Serwis
Dystans całkowity: | 6225.00 km (w terenie 467.00 km; 7.50%) |
Czas w ruchu: | 319:33 |
Średnia prędkość: | 19.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
Liczba aktywności: | 155 |
Średnio na aktywność: | 40.16 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
DPODS
-
DST
44.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
19.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nieco dłużej wczoraj posiedziałem i dziś rozruch tragicznie oporny. W efekcie na kołach jestem o 6:21. Spóźnienie murowane, pytanie tylko o ile? Warunki są zauważalnie różne. Wieje z północnego wschodu czyli sporymi odcinkami dla mnie spowalniająco. Jest też nieco chłodniej. Na szczęście jest słoneczko. Kręcę najkrótszy wariant dojazdowy czyli przez Będzin. Co prawda dziś środa targowa ale jest na tyle wcześnie, że tamte okolice udaje mi się przebyć bez problemów. Przejazd spokojny ale wymęczony. Na finiszu mam 4 min. obsuwy.
Plany powrotne zmieniły mi się w trakcie dnia po sms-ie z Komputronika. Zamiast wracać na Dąbrowę Górniczą ruszam w stronę centrum Sosnowca (przez Środulę i Ludwik). W centrum zahaczam jeszcze o ścianę płaczu więc trasa po mieście pokręcona. Odbieram drugi z zamówionych akumulatorów do Garmina i ruszam ku kolejnemu punktowi. Przez Stawiki wbijam na czerwony szlak do Milowic. Potem do centrum Czeladzi i dalej do Grodźca. Tu załatwiam kolejne zakupy i obieram kierunek na dom. Drogą rowerową lecę do Wojkowic, przy Orlenie wbijam w teren i prosta do domu.
Pogoda słoneczna ale w cieniu chłodnawo. Wiało.
Po chwili przerwy zabieram się jeszcze za mały serwis. Przekładam oponki Rzeźnikowi. Nieco zdarty tył idzie na przód, lepszy przód ląduje na tyle. Przy okazji jeszcze mi się wspomina, że trzeba by w końcu wymienić kółeczka na tylnej przerzutce. Kilka śmignięć po ulicy by sprawdzić efekt. Jest ok. Jutro Rzeźnikiem polecę do pracy sprawdzić, czy coś nie wylezie. Na sobotę ma być 100% sprawny.
Kategoria Praca, Serwis
DPODS
-
DST
39.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
21.27km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start trochę grzebany i zaczynam się toczyć dopiero o 6:09. Warunki na dworze jak marzenie. Cieplutko, lekki wiaterek, słoneczko. We wdzianku "na krótko" jest bardzo komfortowo. Na drogach ruch taki sobie. Toczę się do pracy przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, równym tempem. Po drodze bez ekscesów. Na miejscu z zapasem 5 min.
Powrót w iście letnich warunkach. Wiaterek trochę się wzmógł ale nic to nie szkodziło bo temperatura była taka, że wręcz nawet był pożądany. Słoneczko też ładnie dawało. Na powrocie miałem 2 punkty do zahaczenia. Przez Mortimer kręcę w stronę centrum Dąbrowy Górniczej i do Obi. Tu szybki wjazd i ruszam dalej. Przez Ksawerę turlam się na wały Czarnej Przemszy. Rzucam w locie okiem na miejską plażę. Widać postęp prac. Chyba otwarcie odbędzie się planowo. Nie zatrzymuję się jednak na dłuższą kontemplację widoku tylko lecę dalej. Przed targiem robię zwrot na Namiarkowe i dalej na drogę rowerową do Grodźca. W okolicach browaru odbijam w lewo i mniej więcej trasą dawnych torów tramwajowych linii "25" docieram do drugiego punktu dzisiejszego programu tj. do sklepu kolba.pl. Tu schodzi trochę dłużej bo jest kilku klientów przede mną, a i ja sam mam trochę pytań, ostatecznie jednak w końcu załatwiam swoje i kręcę dalej. Tym razem wybywam na drogę rowerową do Wojkowic. Za Orlenem wpadam w teren i prosta do domu. Kręcenia, spokojnego i przyjemnego, już koniec ale jeszcze z rowerem nie. Zabieram się za czyszczenie Błękitnego. Należało mu się już dawno ale jakoś z mobilizacją było słabo. Trochę też pobawiłem się z centrowaniem koła bo już dziś rano lekkie bicie mocno mnie irytowało. Jest lepiej po operacji. Może nie ideał ale na jakiś czas wystarczy.
