DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
19.20km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota mi się w ogóle na dworze nie podobała i nie jeździłem. Niedziela była lepsza ale też się nie skusiłem na kręcenie. Nazbierawszy przez dwa dni sił dziś miałem bardzo dużo entuzjazmu względem pomysłu dojazdu na rowerze do pracy. Tak też i czynię. Jest chłodno (ICM twierdzi, że około -5) i trochę wieje ale poza tym warunki są całkiem dobre. Jezdnie są suche, czyste jednak prędkości osiągam takie sobie. Powodem jest konieczność delikatnego pobierania utleniacza. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na rondzie między "dworcem" PKP a Aldikiem wyjeżdża mi jakiś gnojek wpieprzając się na rondo i spychając mnie na wysepkę. Szczęście, że tam nie ma krawężników i jest jak uciekać. Końcówka numeru "53331". Chyba SBE. Mam nadzieję, że go karma dopadnie. Potem znów chwila niepewności na kolejnym rondzie w centrum D. G. Od strony Będzina jedzie samochód, który nie bardzo sprawia wrażenie jakby miał zwolnić przed rondem. Ostatecznie ustąpił ale wjechał na rondo niemal tuż za moimi plecami. Było to o tyle niebezpieczne, że drugim pasem też jechała osobówka i gdyby się zasugerowała tym, że ten na lewym pasie się nie zatrzymuje i pojedzie równo z nim, to ten drugi by mnie trafił. Potem jeszcze lekki wnerw na ul. Szymanowskiego bo mimo sygnalizowania skrętu w lewo ciężarówka z naczepą zabrała się do wyprzedzania. Za spokojny ten dojazd nie była ale w sumie przyjemny. Trochę zmarzły mi palce u stóp. Na mecie jestem jakieś 2 min. po czasie. Po drodze dziś całkiem sporo rowerzystów spotkałem i to na całej trasie. Pierwszego już pod domem a ostatniego przy rondzie w centrum Zagórza. A kierowcy utrzymują, że zimą się nie jeździ na rowerze ;-p
W pod koniec dniówki dzwoni Prezes, że go koła świerzbią i w związku z tym podjedzie pod moją Fabrykę i kawałek mnie odprowadzi do domu. Wytaczam się kilkanaście minut po 15:00. Przed Firmą korek jak diabli. Policja, straż. Prezes mówi, że rozwalony autobus i osobówka. Że i tak nam w tamtą stronę więc ruszamy. Faktycznie. Coś jak Kangoo z rozpirzonym solidnie przodem. To samo w autobusie (Solaris 15m nr boczny 408) tylko trochę mniej. Musiało być grubo. Samochody stoją. Robię kilka foto i turlamy się zupełnie nie interesując się zatorem. Nas nie dotyczy. Jedziemy moją zwykłą trasą przez Mortimer i Reden do Mostu Ucieczki i potem dalej bieżnią przy Pogorii 3. Kręcimy niespiesznie by nie urwał nam się oddech w trakcie gadania. Przetaczamy się bieżnią obok Świątyni Grillowania aż do przystani i potem na Piekło. Stamtąd bieżnią przy Pogorii 4 do przepustu. Tu się żegnamy bez gadania bo jest już po zachodzie i zaczyna spadać temperatura. Solo kręcę bez udziwnień przez Preczów i Sarnów do domu. Na miejscu jestem jeszcze za względnej jasności. Nieco przyjemniej jechało się za dnia mimo, że jakoś zauważalnie cieplej to nie było.
Kategoria Praca
komentarze
Piszesz, że spotkałeś sporo rowerzystów. Ja na początku tylko 2 chodnikowych i do samej pracy już nic...