limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:1606.00 km (w terenie 186.00 km; 11.58%)
Czas w ruchu:93:37
Średnia prędkość:17.16 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:57.36 km i 3h 20m
Więcej statystyk

DPD

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 | dodano: 21.08.2017

Przygotowania do startu zacząłem ze sporym zapasem czasu ale jakoś tak siłą przyzwyczajenia wszystko się obsunęło do zwykłego wyjazdu na ostatnią chwilę. Na kołach jestem o 6:15. Na dworze jest zauważalnie chłodniej niż w piątek. Do tego w powietrzu unosi się sporo wilgoci. Jezdnie są w sporej części mokre. Wiatru na szczęście nie da się odczuć. Słoneczko świeci ale niezbyt grzeje. Trochę chmurek na niebie. Nogi od razu mówią, że nie ma szans na intensywne podawanie. W związku z tym obieram trasę dojazdową przez Będzin. Zawsze to 1km mniej i 3 min. mniej potrzeba na dotarcie do celu. Jedzie się dobrze i spokojnie. Cel osiągam równo o 7:00.

Wracam niespiesznie przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy Pogorii 3 i 4, Preczów i Sarnów. Niby nieco cieplej niż rano ale ogólnie jednak słabo. Wystartowałem w krótkim rękawku ale po kilkuset metrach jednak wdziałem bluzę z długim rękawem. Dmuchało lekko na dziób niezbyt ciepłym powietrzem. Powrót spokojny i przyjemny.


Kategoria Praca

SD

  • DST 13.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:42
  • VAVG 18.57km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 sierpnia 2017 | dodano: 19.08.2017

Zbiorkomem transportuję się do Będzina po odbiór z serwisu Błękitnego. Został na zabieg wymiany oleju w przednim hamulcu bo miałem podejrzenie, że to może być przyczyną słabego hamowania.

Powrót w zamiarach miał być objazdowy. Zaczynam od zjazdu do nerki i wjazdu na Syberkę. Potem dalej do Czeladzi i stamtąd ruszam do Wojkowic. Na granicy miast witają mnie pierwsze, niegroźne jeszcze, kropelki. Do Orlenu mam czas się zastanowić czy robić objazd czy jednak ścinać do domu.

Niestety kropelki nie chcą ustać więc decyduję się na powrót. Robi się jakby minimalnie chłodniej. Kiedy docieram do domu i chowam rower nagle rozkręca się deszczyk. Na razie jeszcze nie taki jak w prognozie ale wiele wskazuje na to, że i do tego może dojść. Tym sposobem na dziś koniec z rowerowaniem. Jeśli prognoza się sprawdzi to jutro raczej też może nie być warunków do jazdy.


Kategoria Inne

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 sierpnia 2017 | dodano: 18.08.2017

Przedweekendowe spowolnienie daje o sobie znać. Dokłada się do tego jeszcze podługoweekendowe zmęczenie. Z tego wszystkiego rozruch bardzo powolny i w efekcie późny wyjazd - 6:16. Decyduję się na dojazd przez Będzin. Ciut krócej więc jest spora szansa zmieścić się w czasie. Kręci się dobrze i pomimo podjazdów na Środuli udaje się dojechać w dobrym czasie. Na miejscu mam 5 min. zapasu. Jechało się bardzo przyjemnie. Na dworze rześko.

Po pracy przyjemne ciepełko. Wracam sobie niespiesznie przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i dalej jego przedłużenie w stronę Stachowego. Tam wracam na czarny szlak i jadę w stronę lasku psarskiego. Wybywszy na asfalt i zahaczywszy o piekarnię resztę drogi do domu przekręcam asfaltem. Jechało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Na kawałku czarnego szlaku od Stachowego króliczek przede mną. Trochę krótki ten odcinek był żeby go dogonić ale powoli go doganiałem. Potem on poleciał dalej w stronę Malinowic więc mnie nie bardzo po drodze. Ale w końcu króliczek jest po to by go gonić, a nie złapać :-)


Kategoria Praca

DPD

  • DST 41.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 19.37km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017

W nocy popadało. Nad ranem jezdnie już schnęły. Słoneczka niewiele, wiatru ledwo ledwo, temperatura przyjazna. Ogólnie bardzo dobre warunki do jazdy. Wybywam na koła o 6:18. Ciągle utrzymuje się poweekendowe zużycie i nie mam ochoty gonić choć nogi mają się już znacznie lepiej.  Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. W sumie spokojnie i przyjemnie się jechało. Jedynie przed światłami na Mortimerze jakiś pacan na pszczyńskich blachach w obtłuczonym brązowym Punto (lewe drzwi czarne) wyprzedził mnie zdecydowanie za blisko, za szybko i na dodatek ściął w zjazd na trasę zajeżdżając mi drogę. Oby go karma dorwała. Na miejscu jestem z poślizgiem 3 min.

