limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:995.00 km (w terenie 67.00 km; 6.73%)
Czas w ruchu:47:33
Średnia prędkość:20.93 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:49.75 km i 2h 22m
Więcej statystyk

DPOND

Czwartek, 14 listopada 2013 | dodano: 14.11.2013

Na termometrze zero. Chyba dodatnie, tzn. wydawało się, że jest w miarę ciepło. Po drodze kawałek z niezłymi mgłami. Dziś start 6:06. Lekki przestój w sklepie przy zakupie upgrade-u do śniadania i rezerwa czasowa wyparowuje. Do pracy dojeżdżam punktualnie. Po drodze spokojnie.

Dziś całkiem ładny dzień niestety do wykorzystania po pracy zostaje niecała godzina jasności. Powrót tym razem z lekkim zaginaniem przez Pogoń, Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice. Dziś w tą stronę bo w czwartek w Dąbrowie Górniczej targ i przejechać w tamtych okolicach oznacza przeciskanie się w niezłym tłumie samochodów. A po co mi to? Tak to wyszła całkiem spokojna jazda do domu.


Kategoria Praca

DPOND - Wysyp samobójców

Środa, 13 listopada 2013 | dodano: 13.11.2013

+4. Powietrze jakieś takie mało przejrzyste. Niby cieplej ale jedzie się jakoś tak mniej składnie. Start udaje się przeprowadzić minutę wcześniej niż wczoraj więc drogi niemal równie puste. Jedynie w okolicach targu dziś nieco większy ruch.

Scenka 1.
Dojeżdżam do skrzyżowania, wystawiam łapę, że skręcam w lewo i. Samochód jadący z przeciwka zatrzymuje się. Zero migacza. Nikt nie wysiada. Żadnego znaku, że przepuszcza. Ma pierwszeństwo. Zwalniam w nadziei, że przejdzie w końcu przez to skrzyżowanie bo ma pierwszeństwo i będę mógł spokojnie skręcić ale nic się nie dzieje. W końcu objeżdżam blaszaka od tyłu. Za kierownicą oczywiście baba. Jakim cudem dostała prawo jazdy nie znając przepisów? Zagadka. Akcja odbywa się w Preczowie obok sklepu przy remizie.

Scenka 2.
Jest już po zachodzie. Pogoda jest nędzna bo pochmurno. Z nieba leci jakaś taka prawie-mżawka. Widoczność słaba. Przejeżdżam skrzyżowanie ze światłami w Sarnowie jadąc w stronę Psar. W pewnym momencie wydaje mi się, że lewym pasem ale w tym samym kierunku co ja, jedzie ktoś na rowerze. Za chwilę zaczyna wyprzedzać mnie samochód i tak sobie myślałem, że jeszcze moment i zgarnie tamtego rowerzystę. W ostatniej chwili go zauważa i nieco odbija. Przejeżdżam obok tego na rowerze a to jakiś młody szczyl. Ubrany na ciemno. Zero odblasków. Jedzie pod prąd. Aż się prosi żeby go coś rozjechało.

Scenka 3.
Jestem już sobie w mojej wiosce. Jakieś 1,5km od domu. Miejsce, gdzie akurat latarnie nie tak gęsto rozstawione więc momentami nieco ciemniejsza strefa. Znów wydaje mi się, że coś ciemnego rusza się po mojej lewej. Kiedy podjeżdżam bliżej widzę jakąś małolatę. Idzie jezdnią. Obok chodnika. Kiedyś śmierć rozprawiała się z głupimi. Teraz broni ich prawo. A normalni muszą się z nimi użerać.

Scenka 4.
Zrobiłem wjazd na moment do wsiowego Lewiatana. Przez te kilka minut ciemności jeszcze się powiększyły. Do pokonania ostatni km. Oczywiście jeszcze jedna samobójczyni. Idzie sobie jakaś paniusia. Dupą zwrócona do nadjeżdżających samochód. Oczywiście ubrana na ciemno. I oczywiście zero odblasków bo pewnie nie pasują do kreacji. Tym razem chociaż było ją momentami widać w plamie światła odbijanego w mokrej jezdni. Tylko czemu nie korzystała z chodnika?

