limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Pszczyna czyli pierwsza "dwusetka" czyli jak zrobić grubo ponad 100% planu :-)

  • DST 201.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 10:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012

Na spontana zebrała się nas grupa na sobotni wyjazd do Pszczyny. Z bikestatowych znajomych byli: Krzychu22, Doms i Avacs. Poza tym byli jeszcze koledzy Stanisław i Maciej nieco wyżsi szarżą, jeśli chodzi o wiek. No i ja.
Wystartowałem na chwilę przed 8:00 z domu i dojechałem na styk pod dworzec PKP w Sosnwocu, gdzie miała się zebrać grupa, która potem jechała do Katowic na spotkanie z Ryśkiem. Damian i Krzysiek już czekali. Równo ze mną pojawili się pozostali dwaj członkowie ekipy. Powitania i bez dalszej zwłoki ruszamy przez Szopienice na Rynek. Tam znowu powitania a ja, UWAGA!, odpalam trasę w Garminie :-)
No i nas trochę Garmin przeciągnął. Ponieważ w parametrach miał preferuj drogi boczne, to jak się go nie przypilnowało to robił nam dłuższe lub krótsze pętelki extra dodatkowych metrów i kilometrów. Ale po różnych perypetiach w końcu dotarliśmy do Pszczyny. Była równo 12:00. Na rynku wszamaliśmy 3 pizze na sześciu i chwilkę dychnęliśmy.
PLAN przewidywał powrót z Pszczyny. Oba warianty, tam i nazad, wynosiły łącznie jakieś 92km.
Oczywiście, PLAN sobie, WYKONANIE nam.
Dwunasta? Wracać? Toć jeszcze w pip czasu. To może nad Goczałkowice pojedziemy?
Tośmy pojechali. Pomyknęliśmy zaporą i tak po drugiej stronie padło hasło: to objeżdżamy Goczałkowice. Było chwilę łamania się ale w końcu ruszamy. Trochę terenem, trochę asfaltem, docieramy do Strumienia. Tam tradycyjnie pojenie, karmienie, chwila dla reportera i jedziemy dalej. Teraz kierunek na Czarków.
Jak do tej pory ciągle wodzi nas na manowce Garmin. Wodzi skutecznie ale towarzystwo narzekać nie narzeka za bardzo za to dowcipkuje z trasy wytyczonej przez zmyślnego nawigatora.
W Czarkowie za wodza ekipy zaczyna robić Krzysiek. Garminowi wiele nie ustępuje. Też nas ciąga różniastymi terenami i asfaltami choć wrażenie jest takie, że on wie gdzie jedziemy, w przeciwieństwie do Garmina, który jakby czasem chciał nam zrobić ekstra wycieczki.
Zahaczamy też o Paprocany i tu przykra niespodzianka. Damian stwierdza, że przestaje wyrabiać na kolana. Decyduje, że kończy wspólną jazdę z nami i ściąga posiłki z transportem. Przez chwilę próbowaliśmy go namówić żeby porzucił ten pomysł ale chyba jednak dolegliwość daje mu się dostatecznie mocno we znaki, bo nie daje się przekonać. Bądź, co bądź, zrobił już ponad 140km. Sporymi miejscami całkiem słusznym tempem. Nie naciskamy zbyt mocno, bo każdy z nas jeździ i wie, że czasem trzeba odpuścić by sobie samemu nie zaszkodzić. Jednak szkoda, że nie skończymy przejazdu w gronie startowym. Ale i tak się fajnie jechało razem.
Po różnych perypetiach i wodzeniu ekipy przez Ryśka również, docieramy w końcu w granice Katowic. W lesie za Pitrowicami żegnamy się. Rysiek z Stanisławem i Maciejem jadą razem na Trzy Stawy (tak zrozumiałem) a ja z Krzyśkiem na Mysłowice i dalej do Klimontowa. Pożegnanie następuje już po zachodzie słońca i mamy wspólnie przejechane jakieś 160km. Krzysiek słusznym, jak dla mnie, tempem prowadzi. Nawet schody w przejściu podziemny nie są w stanie go specjalnie spowolnić i zjeżdża je bez zsiadania. Jednak co full, to full. Ja grzecznie sprowadzam.
Na jednej z górek Krzysiek stwierdza, że chyba się już na dziś kończy ale bardzo szybko odzyskuje parę i równym dobrym tempem dojeżdżamy na Klimontów. Tu chwila rozmowy i w końcu się żegnamy. Jest już po 21:00.
Sam jadę dalej na Mec, dalej obok Expo Silesia, przez centrum Dąbrowy Górniczej na Zieloną i stamtąd asfaltem do Preczowa i dalej do Sarnowa. Do domu docieram już po 22:00.
Prysznic, wpis, zimne piwo i spać.
Zdjęcia dodam jutro bo trzeba je przeskalować i uploadnąć a to niestety by za długo trwało.

Teraz tylko link do śladu z GPS-a.



Dzisiejszy dzień rowerowo fantastyczny. Zgrany skład na wypad. Świetna pogoda. Ciekawe miejsca. Więcej chcieć nie można. Dzięki wszystkim towarzyszom z dzisiejszej wyprawy. Dobrze było z Wami pojechać.

I kilka foto z wypadu a poniżej link do pełnej galerii.


Sześciu Wspaniałych u celu.


Góry zdawały się być tuż-tuż. Były pomysły, żeby do Wisły uderzać :-)


Chwila dla reportera w Strumieniu.


Było i całkiem off-road. Krzychu przecierał szlak :-)


Takowa chatynka przyciągała oko.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne


komentarze
t0mas82
| 06:53 poniedziałek, 21 maja 2012 | linkuj Gratuluje pokaźnego dystansu i zarazem pierwszej 200 w tym sezonie :) Super wycieczka wam wyszła a pogoda widać dopisała. Pozdrawiam
accjacek
| 19:56 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Wyjazd rewelka szkoda że nie mogłem się podpiąć :(
andi333
| 18:47 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Odbiłem sobie kolana :( fuck off
limit
| 18:36 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Nekor: Ty mi tu nie "wielki szacun" tylko masz się stawiać na wspólne wyjazdy i już! A my Cię już przeciągniemy gdzie trzeba i ile trzeba żebyś sam mógł potem "szacuny" zbierać :-) Tylko sobie cały dzień wolny zaklep. I kawałek nocy.
nekor
| 12:51 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Wielki szacun !!!!
limit
| 06:06 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Szkoda, Andi, że nie mogłeś jechać. Ale pewnie dziś sobie to odbijesz :-)
andi333
| 05:32 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Ładnie ładnie gratki :P
amiga
| 01:26 niedziela, 20 maja 2012 | linkuj Gratuluję 200-ki, ale wywalcie Garmina, przeglądnąłem sobie trasię, i wyraźnie was nie lubi.
limit
| 22:07 sobota, 19 maja 2012 | linkuj Tak wyszło. Nie sądziłem, że tyle się "wykręci". A jednak Damian wywołał wilka z lasu i się zrobiło.
Gdyby plan się utrzymał to by było tak w granicach 130-140 ale ekipa była niewyjeżdżona, wyrywna, czasowa i żądna przygód.
Barney
| 21:58 sobota, 19 maja 2012 | linkuj GRATULACJE LIMIT!!! Pojechałeś po całości gratuluje wyniku!:)
gizmo201
| 21:57 sobota, 19 maja 2012 | linkuj graty wielkie za dystans
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!