limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1746.00 km (w terenie 331.00 km; 18.96%)
Czas w ruchu:90:18
Średnia prędkość:19.34 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:62.36 km i 3h 13m
Więcej statystyk

DPOD

  • DST 57.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 19.54km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 maja 2012 | dodano: 09.05.2012

Rano standardzik do pracy. 16km. +6 ale odczuwalnie cieplej. Bez sensacji.

Powrót zrobiłem sobie nieco dłuższy i tu już były wydarzenia różne. Wertepkami poleciałem na Klimontów i dalej przez centrum Sosnowca na Stawiki. Tam terenami pod Halę Sportową na Milowicach i tu pierwsze wydarzenie z kategorii "na minus". Wyjeżdżam spod hali na asfalt a tu mi GPS dynda na smyczy. Rozsypał się zaczep :-/ Chociaż z drugiej strony to dziw, że aż tyle wytrzymał. Dalej pojechałem za rzekę i trochę asfaltami, trochę wertepkami do Czeladzi. Na asfalt wychynąłem ponownie za cmentarzem w Czeladzi i pojechałem dalej do Wojkowic. Znowu trochę wertepkami, trochę asfaltami, trochę klinkierkiem i wylądowałem w Rogoźniku. Tam wzdłuż zbiornika dojechałem do drogi na lotnisko i skręciłem na Strzyżowice. Na górce, za cmentarzem na nowo wbiłem w teren. Wystraszyłem jakąś parkę naturystów. Ona hojnie obdarzona, on nie wiem ale na pewno z gołym zadkiem. Wertepkami podjechałem na startowisko paralotniarzy w Górze Siewierskiej spodziewając się tam zastać jakąś ekipę. I się nie zawiodłem. Pogoda akurat była idealna do lotów z tego miejsca. Było kilka samochodów i kilka osób w pierwszych lotach - przyjechała szkółka paralotniarska. Poza tym z tego miejsca jest zajefajny widok zwłaszcza przy takiej pogodzie jak dziś. Kilka foto i już prosto asfaltem do domu.


"Stonehenge" w Czeladzi.


Drugie życie Trabanta.


Kiedyś pewnie cała okolica żyła z tego miejsca. Teraz to ruinka. Kopalnia w Wojkowicach.


Jeden z początkujących "paralotników".


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 46.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 23.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 maja 2012 | dodano: 08.05.2012

Rano standardzik do pracy: 16km. +4. Poubierałem się konkretnie. Słoneczko świeciło ale upałów ani widu, ani słychu.

Powrót przez Dąbrowę Górniczą. W drodze na Pogorię 3 spotkałem Sławka (szwagier Jacka). Zamieniliśmy kilka słów. Sławek w objazdach po sklepach. Dziś nam droga razem nie wypadła. Szybko się pożegnaliśmy. Ja dalej wzdłuż Pogorii 3 do przystani i potem dalej w teren wzdłuż Pogorii 4. Fajnie się pomykało za lasem i potem drugą stroną, asfaltem. W Mariankach nawrót do Preczowa i dalej przez Sarnów do siebie.
Popołudnie jakby z innego dnia niż poranek. Nogi zupełnie inaczej podawały.


Kategoria Praca

DPSD

  • DST 38.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 19.66km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 maja 2012 | dodano: 07.05.2012

Dzień średnio ciekawy. Zaczął się od potężnego napierdzielania czerepu. Przez to wszystko wyjechałem 2 godziny później. +10 na termometrze. W krótkich gatkach trochę chłodnawo ale tak sobie kombinowałem, że po południu zrobi się cieplej. Poza tym baniak nadzwaniał więc mi jakoś było wszystko jedno. 16km.

Powrót przez centrum Dąbrowy Górniczej i Będzin. Wpadłem do serwisu kupić dziebko większy pojemnik ze smarem do łańcucha bo ostatni był się skończył. Ciągle albo deszcz albo setka+ z terenem w tle i się "tuszcz" traci. Dalej powrót nieco niestandardowo obok Teatru Dzieci Zagłębia, Łagiszę i Sarnów. Wydawało mi się, że jest chłodniej niż rano. Jak tak się na chwilę zatrzymywałem to z oddechu para leciała. I na dodatek wmordewind.