Poza tym spokojny dojazd do domu. Standardzik ostatnio czyli obok Expo i urzędu na Pogorię 3. Rundka na bieżni i przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Pogoda raczej zniechęcająca do większych objazdów.


Kategoria Praca

DPOND

Wtorek, 12 listopada 2013 | dodano: 12.11.2013

+2 na starcie. Wiaterek ze wschodu ale na szczęście nie jakiś masakryczny. Dziś start 6:03. Powoli próbuję się wdrożyć do wcześniejszego wyjeżdżania by mieć zapas czasowy. Przyda się gdy temperatury spadną poniżej zera bo prędkości wtedy mniejsze. Pewnie z tego też powodu wrażenie jakby na drogach było dość pusto. Zupełnie bezproblemowy dojazd do pracy. Pogoda chyba powoli wykasza konkurencję ;-) Dziś spotkałem tylko dwóch rowerzystów. Jednego kątem oka przyuważyłem na nerce w Będzinie. Drugiego wyprzedziłem na Mecu w Sosnowcu.

W pracy patrzę na prognozę pogody i wychodzi na to, że jak na listopad, to będzie całkiem ok. Tzn. nie za ciepło, nieco wiatru ale sucho. Czyli w sumie niezłe warunki do jeżdżenia. Nieco tylko przygnębia godzina zachodu słońca: 16:02.
Początek standardowy: centrum Zagórza, obok Expo Silesia skręt w stronę Reala i dalej obok targu i Urzędu Miejskiego w D. G. pod molo na Pogorii 3. Tutaj kółeczko po bieżni i przez Zieloną i Preczów na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4. Dojeżdżam już za ciemności do Wojkowic Kościelnych i stamtąd przez Marcinków, Przeczyce, Twardowice, Dąbie, Goląszę i Brzękowice do Strzyżowic i do domu.
Wiaterek z kierunku wschodniego więc większość drogi występował jako boczny albo sprzyjający. Tempo może nie jakieś wyśrubowane ale dość równe. Wrażenie z jazdy bardzo pozytywne. Gdyby nie zrobiło się tak szybko ciemno, to może jeszcze kilka km-ów bym ukręcił. A tak to się po nocy już nie chce.


Kategoria Praca

Inwentaryzacja + eksploracja

  • DST 27.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 14.46km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano: 10.11.2013

Wczoraj miałem twardy plan wyjechać o świcie i pojeździć do 11:00 czyli zmieścić się przed deszczami ale nic z tego nie wyszło.
Wieczorem dostałem info od Jadwigi, że dziś ustawka do Siewierza z żarciem w tle ale nie skorzystałem pomimo tego, że start dość późny bo o 12:00. Dziś miałem ochotę pokręcić się solo.
Objazd tak jak w temacie czyli objazd starych, trochę już czasu nie jeżdżonych ścieżek i wjeżdżanie w takie, którymi jeszcze nie jechałem. I jedno, i drugie nadzwyczaj udane. Pobabrałem się trochę w błotku, pokopałem w mokrym piasku, było nawet jeżdżenie przez bród i trochę innych atrakcji.
Start późno bo po 14:00. Kolejno wertepki w Strzyżowicach. Wertepki w Wojkowicach z zakończeniem w Grodźcu przy nitowanej wieży, którą Olo chciał na ostatniej ustawce jeszcze zahaczyć ale nam się czas i pogoda rozsypały.
Potem asfaltami do Wojkowic gdzie dalej wertepki do Rogoźnika. Wertepkami do Góry Siewierskiej. Miałem nadzieję trafić na jaskinię triasową (tak to opisane gdzieś widziałem) ale się nie pofarciło. Nie miałem dokładnych namiarów GPS a teren tam raczej dość spory, dziurawy i częściowo lesisty. Za to odkryłem, że ktoś tam pobudował całkiem sporo ścieżek zjazdowych z wirażami, rampami do skakania itp. Krzyśki pewnie byłyby zainteresowane :-)
W Górze Siewierskiej kończę przygodę z wertepami z racji tego, że robi się szarówka. Asfaltami sprawnie (bo z górki) zjeżdżam do domu.
Trochę żałuję, że się wcześniej nie zebrałem bo pogoda była super. +10 i słoneczko. Może jutro dalsza inwentaryzacja? Hm... Muszę się zastanowić. Ale generalnie jesień, zwłaszcza słoneczna, jest dobra do takiej roboty bo ścieżki lepiej widać kiedy nie są zarośnięte chaszczami. Jedyny mankament, to fakt, że jest ślisko i podjazdy nędznie idą kiedy koło na mokrych liściach i błocie ucieka.

