limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1193.00 km (w terenie 184.00 km; 15.42%)
Czas w ruchu:59:48
Średnia prędkość:19.95 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:49.71 km i 2h 29m
Więcej statystyk

DPD

Piątek, 17 kwietnia 2015 | dodano: 17.04.2015

+6 na starcie. Trochę chmurek. Wiatr, jeśli był, to nieprzeszkadzający. Start 6:13. Od samego startu wrażenie opornego kręcenia. Dziś na twardo pod zadkiem więc ogólnie średnia słabsza o slalom między dziurami. Przejazd spokojny. Na mecie z obsuwą 2 minut. Po drodze nowe wykopki w okolicach budowy ronda w centrum Zagórza. Wybrany kawałek pasa na zjeździe w ul. Dmowskiego.

Myślałem, że na dojeździe szło mi dziś kiepsko... Powrót to była totalna porażka. Na początku kurtka i czapka jadą w sakwie. Jednak po jakichś kilkuset metrach zakładam kurtkę. Zimny wiatr sprawia, że jest niezbyt przyjemnie pomimo tego, że coś tam słonko wystaje czasem zza chmur. Kręcę noga za nogą częściowo chodnikami. Kolejno: Mortimer: Pogoria 3, Piekło, Preczów i Sarnów. Przy Pogorii jeszcze dokładam czapkę. Na P3 i P4 trafiły się niby okazje do poganiania króliczków ale zupełnie nie miałem dziś weny ku temu. A jak nie ma weny, to znaczy, że jest słabo.


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 43.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 20.64km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 kwietnia 2015 | dodano: 16.04.2015

Prognozy z wczoraj trącały groźbami. W praktyce okazało się, że nie jest źle. +7. Nieco wysokich chmurek i trochę nadciągających niższych. Wiaterek niezauważalny. Start 6:15. Kręcenie bez ciśnienia ale też i bez ociągania. Foto hotelu dziś z dwóch punktów bo jak zobaczyłem, że sznurek przed światłami na Alei Róż, to zrobiłem foto z tego miejsca co zwykle i chodnikiem pojechałem sobie potem w prawo, przeskoczyłem na drugą stronę jezdni. Cyknąłem stamtąd kolejne foto i udało mi się zgrabnie wbić na zielone. Do centrum Zagórza standardem. Dopiero przed Lidlem zmieniam trasę szukając jakiegoś zgrabnego przejazdu przez osiedle. Wychodzi tak sobie. Jeszcze będzie trzeba pokombinować. Na miejscu z minutą zapasu.

Po pracy na zewnątrz raczej nijako. Wieje z północy. Obawiałem się, że bluza z długim rękawem będzie przesadą. Było dokładnie przeciwnie. Powrót raczej niespieszny i w sporej części terenowy. Na początek wertepkami w stronę przejazdu pod DK94 koło Reala. Potem molo na Pogorii 3 (tłumów nie ma) i dalej przez Zieloną na mostek na Czarnej Przemszy by wbić na czarny szlak do Łagiszy. Dalej wzdłuż torów na drugą stronę "86" i znów szlakiem w stronę Urzędu Gminy Psary. Tam za ośrodkiem zdrowia zwrot w stronę Strzyżowic i finisz asfaltem do domu. Tu mycie Rzeźnika i przekładka kokpitu na Błękitnego. Robię małe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Ponieważ nie wszystko co chciałem udało się nabyć zrzut sakw w domu i z kolejną, pustą, zagięcie do konkurencji w Strzyżowicach. Tu odnoszę niejaki sukces zakupowy. Z pełną, acz lekką, sakwą doginam jeszcze kilka km asfaltem do domu.
Warunki powrotne były zmienne. Na początek tylko wiatr. Od Zielonej zaczęło symbolicznie pokapywać by w Łagiszy już osiągnąć etap równomiernego ale niezbyt mocnego deszczyku, który towarzyszył mi prawie pod drzwi. Zagięcia zaopatrzeniowe już bez opadu. Termicznie szału nie ma.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 39.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 21.08km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 kwietnia 2015 | dodano: 15.04.2015

Prawie +9 na termometrze. Słońce schowane za wysokimi chmurami. Wiaterek odczuwalny stał się dopiero po jakichś 10km w Dąbrowie Górniczej. Dziś start nieco obsunięty - 6:17. Przejazd w miarę spokojny. Za światłami na Alei Róż niemal normalna scenka jak kierownik z lewego pasa wciska się przed kierownika na prawym pasie wjeżdżając na DK94. Przy budowie ronda na Zagórzu chłopaki znów bawili się słupkami i zdzieraniem asfaltu. Na miejscu minuta po czasie. Jechało się dziś bardzo przyjemnie. Jedynie kolano dawało się we znaki na początku. Wystarczyło tylko przejść na tryb lekkich młynków i było już dobrze.

