limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2018

Dystans całkowity:710.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:45
Średnia prędkość:19.86 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:39.44 km i 1h 59m
Więcej statystyk

DPZND

Wtorek, 9 stycznia 2018 | dodano: 09.01.2018

Biorąc na serio prognozę ICM-u zbieram się dziś odrobinę sprawniej by mieć większy zapas czasu. Wszystko to z powodu zapowiadanej niższej temperatury (około -2) i wciąż silnego wiatru z południowego wschodu (dla mnie przeciwnego w kierunku do pracy). Na wyjściu widzę, że wszystko się zgadza. Trawy oszronione, wieje ale, o dziwo, jest całkiem przyjemnie. Powietrze jest raczej ciepłe. Ruszam o 6:01 i kręcę standardową trasą. Może przez to, że jadę ciut wcześniej mam duży luz na drogach. Tylko raz mnie wystraszył jakiś kierownik, który nagle zebrał się do wyprzedzania i wyskoczył zza osobówki jadącej z przeciwka. Na szczęście na strachu tylko się skończyło ale "urwę" i tak dostał. Na miejscu jestem z zapasem 7 min. Lekko zmarznięte palce u stóp to jedyne "straty" z dojazdu :-) Bardzo pozytywny dojazd do pracy.

Niby miało się po południu ocieplić ale jakoś tego na powrocie nie zauważyłem. Wrażenie miałem takie, że jechało się przyjemniej rano. Dziwne. Miejscami widziałem, że wciąż nie odmarzły kałuże. Wiatr miał mi pomagać na powrocie ale chyba tylko nie przeszkadzał. Kręcę bez gięcia przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Potem wzdłuż P3 do Świątyni Grillowania, przeskok na P4 i standardem przez Preczów i Sarnów do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Jak tam wchodziłem jeszcze było jasno. Jak wyszedłem już ciemno. Szybko zrobiła się noc. Na powrocie rowerzystów było całkiem sporo. Na Zagórzu kojarzę dwóch. Potem między Pogoriami wymijam się z kolejnym. Przy wsiowym Lewiatanie widzę jeszcze 2 rowery obok mojego, a jak ruszałem w ostatni kilometr spod sklepu to widziałem kilkaset metrów przede mną migające światełko jeszcze jednego rowerzysty. Kto by powiedział :-) W sumie przyjemny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 8 stycznia 2018 | dodano: 08.01.2018

Tak niedokładnie zerknąłem na prognozę i ucieszyłem się, że temperatura jest na plusie. Niestety nie spojrzałem na siłę i kierunek wiatru. Na starcie od razu orientuję się, że będzie lekko pod prąd. Ale nic to, jak na styczeń i tak jest wciąż dobrze. Jezdnie są suche i czyste a to najważniejsze. Ruszam o 6:04. Na drogach bez tłoku więc jedzie się całkiem dobrze i przyjemnie. Wrażenie mam generalnie takie, że opornie i nie za szybko ale na finiszu okazuje się jednak, że było całkiem nieźle. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze nie spotkałem ani jednego rowerzysty.

W ciągu dnia było nieco śniegu z deszczem ale nim wyszedłem wiatr zdążył wysuszyć asfalty. Powrót bez finezji. Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnia przy P3, bieżnia przy P4, Preczów i Sarnów. Pół drogi wiatr nieco utrudniał, drugie pół pomagał. W sumie przejazd spokojny i przyjemny. Na plus mogę zaliczyć to, że w domu jestem już po zachodzie słońca ale jest jeszcze dość jasno. Jeszcze ze 3 miesiące i dzień będzie znośnie długi :-)
Przy okazji też pojawiła się kwestia techniczna klocków hamulcowych na tyle. Trochę martwiła mnie wpadająca głębiej klamka od tylnego hamulca i obawiałem się, że gdzieś mi schodzi płyn. Była też opcja, że to klocki mają się ku końcowi. Z zapisów na BS wynika, że opcja nr 2 jest tą trafioną. Około 4,3k km mają więc już blisko im do końca.


