limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1746.00 km (w terenie 331.00 km; 18.96%)
Czas w ruchu:90:18
Średnia prędkość:19.34 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:62.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

DP PTTK (z pocałowanem klamki) OD

Poniedziałek, 21 maja 2012 | dodano: 21.05.2012

Start o 06:15. Trzeba było trochę podgonić. W Będzinie pod Lidlem byłem ze średnią 28km/h i już o czasie więc mogłem sobie lajtowo pokręcić dalej. Na starcie +10. Fajnie, jak można rano w krótkich gaciach pojechać.

Po pracy pomyknąłem do PTTK. Jak ktoś nie ma w głowie, to ma w nogach i coś chyba w tym powiedzeniu jest. Bo. W poniedziałek PTTK jest zamknięty. Pewnie kiedyś nawet wywieszkę na drzwiach czytałem niestety moja doskonale krótkotrwała pamięć zadziałała idealnie i informacji nie przyswoiła. Pocałowawszy klamkę zwinąłem się od razu. Przez Stawiki pojechałem terenem pod halę sportową na Milowicach i dalej wertepkami do Czeladzi. Trochę pozawijałem tu i tam by w końcu wbić na drogę do Wojkowic i już prosto do domu poleciałem.
Pogoda mniodzio. Trochę wieje ale przy tej temperaturze to nawet nie taki głupi pomysł.


Kategoria Praca

wikizaglebie.pl

  • DST 50.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 16.67km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 20.05.2012

Po wczorajszych objazdach dziś w planach miałem spokojnie sobie pokręcić po okolicy. A pomysł na kręcenie wziął się z piątkowego spotkania klubu Cykloza w PTTK. Jeden z przewodników dał nam informację, że zapaleńcy tworzą encyklopedię Zagłębia i chętnie skorzystają m. in. z naszych, klubowych zasobów zdjęć. Zaoferowałem się, że pojeżdżę po swojej gminie i popstrykam co charakterystyczniejsze miejsca a potem zostawię płytkę ze zdjęciami w PTTK do ewentualnego wykorzystania.
Tak też i się wybrałem. Myślałem, że tak ze 30 km max i będzie wszystko. Jadę tu, jadę tam, jadę jeszcze dalej i ciągle jeszcze coś jest do zrobienia. Patrzę na licznik a tam kaemów przybywa, dnia ubywa i ciągle do kompletu daleko.
Skracam sobie polami, lasami ale nic to nie daje. Kończę wreszcie objazd po 20:00.
Samej jazdy wyszło 3 godziny ale w sumie wyjazd zajął mi chyba gdzieś 4-4,5 godziny. Tu stanąć na foto, tam na kolejne i tak się czas tracił.
Ale wyszła w sumie z tego fajna jazda. Przy okazji wynalazłem sobie kilka ścieżek, którymi jeszcze nie jechałem i kilka nowych, którymi będzie trzeba pojechać. Jeszcze to i owo do cyknięcia też zostało.

Ślad z GPS-a wygląda jakbym się szaleju nażarł, potem ochlał a na koniec zgubił drogę :-]


Kategoria Inne

Pszczyna czyli pierwsza "dwusetka" czyli jak zrobić grubo ponad 100% planu :-)

  • DST 201.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 10:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012