Po pracy przyjemnie ciepło choć słońca za wiele nie widać. Kręcę dziś powrót bardzo pokręcony. Nie mam ochoty na przepychanki z samochodami więc wybieram teren i boczne drogi. Zaczynam terenem w stronę Placu Papieskiego. Potem ścieżka w stronę C. H. Plejada i dalej przez Pogoń w stronę Czeladzi. Tu trochę eksploracji na oko w kierunku na Grodziec i dalej do Wojkowic. Potem prosta spod Orlenu do domu. Jechało się bardzo przyjemnie, spokojnie, spacerowo. W sam raz na regenerację.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 19.44km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 sierpnia 2017 | dodano: 16.08.2017

Wstałem o czasie ale podługoweekendowe przygotowania zabrały więcej czasu niż zakładałem (grzebanie przy rowerku, pakowanie ciuchów do pracy, przepakowanie plecaka itp.). Ostatecznie wyruszam mocno obsunięty w czasie - 6:26. Decyduję się na trasę przez Będzin bo to o kilometr krócej. Nogi po wczorajszym powrocie dają o sobie znać i długo trwa nim udaje mi się rozkręcić. Na dworze jest raczej chłodno, wiaterek nieznaczny, słoneczko. W sumie przyjemnie. Niestety mimo krótszego dystansu nie udaje mi się nadrobić strat. Na miejscu jestem 5 min. po czasie.

Powrót z pracy wystartowany nieco później. Wracam tempem spacerowym przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów. Jadę sobie delikatnie na młynkach żeby nieco dojść do siebie po weekendzie i zregenerować się na przyszły tydzień. Pogoda na powrocie bardzo przyjemna. Super ciepło, lekki wiaterek, dużo słońca, trochę chmurek. Po drodze wjazd na małe zakupy we wsiowym Lewiatanie. Powrót bardzo spokojny i przyjemny. Nawet nie bardzo miałem ochotę na ganianie króliczków choć kilka się nawinęło pod koła. Znaczy się, jest zmęczenie materiału więc weekend był zdecydowanie udany :-]


Kategoria Praca

Powrót z Lubomierza

  • DST 162.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:55
  • VAVG 18.17km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 sierpnia 2017 | dodano: 16.08.2017

Czas w górach jakoś inaczej płynie i powrót nadszedł zdecydowanie za szybko. Zbieramy się trochę niemrawo i zejście z Jasienia zaczynamy nieco po 8:30. Właściwie to całkiem sporo udaje mi się zjechać. Bez przyczepki może nawet całą drogę by się udało. Tyle, że dziś było sucho. Poprzednim razem, jak popadało, to nawet schodzenie było bardzo trudne.

Na dole Michał zostawia część rzeczy w samochodzie i przebiera się w rowerowe obciski. Ruszamy na asfalt nieco gdzieś około 9:30. Po drodze postój po napoje a potem jednym skokiem dotaczamy się do Mszany Dolnej i dalej aż do Lubienia. To chwila na łyk wody i wjeżdżamy na dawną Zakopiankę. Droga właściwie pusta. Czasem tylko jakiś samochód i całkiem sporo rowerzystów. Tu przez kawałek jedzie z nami szosowiec z Mszany. Trochę rozmawiamy. Rozjeżdżamy się przed Myślenicami.

Spora część drogi powrotnej przebiegała tak jak dojazd. Za Myślenicami dalej jedziemy znaną trasą. Dzień jest znacznie cieplejszy od niedzieli. Mimo tego jadę całą drogę w długich spodniach, które na starcie były wręcz konieczne. Chłodek był zauważalny. Później można było już kręcić całkiem na krótko ale jednak się na to nie zdecydowałem. Dzięki temu miałem nogi cały czas nieźle ogrzane i kręciło mi się dość dobrze. Choć nie za szybko. Pewnie jakiś udział w tym miała przyczepa. Na zjazdach dawała mi sporo rozpędu. Na płaskim, jak się już rozbujałem, to też leciało mi się trzema kołami nieźle, ale podjazdy bywały ciężkie.

W Wadowicach mieliśmy zamiar się obiadować ale lokale przy rynku nie dość, że w ruchliwym miejscu to jeszcze dość pełne. Żeby nie tracić czasu ruszamy w kierunku na Zator. Jechaliśmy w tą stronę "28" i było trochę ruchu. Teraz spodziewamy się większego więc wybieramy sugestię Garmina na boczne drogi. Potem odpuszczamy jazdę do Zatoru ścinając w kierunku na Oświęcim.

Na wjeździe do miasta robimy chwilę przerwy przy Orlenie. Wciągamy co tam mieli odgrzewanego i dalej przebijamy się w stronę Mysłowic. Dystans wskazywany przez nawigację jest już taki, że czujemy się prawie jak w domu. Zaczynam powoli zamulać. Do Mysłowic docieramy około 19:00. Żegnam się z Michałem, który kręci jeszcze zrobić rzut na taśmę przy grillu a ja solo przetaczam się do Sosnowca.

