limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

O

Niedziela, 3 stycznia 2021 | dodano: 03.01.2021

Zaczerpnąć endorfinek.
Dziś kółeczko zgodnie z ogólnym zarysem. Na początek przez Strzyżowice do Rogoźnika i dalej przez Dobieszowice do Piekar Śląskich.
Stamtąd na rynek w Bytomiu i potem mniej więcej równolegle do "94", przez Dąbrówkę Wielką do Wojkowic i do domu.
Udało się wystartować nieco wcześniej niż wczoraj - przed 13:00 - i dzięki temu cały objazd w świetle dnia. W niemałej też części w ładnym słoneczku. Co prawda, nie dawało za wiele ciepła, ale za to było jakoś tak pozytywniej.
Sporo rowerzystów po drodze. Zwłaszcza w Rogoźniku.


Kategoria Inne

ON

Sobota, 2 stycznia 2021 | dodano: 02.01.2021

Trochę późno zbieram się na koła, bo prawie o 14:00. Nim zrobi się ciemno powinienem dać radę ukręcić jakieś 30km.
Ruszam na rozgrzewkę najpierw do Góry Siewierskiej. Potem zjeżdżam do "913" i jadę ścieżką przez Siemonię do Sączowa pod kościół.
Tam skręcam na Tąpkowice i grzbietem przetaczam się do Niezdary. Chciałem dalej do Świerklańca ale zaraz za Brynicą ściąga mnie do lasu i tak kręcę się po leśnych duktach zahaczając prawie o Miasteczko Śląskie. Robi się jednak już późno i żeby jak najmniej jechać po nocy zaczynam odwrót. Dalej lasami kręcę do Świerklańca. Objeżdżam park od północy i wzdłuż wału Kozłowej Góry.
Przystaję nawet na chwilę ze 2x zrobić foto. Efekt zamglenia i zachmurzenia jest taki, że wygląda jakby zaraz za wałem było niebo zamiast wody. Dużo jednak czasu na to nie poświęcam bo robi się coraz ciemniej.
Przez Wymysłów kieruję się do Rogoźnika. Zamiast wybrać drogę przez las, decyduję się na równoległą asfaltową, która tylko na małym odcinku jest terenowa, a wyprowadza od razu na most nad A1. Niestety straszne tam bagno zastałem i trochę czasu zmarnowałem usiłując nie wyglebić się centralnie w którąś z licznych kałuż. Udało się ale kosztem czasu. Robi się już regularnie ciemno. Na szczęście finisz trasy przez Rogoźnik i Strzyżowice już w większości oświetlonymi asfaltami więc leci dobrze.
Poza tym dziś były jakby lepsze warunki. Lekkie zamglenia ale widoczność nienajgorsza. Nie zarejestrowałem wiatru. Całkiem fajnie się kręciło. Nawet trochę żałuję, że nie wystartowałem wcześniej, bo bym sobie po lasach mógł dłużej pośmigać. A fajnie tam było, klimatycznie, jak w horrorach. Bardzo niewielu ludzi spotkałem po drodze.



Napoczęcie roku

Piątek, 1 stycznia 2021 | dodano: 01.01.2021

Mam nadzieję, że smętna pogoda pierwszego dnia roku nie wróżbą na całokształt tegoż.
Od wczoraj mgły. Czekałem dość długo licząc na to, że może jednak trochę się rozejdą ale po 13:00 dalej nic się nie zmieniało więc ruszyłem na koła.
Trasa bez planowania tylko tak mniej więcej kierunek od północy do zachodu.
Kolejno: przez Goląszę Dolną do Brzękowic Wału (łagodniejszym podjazdem) i dalej do Góry Siewierskiej zobaczyć wieżę widokową. Jeszcze nieotwarta do użytku ale już stoi. Tyle, że dziś i tak by z niej nic nie było widać. Obok mały plac zabaw.
Dalej staczam się w stronę Twardowic i przez Nową Wieś kręcę do Mierzęcic. Spontanicznie podjeżdżam pod wieżę kontrolną lotniska i potem wzdłuż niego kręcę do Pyrzowic i dalej do Ożarowic. Koniec z kierunkiem zachodnim. Robię zwrot na południe do Sączowa. Mam wrażenie, że lekko dmucha z tego kierunku. Z Sączowa ścieżką do autostrady i potem dalej ścieżką w stronę tamy w Rgoźniku.
Stopy już mam w tym miejscu dość wychłodzone i bez zaginania toczę się, przez Strzyżowice, prosto do domu.
Jechało się w sumie przyjemnie choć to wybitnie nie moje klimaty jeśli chodzi o aurę. Ale co robić? Taki mamy klimat, a jeździć się chce.
Po drodze napotkałem kilku rowerzystów.


