć kartę serwisową. Znów powrót do domu. Ostatecznie zaczynam się toczyć do celu gdzieś około 12:45. Kręcę przez Rogoźnik i Bobrowniki w stronę Wojkowic. Potem do Piekar Śląskich i dalej przez Siemianowice Śląskie do Katowic. Wypadam na Dąbie? Dębie? Amiga, jak to odmienić? ;-p I tam wbijam na ścieżkę. Potem trochę się motam ale ostatecznie docieram do Placu Wolności i już prosto pod galerię przy dworcu. Tu załatwiam odbiór i robię odwrót.
Tym razem już bez improwizacji, znaną drogą przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda do Bańgowa i dalej przez Przełajkę ponownie do Wojkowic (Wojkowice długie są :-) ). Spod wojkowickiego Orlenu droga już prawie prosta do domu. Dociągam do skrzyżowania "913" z moją ulicą i wychodzi mi, że braknie niecałego 1km do 50km więc zaginam lekko w stronę kościoła i skrótem przeskakuję na ul. Szkolną skąd już prosto do domu.
Przyjemne z pożytecznym. Bardzo przyjemny dziś dzionek. Cały przejechany we wdzianku "na krótko" i ani raz nie było mi zimno. Dużo słoneczka. Wiaterek bardzo minimalny z południa. Wszędzie widać już kolory jesieni.
Kategoria Inne
Po chlebek
-
DST
11.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
18.86km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do piekarni mam 300m i wyciąganie rowerka na taki dystans uznałem za przesadę. Jednak z buta mi się nie chciało deptać więc poszedłem na kompromis i pojechałem do piekarni o jakieś 3km ode mnie. Oczywiście lekkim zakolem. Wciągam się asfaltem pod lekki podjazd i wbijam w terenowy skrót, który przeprowadza mnie ze Strzyżowic pod psarski ośrodek zdrowia. Tam strzelam foto budowanego przedszkolo-żłobka i przez park Żurawiniec przetaczam się do piekarni. Chlebek jest, extra kalorie też, gnę dalej. Przez ulicę Akacjową, która już tylko na 200-300m nie jest jeszcze asfaltowa, staczam się na Stachowe i dalej w kierunku lasu gródkowskiego. Objeżdżam go od strony centrum dystrybucyjnego Lidla i wypadam przy szkole podstawowej w Gródkowie. Tu jeszcze małe zagięcie przez las po południowej stronie "913" i wypadam z niego za tartakiem w Gródkowie. Znów kawałek asfaltu by wbić w kolejny kawałek terenu, który ostatecznie wyprowadza mnie przy psarskim DINO. Reszta już asfaltem prosto do domu.
Przyjemne warunki na dworze. We wdzianku "na krótko" spokojnie dało się jechać nawet w cieniu lasu. Taka jesień może być aż do wiosny :-) Żeby tylko szybciej rano mgły znikały.
Kategoria Inne
Falstart
-
DST
4.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko. Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.
Kategoria Inne, LinkaP, Serwis
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
20.73km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Musiało być blisko zera bo na samochodach prawie pozamarzana wilgoć. Startuję o 6:16 czyli jeszcze trochę przed świtem. Dziś niebo czyste więc jak słoneczko wzejdzie to szybko zrobi się jasno. Jest jakby bezwietrznie. Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przy weekendzie "kierownicy" uwzięli się by mnie straszyć i drażnić. Pierwszy trafia się przed światłami na "86". Najpierw wyprzedza mnie tuż przed stojącymi na czerwonym samochodami, oczywiście po ciągłej, potem przelatuje przede mną i przez ciągłą na zjazd na "86". Oj! Przydałoby mu się kilka punktów i solidny mandacik na rozum. Drugi kierownik w Łagiszy. Pusta droga a on mnie wyprzedza jakby sprawdzał jak blisko lusterkiem może do mnie dojechać. Dostał wiązankę. Kolejne miejsce ze zgryzem to rondo w centrum D. G. Tu standardowo narwańcy od strony Będzina. Jeden jechał tak, jakby w ogóle nie miał zamiaru przed rondem zwolnić. Uważnie go obserwowałem i dał ostatecznie radę się zatrzymać ale już wjeżdżając na zewnętrzny pas ronda. Jeszcze jedna okazja trafiła się na stacji na Mortimerze. Zza stojącego i kompletnie ograniczającego widoczność TIR-a wypadła księżniczka prawie nie zwalniając. Gdyby nie to, że zawsze się oglądam w tym miejscu czy coś nie jedzie, to by mogło być nieciekawie. Ogólnie jakby części kierowców padło dziś coś na głowę. Poza tym jednak mimo wszystko przyjemny dojazd do pracy. Niezbyt spieszny. Ze względu na chłodne powietrze musiałem już kontrolować uważnie oddech. Szkoda byłoby się przeziębić przed urlopem. Na miejscu jestem ze stratą około 4 min.