Po pracy lato w pełni. Co prawda zawiewa ale wiaterek ciepły więc do spółki ze słoneczkiem czynią całkiem przyjemne popołudnie. To zachęca do hasania :-) Wertepkami ruszam spod fabryki do Dąbrowy Górniczej. Przeplatając teren z asfaltem jadę na Robotniczą i dalej w stronę oczyszczalni ścieków. Wzdłuż torów terenem docieram do Ksawery i asfaltem dociągam do ścieżki na wałach Czarnej Przemszy. Potem znów kawałek asfaltu w drodze do serwisu. Tu się dowiaduję, że haki chyba zabłądziły do sąsiedniej galaktyki bo nie dojechały. Dostawcę kapanych smarów też gdzieś wsysło. Jedynie udaje mi się zaopatrzyć w spinkę. Przy okazji wynajdują mi luza i poprawiają. Powrót przez Zamkowe i lasek grodziecki w stronę Lwa. Tu przeskakuję "913" na drugą stronę i przez lasek gródkowski dociągam do mojej wioski i do domu. Bardzo przyjemnie się kręciło powrót. A już kawałki terenowe zwłaszcza. Niestety nie bardzo dało się zagiąć dalej bo jeszcze nim z pracy wyruszyłem już mi rezerwa świeciła i trzeba było się zwijać żeby zarzucić coś do śmietnika.


Kategoria Praca

DP w poszukiwaniu sporka D

  • DST 61.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 20.45km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 kwietnia 2015 | dodano: 14.04.2015

+2 na starcie. Trochę wysokich chmurek. Wschód niezbyt efektowny. Start udaje się zrobić dziś nieco wcześniej - 6:09. Dzięki temu mogę sobie jechać bez ciśnienia. Wychodzi jak zwykle i czas przelotu niewiele różni się od tego, jak jest presja czasu. Przejazd spokojny i bez sensacji. Po drodze foto hotelu. Na miejscu z zapasem 6 min.


Poranne foto hotelu. Zielone zrobiło się na początek żółte. Wiosna w natarciu. Choć jeszcze zimnawa.

Po pracy ruszam asfaltem na Niwkę. Na Dańdówce omalże ląduję pod kołami. Trochę moja wina bo jechałem przejazdem dla rowerów przez jezdnię i nie spojrzałem w lewo a dodatkowo widok zasłaniała jakowaś budowla. Na szczęście prędkość była niewielka i jak kątem oka zarejestrowałem ruch z lewej tak od razu po hamulcach. Dobrze, że klocki jeszcze niezdarte i amorek odblokowany bo dzięki temu stanąłem niemal w miejscu z tylnym kołem wysoko uniesionym :-p Skończyło się tylko na chwilowym braku akcji serca :-] Kawałek za Dańdówką prawie cała droga do ronda na Niwce rozgrzebana. Ciągle zwężenia, sznurki samochodów. Większość przejechana chodnikami. Na rondzie jadę w stronę mostu na Białej Przemszy i zaraz za nim wbijam na ścieżkę, którą ciągnę wzdłuż rzeki aż do postoju, który mieliśmy w trakcie niedzielnego śmigania. Tamże spodziewałem się odnaleźć zagubionego sporka. I tamże go znajduję. Leżał dwa dni.


Spork w pokrowcu.

Potem trochę na czuja, trochę na azymut gnę do Mysłowic. Chyba nawet o Jaworzno zahaczyłem bo mijałem tablicę "Jaworzno żegna". Trochę trwa nim rozpoznaję jakieś miejsca już nawiedzone ale jak tylko się w końcu zorientowałem w położeniu to bez większych problemów (choć robiąc eksploracje "na czuja") kręcę w stronę Sosnowca. Wbijam na czerwony szlak w stronę Milowic i niemal od razu robię stopa. Rypsnęło się drzewko na trasie.


Rypsnięte drzewko i rowerzysta przedzierający się bokiem.


Rypsnięte drzewko - widok po przeniesieniu rowerka.

