limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 20.39km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 lipca 2018 | dodano: 26.07.2018

Start przeciętnie grzebany. Na kołach jestem o 6:10. Jest przyjemnie. Dużo słońca, mało wiatru, minimalne strzępki chmur tu i tam. Dojazd na trasie przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, przyjemnie, niespiesznie i bez sensacji. Na miejscu mam rezerwę 5 min. Jedyny zgrzyt, to "kierowniczka" w Audi A2 na rondzie przy Aldi-ku w centrum D. G. Najpierw usiłowała wyprzedzić szosowca prawie go dojeżdżając. A potem stanęła na tym rondzie i musiałem z kolei ja hamować.

Wychodzę z pracy i widzę, że nad głową zbiera mi się czarna chmura. Szybki ogląd nieba i wychodzi na to, że w kierunku lasu zagórskiego mam szansę na skuteczną ucieczkę. Nie waham się ani chwili. Wybywam spośród drzew na Redenie. Mój zamysł przedostania się w stronę Zielonej trochę modyfikuje zamknięty przejazd kolejowy ale to tylko drobna niedogodność. Zaginam przez "dworzec kolejowy" na Robotniczą i szybko docieram do parku. Tam roboty wrą. Przy mnie na jednej z alejek ubijają granitową kostkę. Wbijam na czarny szlak do Łagiszy i to jest ostatni dziś kawałek terenowy. Potem już asfaltem przez Sarnów przebijam się na światłach przez "86" i kręcę w stronę domu. Na kilometr przed metą zajeżdżam jeszcze do wsiowego Lewiatana na małe zakupy. Okazało się to bardzo trafną decyzją. W chwili płacenia o dach budynku dosłownie huknęła błyskawiczna ulewa. Kiedy wychodzę już nie pada ale widać ślady wody i w powietrzu czuć dużo wilgoci. Opad niemal od razu wyparował w zetknięciu z nagrzaną kostką. Z balastem, po mokrej jezdni, staczam się do domu. W sumie przyjemny powrót z pracy.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!