limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 26.01.2018

Sukcesy od samego rana. Pierwszy to taki, że ruszam 9 min. wcześniej niż wczoraj. Drugi to taki, że dojeżdżam żywy do pracy. Może będą dziś jeszcze kolejne. Odczuwalnie jest chłodniej niż wczoraj. Trawy oszronione ale na jezdniach ładnie, sucho więc nawet nie robię prób hamowania. Nie ma takiej potrzeby. Trochę wiało, co dawało się odczuć nawet przy niewielkich prędkościach. Mimo tego jechało się całkiem przyjemnie. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojna. Na miejscu jestem z zapasem 4 min. Widać, że dzień dłuższy bo na finiszu widzę już początki wschodu słońca. Najwyższa pora. Dojazdy w ciemnościach są mało atrakcyjne.

Powrót dziś bez gięcia. Na początek Mec i Środula. Dalej Stary Będzin, nerka, Łagisza, Sarnów i do domu. Spokojnie, niespiesznie z okazjonalnym rzucaniem okiem na zachodzące słońce. Całkiem przyjemne warunki. Rzucałem po drodze "okami" w teren ale wniosek z tych rzutów jest taki, że jeszcze nie. Albo zlodzone albo qńkretnie mlaskato. Na razie pozostaje trzymać się dobrze ujeżdżonych asfaltów. Na miejscu jestem minutę przed oficjalnym zachodem słońca.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 13:09 piątek, 26 stycznia 2018 | linkuj Ja ruszałem już po wschodzie słońca, wyjazd nieco później, na drogach miałem spokojnie... ale oblodzenia było miejscami widoczne, głownie tam gdzie był blisko las, bądź jakieś zbiorniki wodne
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!