Dzwonię do Prezesa z info gdzie by trzeba pilarzy posłać. I kręcę dalej. Teraz już wolniej bo kolejno zaczyna się ssanie czyli jadę na rezerwie. Do tego wiatr wali centralnie na front i trzeba by się zapalić żeby 25km/h przeskoczyć. Do kompletu zaczyna się stawiać lewe kolano. Kręcę więc nieco wolniej. Za stawikami, na moście nad trasą obok Real-a, przystaję założyć czapkę bo pizga po łepetynie bardzo nieprzyjemnie. Wczoraj jak wracaliśmy z Prezesem zwrócił moją uwagę na Szwedzkiego. Dziś był ładnie oświetlony słońcem więc stanąłem i jednak pstryknąłem.


Szwedzki na zoomie.

Przez Czeladź przebijam się też z lekkimi zakosami pod Strusie i dalej na most graniczny na czerwonym Szlaku. Delikatnie pod górkę w Przełajce i przez kawałek Wojkowic do mojej wioski.
Generalnie fajne kręcenie. Słonecznie. Słoneczko jednak bardzo zwodnicze, sugerujące miłe ciepełko. Tymczasem na dworze po prostu zimno. Dość konkretny, zimny wiaterek z kierunku mniej więcej północno-zachodniego.


Kategoria Praca

DP PTTK D

  • DST 48.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 kwietnia 2015 | dodano: 13.04.2015

+2 na starcie obsuniętym - 6:17. Kręcę raczej żwawo by nadrobić ale i tak jestem na Zielonej później niż zwykle. Widzę Mariusza skręcającego w stronę Preczowa. Coś woła. Usłyszałem coś zupełnie innego niż mi potem napisał we "esie" :-p Po drodze foto hotelu. Na miejscu udaje się być z zapasem minutek.

Nim wyszedłem z pracy dogaduję się z Prezesem, że się spotkamy po drodze i pojedziemy na obrady klubu do PTTK. Tak i też czynimy. Szybkim przelotem trafiamy do centrum gdzie korki jak diabli. Zrobiłem sobie małą wycieczkę w stronę egzotarium by popatrzeć jak wygląda sprawa z przejazdami w poprzek Piłsudskiego. Nyndza. Wszystko rozgrzebane. Wracam i przejściem podziemny przebijam się na drugą stronę lądując w końcu w PTTK. Tam już czeka zgromadzenie: Andrzej, Darek, Paweł, Grzesiek, Marcin, Mariusz. Po mnie jeszcze pojawia się drugi Marcin. Troszkę nam schodzi na precyzowaniu parametrów najbliższych wyjazdów. Ruszamy się w końcu nieco przed 18:00. Chłopaki w większości nierowerowo ze względu głównie na braki czasowe. Z Prezesem odprowadzamy Mariusza do domu, który ma całkiem blisko do nas. Może w końcu uda też się go namówić, by został "cyklozem" :-) Potem już we dwóch gnamy czerwonym szlakiem na Milowice i przez Czeladź ponownie na fragment czerwonego szlaku by przeskoczyć na drugą stronę granicy. Przez Przełajkę jedziemy do Wojkowic i dalej pod moją kwaterę. Tu Prezes zostawia mnie bezpiecznie odeskortowanego i rusza w stronę Sarnowa i dalej na Pogorię 4 w usiłowaniu zakończenia jazdy przed zmierzchem. Chyba nie bardzo mu się to udało.
Dziś generalnie takie sobie warunki do jeżdżenia. W dzień chwilę padało. Dużo też wiało. Dłuższe stanie raczej nie było przyjemnością ale w trakcie jazdy nie było źle.


Kategoria Praca

Klubowo

  • DST 86.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 17.26km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 kwietnia 2015 | dodano: 12.04.2015
Uczestnicy

