Ustawka na Świerklaniec
-
DST
90.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
04:59
-
VAVG
18.06km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza ustawka zaczęła się od mojego pytania pod postem Oli czy ma jakieś plany na dziś. Jagaryba wspomniała, że można by Świerklaniec. Mnie też trochę po głowie tamten kierunek chodził więc cel niejako sam się ustalił. Zapowiedzieli się jeszcze Frey i Wojtek.
Wpadam na miejsce zbiórki pod zamkiem w Będzinie równo o 12:00. Na miejscu poza tymi, co się na forum zapowiedzieli jest jeszcze Olo. Innymi słowy ekipa złożona ze starych, ustawkowych wyjadaczy z którymi bez obawy można orać piaski, mieszać błota i nawijać kilometry mając 100% pewności, że nikt nie będzie jęczeć, kwękać i pękać. I bardzo dobrze, bo trasę jaką sobie w głowie poukładałem pomieszałem dość konkretnie. Dla zasady poczekaliśmy jeszcze kwadransik akademicki bynajmniej nie nudząc się. W końcu ruszamy.
Na początek przez Syberkę w stronę M1 by je minąć w drodze do Czeladzi. Od Czeladzi zaczynają się pierwsze porcje terenu wzdłuż Brynicy, którą przekraczamy mostkiem na czerwonym szlaku. Od Przełajki do Michałkowic znów trochę terenu.
Tam odbijamy na Wojkowice ale nim dojeżdżamy do skrzyżowania przy netto odbijamy w stronę Piekar Śląskich terenem. Wcześniej jeszcze z podpuszczenia Ola najeżdżamy jakieś ruiny przemysłowe. Jak się ma Ola w składzie, to takie rzeczy są niemal oczywistą oczywistością :-) Widać jak mu się oczka świeciły na te budowle. Zresztą wcześniej w Michałkowicach Dom Świętego Jerzego też mu uśmiech wyprodukował.
Przy Brynicy zajeżdżamy pod bunkier. Frey z Olo szukali wejścia do niego ale wygląda na to, że chyba zasypane. Potem jedziemy pod drewniany kościół w Bobrownikach i stamtąd pod bunkier w Dobieszowicach. Tam trochę wygłupów i dalej przez kawałek lasu na wał wzdłuż Kozłowej Góry i do samego parku w Świerklańcu.
Już nam jazda trochę apetyty zaostrzyła ale nie zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty restauracji przy pałacu. Zamiast tego zasiadamy w restauracji Parkowa. Wciągamy smaczny i całkiem spory obiadek. Dzień powoli się chyli ku końcowi.
Jaga szukając jednego miejsca, które ją interesowało znajduje w efekcie cukiernię, gdzie jeszcze przysiadamy na chwilę racząc się kawą, sernikiem, lodami. W końcu ruszamy w drogę powrotną. Bynajmniej nie najprostszą trasą :-)
Przez park docieramy do wału na Kozłowej Górze i jedziemy nim do tamy. Dalej do Wymysłowa gdzie skręcamy do lasu, którym wyjeżdżamy w Rogoźniku. Stamtąd do Strzyżowic i dalej obok cmentarza pod wapiennik (o którego istnieniu uświadomiła mnie jakiś czas temu Jaga a teraz został uświadomiony Olo) i dalej na górkę paralotniarzy. Stamtąd wydostajemy się na asfalt i przez Brzękowice, Goląszę i Dąbie jedziemy do Kuźnicy Piaskowej i dalej na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4. Tam na chwilę przystajemy przy kamieniu pamiątkowym wystawionym dla uczczenia śmierci ornitologa, który zginął przy obrączkowaniu ptaków.
Dalej jedziemy pod molo na Pogorii 3. Tam żegnamy się z Freyem, który ma już rzut beretem do domu. W czwórkę jedziemy przez Zieloną i dalej czarnym szlakiem wzdłuż Przemszy do Będzina. Przy nerce Wojtek z Olo uderzają w stronę Syberki a ja z Jagą jadę na Zamkowe, gdzie się rozstajemy i samotnie przez Grodziec i Gródków wracam do domu.
Na Zielonej dopadły nas pierwsze kropelki deszczu. Symboliczne i nieliczne. Od Grodźca przestały być symboliczne i nie były takie jeszcze w Gródkowie. Jakoś tragicznie jednak nie zmokłem.
Dzień do jazdy był idealny. A i wieczorno-nocny powrót też należał raczej do przyjemnych. Bardzo udany dzień rowerowy spędzony w doborowym gronie. Nic, tylko życzyć sobie więcej takich.
Link do pełnej galerii
Przekraczamy granicę.
Dla każdego coś miłego. Tu dla Ola budowla.
Industrialne ruiny. Również coś dla Ola. Zastanawialiśmy się co to jest. Pewnie wkrótce uzyskamy odpowiedź dzięki Ola dociekliwości.
Bunkier w Wojkowicach.
Kościół w Bobrownikach.
Wolałem zastosować się do znaku ;-)
Sesja łączności :-)
Nafutrowani.
Niestety na ustawce nie ma zmiłuj. Jak się człowiek czymś "zasłuży" to swoją porcję obśmiania dostanie. Tym razem mnie się udało wywołać ogólną wesołość. Przed wspomnianą wyżej cukiernią.
Nocne zdjęcie z podjazdu pod wapiennik.
Potem była całkiem sprawna jazda i przystanek dopiero na Pogorii 4.
A potem już tylko jazda z małym przystankiem przy molo gdzie się uśmialiśmy z modelu zdalnie sterowanego samochodziku, który całkiem nieźle zawijał po plaży. I wynik za dzień dzisiejszy. Po mokrej końcówce.
komentarze