Kategoria Praca, Serwis
DPDS
-
DST
36.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
20.97km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie zazdroszczę dziś amidze dojazdu. Nim się ruszyłem docierały do mnie odgłosy wiejącego wiatru, a z prognozy ICM-mu wynikało, że będzie z zachodu, czyli dla mnie mocno w plecy. Na kołach jestem o 6:06. Jezdnie lekko mokre. Wiatr od razu atakuje z prawej strony i kiedy obieram kierunek na wschód zaczyna mnie mocno pchać. Od dawna nie używałem takich przełożeń na dojeździe do pracy. Pierwszy punkt kontrolny po 4km pokazuje czas przejazdu poniżej 9 min. Zupełnie jak latem. Kolejny, na Zielonej, 19 min. Nawet latem rzadko mam taki dobry przelot na tym odcinku. W centrum Dąbrowy Górniczej na rondzie znów niepewność czy mi "kierownik" od strony Będzina ustąpi bo jechał tak, że trudno było ocenić jego zamiary. Potem trochę marudzenia na światłach na Al. Kościuszki, i Legionów Polskich. Na Alei Róż mam zielone więc się rozpędzam w stronę Mortimeru. Tu światła nieczynne a wiatr pcha. Szybki przelot przez centrum Zagórza i wbijam na Szymanowskiego. Tu mnie tak na zjeździe rozpędza, że dalszy podjazd wjeżdżam przy 35km/h. Na miejscu ostatecznie mam 11 min. rezerwy. Bardzo przyjemny i dynamiczny dojazd do pracy.
Nieco obawiałem się warunków na powrocie w zakresie wiatru. Wiało z zachodu i to dość zauważalnie. Okazało się jednak, że nie było wcale tak źle. Co prawda na początku nieco obsypało mnie śniegiem o konsystencji manny ale tylko przez chwilę i niegroźnie. Kręcę powrót przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy P3, bieżnię przy P4, Preczów i Sarnów. Część drogi wiatr sprzyjał, większość nie ale i tak nie był bardzo uciążliwy. Na drogach dość pustawo. Przy P3 niewielka aktywność biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów co mi bardzo odpowiada bo można tędy spokojnie wracać do domu.
W domu mały serwis. Tylny hamulec tracił już od jakiegoś czasu siłę hamowania i właściwie to go nie miałem. Gdybym musiał na kreskę hamować to z tyłu nie było czym. Niekomfortowo mi się jechało ze świadomością, że w razie "W" będzie problem. Trochę szarpaniny miałem z wyrobioną śrubą mocującą klocki ale wystarczył brzeszczot i pozbyłem się jej na dobre zastępując ten element kawałkiem drutu. Stare klocki miały trochę ponad 4,5k km ale do kompletnego zdarcia sporo jeszcze brakowało. Porównanie z nowymi pozwalało zauważyć drobną różnicę w grubości okładzin jednak pamiętam, że drzewiej potrafiłem bardziej zjechać ten element nim w ogóle zauważyłem, że coś się dzieje. Powoli zaczynam się godzić z myślą, że przed wiosną może być konieczna wymiana hamulca na nowy. Z tym miałem już problemy. Padł mi m. in. na Roztoczu. Na dziś próba hamowania tyłem wypadła dobrze.