Wczorajszy dzień bardziej nadawał się do śmigania rowerkiem ale za to dziś było zacne towarzystwo złożone w dużej mierze z członków Cyklozy i kilku osób niestowarzyszonych acz jeżdżących z nami dość regularnie.
Na spotkanie pod fontanną przy PTTK jadę przez Wojkowice i Czeladź. Na wylocie z Wojkowic do Czeladzi przyuważam króliczka i szybko go doganiam. Rozczarowanie. Chyba nawet nie podjął walki. Szkoda. Z Czeladzi jadę na Milowice i dalej prosto pod fontannę. Na miejscu są już Dominik i Rysiek. Wkrótce potem zjawiają się pozostali uczestnicy. Robimy przedstartowe foto i ruszamy. Prowadzi Dominik. Na początek czerwonym szlakiem w stronę Trójkąta Trzech Cesarzy. Odkąd poprawili końcówkę szlaku jedzie się nim bardzo fajnie. Przedostajemy się mostem na drugi brzeg Przemszy (chyba Białej) i jedziemy w stronę Jaworzna. Trasa dla mnie zupełnie obca więc nie wiem dokładnie gdzie byłem. Kilka punktów po drodze znajomych: elektrownia, zbiorniki wodne. Przewodnictwo Dominika kończy się przy Geosferze gdzie tenże nas opuszcza. Kilka osób idzie pooglądać co też tam ciekawego jest. Potem ruszamy w stronę Bazy Nurków i robimy połówkę objazdu. Do tego momentu mamy na liczniku 2 kapcie i jedną glebę. Znad drugiego oczka "koparek" jedziemy na Sosinę. Tu dłuższa przerwa na gofry i lody. Doładowawszy akumulatory ruszamy w drogę powrotną. Celem jest Waldkowa działka, gdzie dotarłszy odprawiamy rytuały związane z grill-em czyli palenie mięsiwa, napoje dla dorosłych itp. Kiedy w wesołej atmosferze osiągamy zmierzch przychodzi pora ewakuować się do domów. Szybko też się dzielimy. Waldek ma działkę prawie pod domem więc on i jego sąsiedzi odpadają niemal natychmiast. Chwilę potem na centrum Sosnowca odbija Rysiek. W piątkę jedziemy do ronda niedaleko Placu Papieskiego gdzie na Dąbrowę Górniczą odbijają Olga i Rafał. We trójkę, Jadwiga, Grzesiek i ja jedziemy przez Plejadę w stronę Starego Będzina. Za przejazdem kolejowym przy Chemicznej żegnamy Grześka i we dwójkę, ścieżką rowerową jedziemy do nerki w Będzinie i na Zamkowe gdzie Jadwiga jest już u siebie (przy okazji sprzedaje mi cynk o kawiarni z pysznym sernikiem - sprawa do przetestowania). Żegnamy się i już solo ciągnę w stronę Łagiszy i dalej przez Sarnów do domu.
Dzisiejszy dzień bardzo fajnie spędzony. Co prawda pogoda za bardzo nie rozpieszczała i prognozowane temperatury się sprawdziły ale też i nie padało. Do jazdy warunki jak najbardziej dobre. Trochę wiatr miejscami przeszkadzał ale dało się go zwalczyć. Fajnie było się z niektórymi zobaczyć pierwszy raz od minionego roku. Nowe wydarzenia, nowe opowieści. To jest to!

Link do pełnej galerii


Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...


Początki czerwonego szlaku.

Pierwszy kapeć u Ryśka i nieco nieprofesjonalne, ale za to pełne zapału, szydzenie Marcina.


Tu to już nie wiem gdzie jestem. Bunkrów nie ma ale...


Popas połączony z tyczeniem marszruty.


Asfaltu też ciut było.


Tym razem kapeć u Staśka i szydzący palec Marcina.


Geosfera.


Baza nurków już blisko.


Jazda nieco przy krawędzi.


Ledwo ich widać...




Stąd odbijamy na Sosinę.


Sosina.


Potem długo, długo nic i "zamek" w Sosnowcu.


Wynik za dziś.


Kategoria Jednodniowe

DPD

  • DST 39.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 23.40km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 kwietnia 2015 | dodano: 10.04.2015

Z zeznań termometru +2. Ładna, słoneczna pogoda. Trochę wysokich, niegroźnych chmurek. Start dziś poważnie obsunięty w czasie - 6:21. Teoretycznie jeszcze są szanse, że się wyrobię jak pocisnę. W Gródkowie trafiam na nieczynne światła, które przejeżdżam chyba nawet sprawniej niż jak działają ;-p Do Zielonej akcja toczy się sprawnie choć już jestem po czasie. Tu jednak harmonogram przejazdu rypie się na całego bo spotykam Mariusza. Kilka minut schodzi nam na pogawędce bo nie widzieliśmy się chyba od zeszłego roku. Jednak obydwaj jesteśmy na dojeździe do pracy więc nie przeciągamy i każdy z nas rusza w swoją stronę. Skoro już opóźnienie gwarantowane to jeszcze robię foto hotelu. Potem na odcinku od świateł na Alei Róż do przystanku na Mortimerze dwóch pacanów wyprzedzających dużo za blisko. Reszta drogi spokojna. Na miejscu ze stratą 11 minut.