Kategoria Praca

Na wykorzystanie pogody

Sobota, 6 stycznia 2018 | dodano: 06.01.2018

Prognozy na dziś sprawdziły się co do joty. Ciepło, pogodnie, sporo słońca, minimalny wiaterek, jezdnie lekko mokre po nocnych opadach. Wiosna. Wypadało wykorzystać takie fajne warunki. Niestety plan, jaki miałem, posypał mi się przez ślamazarne grzebanie. Potem jeszcze trochę pogadałem z bratem i kiedy ruszam jest już 14:25. Gdybym się uparł zrobić planowane kółko to bym kończył w głębokich ciemnościach. Skróciłem więc i ostatecznie kończę objazd po zachodzie słońca ale jeszcze za względnej jasności.
Trasa: Góra Siewierska, Twardowice, Siemonia, Sączów, Ożarowice, Zendek, Zadzień, Mierzęcice, Toporowice, Dąbie, Dąbie-Chrobakowe, Malinowice, Psary. Bardzo fajnie się kręciło. Rowerzystów spotkałem tylko przy domu. Dalej pusto.


Kategoria Inne

DPND

Piątek, 5 stycznia 2018 | dodano: 05.01.2018

Trudno się nie rozpływać nad wspaniałością pogody. Jak na styczeń to jest zadziwiająco przyjemnie. Suche jezdnie, zdecydowanie na plusie (wg ICM +5), wiatr z południowego zachodu czyli dla mnie do pracy pomagający. Na kołach jestem o 6:03. Mam dużo czasu i będzie się dało jechać szybciej więc z tej okazji postanawiam dziś zrobić kapinkę dłuższy dojazd. Kręcę przez Sarnów i Preczów na Zieloną, gdzie wracam na zwykłą trasę przez centrum Dąbrowy Górniczej, Aleję Kościuszki, Braci Mieroszewskich i Szymanowskiego. Jedzie się rewelacyjnie. 2/3 drogi niemal pusto. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Po drodze tylko jedna rowerzystka w Preczowie. Kojarzę ją jak kiedyś jeździła kompletnie na batmana. Teraz przynajmniej ma kamizelkę odblaskową i widać ją było nawet z dość dużej odległości.

W ciągu dnia coś pokapało i na wyjściu jezdnie były lekko mokre a z nieba kapały ostatnie, drobne kropelki. Trochę jednak to zmieniło moje plany objazdowe i skróciłem nieco zagięcie powrotne. Kręcę przez Mec i Środulę do Będzina. Stamtąd przez Zamkowe do Grodźca. Tu warunki są nienajgorsze więc zamiast skracać do Gródkowa przetaczam się przez Wojkowice i Strzyżowice pagórkując odrobinę. Powoli zapadają ciemności. Finisz mam już na moment przed pełnymi ciemnościami. Całkiem przyjemny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 4 stycznia 2018 | dodano: 04.01.2018

Dziś na dojeździe zupełnie inna bajka. Przede wszystkim jest znacznie cieplej niż wczoraj. W nocy padało i jezdnie są mokre ale nie na tyle by się uflejać. Dość zauważalny wiatr, wg ICM-u z południa, szybko suszy jezdnie. Startuję o 6:05. Próba hamowania, zgodnie z oczekiwaniami, wypada bardzo pozytywnie więc będę sobie mógł jechać ile nogi podają a wiatr i płuca pozwalają. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przeleciała zadziwiająco szybko, spokojnie i przyjemnie. Na miejscu jestem z zapasem 10 min. Taki styczeń to ja rozumiem :-)


Na powrocie jezdnie właściwie suche. Za to odczuwalnie jakby chłodniej niż rano. Pewnie to wina wiatru, który był nieco przeciwny mojemu powrotowi i nie za ciepły. Kręcę przez Mortimer i Reden. Tu zahaczam o ścianę płaczu. Potem w stronę Łęknic i na bieżnię przy P3 aż do przystani. Tam porzucam bieżnię by dostać się do Piekła i wbijam na bieżnię przy P4. Kręcę nią do zjazdu na Preczów skąd dalej przez Sarnów do domu. Przyjemnie się jechało mimo opornego powietrza. Na P3 przez chwilę myślałem, że mnie jednak Mariusz znów na trasie przydybał. Widzę z przeciwka migające światełko, zieloną kurtkę. Tylko trochę mi nie pasowały białe golenie amortyzatora bo w jego Krosiwie są czarne ale pewności nabrałem dopiero jak się wymijałem z rowerzystą. To nie był Mariusz. Generalnie jakby ciut więcej rowerzystów. Ale tylko niewielkie ciut.


