Kraków - Trzebinia - Powrót
-
DST
105.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
05:27
-
VAVG
19.27km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś rajd na trasie Kraków - Trzebinia. Nasz przyjazd do Krakowa z dnia wczorajszego miał dać nam czas odpocząć przed tym rajdem. W przeciwnym wypadku trzeba by się ratować pociągiem albo wyjechać o 5:00 rano. A tak wyspaliśmy się (prawie) i na miejsce zbiórki mieliśmy ledwo kilka kilometrów. Niestety pogoda się rozsypała i już na starcie deszczyk. Na miejsce docieramy na mokro. Rejestracja i oczekiwanie na start też w deszczu. Kiedy ruszamy pogoda dalej podła. Jedziemy niemal dokładnie tą drogą, którą przyjechaliśmy na start. Potem jednak zaczyna się robić ciekawie. Na początek dość długi błotny kawałek przez pola. Przejazd miał być rekreacyjny ale czoło bardzo szybko rozpoczęło niemal sprint. Asfaltowa część do Puszczy Dulowskiej to bardzo żwawa jazda połączona ze ściganiem kolejnych króliczków. O dziwo, rowerkiem z sakwami udało mi się całkiem wielu pozostawić w tyle. Część przez puszczę do mety również w tempie mało rekreacyjnym. Na mecie melduję się na ponad 20 min. przed kolejną osobą z klubu. Reszta zjeżdża się przez ponad godzinę. Jedziemy z mety pod pałac w Młoszowej gdzie już przygotowany jest całkiem spory festyn połączony z losowaniem nagród, rowerów itp. Nie czekam na losowanie tylko robię sobie mały objazd okolic (nieco terenu). Wracam pod pałac akurat jak tłum rowerzystów zaczyna się rozjeżdżać. Dołączam do połączonych sił Cyklozy i Ghostbikers i razem jedziemy do centrum Trzebini i potem dalej do domu. Po drodze troszkę niegroźnych deszczyków i całkiem ładnej pogody. Do Maczek docieramy w grupie. Potem zaczynają się pożegnania. Kończy sie tym, że z Mariem dojeżdżam do Będzina, gdzie zahaczamy o myjkę. Rowerek po minucie spłukiwania wygląda o niebo lepiej. Miałem wracać przez lasek grodziecki ale skoro maszyna wygląda dobrze to decyduję się jednak na asfalty i przez Grodziec i Gródków wracam do domu (po drodze odprowadzając Mariusza na Syberkę gdzie jeszcze z daleka machamy do Wojtka, który odprowadzał Martę).
W domu wszystko do prania. Dzwonię do Moniki i do Darka by się dowiedzieć jak im przebiegł powrót. Można powiedzieć, że mieli bardziej pod górkę z pogodą niż my ale dotarli szczęśliwie. Kolejny udany rowerowo dzień.
Body count przed startem z Fortu 39.
Na miejscu startu spotykamy znajomych z Ghostbikers, z których część (w tym Mario) przyjechali na rowerkach z Będzina.
Potem było dużo jeżdżenia. Tutaj po przebrnięciu błotnistego odcinka specjalnego.
Do mety nie bardzo miałem czas na robienie foto bo tempo było dość wyśrubowane.
Pod pałacem grochówka, herbatka lub kawa, koncert itp.
Była okazja umyć rowerki dzięki straży pożarnej.
W trakcie mojego solowego objazdu okolic Młoszowej trafiam na taki oto obiekt.
Spod pałacu jest znów sporo jeżdżenia i dopiero niezły kawałek dalej pojawia się okazja sfocenia grupy Ghostów i Cyklozy.
Ostatnie miejsce, gdzie jesteśmy w większości. Tu zaczynają się pierwsze pożegnania.
Na Zagórzu grupka już mocno przetrzebiona i wkrótce odbyły się jeszcze kolejne pożegnania.
Na wyjeździe z Będzina żegna mnie tęcza.
W domu ląduję z takim oto wynikiem.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe
komentarze
no a "karcher" z siła wodospadu :)
elegancko zmył maras z odcinków specjalnych. A chętnie samemu bym stanoł zamiast rowerka - bo ufifrany byłem i mokry więc nic więcej już nie groziło