Po pracy termika zupełnie inna niż rano. Bluza polarowa ląduje w plecaku ale i tak reszta wdzianka nieźle ogrzewa. Troszkę podwiewa ale ogólnie jest bardzo przyjemnie. Kręcę w stronę Pogoni (przez 3 rondka) i ścieżką do nerki w Będzinie. Potem Zamkowe, Grodziec (nawet nie myślę o odbiciu w teren) i ścieżką do Wojkowic. Za wiaduktem kawałek terenu i potem prosta do domu. Jechało się bardzo przyjemnie i dość sprawnie. W Grodźcu napotkałem rowerzystę z kapciem. Zapytałem czy potrzebuje pomocy ale powiedział, że mam jeszcze tylko 1,5km do domu więc dla niego faktycznie szybciej było "z buta" doprowadzić rowerek niż rozgrzebywać wszystko na środku chodnika. Wcześniej, jeszcze w Będzinie, dogania mnie info od Waldka na temat planów na niedzielę. Zapowiada się jeżdżony dzień w gronie klubowym.


Kategoria Praca

DPODZ

  • DST 45.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 24.11km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 kwietnia 2015 | dodano: 09.04.2015

+1. Start nieco obsunięty w czasie - 6:16. Od samego początku ładne słoneczko. Niebo bezchmurne. Z podmuchami to nie wiem jak do końca było bo cały czas wiaterek świszczał w uszach ale to bardziej od prędkości niż dlatego, że tak wiało. Nogi bardzo dobrze przyjęły warunki pracy i podawały bardzo ładnie. Zastanawiam się jakie miało przy tym znaczenie, że dziś na Rzeźniku. Przejazd spokojny. Po drodze foto hotelu. Na miejscu jeszcze z drobną rezerwą sekund. Luft nie ucieka z kółek więc chyba łatanie było skuteczne.

Po pracy słonecznie jednak bez upałów. Nieco zimnego, niezbyt mocnego wiaterku. Znów nastają te czasy, kiedy rano się trzeba naubierać a na powrocie część ciuchów upychać w bagażu. Dziś nieco powrót gięty. Na początek w stronę trzech rondek przed Plejadą. Na trzecim rondku zjeżdżam na 3-go Maja i za Czarną Przemszą w prawo, w stronę Pogoni. Tam kawałek ścieżką do świateł i zwrot w stronę Czeladzi. Przeskakuję "94" na światłach i ciągnę dalej do Wojkowic. Tu nieco zakosów by ostatecznie obrać kierunek na Strzyżowice. Z lekkim objazdem docieram w końcu do domu. Tu zmiana Rzeźnika na Błękitnego i z sakwami krótsze zagięcie do wsiowego Lewiatana. Stamtąd już prosto do domu. Przyjemnie się powrót kręciło, o wiele szybciej i energiczniej. Na światłach w Czeladzi odpaliłem nawet ekspres-młynek na połowie dostępnych przełożeń rozpędzając się do 35km/h pod górkę. Czad! :-) Niestety na wysokości kostki granitowej przed przystankiem już zaczęło brakować energii. Jeszcze nie jest tak ciepło by ssać powietrze pełną gębą. Latem oddechu zaczyna brakować dopiero na wypłaszczeniu obok marketów.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 8 kwietnia 2015 | dodano: 08.04.2015

+4 na starcie. Do kompletu drobny, raczej niegroźny opad. Start 6:13. Dziś full sprawił mi przykrą niespodziankę w postaci kapcia na zadku. Znalazłem kolec jakiegoś zielska wbity w oponę. Ze względu na braki czasowe przełożyłem tylko GPS-a na Błękitnego i poturlałem się nim do pracy. Trochę brakowało tej miękkości w ramie ale w sumie jechało się nawet nieźle. Po drodze foto hotelu. Na Alei Róż znów pokaz chamstwa gdzie kierowca z lewego pasa wcisnął się na skręt w prawo na trasę. Na szczęście zrobił to z dala ode mnie więc tylko sobie sytuację pooglądałem. Przejazd spokojny. Trochę we znaki dawała się lewa noga w okolicach kolana. Podejrzewam, że z wychłodzenia.