Link do pełnej galerii


Jedna z inwentaryzowanych ścieżek.


W słoneczku kolorki jeszcze nie wydają się takie bure.


Wieża naprzeciw dawnej kopalni "Grodziec".


Poligon do paintball-a obok dawnej kopalni "Jowisz" w Wojkowicach.


Jeszcze raz przeczytaj uważnie :-P Wcale nie "Szkop w okopach" ;-)


A kiedy słońce przestaje oświetlać kolorki robią się zdecydowanie szare. Rogoźnik.


Tak mnie już któryś raz z kolei zastanawiają te ruiny przy Rogoźniku. Olo? Masz jakieś info co to może być?


Kategoria Inne

DPOND

Piątek, 8 listopada 2013 | dodano: 08.11.2013

+10 na starcie. Zauważalny wiatr. Wyjechałem nieco spóźniony ale, o dziwo, udało się nadrobić pomimo niezbyt intensywnego kręcenia. Generalnie bezproblemowy dojazd do pracy o ile nie liczyć głąba na skrzyżowaniu koło stadionu, który wyprzedził mnie na skrzyżowaniu jak skręcałem w lewo. Wyprzedzał z prawej strony też ruszając ze świateł, na których stał za mną i skręcając w tą samą stronę. Z ryja było widać, że to burak.

W ciągu dnia i po pracy pogoda była rewelacyjna czyli nie było innej opcji jak ją wykorzystać na maksimum. Początek dość typowy czyli najpierw centrum Zagórza, gdzie omal nie trafiła mnie jakaś zakochana (albo zdradzona, po błędnym wzroku trudno było się zorientować) księżniczka w srebrnym Matiz-ie na dąbrowskich blachach. Potem już bez sensacji obok urzędu miasta na Pogorię 3 i kawałkiem bieżni od strony zachodniej objeżdżam oną przeskakując obok "13" na Piekło. Stamtąd asfaltem dookoła Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych i ciągnę wczorajszy plan jadąc dalej na Podwarpie, Hektary, Przeczyce, Sadowie, Zawadę, Nową Wieś, Twardowice, Siemonię, Dobieszowice, Rogoźnik, Strzyżowice i do domu. Tu zmiana konfiguracji sakw i jeszcze kółko do wsiowego Lewiatana.
Tak się zastanawiam czy by nie wpisać trochę terenu bo w Przeczycach, Targoszycach, Siemoni i Rogoźniku drogi zryte. Wygląda jakby robili kanalizację. Swoją drogą co to za pomysł robić takie rzeczy kiedy dzień krótki i pogoda niepewna. Pewnie znowu wina jakichś durnych przepisów o budżecie gminy.


Kategoria Praca

DPOND

Czwartek, 7 listopada 2013 | dodano: 07.11.2013

+6 na starcie. Drogi mokre. Opad początkowo w postaci szczątkowej mżawki. Po drodze przerodził się w szczątkowy deszczyk. Generalnie wilgoci na tyle mało, że nie zdołała przemoczyć i nawet nie bardzo osiadała na okularach.
Wyjechałem dziś z niezłym zapasem czasu więc tempo raczej spacerowe. Bez sensacji po drodze. Jedyne co mi przychodzi do głowy z rzeczy nie do końca ok, to fakt, że niektórzy kierowcy powinni pojechać ustawić sobie światła bo oślepiają jadąc z przeciwka.
Poza tym sympatyczny gest przy pracy gdzie kierowca przepuścił mnie na lewoskręt w sznurku samochodów. Da się? Da się.