Na spontana zebrała się nas grupa na sobotni wyjazd do Pszczyny. Z bikestatowych znajomych byli: Krzychu22, Doms i Avacs. Poza tym byli jeszcze koledzy Stanisław i Maciej nieco wyżsi szarżą, jeśli chodzi o wiek. No i ja.
Wystartowałem na chwilę przed 8:00 z domu i dojechałem na styk pod dworzec PKP w Sosnwocu, gdzie miała się zebrać grupa, która potem jechała do Katowic na spotkanie z Ryśkiem. Damian i Krzysiek już czekali. Równo ze mną pojawili się pozostali dwaj członkowie ekipy. Powitania i bez dalszej zwłoki ruszamy przez Szopienice na Rynek. Tam znowu powitania a ja, UWAGA!, odpalam trasę w Garminie :-)
No i nas trochę Garmin przeciągnął. Ponieważ w parametrach miał preferuj drogi boczne, to jak się go nie przypilnowało to robił nam dłuższe lub krótsze pętelki extra dodatkowych metrów i kilometrów. Ale po różnych perypetiach w końcu dotarliśmy do Pszczyny. Była równo 12:00. Na rynku wszamaliśmy 3 pizze na sześciu i chwilkę dychnęliśmy.
PLAN przewidywał powrót z Pszczyny. Oba warianty, tam i nazad, wynosiły łącznie jakieś 92km.
Oczywiście, PLAN sobie, WYKONANIE nam.
Dwunasta? Wracać? Toć jeszcze w pip czasu. To może nad Goczałkowice pojedziemy?
Tośmy pojechali. Pomyknęliśmy zaporą i tak po drugiej stronie padło hasło: to objeżdżamy Goczałkowice. Było chwilę łamania się ale w końcu ruszamy. Trochę terenem, trochę asfaltem, docieramy do Strumienia. Tam tradycyjnie pojenie, karmienie, chwila dla reportera i jedziemy dalej. Teraz kierunek na Czarków.
Jak do tej pory ciągle wodzi nas na manowce Garmin. Wodzi skutecznie ale towarzystwo narzekać nie narzeka za bardzo za to dowcipkuje z trasy wytyczonej przez zmyślnego nawigatora.
W Czarkowie za wodza ekipy zaczyna robić Krzysiek. Garminowi wiele nie ustępuje. Też nas ciąga różniastymi terenami i asfaltami choć wrażenie jest takie, że on wie gdzie jedziemy, w przeciwieństwie do Garmina, który jakby czasem chciał nam zrobić ekstra wycieczki.
Zahaczamy też o Paprocany i tu przykra niespodzianka. Damian stwierdza, że przestaje wyrabiać na kolana. Decyduje, że kończy wspólną jazdę z nami i ściąga posiłki z transportem. Przez chwilę próbowaliśmy go namówić żeby porzucił ten pomysł ale chyba jednak dolegliwość daje mu się dostatecznie mocno we znaki, bo nie daje się przekonać. Bądź, co bądź, zrobił już ponad 140km. Sporymi miejscami całkiem słusznym tempem. Nie naciskamy zbyt mocno, bo każdy z nas jeździ i wie, że czasem trzeba odpuścić by sobie samemu nie zaszkodzić. Jednak szkoda, że nie skończymy przejazdu w gronie startowym. Ale i tak się fajnie jechało razem.
Po różnych perypetiach i wodzeniu ekipy przez Ryśka również, docieramy w końcu w granice Katowic. W lesie za Pitrowicami żegnamy się. Rysiek z Stanisławem i Maciejem jadą razem na Trzy Stawy (tak zrozumiałem) a ja z Krzyśkiem na Mysłowice i dalej do Klimontowa. Pożegnanie następuje już po zachodzie słońca i mamy wspólnie przejechane jakieś 160km. Krzysiek słusznym, jak dla mnie, tempem prowadzi. Nawet schody w przejściu podziemny nie są w stanie go specjalnie spowolnić i zjeżdża je bez zsiadania. Jednak co full, to full. Ja grzecznie sprowadzam.
Na jednej z górek Krzysiek stwierdza, że chyba się już na dziś kończy ale bardzo szybko odzyskuje parę i równym dobrym tempem dojeżdżamy na Klimontów. Tu chwila rozmowy i w końcu się żegnamy. Jest już po 21:00.
Sam jadę dalej na Mec, dalej obok Expo Silesia, przez centrum Dąbrowy Górniczej na Zieloną i stamtąd asfaltem do Preczowa i dalej do Sarnowa. Do domu docieram już po 22:00.
Prysznic, wpis, zimne piwo i spać.
Zdjęcia dodam jutro bo trzeba je przeskalować i uploadnąć a to niestety by za długo trwało.

Teraz tylko link do śladu z GPS-a.



Dzisiejszy dzień rowerowo fantastyczny. Zgrany skład na wypad. Świetna pogoda. Ciekawe miejsca. Więcej chcieć nie można. Dzięki wszystkim towarzyszom z dzisiejszej wyprawy. Dobrze było z Wami pojechać.

I kilka foto z wypadu a poniżej link do pełnej galerii.


Sześciu Wspaniałych u celu.


Góry zdawały się być tuż-tuż. Były pomysły, żeby do Wisły uderzać :-)


Chwila dla reportera w Strumieniu.