Jadę na Stawiki i dalej na czerwony szlak do Milowic. Stamtąd już standardem przez Czeladź do Wojkowic i do domu. Docieram do domu nieco po zachodzie słońca ale jeszcze za jasności. Znów zimny browar smakuje jak ambrozja :-)

Trochę szkoda, że sobota się spaskudziła bo brakło choć jednego dnia by pośmigać po górach na rowerku. Ale w przyszły tygodniu jest już plan wyjazdowy więc będzie okazja odrobić. Ten weekend i tak był udany bo jestem kompletnie wypompowany :-)




Link do pełnej galerii



Ostatnie rzuty okiem przy zejściu z Jasienia.


Potem już głównie jazda.


I czasem tylko chwila przerwy na foto jakiejś osobliwości.


Wadowice pełne ludzi.




Podsumowanie powrotu.


Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem

Deptanie przy Jasieniu

  • DST 9.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 11:06km/h
  • Aktywność Chodzenie
Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 | dodano: 16.08.2017

Dzień regeneracyjny spędzony głównie na leżeniu, jedzeniu, zrywaniu boków ze śmiechu i wprowadzaniu napojów rozweselających.

Między tym wszystkim zrobiliśmy jednak z Michałem rundkę zaopatrzeniową czyli jakieś 4km zejścia i tyle samo wejścia po świeży chleb, wodę mineralną i kilka innych drobiazgów. Dzień przyjemnie ciepły i słoneczny z przemykającymi chmurami.

Wieczorkiem idziemy jeszcze z Michałem na polanę widokową położoną jakieś 100m wyżej podziwiać zachód słońca. Piękna panorama, fotograficzne chmurki. Warto było się ruszyć te kilkaset metrów.


Dreptamy po zaopatrzenie.


Widoczki tam cudne. Aparat tylko namiastkę utrwala.


Wieczorkiem zachód słońca.


Poświęciliśmy mu dłuższą chwilę. Naprawdę warto było.






Link do pełnej galerii


Kategoria Erzac, Kilkudniowe

Do Lubomierza

  • DST 163.00km
  • Czas 09:03
  • VAVG 18.01km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 sierpnia 2017 | dodano: 16.08.2017

Plan na długi weekend był taki, że z Michałem jedziemy do Lubomierza na bacówkę. Start miał być w sobotę ale pogoda była taka, że moczyć przestało dopiero około 11:00 a opady przesuwały się w stronę Krakowa. Wychodziło więc na to że byśmy ścigali deszcz i startując tak późno wejście na górę mielibyśmy w ciemnościach. Odpuściliśmy i umówiliśmy się na start o 7:30 w niedzielę.

Zbieram się w miarę sprawnie ale jednak zaliczam poślizg i startuję o 6:42. Kręcę przez Będzin do Sosnowca. W okolicach Żylety spotykam Maćka, Tomka i Pawła jadących na ustawkę przy Pogorii 3. Tylko się witamy i zamieniamy kilka słów bo mnie goni czas. Ostatecznie na BP, gdzie się umówiłem z Michałem, jestem spóźniony jakieś 15 min. Jedziemy jeszcze po małe zapasy na drogę i potem już rozpoczynamy jazdę właściwą.

Trasa na kresce więc nie będę opisywał detali. Rano było jeszcze fajnie pustawo na drogach. Potem ruch nieznacznie się wzmógł ale nie było tragicznie. Jechało nam się całkiem dobrze mimo tego, że wlokłem za sobą przyczepkę.

Przerwę obiadkową robimy dopiero w Myślenicach. Dzięki Garminowi udaje się namierzyć całkiem sympatyczny lokali z niezłą paszą za przyzwoite pieniądze. Posileni kręcimy do Mszany Dolnej. Ostatnie 10km odcina mi parę. Dopiero na powrocie zatrybiłem, że ten kawałek to było cały czas pod lekką górkę. Nie pomagał jednak na dojeździe fakt, że Michał podjeżdżał na luzach a ja się męczyłem. Co prawda on na pusto ale mimo wszystko.

Kiedy kończymy jazdę po asfalcie robię foto z pomiarów Garmina. Na dystansie ponad 150km średnia 20,4. Nawet nieźle. Szybko jednak leci na pysk po tym jak udaje nam się wykonać wypych pod bacówkę na Jasieniu. spada poniżej 18km/h ale wcale się nie dziwię. Na dystansie niecałych 4km różnica wysokości to ponad 300m. Miejscami są niezłe stromizny z ruchomym podłożem.

W nagrodę na mecie zimny browarek. Smakuje po takim rajdzie wyśmienicie. A potem już integracja z dezintegracją.



