limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Na wschód i po zaopatrzenie

  • DST 10.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 13.33km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 października 2018 | dodano: 11.10.2018

Obudziłem się o 4:00 i stwierdziłem, że mi się już nie chce spać. Cóż można było począć z tak wcześnie rozpoczętym dniem? Może gdzieś na wschód słońca pojechać? W sumie... czemu nie? Pozbierałem się na spokojnie na 6:00. Zahaczam o pobliską piekarnię po świeże bułki i wciągam się powoli pod cmentarz w Strzyżowicach i potem terenem przetaczam się do celu. Zasiadam wygodnie na ciepłym kocyku i co jakiś czas cykam foto. W międzyczasie szamam śniadanko. Wschód zapowiadał się widowiskowy ale ostatecznie skończył się raczej słabo. Wszystko przez niezbyt korzystny układ chmur. Trudno może innym razem będzie lepiej. Trochę też zmarzłem bo pojawił się lekki podmuch a temperatura nie była za rewelacyjna. Staczam się do domu by się nieco ogrzać.


Link do pełnej galerii















Po dłuższej przerwie ruszam jeszcze do wsiowego Lewiatana, zagięciem standardowym po zaopatrzenie. Zrobiło się nieco cieplej. Powrót bez gięcia. I na dziś chyba już koniec jeżdżenia.


Kategoria Inne


komentarze
amiga
| 11:01 czwartek, 11 października 2018 | linkuj Aż żal, że dzisiaj nie wstałem wcześniej. Taki wschód nie zdarza się codziennie :)
limit
| 09:59 czwartek, 11 października 2018 | linkuj Może z Twojego miejsca wyglądało to lepiej. U mnie lekko rozczarowująco.
gizmo201
| 08:15 czwartek, 11 października 2018 | linkuj Wschód był zacny, te pierzaste chmury poezja
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!