limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1193.00 km (w terenie 184.00 km; 15.42%)
Czas w ruchu:59:48
Średnia prędkość:19.95 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:49.71 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Terenowo okolica

  • DST 39.00km
  • Teren 29.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 14.72km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 kwietnia 2015 | dodano: 05.04.2015

Rano na termometrze było nawet zawrotne +7. Potem chyba jednak nieco chłodniej bo słoneczko zniknęło za dywanem chmur. Ruszam dość późno bo w okolicach 14:00. Dziś w planie spokojne terenowe kręcenie. Na początek górka paralotniarska w Górze Siewierskiej. Stamtąd w stronę cmentarza w Strzyżowicach i przeciąwszy asfalt terenem w stronę drogi do Rogoźnika. Niąże kilkaset metrów i odbicie w lewo w teren, który prowadzi mnie do Wojkowic. Tu kawałek asfaltem dość nierównym ale nie policzyłem go za teren ;-) Potem kręciłem się znanymi i nowymi ścieżkami pomiędzy Wojkowicami i Rogoźnikiem by ostatecznie przez tamę na zbiorniku ruszyć w stronę lasów przy Kozłowej Górze. Tam troszkę szybsza jazda bo teren bardziej płaski. Dorobiłem się też jednego deptanego odcinka bo powtórzyłem któryś raz z kolei błąd skręcenia w ścieżkę za punktem czerpania wody. Ze 2-3 razy tam jechałem ale znów zapomniałem, że nie da się z tego szlaku zjechać nigdzie w prawo. Ścieżka nieubłaganie prowadzi na wschód a ja chciałem koniecznie na południe. Skończyło się przedzieraniem przez krzaki. Na szczęście krótki odcinek. Potem już droga prosta jak drut. Wracam do Rogoźnika. Zachodnim brzegiem odcinkiem terenowym jadę w stronę Góry Siewierskiej gdzie ostatecznie porzucam teren. Stamtąd już droga prosta do domu i większość na zjeździe. W domu jeszcze tylko mycie rowerka i smarowanie amorków. Średnia nie wyszła dziś oszałamiająca ale i nie miała taka być. Kręcenie relaksacyjne. Poza tym na zjazdach nieco się hamowałem. Niedawne zawirowania pogody sprawiły, że gruntówki miejscami dość śliskie. Na kilku zjazdach czułem jak mi tył tańczy. Miejscami nawet były odcinki gdzie jazda była niemal w drifcie.

Dzisiejsza traska.


Widoczek z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej. Nieco szarawo bez słoneczka. Ale widoczek niezmiennie zajmujący. Zwłaszcza na żywo.


Nieco dalej elektrownia Łagisza na max. zbliżeniu optycznym.


Zakład Karny w Wojkowicach od zadniej strony.


Leśny łącznik Wymysłów-Ossy.


Rowerek po 20km.


Kościół w Sączowie. Max zoom optyczny.


"Bober" tu był.


Nie sądziłem, że te zwierzątka tak blisko domu mogę mieć. Ale na żywo nie widziałem żadnego.


Nie zdecydowałem się próbować tego brodu :-) Na szczęście nie był on na mojej trasie.


Jak się ma sklerozę to przychodzi czasem powalczyć i w takich warunkach.


Wyszło na liczniku tyle.


Kategoria Inne

DPD

  • DST 41.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.50km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 kwietnia 2015 | dodano: 03.04.2015

Kreska na termometrze ledwo nad zerem. Start dziś mocno obsunięty - 6:21. Doooobrze się spało :-) Jezdnie w niezłym stanie. Lekko mokre więc nie powinno być ślisko. Trzeba mi będzie się spieszyć by nieco choć zmniejszyć spóźnienie. Jedzie się dobrze. Na początku tylko lekko postraszyło śnieżkiem ale udało mi się wyrwać spod chmury. Na drogach raczej pustawo. Zastanawiam się tylko czy to z powodu tego, że jadę później czy też niektórzy przedłużyli sobie święta. Mimo tego nie brakło kilku narwańców, którzy wyprzedzali mnie ociupinę za blisko, jak na mój gust. Udało mi się nawet zrobić foto hotelu pomimo tego, że z czasem było krucho. Na miejscu z poślizgiem 2 min. czyli nienajgorzej.

Po pracy zmyłka dla zmysłów. Ładne słoneczko sugerujące miłe ciepełko i pieruńsko zimny wiatr w starciu z rzeczywistością. Kręcę spacerowo. Nie ma sensu się szarpać. Mortimer, ściana płaczu, P3 od mola do "13", Piekło, P4 do zjazdu do Preczowa. Otwarte jest już przejście nad tamą z Pogorii 4. Po drodze czasem chwile postoju na zachwyt. Woda, chmury i słońce czynią miejscami ciekawe efekty optyczne. Generalnie przy zbiornikach jednak pustawo. W domu odstawiam Rzeźnika i jeszcze zawinięcie Błękitnym do najbliższego sklepu.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 17.56km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 kwietnia 2015 | dodano: 02.04.2015