Z pracy znów wychodzę z lekkim poślizgiem. Nie pada. Trochę wieje ale nie jakoś masakrycznie. I zauważalnie cieplej. Szybko zmieniam czapkę i rękawiczki pełne na bandankę i rękawiczki bez palców. Początek standardowy do centrum Zagórza, obok Expo Silesia skręcam w stronę Reala i tam pod mostem w stronę targu. Dobijam do molo przy P3 i jadę na Piekło skąd asfaltem dookoła P4 aż do zjazdu na Kuźnicę Piaskową. Stamtąd przez Dąbie-Chrobakowe i Malinowice do domu.
Korciło mnie przez chwilę by wydłużyć powrót zahaczając o Wojkowice Kościelne, Podwarpie i Przeczyce ale po drodze do zjazdu na Kuźnicę miałem moment, gdzie niemal zasnąłem w czasie jazdy. Czyli jakieś jesienne przemęczenie. Wolałem nie kusić losu i skróciłem objazd. Powrót już całkiem po ciemku. Na dojeździe do mola przy P3 piękny zachód słońca - czerwona łuna między horyzontem a dolną krawędzią chmur.
No i jeszcze poległ kolejny 1k km dając wynik 13k km do tej pory za obecny rok. Jeśli jeszcze pogoda się nieco utrzyma, to bardzo realne będzie wyrównanie wyniku z roku poprzedniego. A może i 15k pęknie?


Kategoria Praca

DPD

Środa, 6 listopada 2013 | dodano: 06.11.2013

Termometr zeznał +1 na starcie ale odczuwalnie dałbym tak +5, +6. Nogi też tak to odbierały bo podawały całkiem w porządku. Wyjechałem nieco poza oknem startowym ze względu na opóźnienie związane z czyszczeniem i smarowaniem rowerka po wczorajszych deszczach. Cały oblepiony piaskiem.
Dojazd dość sprawny i bez sensacji. Jezdnie generalnie mokre ale jak nie popada to do popołudnia będą suche. Niestety prognozy raczej tego nie obiecują.

Na wyjeździe z pracy nawet niezła pogoda. Drogi nie do końca suche ale wyglądało jakbym miał dojechać do domu na sucho. Niestety nic z tego. Pierwsze pokapywanie zaczęło się koło mola przy Pogorii 3 a rozpędziło się na dobre w Preczowie. Tak więc resztę drogi przez Sarnów i Psary w deszczu. Nie jakiś tam tragiczny ale jednak ciuchy trochę nasiąkły. Dopóki jednak w butach sucho, to nie jest źle. A tak mnie korciło by zrobić objazd nieco na około. No nic, może jutro...


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 5 listopada 2013 | dodano: 05.11.2013

+7 na starcie. Ku mojemu zdziwieniu na starcie również deszczyk :-/ A miało wg prognoz zacząć padać dopiero po 7:00 albo i nawet ciut później. Cóż. Pogody się nie zmieni. Trzeba jechać co jest. Na szczęście opad taki z rodzajów kapiących a nie zasuwających na całego czyli nieco zmoknę ale nie aż tak, żeby odpuścić.
Początek standardowy. Na nerce w Będzinie odbijam na Dąbrowę Górniczą i przez Mydlice i obok Expo Silesia jadę do centrum Zagórza. Stamtąd prosto do pracy.
W sumie te 3 stopnie więcej niż wczoraj zrobiły wielką różnicę jeśli chodzi o podawanie nóg. Jechało się o niebo lepiej pomimo kapiącej wody. I tak jak się spodziewałem, trochę zmokłem ale w butach sucho czyli do tragicznych warunków jeszcze daleko. Zobaczymy jak to się rozkręci dalej.