Kategoria Inne

NZ +podsumowanie roku

Czwartek, 31 grudnia 2020 | dodano: 31.12.2020

Krótki kurs przedpracowy po zaopatrzenie. Wsiowy Lewiatan i najbliższa piekarnia.
Temperatura na plusie ale odczuwalnie zimno. W powietrzu dużo wody pod postacią mgły. Raczej bez wiatru.


Przebieg się zrobił ale ogólnie nieciekawy. Niemal samo jeżdżenie praca-dom i zaopatrzeniowo. Ledwo jedna setka. Normalnie nędza. Kompletnie nie wypaliły plany rozjechane przez okołopandemiczny cyrk, który zupełnie mi odebrał ochotę do wyjazdów.
Na rok następny planów nie robię, bo jeszcze się zanosi na to, że przynajmniej przez kilka miesięcy normalnie nie będzie. Może pod koniec lata uda się coś dłuższego pojechać. Na wcześniej się nie nastawiam.
Teraz najważniejsze abyśmy wszyscy tą epidemię przeżyli i zdrowi byli, czego wszystkim życzę.



ON

Poniedziałek, 28 grudnia 2020 | dodano: 28.12.2020

Do końca roku na pracy zdalnej więc jedyne jeżdżenie jakie pozostaje, to po pracy.
Niezbyt szybkie i skończone w ciemnościach kółeczko po okolicy.
Trasa: Dąbie, Wojkowice Kościelne, przejazd między Pogoriami, Zielona, Łagisza, Gródków i wygięcie na finiszu od DINO do Lewiatana.
Trochę wiało ale było raczej zauważalnie na plusie. Nawet przyjemnie.
Ludzi śladowo.



DNPDZD

Środa, 23 grudnia 2020 | dodano: 23.12.2020

Dzisiaj po mokrym i w kropli.
W ogóle, to start trochę lepszy niż wczoraj, ale bez szału - 6:06. Termicznie znacznie lepiej, powiedziałbym, że wręcz ciepło. Raczej bez podmuchów. Za to jezdnie nie wyschły po wczorajszych opadach.
Trasa dokładnie jak wczoraj zupełnie bez sensacji. Gdzieś tak od ronda na Zielonej zaczęło się kapanie. Po przedostaniu się przez tory "dworca" w D. G. zatrzymuję się na chwilę i zakładam pokrowiec na plecak. Na wypadek gdyby nie przestało.
Na mecie mam minutę obsuwy. Nawet przyjemny dojazd do pracy mimo słabych warunków.


Powrót znacznie wcześniej, za dnia, ale za to w kropli przez większość drogi. Trasa niespecjalnie naciągana. Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zielona, Preczów, Sarnów i do domu.
Od razu zmiana w konfiguracji przestrzeni bagażowej i minimalny kurs do wsiowego Lewiatana. Potem jeszcze do najbliższej piekarni.
Namoczyło mnie nieźle. Przelot spokojny.
Patrząc na wróżby ICM-u, to raczej sobie do poniedziałku odpuszczę kręcenie. A potem się zobaczy.


Kategoria Praca

DNPOND

Wtorek, 22 grudnia 2020 | dodano: 22.12.2020

Start o takim czasie, w tej porze roku, to nic innego jak murowane spóźnienie. Pytanie tylko: jak duże? Ruszam o 6:11.
Warunki niezłe. Jest raczej na plusie choć odczuwalnie chłodno. Znów nieco wilgoci w powietrzu, która miejscami widoczna jest pod postacią mgły. Nie rejestruję wiatru więc albo nie wieje, albo wieje korzystnie. Jezdnie czyste.
Dziś dawno niejechany wariant przez Łagiszę i Zieloną. W ciemnościach nie bardzo widać czy coś się po drodze pozmieniało. Jak już, to nieznacznie. Jedyna widoczna zmiana to przy "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej. Przygotowania do przebudowy postępują i objawiło się to tym, że teraz jest małe obejście przez peron kolejowy na drugą stronę torów. Reszta trasy jak zwykle.
Na mecie obsuwa na 3 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.