Kategoria Praca

DPND

Środa, 3 stycznia 2018 | dodano: 03.01.2018

Start o 6:05. Pierwsze co widzę, to oszronione trawy na placu. :-/ Czyli może być nieciekawie bo wczoraj było dużo wilgoci w powietrzu i na jezdniach. Pierwszy rzut oka na asfalt nie nastraja optymistycznie. Próba hamowania upewnia mnie, że jest kicha na drodze. W świetle latarń przez większość drogi trudno ocenić czy jezdnia jest tylko mokra czy już śliska jadę więc bardzo delikatnie i zachowawczo. Na łukach powoli, na skrzyżowaniach wręcz ślimaczo. Na szczęście kierowcy w większości mocno zredukowali prędkość i zwiększyli odstępy. Wyprzedzają z dużym zapasem. Toczę się standardową trasą przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd bez ekscesów ale do spokojnych bym go nie zaliczył. Całą drogę spodziewałem się, że może mi uciec niespodziewanie koło i zaliczę glebkę. Może dzięki temu obyło się nawet bez uślizgów. Na miejscu równo o czasie. Jeszcze jeden przeżyty dojazd do pracy :-)

Powrót w znacznie lepszych warunkach choć przez kawałek dnia trudno było w to uwierzyć. Gdzieś między 13:00 a 15:00, zgodnie z prognozami ICM-u, całkiem konkretnie padało - śnieg z deszczem. Nastawiłem się nawet na to, że chwilę posiedzę dłużej w pracy by to przeczekać ale prognoza sprawdziła się idealnie. Przestało padać przed samą 15:00. Zbieram się do powrotu około 15:20. Dziś na kierunku do Będzina bo po drodze mam do załatwienia małą sprawę. Potem przez Mec i Środulę kręcę w stronę dworca kolejowego Będzin Stary i tam odbijam na ścieżkę rowerową wzdłuż ul. Małobądzkiej. Ledwo na nią wjechałem widzę z przeciwka migające światełko. Nie wiem, szósty zmysł? Od razu pomyślałem, że to będzie Mariusz. Tak też i jest w istocie. Witamy się, i jakże by inaczej, poświęcamy chwilkę na pogaduchy. Nie jest specjalnie zimno, nie kapie, nie wieje więc rozmawia się dobrze. Rozganiają nas dopiero zapadające ciemności. Mariusz w swoją stronę, ja w swoją czyli dalej ścieżką aż do nerki, przejściami podziemnymi wybijam się na kierunek do Łagiszy i asfaltami ciągnę tamże. Potem Sarnów i do domu. Jechało się nawet całkiem przyjemnie. Jezdnie, co prawda, mokre po opadzie ale nie na tyle by się uflejać. Poza tym temperatura dodatnia więc nie było też ślisko. Trochę na finiszu mi podwiewało z zachodu ale niezbyt przeszkadzająco. Przyjemny i spokojny powrót z pracy. Żeby jeszcze było jasno to właściwie, jak na styczeń, byłaby pełnia szczęścia.


Kategoria Praca

DPZNOD

Wtorek, 2 stycznia 2018 | dodano: 02.01.2018

Walka z dojazdami do pracy - rok kolejny. Przewidywania ICM-u się sprawdzają. Jest na minusie. Wiaterek niezbyt odczuwalny. Jezdnie po wczorajszym dniu nie zdążyły do końca wyschnąć i dziś miejscami szklą się szronem. Odcinkami słyszę chrzęszczącą pod kołami świeżo sypniętą sól. Na starcie odczuwalnie jest całkiem przyjemnie. Powiedziałbym nawet, że zaskakująco ciepło jak na przygruntowy przymrozek. Ale tylko do czasu. Kiedy przekraczam "86" nagle wpadam w ścianę chłodu i tak już mam do końca jazdy. Cały czas ostrożnie więc też i nie za szybko. Boję się, że mi mogą nagle uciec koła. Może dzięki temu udaje się dojechać do mety bez jednego nawet uślizgu. W sumie to sytuacja na jezdni była całkiem dobra. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Ruch na niej niezbyt duży. Na mecie jestem minutę po czasie. Trochę spowolniły mnie światła. Niektóre z nich nie reagują na rower i musiałem czekać aż przytoczy się jakaś konserwa. Był też szlaban na "dworcu kolejowym" w D. G. Ogólnie przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Po drodze tylko dwóch rowerzystów.