Kategoria Praca

Takie tam... teren... partyzanci...

  • DST 35.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 13.64km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 06.05.2012

Wczoraj zero rowerowania. Dziś delikatnie terenowo wokół domu.
Kręciłem się po Strzyżowicach, Wojkowicach, Rogoźniku, Siemoni, Twardowicach, Dąbiu, Malinowicach, Gródkowie i Psarach. W terenach, jak to w terenach: piasek, błoto, kamienie, pola, lasy, partyzanci... Jakaś ekipa na wertepkach między Wojkowicami a Rogoźnikiem uprawiała gry wojenne. Ja tu sobie pocinam lekko pod górkę a tu do mnie nagle jakaś dziura w ziemi mówi: "Niech pan uważa". Się oglądam a tam gościu w mundurze i z giwerką. Jadę kawałek dalej a tam drugi, chyba z przeciwnej ekipy bo celował w przeciwną stronę. Potem widziałem jeszcze jednego jak pomykał grzbietem wzniesienia. Pewnie ich tam więcej było.
Poza tym fajna, spokojna jazda.


Kategoria Inne

DPD

  • DST 42.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 maja 2012 | dodano: 04.05.2012

Rano niestandardowo do oddziału w Dąbrowie Górniczej. 15km. Trochę terenem wzdłuż Pogorii 1. Na ostatnim kilometrze przed celem nieco popadało ale niegroźnie.
Po załatwieniu spraw w D. G. pojechałem na Zagórze. Kawałek terenem. 10km.
Powrót do domu trasą prawie jak standard do pracy. Tuż przed 15:00 zaczęło popadywać. Jak się zebrałem do wyjścia to już regularnie lało. Czekałem z godzinę licząc na to, że się uspokoi ale nic z tego. Wq...ony pojechałem. Do świateł na Środuli byłem już mokry za to przestało padać. Po drodze jeziora, strumienie i inne tego typu zjawiska powszechne po deszczach na naszych ukochanych, polskich drogach. Starałem się jechać chodnikami i ścieżkami rowerowymi ale nie wszędzie się dało.
Przez chwilę był plan jechać na masę do Gliwic ale pogoda rozwaliła go. Dziś dużo chłodniej niż wczoraj. Nogi podają dużo słabiej niż wczoraj :-/


Kategoria Praca

ZMK na przystawkę

  • DST 154.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:54
  • VAVG 19.49km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano: 03.05.2012

Fantastyczny rowerowo dzień :-)

Niby dzień pod znakiem Zagłębiowskiej Masy Krytycznej, piątej z kolei, a tak na prawdę to ZMK mieliśmy niejako na przystawkę.