Było i całkiem off-road. Krzychu przecierał szlak :-)


Takowa chatynka przyciągała oko.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

DP PTTK OD

Piątek, 18 maja 2012 | dodano: 18.05.2012

Standardzik poranny z obsuwą czasową :-/ +2. Jak nie urok to sraczka. Raz wieje, raz zimno. Może słoneczko zdąży podgrzać atmosferę do popołudnia...

Po pracy pojechałem na spotkanie Marcina i Jego Taty do centrum Zagórza. Całkiem przyjemnie w słoneczku. We trzech pojechaliśmy do PTTK na comiesięczne spotkanie klubu. Sprawy różne na tapecie. M. in. ustaliliśmy z przedstawicielem GHOSTBIKERSÓW detale wyjazdu na 26 maja do Siewierza oraz naszego wyjazdu w Czerwcu do Ogrodzieńca - wzajemny współudział w tych imprezach - a także zarysy kilku innych wspólnych wyjazdów. Na tapecie był też temat szczegółów wyprawy nad morze i kwestia rezerwacji noclegów na trasie. Dodatkowo podrążyliśmy sprawę Logo klubu niestety temat z kategorii takich, co to się nie chcą dać załatwić. Wygląda na to, że zostanie na razie to co jest na stronie CYKLOZY na googlach.
Prezes Klubu CYKLOZA wręczył przedstawicielowi Będzińskiego Klubu Rowerowego GHOSTBIKERS symboliczny dowód podziękowania za pomoc przy organizacji przejazdu grupy rowerowej w trakcie V Zlotu Śląskich Oddziałów PTTK.

Po zakończeniu spotkania klubowego razem z Marcinem i Jego Tatą pojechaliśmy na Stawiki i dalej do Czeladzi. Marcin zaciągnął nas najpierw jakieś kamieniste coś, bo nie wiem czy to ścieżka była, a potem w jakieś zryte quadami wertepy. Pokręciliśmy się to tu to tam i w końcu dojechaliśmy do Czeladzi. Tam z kolei ja pociągnąłem naszą trójkę w inne wertepki i tak wylądowaliśmy obok cmentarza w Czeladzi (tego niedaleko szpitala). Potem pojechaliśmy do Wojkowic i Marcin z Jego Tatą odprowadzili mnie do domu. Oni jeszcze pojechali na Pogorię i pewnie dalej do domu. Przy zachodzie słońca temperatura już był nieciekawa a wiaterek chłodny. Słoneczko jeszcze nie podgrzało atmosfery dostatecznie.


Kategoria Praca

DP(z_wiatrem)SOD(pod_wiatr_ale_obleci)

  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 maja 2012 | dodano: 17.05.2012

Standardzik poranny: 16km. Budzę się na wycie komórki: 4:00. Uciszam zmorę i przewracam się na drugi bok na 5 min. Odmykam oko 5:51. Jestem z czasem w głębokiej dupie. Za to wyspany :-) Przygotowania przedstartowe przepuszczone przez ZIP-a ale i tak wyjazd spóźniony o jakieś 20 min. Wypadam na dwór a tam zimno i wieje. Ale za to jak wieje! Wieje w TE STRONĘ co CZEBA :-) Dlatego też i czas dojazdu taki fajny wyszedł.

Po pracy przez Dąbrowę Górniczą do Będzina. Najpierw do Kaufa po "czteropak" Heinekena. Potem do serwisu odebrać zadnie koło od Meridy. Potem do kolegi z pracy, który był sobie w długi weekend połamał kostkę, w odwiedziny. Wszamaliśmy pizzę, obaliliśmy po browarku, wymieniliśmy nieco opinii na tematy różne. Potem powrót do domu przez Łagiszę i Sarnów. Wiatr dalej wiał, choć już nie tak, jakby kogoś powiesili. Ciągle jeszcze zimny. Jechało się jednak nienajgorzej.


Kategoria Praca

DPOZD

  • DST 37.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 17.76km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 maja 2012 | dodano: 16.05.2012

Standardzik do pracy: 16km. Tym razem z przystankiem przy innym sklepie ale też po drodze. +7. Szału nie ma ale jedzie się nieźle. Jak się temperatura podniesie o jakieś 5 stopni to pewnie bez problemu zmieszczę się w czasie poniżej 40 min. z dojazdem.

