limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano: 24.04.2014

+7 na starcie. Ładne słoneczko. Wiatr nierejstrowalny. Miejscami lekkie mgły na polach. Spokojna i przyjemna jazda do pracy. W Dąbrowie Górniczej między Zieloną a "dworcem kolejowym" mała odchyłka. Z daleka widzę jak jakaś kobieta zsiada z rowerka i wchodzi na chodnik blokując jedyne przejście. Obecnie grzebią się tam jeszcze z remontem jezdni i pozastawiali wszystko ogrodzeniem. Tylko tym chodnikiem da się przebić. Żeby nie czekać aż pani przedepta te kilkadziesiąt metrów robię skręt w prawo i dodając sobie kilkaset metrów (w tym część po wertepkach) objeżdżam wąskie gardło. Zajęło mi to akurat tyle ile tej pani przejście tego kawałka pieszo. Potem jeszcze od Mortimera do centrum Zagórza ciągnę się za króliczkiem. Fajnie, równo jechał ale nie było nam po drodze dalej. On w stronę Mecu a ja odbijam na Szymanowskiego.

Po pracy obieram kierunek na Dąbrowę Górniczą. Tym razem udaje się zakupić "tuszcz" do drukarki. Potem uderzam w stronę urzędu pracy i dalej na Koszelew. Stamtąd jadę w stronę targu w Będzinie ale za mostem na Czarnej Przemszy wbijam w wertepki i jadę nimi do Łagiszy. Tu wracam na asfalt i przez Łagiszę i Sarnów jadę prosto do domu. Tu zrzut sakwy i jeszcze małe kółeczko do sklepu. Na powrocie wiaterek nie pomagał choć jechało się całkiem fajnie.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!