Cały dzień ślimaty. Na wyjeździe dalej siąpi. Nic poważnego ale raczej zniechęca do objazdów. Staram się unikać asfaltów bo na nich z reguły są koleiny, które deszczyk jednak zdołał wypełnić. Gdzie się da jadę chodnikami i ścieżkami rowerowymi (głównie jednak chodnikami). Jeśli już przyjdzie jechać asfaltem to środkiem by nie chlapać się niepotrzebnie. Powrót niemal standardowy czyli przez Dąbrowę Górniczą i jej "dworzec kolejowy" a dalej Zielona, Preczów i Sarnów. Tempo raczej spacerowe by nie zbierać niepotrzebnych bryzgów z kałuż.
W sumie udaje się dojechać tak, że w butach sucho czyli dalej nie jest tragicznie. Ale przyjemność z jazdy niewielka.


Kategoria Praca

DPOND

Poniedziałek, 4 listopada 2013 | dodano: 04.11.2013

+4 na starcie. Jezdnie mokre. Dziś jakoś nogi nie chciały podawać. Dojazd bez sensacji.

Z pracy wychodzę z lekkim poślizgiem. Jadę na początek wyszarpać trochę gotowizny z bankomatu a potem dalej pod molo na Pogorii 3. Tam mnie przyuważa Maciek. Witamy się i robimy kółeczko po Bieżni rozmawiając o wydarzeniach nie tylko niedawnych. Wracamy pod molo, odpalamy oświetlenie i przez Park na Zielonej jedziemy w stronę ścieżki na wałach Czarnej Przemszy. Tam jeszcze dłuższa chwila rozmowy. W międzyczasie robi się całkiem ciemno. Odpalamy dodatkowe światełka, pożegnanie i Maciek przebija się wzdłuż rzeki a ja na drugą stronę do Łagiszy i dalej przez Sarnów do domu.
Jak na listopad wciąż niezła pogoda. Aż szkoda, że tak szybko robi się ciemno bo to trochę zniechęca do dalszych objazdów.


Kategoria Praca

Ustawka Ola - Bibiela

  • DST 100.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 19.87km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 listopada 2013 | dodano: 02.11.2013
Uczestnicy

