limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Czwartek, 11 stycznia 2018 | dodano: 11.01.2018

Poranek pod znakiem nocy i mgły. Ruszam ciutkę później niż ostatnio - 6:08. Jest w miarę ciepło. Nie odczuwam wiatru. Jezdnie mokre od osiadającej wilgoci. W sumie niezłe warunki do jazdy. Mgły miejscami dość gęste. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Droga spokojna. Przyjemny dojazd do pracy. Rowerzyści na trasie obecni.

Dzień taki trochę smętny jeśli chodzi o pogodę. Ponuro, mglisto, umiarkowanie ciepło, bez wiatru, bez słońca. Mimo tego powrót odrobinę wyginam. Początek standardowy: Mortimer, Reden. Przed Mostem Ucieczki odbijam w stronę Łęknic i wbijam na bieżnię przy Pogorii 3, którą ciągnę do przystani. Stamtąd do Piekła i na bieżnię przy Pogorii 4. Tym razem nie porzucam jej przy "Pod Dębami" tylko ciągnę dalej w stronę Marianek, Ratanic i dalej aż do Kamienia Ornitologa. Tu dopiero robię zwrot w stronę "Finezji" i przez "86" przebijam się do Kuźnicy Piaskowej. Stamtąd przez Warężyn, Dąbie, Goląszę Dolną i Strzyżowice staczam się do domu. Gdzieś po drodze zrobiło się prawie całkiem ciemno. Tempo niespieszne. Od Łęknic droga bardzo spokojna i dlatego też powrót całkiem przyjemny mimo pochmurnego dnia.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 09:06 czwartek, 11 stycznia 2018 | linkuj W nocy musiało solidnie popadać, ale poranek przyjemny, ciepły. Za to w wielu miejscach czuć było Tradycyjne Polskie wędzone powietrze ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!