Link do pełnej galerii



Chwila przerwy w Zatorze.


Kalwaria Zebrzydowska. Objeżdżamy ją bokiem.


Most w samym środku chyba wsi. I to tylko dla pieszych. Chyba pozostałości po jakimś szlacheckim dworku. O ile mnie pamięć nie myli to było to w Lanckoronie. Niedaleko też całkiem "wypasiony" kościół.


Robią się widoczki. Ale najpierw trzeba zapłacić za nie ostrymi podjazdami.


Pomiary przed wypychem...


... i po wypychu.


Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 20.39km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 sierpnia 2017 | dodano: 11.08.2017

Przedstart bezproblemowy. Na kołach jestem o 6:11. Kręcę bez większego ciśnienia. Warunki całkiem całkiem. Lekki wiaterek, ciepło, słonecznie z elementami chmurek. Na drogach miejscami sporo śladów po wczorajszych burzach. Na Zielonej, o dziwo, nie jest źle. Większe rozlewisko napotykam na Zagórzu ale obydwa da się bezproblemowo objechać. Na miejsce zataczam się z zapasem 3 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Wychodząc z pracy dokonuję z ludzkich warunków klimatyzowanego pomieszczenia w dość wymagające pod względem termicznym warunki zewnętrzne. Od asfaltu czuć zdecydowanie za wysoką temperaturę. Skłania mnie to do włączenia w trasę powrotną znacznej ilości terenu. Tak więc przetaczam się przez las zagórski do przejazdu pod "94" na Reden. Stamtąd przebijam się pod Mostem Ucieczki na Zieloną i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Tu dopiero wracam na asfalty, którymi toczę się przez Sarnów do domu. Mimo zauważalnego ciepełka jechało się bardzo przyjemnie zwłaszcza, że zaczyna się długi weekend, który jeśli się uda plan zrealizować, to będzie intensywny pod wieloma względami :-)


Kategoria Praca

DPDZD

  • DST 37.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 20.37km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 sierpnia 2017 | dodano: 10.08.2017

Niestety widać już, że lato powoli odchodzi. Na razie po tym, że o 4:00 jest już całkiem ciemno. Przed 5:00 widzę za oknem ładne światło więc skuszony tym wychodzę na taras oglądnąć zaczątki wschodzącego słońca. I tu niespodzianka. Owszem, na północnym wschodzie ładny widoczek podświetlonych chmur ale już na południowym wschodzie, mniej więcej nad Łagiszą, widzę wyładowania. Odwracam się na zachód a tam czarne chmury jakby zaraz miało solidnie lunąć. No ładnie. Sprawdzam prognozę ICM-u i widzę, że zakładają możliwość wystąpienia burz. Coraz lepiej. Zbieram się dalej. Około 5:30 zaczyna wiać i spada trochę kropelek ale ostatecznie nie przeradzają się w większe opady. Na starcie o 6:10 jest już tylko pochmurno i nieznacznie podwiewa. Bardzo przyjemne warunki do jazdy. Kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na jezdni widać miejscami gdzie popadało. Droga dziś spokojna. Trochę wyginam w centrum Dąbrowy Górniczej bo mam w zapasie kilka minutek. Na miejscu jestem z zapasem pięciu. Dziś bez przerywników technicznych.

Powrót w milusim ciepełku. Ruszam z pracy w stronę centrum Zagórza. Od asfaltu bije gorąco ale dopóki się jedzie to nie przeszkadza. Dopiero kiedy trzeba gdzieś na światłach czy skrzyżowaniu się zatrzymać robi się jak w piekarniku. Z tego też powodu z centrum Zagórza kręcę w stronę Makro i uciekam na terenowy skrót do Mydlic. Potem znów kawałek asfaltu na Warpie i dalej Aleją Kołłątaja do będzińskiej nerki. Tu zjeżdżam na osiedle Gzichów i potem Zamkowe. Część drogi da się przejechać po chodnikach, które zdają się być mniej nagrzane, i po terenie. Z Zamkowego wjeżdżam do lasku grodzieckiego i przebijam się w jego cieniu do świateł na "86". Tu znów asfalt ale tylko do centrum logistycznego Lidl-a, za którym wbijam w teren i na żółty szlak przez las gródkowski w stronę Psar. Wypadam na ul. Łącznej i kręcę w stronę remizy. Potem zwrot na zachód i prosto do domu. Zostawiam Rzeźnika i wyciągam nieco zapomnianą Srebrną Strzałę. Jako, że Błękitny w serwisie tylko ona może obsłużyć kurs zaopatrzeniowy. Robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana i z balastem staczam się do domu, gdzie w końcu mogę uraczyć się zimnym Żywcem ze zmrożonego w zamrażarce kufelka. Miodzio.


Kategoria Praca