O dzisiejszej ustawce powiadomiła mnie Jagaryba w czwartek. Tak więc nie pozostało nic innego jak się pojawić. Zresztą po niejeżdżonym piątku ochota była :-)
Na starcie +10. Wyruszam znów mocno na krawędzi ale udaje się pod Zamek w Będzinie dotrzeć niemal punktualnie. Tam już czeka spory tłumek i jeszcze nie wszyscy są tak więc zapowiada się świetnie. Powitania, pierwsze foto i w końcu ruszamy.
Na początek po moich włościach czyli przez Gródków i Psary w stronę Góry Siewierskiej i dalej przez Twardowice do Nowej Wsi. Przeskakujemy na północ od drogi Tarnowskie Góry - Siewierz i zaczynamy focenie od wapiennika. Potem jedziemy na sesję do opuszczonej stołówki tylko nie wiem czy już w Pyrzowicach czy jeszcze w Mierzęcicach. Jakoś mi umknęła tablica miejscowości.
Po sesji foto przebijamy się w stronę celu głównego czyli do dawnej kopalni rudy żelaza w Bibieli. Teren przeplata się z asfaltami jak cały czas od momentu startu. W końcu trafiamy na miejsce gdzie odbywa się dłuższe focenie zarówno resztek zabudowań jak i wyrobisk rudy, które obecnie zamieniły się w wodne stawy.
Miało być jeszcze na tapecie Miasteczko Śląskie ale obsuwa w czasie sprawiła, że nie było szans dotrzeć na umówione spotkanie o ustalonej porze.
Z małymi zawijasami jedziemy do Świerklańca. Tam, w znajomej już cukierni, opychamy się różnymi ciastami i gorącymi napojami - znów "ćwiarteczkę" sernika miałem okazję wciągnąć :-]
To jeszcze nie koniec atrakcji. W Świerklańcu podjeżdżamy pod Ruinę Romantyczną. Pierwszy raz o czymś takim słyszałem ale Olo, nasz ekspert od ciekawostek, miał to na mapie więc się przebijamy. I faktycznie ruina jest. Ruina wieży. Nie wiem czy była tak wybudowana czy się posypała ze starości ale jest. Oczywiście sesja foto. Wesoła :-)
Atrakcje kolejne to bunkier niedaleko boiska w Wymysłowie. Chwilę tam poświęcamy na foto.
Zaczyna powoli robić się szarówka a jest jeszcze jeden cel do osiągnięcia na dziś - Olo nazwał to szamotownią. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Dopiero jak dojechaliśmy na miejsce, to się okazało, że ruinki są mi znane. W Rogoźniku przy głównej drodze. Trudno ominąć. Tu już robi się coraz bardziej szaro.
Jedziemy w stronę Wojkowic, gdzie jeszcze mieliśmy to i owo zobaczyć ale zaczęło kropić. Miało to się przekształcić podobno w większy deszcz. Fakt ten, oraz to, że zaczęło robić się coraz ciemniej i zdjęcia raczej by i tak były marne, sprawiły, że ruszyliśmy w stronę Będzina.
Obok stacji benzynowej na granicy Wojkowic i Grodźca zaczynają się pierwsze pożegnania. Kolejne w Grodźcu (które przegapiam bom się trochę wyrwał pod górkę). W czwórkę dojeżdżamy do nerki w Będzinie gdzie żegnam się z moimi towarzyszami dzisiejszego dnia rowerowego i ruszam w stronę Łagiszy i dalej przez Sarnów do domu po drodze z szybkim wjazdem do wsiowego Lewiatana.
Dzień bardzo udany. Naprawdę niezła pogoda jak na listopad. Liczne grono uczestników w większości znanych mi z innych wyjazdów. Fajne miejscówki najechane. Trochę awarii technicznych, na szczęście skutecznie usuniętych. Były też i pół-gleby. W sumie się działo.

Link do pełnej galerii


Dziś Edyta robiła "body count" :-)


Chwila oddechu po małej rozgrzewce asfaltowo-terenowej.


Olo i kilka ofiar z jego ustawki :-)


Wbijamy do Twardowic.


Wapiennik.


Stołówka.


Powiększamy na chwilę skład.


Tak mi jakoś oko zawisło na tym kawałku lasu. W realu były ładne kolorki. Na zdjęciu takie sobie :-/


I u celu. Bibiela. Ruiny oczywiście trzeba było wykorzystać.


W czym też niejedna osoba pomagała. Tu Wojtek i Jadwiga :-)


Olga. Jak ona się za aparat złapie, to człowiek ma dużo czasu :-)


Jedno z zalanych wyrobisk.


Było mnóstwo śmiechu przy robieniu zbiorowego foto :-)


Domino próbuje podjazdu. Palec przygotowany do szydzenia na wypadek gleby. Skończyło się jednak tylko na tym, że nie wbił się na górę. Ale gotowość była pełna.


Za to pół-gleba Olgi od razu stała się świetnym przerywnikiem do zrobienia foto kolejnego z zalanych wyrobisk.


Prostowanie przerzutki.


Romantyczna Ruina w Świerklańcu.


Jest bunkier, jest zabawa :-)


Przeskakujemy nad autostradą w drodze do Rogoźnika. Powoli się ściemnia. Aparat nie wyrabia przy dynamicznych zdjęciach. A tu naprawdę z sercem ludzie atakowali podjazd.


Dla mnie to ruina. Dla innych poligon do fotografowania :-)


Pierwsze pożegnania.


W Grodźcu znów pożegnania, które mi umykają. Tutaj resztka składu, który jechał prosto do Będzina. Aparat już całkiem nie wyrabiał dynamicznych zdjęć :-(


I mój wynik za dzień dzisiejszy.


Kategoria Jednodniowe