Rano albo wiatru nie było, albo wiał akurat w tym kierunku co trzeba bo na niego nie zwróciłem uwagi. Za to po pracy nie dało się go zignorować. Może nie za mocny ale za to zimny. Jakoś nie nastrajał do większych objazdów. Powrót wertepkami pod Plac Papieski, dalej w stronę Plejady, przez przejazd kolejowy obok Chemicznej, na ścieżkę przy cmentarzu. Potem przeskok na ścieżkę wzdłuż Czarnej Przemszy i wjazd do Lidla czyli zaopatrzenie vol. 2. Tym razem sakwy nieco lżejsze. Powrót przez Zamkowe, Grodziec, Gródków. Zdecydowałem się wdrapać pod górkę w Grodźcu bo alternatywa była taka, że wiatr na otwartych polach od świateł w Gródkowie aż do skrzyżowania na Grodziec. Tak to mnie trochę Dorotka zasłoniła i przy okazji fajny zjazd napędzany masą bagażu :-] A co! Trzeba z tych rutynowych dojazdów wycisnąć nieco przyjemności.


Kategoria Praca

DPOZD

  • DST 39.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.50km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 maja 2012 | dodano: 15.05.2012

Standardzik dopracowy: 16km. +7. Cosik jakby zawiewało chłodem ale jechało się całkiem nieźle. Wyjechane niemal punktualnie. Dojechane 5 min. przed czasem. W sumie ok.

Po pracy, ze względu tegoż, że jak się lodówkę otwarło to echo odpowiadało, musiałem zrobić kurs zaopatrzeniowy. Tak więc kurs na Kaufland w Będzinie oczywiście nienajkrótszą drogą. Przez centrum Dąbrowy Górniczej, obok oczyszczalni ścieków, wzdłuż torów do przejazdu na Ksawerze, dalej w stronę Czarnej Przemszy i kawałek wałem. Potem na mostek w stronę Teatru Dzieci Zagłębia i do sklepu. Po zapakowaniu towaru statecznie, przez Łagiszę i Sarnów, do domu.


Kategoria Praca

DPDSOD

  • DST 60.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 maja 2012 | dodano: 14.05.2012

Poranny standardzik: 16km. +6. Całkiem przyjemnie. +2 do irytacji. Jeden to przez jakiegoś "księcia" w beemce kombi (srebrnej) na skrzyżowaniu koło stadionu w Będzinie. Drugi przez "piechociarkę" za dworcem autobusowym na Kościuszki. Stała przy krawężniku i stała aż się zdecydowała wleźć na asfalt jak miałem do niej ze 3m. I to jeszcze z 10m od pasów. Jakbym tak ją zdzielił przez ten głupi łeb... tyle, że pewnie i tak by jej to niczego nie nauczyło. Może reszta dnia będzie mniej irytująca.

Po pracy szybki powrót do domu przez centrum Dąbrowy Górniczej, Zieloną, Preczów i Sarnów. W mojej wiosce kolejne +1 do irytacji, +100 do niewidzialności z kamizelki odblaskowej i +1000 dla takiej jednej do ślepoty.
W domu wymontowanie koła z Meridy, symboliczne obtarcie większych syfów i montaż na Srebrnej Strzale w celu transportowym.

Taki, o:



A kołu stało się to, o:



Niespiesznie ale też i bez marudzenia do serwisu. Kółko do odbioru w czwartek. Że pod ręką jest do dyspozycji Srebrna Strzała to nie mam jakoś ciśnień żeby było "na wczoraj".
Po serwisie pomyknąłem sobie przez Syberkę, M1, Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice do domu. I tak "się ukręcił" dzisiejszy kilometrarz.
Po południu jakby wietrzniej i nie za ciepło ale jeździło mi się dziś zadziwiająco dobrze.

I jeszcze się mi przypomniało, że na przodzie w Meridzie ujawnił się kapeć :-/ Ale już dziś tego nie ruszam. Tak ku tej okazji wziąłem sobie 2 nowe dętki "na zaś".