Kosma100 zaproponowała w trakcie powrotu z katowickiej Masy żeby przed ZMK pojeździć trochę bo Masa dopiero o 15:00 miała startować. Jej propozycja, jak można się było spodziewać po ludziach w nałogu, została przyjęta z entuzjazmem i dziś weszła w czyn. Wczoraj szybkie konsultacje skąd i o której a dziś już tylko wykonanie.
Umówiłem się z Tomkiem przy molo na Pogorii 3. Kiedy się tam zjawiłem było jeszcze przyjemnie chłodno i niemal całkiem pusto. Wkrótce zjawił się Tomek i zabrał się za smarowanie łańcucha. Czekaliśmy jeszcze na Krzyśka, który zjawił się w trakcie serwisu. Szybkie konsultacje co do trasy na Łosień, gdzie mieliśmy spotkać się z Moniką. Prowadził Krzysiek. Trochę terenem ale głównie asfaltami. Tradycyjnie robiłem w naszym trzyosobowym peletonie za kotwicę. Chłopaki litościwie na mnie czekali na podjazdach. I tak dotarliśmy do Łośnia zastając Kosmę na ostatnich przygotowaniach do jazdy (zakładanie plecaka, kasku itp.). Teraz Monika wzięła na siebie rolę przewodnika i przeciągnęła nas po fajnym terenie z kładką "na bagnach". Tam Krzysiek nie omieszkał potrenować zakrętów pod kątem prostym przy użyciu poślizgów. Ma technikę i już. Ja nawet nie próbowałem.
Tak pomykając to po lasach, to po asfaltach i innych terenach przewodnictwo objął Krzysiek i poprowadził nas na Ryszkę gdzie zrobiliśmy dłuższy popas w oczekiwaniu na Kysu (Kysa?). Kiedy ten do nas dołączył ruszyliśmy terenem w stronę Bukowna ale zaraz po starcie Krzysiek nadział się przerzutką na gałąź i pogiął hak. Przez chwilę zanosiło się na sromotny powrót ale Krzyśki wykombinowali, że wyjmą przednie koło z rowera Kysu, zamocują do haka i naprostują. Pomysł tyleż nowatorski, co zaskakujący i o dziwo, 100% skuteczny. Udało się hak naprostować na tyle, że Bukowno znowu jest na celowniku. Tu Krzyśki jak pociągnęły po terenie to mi "cenka opadła". Tomek leciał za nimi razem z Kosmą a ja, utykając co jakiś czas gdzieś na piasku, wlokłem się w ogonku.
Gdzie nas Krzyśki pociągnęły to na śladzie z GPS-a widać ale powiem Wam, Drogie Dzieci, "nie róbcie tego sami". Na mapie to tylko kreska, w realu to trzeba sobie wyciąć instynkt samozachowawczy żeby niektóre te miejsca przejechać.
Przed samym Bukownem, gdzieś pod mostem, Tomek łapie snake-a. Powietrze schodzi ale nie za szybko i udaje mu się dociągnąć pod sklep obok fontanny. Uzupełniamy braki płynów i żarełka i przenosimy się pod fontannę. Tomek robi serwis, my się futrujemy i tak czas sobie leci. W końcu okazuje się, że jest 13:55 czyli 1h i 5min. do startu ZMK. I się zaczęło.