Niby robi się cieplej ale nogi jeszcze mają inne zdanie w tej materii. Ja zresztą też. Wrażenie z jazdy takie, że nieco opornie. Zwłaszcza przy zwrocie na północny, chłodny wiatr. Powrót bez większego gięcia. Na początek do centrum Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Potem przez Warpie do serwisu w Będzinie. Miały już dziś być haki do Sparka. Okazało się jednak, że dopiero dotarły do naszego wszechświata. Jutro będą się kierować w stronę naszej galaktyki i na środę jest cień szansy, że dotrą. Tak więc nic nie załatwiwszy wracam do domu. Przez Łagiszę i Sarnów zupełnie bez ciśnienia bo pod ten wredny wiatr. W domu zabieram się za kapcia na Rzeźniku. Kleję łatkę na tyle i robię rundkę kilkusetmetrową dla testu. Dalej coś nie tak. Na dodatek miękko robi się też na przodzie. Zostawiam na razie tył i zdejmuję przód. Podobnie jak na tyle znajduję kolec. Potem drugi. Czyli już 3 łatki. Potem zdejmuję tył i dokładnie oglądam wywiniętą oponę i znajduję czubek kolejnego kolca. W użycie idzie 4 łatka. Zakładam koła i znów kilkaset metrów testu. Na razie wygląda ok. Zobaczymy jak będzie rano. Jak nic nie zejdzie znaczy się, że znalazłem wszystko. Jak zejdzie, to coś jeszcze musi gdzieś tkwić. Tak się zastanawiam gdzie ja tyle tego nałapałem? Przy okazji pierwszej wulkanizatorki dochodzę do wniosku, że te oponki trzeba szybko zarżnąć i kupić jakieś cięższe i grubsze. Najlepiej takie, żeby dało się nimi jeździć po tłuczonym szkle. Te w dotyku wydają się niemal jak z papieru, jakby za delikatne do walki w terenie choć przyczepność mają ładną.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 40.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 20.87km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 kwietnia 2015 | dodano: 07.04.2015

Z zeznań termometru wynikło, że zero. Założyłem, w związku z tym, że mogą być miejsca, gdzie będzie ślisko i wzmożona ostrożność jest wskazana. Jak się okazało były odcinki z koleinami błyszczącymi od lodu. Na szczęście przejazd bez problemów z uślizgami. Start 6:13. Miało zawiewać z północy ale nawet jeśli tak było, to niezbyt przeszkadzająco. Spokojny przejazd do pracy. Na miejscu z zapasem minutek.

Po pracy podjąłem kolejną próbę ustrzelenia Mariotrucka w drodze powrotnej. Więc kolejno przez Plejadę ciągnę pod kościół na Pogoni i wbijam na ścieżkę w stronę Będzina. Kręcę niezbyt spiesznie ale na odcinku do zjazdu na "Wiśnię" nie spotykamy się. Hm... Czyżbym musiał wystartować jeszcze wcześniej? Ścieżką dociągam do nerki w Będzinie i przez Zamkowe wybijam się na Grodziec. Ścieżka na dawnym torowisku tramwajowym linii "25" dalej rozgrzebana ale jakby się miała ku lepszemu czyli powrót do stanu pierwotnego. Tymczasem jadę drugą stroną chodnikiem. Na asfalt wracam przed kościołem i korzystając z gładkiej jezdni staczam się aż pod Biedronkę a za światłami wbijam na kolejną ścieżkę w stronę Wojkowic. Jednak po drodze przypomniało mi się, że ma tu wlot kawałek terenowy kończący się fajnym zjazdem. Tak więc porzucam ścieżkę i wbijam w teren. Po drodze czynię kilka eksploracji napotykając ślepe odnogi ścieżek działkowych. Potem wracam na właściwy tor i wbijam na zielony szlak rowerowy. Niestety jakaś menda nawrzucała w kilkunastu miejscach spore kamienie i gałęzie i trzeba uważać by się na coś nie nadziać. Zjazd w stronę Psar okazał się czysty ale mając w pamięci, że po drodze były przeszkody nie rozpuszczałem klamek do końca. I nawet dobrze, bo poniżej był jeszcze rowerzysta, któremu mógłbym w ferworze walki wjechać w plecy. Za to nie było już więcej niespodzianek typu kamienie i gałęzie. Pomimo tego, że się hamowałem to i tak pęd wyciskał łzy z oczu :-) Łzy radości ;-p Końcóweczka asfaltem. Trochę dziś przyszło poszarpać się z wiatrem gdy kierunek jazdy był mniej więcej na północ. Mimo tego jechało się przyjemnie. Zauważalnie cieplej niż rano ale do upałów sporo brakuje.


Kategoria Praca