W ciągu dnia, zgodnie z obietnicami ICM-u, pokapało. Momentami nawet dość konkretnie. Zaczęło też wiać. Ale na starcie powrotnym jedynie podmuchy i mokre jezdnie.
W planie misji powrotnej były dwa questy. Szczęśliwie umieszczone blisko siebie i blisko mety. W locie jednak pojawił się quest dodatkowy, wymagający zauważalnego wygięcia.
Tak też zaczynam standardem przez Mortimer i Reden na Łęknice. Tym razem Piekło odpuszczam i od razu lecę do przejazdu między Pogoriami i dalej w stronę Ratanic i Kamienia Ornitologa. Tam odbijam na Kuźnicę Piaskową i dalej do Dąbia. Od momentu obrania kierunku mniej więcej na zachód pojawia się konieczność zmagań z podmuchami. Są bardziej z południa, jak z zachodu, ale za to na tyle silne, że mocno spowalniają. Dlatego też w Dąbiu odbijam w stronę Goląszy Górnej i Brzękowic Górnych. Też mam górki po drodze ale za to od lewej zasłania mnie przez większość drogi garb stanowiący m. in. podstawę Góry Siewierskiej. Wyjeżdżam już w siodełku między Górą a Twardowicami. Wspinaczka do tychże, wręczenie przesyłki (quest bonusowy) i ponownie siodełko, tym razem całe. Potem kolejne w stronę lasu i niemal sam zjazd do celu wykonania questów planowych - odebranie przesyłki z paczkomatu i zakup pieczywa. Realizacja bezproblemowa. Finisz to jakieś 400m do domu.
Tempo generalnie słabe ale po prostu warunki zniechęcały do szarpaniny. Nie dość, że wiało, to jeszcze przez jakieś ostatnie 7km było kapanie. Pod koniec nawet dość mocne, co skłoniło mnie do założenia pokrowca na plecak. Ostatecznie na mecie jednak przekonałem się, że nie było tak tragicznie. W butach sucho.
Jutro będzie trzeba jeszcze zawalczyć w kropli a potem już wolne do końca tygodnia. Jakowyś śnieżek ICM zapowiada więc może będzie śmiganie po białym. W deszczu raczej się nie zdecyduję.


Kategoria Praca

DNPND

Poniedziałek, 21 grudnia 2020 | dodano: 21.12.2020

Słaby start - 6:07.
Warunki takie, że niby ok, ale jednak nie. W powietrzu jest sporo wilgoci. Temperatura około zera. Jezdnia generalnie suche. Jest też nieznaczny ruch powietrza. Odczuwalnie niezbyt przyjemnie. Mimo szczerych chęci pociśnięcia nic z tego nie wyszło.
Trasa z wariantem będzińskim. Przelot bez sensacji. Na mecie z obsuwą 3 min.


Powrót niespecjalnie spiesznie trasą mniej więcej zwykłą: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów, Sarnów. W moje wiosce lekko wyginam. Najpierw od remizy do DINO i Lewiatana. Potem jeszcze przez Kasztanową (choć nie kojarzę przy tej ulicy ani jednego kasztana).
Warunki jakby bardziej przyjazne. Mniej wilgoci w powietrzu. Cieplej. Wiatr, nawet jak jakiś był, to raczej słabo albo bardzo sprzyjający.
Sam przejazd spokojny i przyjemny.


Kategoria Praca

DNPND

Piątek, 18 grudnia 2020 | dodano: 18.12.2020

Rozruch zaczął się sprawnie a start wyszedł tak sobie - o 6:05.
Warunki lekko zaskakują. W powietrzu jakaś mgiełka wodna, która szybko osiada na okularach. Odczuwalnie niezbyt ciepło. Nie wieje.
Trasa, z konieczności, przez Będzin z wariantem małobądzkim. Plus taki, że spokojnie przeleciało.
Na mecie z minutą zapasu.


Na powrocie spontanicznie sobie zmieniłem kawałek trasy i z Szymanowskiego zjechałem na Kostynierów a potem między działkami wybiłem się na Mieroszewskich obok optyka. Potem jak zwykle przez Mortimer Na Reden. Tu znów mała wariacja z tematem ściany płaczu. Potem już norma. Targ, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów.
Tempo spacerowe. Zupełnie nie miałem ochoty ani pociskać, ani szczególnie nadkładać. Trochę pewnie tygodniowe zmęczenie materiału, a trochę chłód powodowany przez wilgoć w powietrzu. Nawet miejscami mgły się zaczynały tworzyć.
Sam przejazd przyjemny, spokojny.


Kategoria Praca

DNPND

Czwartek, 17 grudnia 2020 | dodano: 17.12.2020

Im bliżej końca tygodnia, tym gorszy start. Dziś ruszam o 6:07.
Warunki jakby lepsze niż wczoraj. Odczuwalnie cieplej, dobra widoczność, suche jezdnie, bez wiatru.
Trasa przez Będzin z wariantem małobądzkim. Poszło gładko i bez sensacji.
Na mecie równo o 7:00. Przyjemny dojazd choć trochę męczyła presja czasu.


Powrót zwykłą trasą przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów.
Zupełnie bez sensacji. Zero weny do większego zaginania.