Tomek uruchamia lokomotywę i ciągnie nas tak ze średnią 37km/h, pod wiatr w stronę Maczek. Zmiany daje mu Krzysiek. My się nawet nie wychylamy bo tempo jest strasznie wyśrubowane. Grzecznie trzymamy się w tunelu i staramy nie odpaść. Po drodze Krzyśki odbijają kolejno do siebie a my we trójkę: Monika, Tomek i ja gnamy dalej na Masę. Lwią część dystansu prowadzi Tomek.
Masa startuje o 14:55 czyli przed czasem a my byliśmy wyjątkowo punktualni. Uczestników przejazdu jest jednak tak wielu, że kiedy dojeżdżamy do dworca PKP jeszcze formuje się kolumna. Słyszę przy okazji, że kamizelki już dawno się skończyły - 1500 kamizelek "wyszło" 20 min. temu. Czyli nie będzie pamiątki. Ustawiamy się na końcu peletonu, przed ambulansem i powolutku toczymy się z Masą. Witamy się z licznymi znajomymi. Jest Rysiek, jest Jacek i Damian, Olo, Amiga, Ghostbikersi. O innych znajomych rowerzystach słyszmy, że też są. Gdzieś w przodku był Marcin. I mnóstwo innych znajomych twarzy. Impreza ściągnęła uczestników z różnych miejsc województwa.
Masa przez Zagórze i centrum Dąbrowy Górniczej jedzie nad Pogorię 3. My troszkę przyginamy tempo, troszkę slalomu i przybywamy tak w 2/3 stawki na Pogorię. Tu podziękowania różne, losowanie dwóch rowerów, grochówka.
Monika stwierdza, że jeszcze jest niewyjeżdżona (czy coś w tym sensie) i pojawia się propozycja Siewierza (nie wiem już teraz kto był jej autorem) ale pomysł "chwyta". Wzdłuż P3 jedziemy w stronę P4. Przed przejazdem kolejowym kolejne uzupełnianie zaopatrzenia. Terenową ścieżką, w składzie: Monika, Jacek, Damian, Tomek, Rysiek, Marcin, Paweł, jeden kolega, którego nie znam z imienia i ja, jedziemy wzdłuż P4 do Wojkowic Kościelnych. Tam Paweł z nieznanym mi z imienia kolegą odbijają a my mkniemy dalej. Trochę asfaltem na początek a potem wbijamy w szuterek w stronę Siewierza. Leci się tam bardzo ładnie, kątem oka przyuważam 37km/h. Nieźle jak na teren. Wyjeżdżamy przy stawach i asfaltem pod zamek. Tam fota i przenosimy się na Rynek. Tutaj dłuższy postój. Tradycyjnie napoje i kalorie extra. Chwila deliberacji nad mapą ale w końcu wychodzi na moje i przyjęty zostaje mój wariant trasy. Jedziemy lasami w stronę Boguchwałowic.
Dalej do Przeczyc. Mostkiem wypadamy obok stawów rybnych i dalej jedziemy w stronę Marcinkowa i dalej do Wojkowic Kościelnych i na asfalcik przy P4. Asfalcikiem, słusznym tempem, dolatujemy do Marianek. Tam ostatnie foto (w moim wykonaniu) i żegnam się z wszystkimi.
Przez Preczów i Sarnów wracam do domu.
Dzięki Wam wszystkim za dzisiejszy dzień :-) Rewelacyjny jak dla mnie. Wesołe, zgodne towarzystwo. Po prostu bajka. Mam nadzieję, że jeszcze w tak licznym składzie będzie okazja pojeździć. W końcu do zimy jeszcze kilka miesięcy zostało.


