limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDS

Wtorek, 30 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018

Nie zazdroszczę dziś amidze dojazdu. Nim się ruszyłem docierały do mnie odgłosy wiejącego wiatru, a z prognozy ICM-mu wynikało, że będzie z zachodu, czyli dla mnie mocno w plecy. Na kołach jestem o 6:06. Jezdnie lekko mokre. Wiatr od razu atakuje z prawej strony i kiedy obieram kierunek na wschód zaczyna mnie mocno pchać. Od dawna nie używałem takich przełożeń na dojeździe do pracy. Pierwszy punkt kontrolny po 4km pokazuje czas przejazdu poniżej 9 min. Zupełnie jak latem. Kolejny, na Zielonej, 19 min. Nawet latem rzadko mam taki dobry przelot na tym odcinku. W centrum Dąbrowy Górniczej na rondzie znów niepewność czy mi "kierownik" od strony Będzina ustąpi bo jechał tak, że trudno było ocenić jego zamiary. Potem trochę marudzenia na światłach na Al. Kościuszki, i Legionów Polskich. Na Alei Róż mam zielone więc się rozpędzam w stronę Mortimeru. Tu światła nieczynne a wiatr pcha. Szybki przelot przez centrum Zagórza i wbijam na Szymanowskiego. Tu mnie tak na zjeździe rozpędza, że dalszy podjazd wjeżdżam przy 35km/h. Na miejscu ostatecznie mam 11 min. rezerwy. Bardzo przyjemny i dynamiczny dojazd do pracy.

Nieco obawiałem się warunków na powrocie w zakresie wiatru. Wiało z zachodu i to dość zauważalnie. Okazało się jednak, że nie było wcale tak źle. Co prawda na początku nieco obsypało mnie śniegiem o konsystencji manny ale tylko przez chwilę i niegroźnie. Kręcę powrót przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy P3, bieżnię przy P4, Preczów i Sarnów. Część drogi wiatr sprzyjał, większość nie ale i tak nie był bardzo uciążliwy. Na drogach dość pustawo. Przy P3 niewielka aktywność biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów co mi bardzo odpowiada bo można tędy spokojnie wracać do domu.

W domu mały serwis. Tylny hamulec tracił już od jakiegoś czasu siłę hamowania i właściwie to go nie miałem. Gdybym musiał na kreskę hamować to z tyłu nie było czym. Niekomfortowo mi się jechało ze świadomością, że w razie "W" będzie problem. Trochę szarpaniny miałem z wyrobioną śrubą mocującą klocki ale wystarczył brzeszczot i pozbyłem się jej na dobre zastępując ten element kawałkiem drutu. Stare klocki miały trochę ponad 4,5k km ale do kompletnego zdarcia sporo jeszcze brakowało. Porównanie z nowymi pozwalało zauważyć drobną różnicę w grubości okładzin jednak pamiętam, że drzewiej potrafiłem bardziej zjechać ten element nim w ogóle zauważyłem, że coś się dzieje. Powoli zaczynam się godzić z myślą, że przed wiosną może być konieczna wymiana hamulca na nowy. Z tym miałem już problemy. Padł mi m. in. na Roztoczu. Na dziś próba hamowania tyłem wypadła dobrze.


Kategoria Praca, Serwis, KlockiT


komentarze
limit
| 11:21 wtorek, 30 stycznia 2018 | linkuj Nie zawalczyłeś?! No pełne rozczarowanie.
amiga
| 10:40 wtorek, 30 stycznia 2018 | linkuj Spoko nie było tak źle ;), po tym co działo się u nas w nocy i nad ranem dałem sobie spokój... A pociągi jeżdżą ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!