Kategoria Praca, Serwis

DPOD

  • DST 54.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 21.04km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 maja 2012 | dodano: 11.05.2012

Poranny standardzik: 16km. +12. Niepotrzebnie bluzę z długim rękawem wdziałem bo na półmetku już dużo za ciepło mi było. Dziś kurs Srebrną Strzałą. Kółko z Meridy jutro do serwisu. A dziś się zobaczy. Może Masa w Zabrzu? W każdym razie trzeba piątek wyżyłować do maximum. Od jutra pogoda ma się rozsypać :-/

W pracy dopadł mnie jakiś dół nierowerowy i stwierdziłem, że odpuszczam zabrzańską Masę i wracam do domu. Pojechałem w stronę parku na Kazimierzu, dalej do centrum Dąbrowy Górniczej, obok mola na P3, dalej do przystani, przeskoczyłem na P4 i asfaltową ścieżką do Wojkowic Kościelnych. Tak po lekku miałem sobie jechać ale jak wyszedłem na prostą za Mariankami tak mi się "ścigacz" włączył i zacząłem stopniowo dokręcać tempo. Pod koniec już całkiem nieźle się pomykało. Nie wiem ile, bo GPS w trójkącie od czasu, kiedy urwał się zaczep ale tak pod 30 pewnie było. Dalej pojechałem na Marcinków. Tam na szuterek i w stronę Toporowic. Dalej przez Dąbie (skrzyżowanie już posprzątane po wczorajszym "bęcku"), Goląszę Dolną. Wbijam w teren i przebijam się do Psar. Tam asfaltem do domu z przystankiem przy sklepie.
Fajna pogoda do jazdy choć zauważalnie mocniej wieje. Aż trudno uwierzyć, że pogoda ma się tak bardzo rozlecieć.


Kategoria Praca

DPOD czyli sielanka, jebudu, bum i do serwisu

  • DST 71.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 19.45km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 maja 2012 | dodano: 10.05.2012

Rano standardzikiem 16km. Cieplutko. Wyjechałem 6:15 i trzeba było 5 minut na trasie odrobić. Udało się nawet 7 min. odrobić :-)

Po pracy plana miałem takiego, że sobie wzdłuż P4 pojadę do Wojkowic Kościelnych, potem wbiję na szuterek do Siewierza. Dalej pomknę lasami na Zendek, myknę przez Świerklaniec i nazad do domu. Do Siewierze plan szedł gładziutko. Wypadłem z szuterku, minąłem stawy, skręciłem na centrum a potem coś mnie podkusiło i odbiłem w prawo i zaraz w lewo i wylądowałem na jakichś łąkach. Coś tam po tych łąkach jechało więc ja rowerem nie dam rady? No i się zacząłem tam turlać spacerowo. Po drodze okazało się, że miejscami jest grząsko, pod kołami cosik mlaska. W końcu się ślad urwał. Nie pozostało nic innego jak "na krechę" drzeć przed siebie. Dopadłem jakiejś wyjeżdżonej polno-leśnej dróżki, która znowu się skończyła w polu. Off-road po raz drugi i trafiam do lasu gdzie coś bardziej widać jak droga. Tyle, że bagienko. Ze 3-4x trzeba zsiąść bo rozlane na całej szerokości i diabli wiedzą jak głębokie. W końcu docieram do takiego miejsca, gdzie widać cywilizację czyli dwa samochody. Jak takie wjechały to jestem w domu. Jadę sobie już ładnie utrzymaną drogą i nagle coś mi tam z tyłu strzeliło. Pomyślałem, że kamień (bo to nie pierwszy dziś) i jadę dalej. Ale dupą coś tak dziwnie rzuca. Zatrzymuję się, kręcę zadnim kółkiem i faktycznie coś krzywo chodzi. Przyglądam się uważniej a tam zonk. Pękła szprycha. Plan poszedł w pi...gułę. Grzecznie asfalcikami do centrum Siewierza. Tam chwila oddechu, wszamanie drożdżówki i potem już asfaltami prosto do domu przez Boguchwałowice, Przeczyce, Toporowice, Dąbie, Goląszę i Strzyżowice. W Dąbiu na środku skrzyżowania dwa autka bęcnięte. Jeden pewnie myślał, że zdąży a drugi pewnie myślał, że tamten nie będzie próbował. Obaj się pomylili.
Jutro do pracy Srebrną Strzałą a kółko do serwisu :-/




Sielanka. Już po przeprawach terenowych ale jeszcze ze sprawnym kółkiem.


Paręset metrów od "sielanki".


Podobno Carmageddon mają wznowić. Ci już pewnie zaczęli treningi przed premierą.


Kategoria Praca