Po południu całkiem przyjemnie. Jest sporo słoneczka, które ładnie podniosło temperaturę. Czapka i rękawiczki trafiają do kieszeni. Pod kas bandana. Kurtka jednak zapięta bo jak powieje to nie jest za przyjemnie. Kręcę raczej spokojnie przez Mortimer i Reden. Tam zahaczam o ścianę płaczu. Potem przez Most Ucieczki kieruję się na Zieloną i dalej, czarny szlak do Łagiszy. Na końcówce szlaku dogania mnie rowerzysta i chwilę rozmawiamy, a jakże by inaczej, o sprawach rowerowych. W Łagiszy się rozjeżdżamy. Dalej przez Sarnów kręcę do mojej wioski. Tu jeszcze robię zagięcie do sklepu budowlanego i dopiero potem do domu. Urlop rozpoczęty :-)
Kategoria Praca
DPD
-
DST
33.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
19.80km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wygrzebany i na kołach jestem dopiero o 6:14. W ogóle mam wrażenie, że zamiast wsiadać na rower to powinienem jeszcze spać. I nic się nie zmienia mimo tego, że trzeba mi włożyć trochę wysiłku w kręcenie. Senność utrzymuje się na całej trasie z domu, przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą do Sosnowca. Dziwne o tyle, że spałem dość długo i mocno. Może jakiś wpływ ma na to zmiana pogody. Dziś dojazd na sucho. Wiatr, wg ICM-u, pomagający choć już nie tak mocno jak wczoraj. Chmurki nie tworzą zwartego dywanu i jak tylko słoneczko wzejdzie będzie między nimi widoczne. Co do temperatury, to nie zauważyłem jakiegoś większego skoku na plus. Dalej jadę pozawijany jak na zimę. Na miejscu jestem może z minutę przed czasem. Dojazd spokojny i, w sumie, przyjemny.
Jesień jak nic. Z ciuchów, z porannego zestawu, ubywa tylko bandanka chroniąca uszy i kark. Poza tym wracam poubierany. W słoneczku jest nawet przyjemnie jak się stoi, ale wystarczy wjechać tylko w cień, w ogóle jechać, i już jest niefajnie. Kręcę powrót niespieszny na trasie: centrum Zagórza, Makro, las mydlicki, Warpie, Nerka, Zamkowe, las grodziecki, "913" od świateł na "86" do Strzyżowic. Chyba jeszcze jakiś dłuższy czas nie będzie mnie ciągnęło na popracowe objazdy. Opolskie zdrowo mnie wypompowało z sił. Jeszcze tylko jutro i dwa tygodnie urlopu. Kiepski to okres na taki wypoczynek ale nie mam na ten okres planów rowerowych. Może tylko sporadyczne, krótkie kółeczka wokół komina.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów do pracy na mokro. Radary tuż przed wyjściem nie dawały złudzeń. Nie uda się ominąć kropli. Na szczęście opad jakby nieco słabszy niż wczoraj. Ruszam o 6:13. Ciemno, wieje i kapie. Kiedy obieram właściwy kierunek deszczyk jakby mniej przeszkadza. W koleinach bez potoków. Da się jechać. Kręcę trasę jak wczoraj czyli przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po przekroczeniu "86" opad urywa się. Dziwne. Czyżby to jakaś granica? Już nie pierwszy raz tak jest, że po przebyciu świateł warunki się poprawiają. Owa poprawa utrzymuje się mniej więcej do Parku Hallera. Kiedy wjeżdżam pod światła na Alei Róż znów zaczyna kapać i tak mi już kropelki towarzyszą do końca jazdy. Na miejscu stwierdzam jednak, że mniej mi się dziś oberwało wodą niż wczoraj. W sumie przyjemny dojazd. Szkoda tylko, że powrót, wg ICM-u, też zapowiada się na mokro. Może później prognoza zmieni się na lepszą.
Powrót na sucho ale za to sporo pod dość silny wiatr. Kręcę przez Mec i Środulę do Będzina, do serwisu. Myślałem, że Srebrny będzie już na mnie czekał w gotowości do odbioru a tu się okazuje, że jest problem ze zdobyciem widelca pod koła 26" i tarcze :-/ Trudno. Przez Nerkę wbijam na Zamkowe i kręcę w stronę ścieżki do Grodźca ale zawracam do lasu grodzieckiego jak tylko uderzyłem w ścianę powietrza. Przejeżdżam przez światła na "86" i przy Lidlu wbijam w teren do lasu gródkowskiego. Wybywam przy podstawówce i wracam na "913". Ciągnę nią do domu. Po drodze kilka razy coś zazgrzytało i zajęczało w okolicach suportu jak mocniej deptałem. Przy młynkach było ok. Czyżby padał suport? Znowu? Dziwne.
Kategoria Praca