Na wstawaniu zaskoczenie. Za oknem widzę śnieg. Mocno mi się obrazek nie zgadzał z prognozą pogody. Zerkam jeszcze na termometr - zero. Gebels mówi, że na drogach ślisko, że ciężarówki coś tam blokują, kanał na jezdniach. Po standardowej procedurze przedstartowej zerkam ponownie na termometr. -1. Czyli na mur będzie gdzieś ślisko. Przed domem pierwsze próby hamowania. Jest dobrze. Ale po półtora kilometra już wiem, że jednak trzeba bardzo uważać. Zatrzymuję się na STOPie przed przejazdem kolejowym w Gródkowie. Rzut oka w lewo, w prawo i napieram. A tu nic. Kółko ucieka. Powtórka i to samo. Dopiero trzecia próba skutkuje ruchem do przodu. Trzymam się środka swojego pasa ruchu bo w koleinach warstewka lodu. Kolejne przypomnienie, że jest nieciekawie następuje w Łagiszy. Wchodzę na skrzyżowaniu w skręt w prawo i czuję, że tył traci przyczepność. Szybko prostuję tor jazdy i wyrzuca mnie na przeciwległy pas ruchu. Na szczęście nic nie jechało ale serducho na moment zdębiało. Kawałek dalej postój na zachwyt czyli wschód słońca. Tzn. już wzeszło ale jeszcze za chmurą się chowało. Jak stanąłem to chwilę potem zaczęło się wychylać. Na zachwycie schodzą mi 3 min. Potem już standard przez Zieloną do parku Hallera. Stąd większość drogi chodnikami bo te zapewniają większą przyczepność z racji większej ilości nieciągłości nawierzchni. Hotel focę dziś z nieco innej pozycji. Na miejscu z lekką obsuwą ale już bez większych sensacji.

Powrót to pasmo przeszkód atmosferycznych. Poszedłem się przebrać przed startem. Nawet nie wdziałem jeszcze całego kompletu do jazdy kiedy to za oknem rozległy się dziwne odgłosy. Rozchylam żaluzje i... ten !@#$!@^%!~@#$ śnieg @#$!@#$@!# jak najęty i nie wygląda jakby miał zaraz przestać. Kanał. Siadam sobie wygodnie na 4 literach i dłubię sobie przy kronice za 2013 rok zerkając czasem za okno. A !#@$!%!@ śnieg ani myśli przestać. Mało tego, rozpędza się. I tak zlatuje ponad półtorej godziny. Kiedy opad ustaje do poziomu niemal niezauważalnego ruszam. Wszędzie bagno. Na jezdniach zdążyło już się roztopić i płynie gdzie tylko nie spojrzeć. Jadę spacerowym tempem głównie chodnikami ale tam też bagno. Kręcę na Mortimer i Starocmentarną by przebić się pod "94" w stronę Pogorii 3. Nie podjeżdżam jednak pod molo tylko od razu skręcam na Zieloną. Dalej przez mostek na Czarnej Przemszy w stronę Preczowa i terenem do Sarnowa. Stąd już standardem asfalt do domu. Po drodze kilka razy wiaterek zawiewał śniegiem po gębie. Mało motywujące do zaginania warunki. Na finiszu w butach nieco mokro. Rowerek uflejany wzorcowo i konieczne było mycie :-/


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 19.82km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 kwietnia 2015 | dodano: 01.04.2015

+3. Silny wiatr ale wg prognoz na dojeździe ma pomagać. W praktyce okazało się, że czasem miał jakieś zawirowania i wrażenie było takie, jakby z prędkości odjęło nagle ze 20km/h. Generalnie jednak dało się jechać. Dziś bez ciśnienia bo udaje się wyjechać stosunkowo wcześnie - 6:06. Na światłach na Alei Róż występ buraka. Ze świateł ruszyła wolno ciężarówka (na moje oko dość przeładowana), za nią osobówka, ja i sznurek samochodów za mną. Powoli się to toczy przez dużego na początku. Ciężarówka skręca na wjazd na trasę, osobówka za nią a tu z lewego pasa ciśnie się na chama kolejna osobówka. Mnie akurat drogi nie zajechał ani nie spowodował dla mnie zagrożenia ale zachował się buracko. Zamiast ustawić się na właściwym pasie i odczekać aż będzie dało się wjechać w kolejności to musiał napsuć innym krwi a zyskał pewnie tyle co nic bo i tak się musiał za dużym wlec potem. Dla mnie generalnie spokojny i całkiem przyjemny dojazd do pracy. I najważniejsze, że na sucho. Większa część jezdni sucha. Trochę tylko małych kałuż na Zielonej.

Powrót rozpoczęty w ładnym słoneczku. Gdzieś tak mniej więcej przez Mec i Środulę było ok. Jednak już na zjeździe ze Środuli w stronę izby wytrzeźwień widziałem na horyzoncie nisko sunącą szarą chmurę. Przy tym wietrze, który był, a był konkretny, nim dojechałem do przejazdu kolejowego przy złomowisku już zaczęło kropić. Przy dworcu Stary Będzin regularny deszcz ze śniegiem. Wbiłem na ścieżkę i zaczęła się szarpanina z wiatrem (choć i wcześniej lekko nie było) i zacinającym opadem. Przed centrum ubezpieczeniowym odbijam w lewo na 12% i jadę na Syberkę. Koło kościoła już w pięknym słoneczku ale za to mokry. Nogi nieco odczuły te warunki. Z Syberki zjeżdżam na Zamkowe i zmieniam kierunek na Grodziec. Ścieżka rowerowa zryta już prawie cała więc jadę drugą stroną po chodniku. Z Grodźca zwrot na Gródków. Przecinam 913 i na końcu asfaltu skręcam w lewo a przed torami w krótki, terenowy łącznik do klinkierówki w stronę remizy strażackiej w Psarach. Stąd już 1,5km do domu po asfalcie i z wiatrem na klatę. Fajnie się jechało generalnie pomimo opadu i walki z wiatrem. Tempo raczej spacerowe, co było do przewidzenia. Miejscami nieźle mną szarpało.


Kategoria Praca