Kosma100, t0mas82 i Krzychu22


Prostowanie haka Kysowym kołem.


Tomek rozprawia się z kapciem.


Masa na Zagórzu.


"Niedojeżdżona" grupa po ZMK w Siewierzu :-)


Przedostatnie...


... i ostatnie zdjęcie na Mariankach.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

DPD +kanonada

  • DST 34.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 20.40km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 maja 2012 | dodano: 02.05.2012

Rano standardzik do pracy: 16km. +14. Pogoda miodzio do jechania.

Po pracy miałem plan powrotu przez Siewierz ale się porobiły chmury i rozpoczęła się kanonada. Terenem poleciałem do Dąbrowy. Dalej obok mola, przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. W Dąbrowie tylko trochę pokropiło. Na 3km przed finiszem znowu zaczęło. Wpadłem na chwilę do sklepu, wyszedłem ruszyłem - niecały kilometr o domu - i oczywiście zlało mnie na amen.


Kategoria Praca

Majówka z CYKLOZĄ (Sosnowiec-Lipowiec-Tenczynek-Sosnowiec)

  • DST 137.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:55
  • VAVG 19.81km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano: 01.05.2012

To się nazywa dzień rowerowy.
Pod patronatem naszego klubu odbyła się wycieczka na zamek Lipowiec i Tenczynek.
Na starcie stawiło się ponad 20 osób. Była liczna reprezentacja Będzińskiego Klubu Rowerowego GHOSTBIKERS, było kilka osób z klubu m. in. jego Prezes Marcin, Paweł i inni. Byli także rowerzyści niezrzeszeni a na głodzie jeżdżenia, nasi znajomi z bikestats.pl: Tomek, Damian, Rysiek, Filip.
W ekipie nie zabrakło nawet 3-letniego, mamy nadzieję, przyszłego rowerzysty, który tą wycieczkę odbył na foteliku.
Trasa przejazdu w śladzie z GPS-a.
Start, po grupowym zdjęciu pod fontanną przy siedzibie Oddziału PTTK w Sosnowcu, kilka minut po 8:00. Asfaltami i drogami gruntowymi najpierw na zamek Lipowiec. Po drodze różne przygody: zaliczony kapeć sprawnie zlikwidowany dzięki Tomkowi. Kilka razy "grupa wyrywna" siłą rozpędu pognała inaczej niż było trzeba jechać i trzeba było uskuteczniać wzajemne poszukiwania. Czasem też ogonek peletonu trzeba było naprowadzać na grupę. Ale generalnie jechaliśmy w zwartej grupie.
Temperatura stopniowo wzrastała i po drodze standardowo robiliśmy naloty na sklepy spożywcze w celu uzupełnienia strat w nawadnianiu i/lub futrunku.
Do Lipowca dojechaliśmy w komplecie. Tam rodzina z najmłodszym uczestnikiem zdecydowała się zakończyć wspólną jazdę z nami. W sumie się im nie dziwię. Tempo bywało miejscami dość ostre a fotelik z 3-latkiem jednak swoje waży i nie da się pomykać tak, jak "pustym" rowerem. Poza tym powrót to było mniej więcej 2x tyle km co do Lipowca. Fajnie, mimo wszystko, że choć tyle z nami jechali. Młody, przyszły rowerzysta, na koniec wspólnej jazdy setnie nas ubawił. Kto był, to wie o czym mówię, a kto nie był, się nie dowie chyba, że zacznie brać udział w naszych wyjazdach :-)
Z Lipowca mój niezawodny Garmin wpuścił nas w ulicę Stromą. Była taka nie tylko z nazwy. To był pierwszy z dzisiejszych solidnych podjazdów. Udało mi się go wyrzeźbić bez zsiadania. W ogóle albo sprzyja mi taka pogoda jak dziś albo miałem ten dzień wyjątkowo dobry. Nogi podawały jak się patrzy, napowietrzanie generalnie też dawało radę.
Wdrapawszy się na wysokości chwilę nimi powędrowaliśmy aż do żółtego szlaku pieszego. Tam dość wymagający zjazd po piasku, korzeniach i suchych liściach.
Przyszło nam dłuższą chwilę czekać na resztę grupy bo zjazd okazał się morderczy dla sprzętu. Dwie osoby zaliczyły kapcia (w tym Olo na ostrym kole).
Kiedy grupa była już w komplecie pognaliśmy do cywilizacji uzupełnić wyzerowane rezerwy cieczy i futrunku. Załatwiwszy tą sprawę obraliśmy kurs na sławne Kopuły. Tym razem udało się zrobić zdjęcia z innej perspektywy oraz sesję przy "kasku". Spod Kopuł jedziemy pod zamek Tenczynek. Tym razem wjazdem asfaltowym. Też nielicha wspinaczka, którą udało mi się wjechać.
Dłuższa chwila popasu w tymże miejscu. Standardowo foto i w końcu zjazd do Kopuł i potem odbicie na niebieski szlak w Puszczy Dulowskiej. Tutaj ładny sprincik ciągnięty przez ekipę GHOSTBIKERS. Nie ostatni zresztą :-)
Z Puszczy wpadamy na chwilę pod Pałac w Miłoszowej. Sesja foto i jedziemy dalej. Był jeszcze po drodze Balaton w Trzebini. Była Sosina. Przed Sosiną zaczęło pokapywać ale trzeba było znowu uzupełnić ciecze, a w niektórych przypadkach i kalorie. Stąd znowu tempo raczej sportowe. Niestety nie udało się uniknąć przemoknięcia. Nawet szukanie osłony w betonowych rurach nie pomogło.
Po drodze od Trzebini grupa zaczęła się powoli rozpadać. Dwóch kolegów odłączyło się w Jaworznie ze względu na defekt sprzętu, który sprawiał, że jeden z nich nie był w stanie dorównać z tempem.
Za Sosiną pojedyncze osoby i grupki, smagane deszczem, odbijały w kierunkach dla nich dogodnych. Wraz z grupą GHOSTBIKERSÓW pojechałem do Będzina, gdzie w "Wisience" pożegnałem się z nimi i podziękowałem za udział w wycieczce.
Stamtąd ścieżką rowerową do Będzina, przez Osiedle Zamkowe do Grodźca i dalej przez Gródków do siebie.
Nie wiem co sądzą inni ale dla mnie ten wyjazd był rewelacyjny. Były okazje pojeździć w zróżnicowanym terenie, w towarzystwie sympatycznych ludzi. Odwiedziliśmy fajne miejsca. Pogoda generalnie sprzyjała. To jest po prostu to, co rowerzyści lubią najbardziej.


Przedstartowa lista obecności.


Zamek Lipowiec


Kopuły.


Tenczynek.


Miłoszowa. Obowiązkowe zdjęcie w bramie.


Futrunek na Sosinie.

Link do pełnej galerii


Kategoria Jednodniowe