W ciągu dnia temperatura skoczyła zauważalnie w górę więc powrót był o wiele przyjemniejszy niż dojazd. Wracam przez Mortimer i Reden do Łęknic. Tam kawałek wzdłuż Pogorii 3 w drodze do Piekła i potem wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa. Potem już prosta przez Sarnów do domu z szybkim wjazdem do wsiowego Lewiatana. W domu zostawiam sakwy z zaopatrzeniem i toczę się do pobliskich stomatologów umówić się na wizytę. Załatwiwszy sprawę ruszam do domu, że jednak warunki wciąż przyjazne to odrobinę wyginam w pobliżu DINO i odwiedzonego już dziś wsiowego Lewiatana. Na jezdniach jakaś wilgoć się zbiera choć nie zauważyłem by padało. Mam nadzieję, że sprawdzą się prognozy ICM-u i temperatura nie spadnie poniżej zera. Inaczej będzie paskudna szklanka. Na chwilę obecną jutro jadę rowerkiem mimo prognozowanego na popołudnie deszczu ze śniegiem.


Kategoria Praca

Napoczęcie 2018 i podsumowanie 2017

Poniedziałek, 1 stycznia 2018 | dodano: 01.01.2018

Wczoraj nie wyszło mi jeżdżenie finalizujące 2017 r. bo zniechęcił mnie najpierw deszcz, a potem mżawka z mgłą. Dziś, na szczęście, takich atrakcji nie było. Zresztą nawet jakby były, to i tak bym pojechał. W końcu wypada nowy rok rowerowo napocząć.

Startuję 13:02. Jezdnie mokre, temperatura dodatnia, zgodnie z wróżbami ICM-u wiatr z południowego zachodu ale niezbyt mocny. Ogólnie jak na styczeń to całkiem dobre warunki do jazdy. Jakieś tam pojedyncze kropelki czasem się pojawiały ale nieistotne dla akcji.

Ruszam i od początku czuję, że jest słabo po przeziębieniu, które męczyło mnie ze 3-4 dni. Rozpoczynam od rozgrzewającego wjazdu do Góry Siewierskiej i potem jest już ok. Kręcę jednak delikatnie. Podjazdy z rozpędu, a gdzie go nie wystarczyło, to spokojnie młynkuję. Może ze 2-3 wjechałem częściowo na stojąco. Zjazdy przy lekkim dokręcaniu tak, żeby tyko nogi pracowały pod niewielkim obciążeniem.

Trasa z Góry Siewierskiej kolejno: Tawrdowice, Nowa Wieś, Zawada, Sadowie, Przeczyce, Tuliszów, Hektary, Podwarpie, bieżnia wzdłuż Pogorii 4, bieżnia wzdłuż Pogorii 3 na odcinku od Świątyni Grillowania do mostku drewnianego w Łęknicach, centrum Dąbrowy Górniczej, Mydlice, Warpie, centrum Będzina, Gzichów, Nowe Zamkowe, Grodziec, Wojkowice, Strzyżowice i do domu.

Im dalej, tym lepiej mi się jechało. Po drodze spotkałem kilku rowerzystów. Pierwszego już w Górze Siewierskiej. Potem kilku głównie w okolicach Pogorii i kilku "lokalsów" na dojazdach. P4 raczej pustawa. Na P3 sporo spacerowiczów. Miasta jak wymarłe.


Co do 2017 roku... Nieco pozwoliłem leniowi się panoszyć bo przez niego odpuściłem trochę wyjazdów jednodniowych. Stracony, na szczęście, jednak nie był. Kilka niezłych wyjazdów udało się zrealizować gdzie mogłem sobie pośmigać Rzeźnikiem. Błękitny przeszedł modernizację i teraz śmiga zauważalnie lepiej. Obyło się bez poważnych kontuzji i gleb. Wniosek jednak jest taki, że ten rok chcę mieć lepszy i jeśli plany uda się zrealizować, to będzie :-) Może też uda mi się Dużego Złotego KOT-a wywalczyć choć łatwo nie będzie.


Kategoria Inne