limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2018

Dystans całkowity:846.00 km (w terenie 116.00 km; 13.71%)
Czas w ruchu:45:31
Średnia prędkość:18.59 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:38.45 km i 2h 04m
Więcej statystyk

DPDZD

Wtorek, 2 października 2018 | dodano: 02.10.2018

Mokro i znów się spóźnię. Jeszcze jestem spowolniony choć udało się trochę odespać. Do startu wygrzebuję się jednak późno. Na kołach jestem o 6:21. Kapie. Równo, niezbyt mocno. Da się jechać. Wiatr, wg ICM-u, ma pomagać. Ruch na drogach jakby ociupinkę słabszy niż wczoraj. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. W sumie bez sensacji. Na miejscu mam obsuwę 4 min. Nieco nasiąkłem ale w butach sucho. Mam cichą nadzieję, że do wyjazdu z pracy opady ustaną. Taką nadzieję daje ICM.

Po południu było już całkiem całkiem, jeśli brać pod uwagę poranek. Powrót zapowiada się pod wiatr, ale przynajmniej jest sucho. Nie na tyle ciepło jednak bym we wdzianku zmienił coś poza rękawiczkami. Wciąż czuję osłabienie i wolę jechać poubierany. Trasa przez Mec, Środulę, Stary Będzin, 11-go Listopada, Zamkowe, Grodziec i Gródków w tempie mocno spacerowym. Przyjemnie się turlało. W domu zostawiam plecak, zakładam Błękitnemu sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 19.46km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 października 2018 | dodano: 01.10.2018

O! Jak dobrze wrócić do unormowanego trybu funkcjonowania :-) Co prawda ciężko się było zebrać po dwóch godzinach spania ale potem już jakoś poszło. Nie na tyle jednak dobrze, by obyło się bez spóźnienia. Na kołach jestem o 6:26. Poubierany jak na zimę. Łącznie z grubymi rękawicami. I wcale się nie zgrzałem mimo dość intensywnego kręcenia. Po prostu było zimno. Miejscami poniżej zera bo na trawach widać było szron. Ale jezdnie w dobrym stanie. Kręcę z uczuciem trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na początku zaskakuje mnie to, jak rowerek idzie. Dopiero po chwili zajarzyłem, że przecież nie ma sakw :-) Mimo tego, że przykładałem się do jazdy, a okoliczności w postaci świateł sprzyjały, to i tak na miejscu jestem po czasie - 7:08. Dojazd jednak przyjemny i umiarkowanie spokojny. O tej porze jest zupełnie inny ruch na drogach niż jakiś kwadrans wcześniej.

Po południu zauważalnie cieplej niż rano ale i tak jadę poowijany jak o poranku. Jedynie na dłonie idą lżejsze rękawiczki. Czuję, że jestem osłabiony i wolę nie ryzykować, że mnie zawieje. Powrót kręcę najpierw przez centrum Zagórza, gdzie podają Marcinowi płytkę z fotami z objazdu opolskiego. Potem toczę się w stronę Mortimeru i dalej Redenu. Potem Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów i Psary. Bez ciśnienia ale i bez zamulania. Mimo zmęczenia jednak widzę różnicę w podawaniu. Pusty rower jakoś lepiej idzie. Na wjeździe do mojej wioski czuję już spore ssanie więc jeszcze wskakuję na chwilę do piekarni uzupełnić poziom cukru. Potem już zjazd prosto do domu. Niby przyjemnie ale jakoś tak już widać, że jesień atakuje. To już ten czas, że trudno będzie ocenić jak się ubrać żeby było dobrze.


Kategoria Praca