limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 6 kwietnia 2021 | dodano: 06.04.2021

Tak jakby zimowo.
W nocy spadł śnieg. Na szczęście niewiele. Na jezdniach stopniał i prawie całkowicie wyschnął. Ostał się tylko na polach i w lasach. Pewnie wciągu dnia i stamtąd zniknie. Temperatura w okolicach zera. Wiatr mniej więcej z zachodu. Pochmurno. Do jazdy warunki jednak całkiem niezłe.
Zbieram się początkowo sprawnie ale ostatecznie na dobre kręcenie zaczynam dopiero o 6:12. Jest groźba obsuwy.
Trasa zwykła przez Będzin ścieżką małobądzką. Im bliżej mety, tym obsuwa pewniejsza. Sytuację ratują nieco nieczynne światła na Mecu. Dzięki temu przelatuję skrzyżowanie bez zatrzymywania zyskując cenną minutę lub dwie. Ostatecznie obsuwa jest na 60 sekund. Mogło być gorzej. Sam przelot przyjemny i spokojny. Niespecjalnie spieszny.


Na powrocie optycznie miło. Organoleptycznie tak sobie. Ładne słoneczko obiecywało miłe ciepełko. Zamiast tego było pizganie złem z zachodu, czyli dla mnie spory kawałek przeszkadzająco. Z tego też powodu tempo spacerowe, żeby się nie szarpać bez sensu z żywiołami.
Trasa przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, Preczów i Sarnów. Spokojnie, bez sensacji.
Wystartowane 30 min. później, bo na koniec pracy wtorek postanowił się zrypać i zrobić awarie. Jedną, prostszą, udało się usunąć. Ta grubsza trochę potrwa, bo grubsza. Także tego, zajączek, omijaj te tereny szerokim łukiem, bo za takie prezenty to skończysz jako pasztet.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!