Kategoria Praca, Serwis, KlockiT
SOND Modernizacja Błękitnego
-
DST
41.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
21.39km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowanie zaczynam od przetransportowania nieszlachetnych 4 liter zbiorkomem do Będzina. Tu kawalątko deptania do serwisu... i JEST! Błękitny po wielonarządowym przeszczepie modernizacyjnym. Biały amorek z przodu zastąpiony czarnym Suntour-em powietrznym z blokadą na kierownicy, nowe, większe kółka - 27,5", nowiutki napęd i suport, nowa stopka, nowe uchwyty na kierownicy. Koszt w granicach jakie przewidywałem więc nie ma zaskoczenia. Ciekaw jestem jak to będzie się zachowywało w ruchu. Dobieram jeszcze kilka drobiazgów, płacę i zbieram się do jazdy.
W międzyczasie zrobiło się ciemno więc trasa będzie z kategorii manewry nocne. Kręcę przez Stary Będzin na Środulę i dalej na Mec. Tu wbijam na ścieżkę w stronę Mortimera i ciągnę nią aż do Expo Siesia. Potem Starocmentarną do przejazdu pod "94" i dalej w stronę Mostu Ucieczki. Bieżnią przy P3 przez Łęknice docieram do Piekła i przerzucam się na bieżnię przy P4. Na zjeździe w stronę Preczowa stwierdzam, że jak na testowy objazd 19km już zrobione + około 9km do przejechania to ciut mało. Zmieniam baterie w czołówce i ruszam dalej bieżnią przy P4 do Wojkowic Kościelnych. Po drodze żywego ducha. Z Wojkowic kręcę w stronę Marcinkowa i dalej do Przeczyc. Przy remizie kontynuuję kierunek i toczę się w stronę Toporowic. Przeskakuję jedno wzniesienie i na skrzyżowaniu obieram kierunek na Dąbie. Mijając skrzyżowanie z odbiciem na Malinowice przychodzi mi do głowy myśl, sprowokowana ssaniem w śmietniku, że mógłbym tam zahaczyć o piekarnię po jakieś kalorie i zawracam w tamtym kierunku. Tym sposobem (przez Malinowice) docieram do mojej wioski. Szybki wjazd za kaloriami i potem już prosto do domu.
Warunki pogodowe były dziś całkiem niezłe. Przez pół drogi wręcz znakomite bo wiatr miałem w plecy :-) Dopiero na powrocie musiałem stoczyć kilka potyczek z wiatrem. Ale i tak jechało się bardzo fajnie.
Co do efektów modernizacji Błękitnego to przychodzi mi do głowy taka scenka z ostatnich (VII) Gwiezdnych Wojen jak Poe z Finn-em kradną TIE-fightera i Poe rzuca tekstem "This thing really moves!" :-) Mam wrażenie, że Błękitny jest teraz o wiele szybszy. Na razie nie mam porównania ale na dojazdach do pracy szybko to zweryfikuję. Dobrze znana, oklepana trasa łatwo pozwoli mi to ocenić. W każdym bądź razie wrażenie po przebudowie mocno na plus. Troszkę tylko muszę podregulować przerzutkę przednią w zakresie obsługi jedynki a tak poza tym to wszystko bardzo ok :-)
I przy okazji przebijam dziś 10k km w tym roku.
Kategoria Inne, Serwis
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start straszliwie grzebany i wyjazd dość późny - 6:18. Na dworze sporo mgieł, które towarzyszą mi przez pierwsze 4,5km. W Łagiszy gdzieś znikają. Potem jeszcze ze 2x na chwilę mam je po drodze ale już nie tak gęste. Temperatura odczuwalna poniżej +10 i wdzianko "na długo" zdecydowanie jest na czasie. Krótkie spodenki jadą w plecaku na popołudniowe ciepełka. W Łagiszy też ktoś chyba na mnie trąbi i potem miga awaryjnymi ale nie rozpoznaję pojazdu zatopiony we własnym wszechświecie ;-p Tak mi przychodzą do głowy Mariusz i Damian. Ostatnio się skarżyli, że nie odmachuję jak migają czy coś tam innego z samochodami robią, żeby zwrócić na siebie uwagę. A tłumaczę, że po primo, jestem deczko ślepawy, po secundo pojazdy zwane samochodowymi interesują mnie tylko wtedy, kiedy wchodzą w mój tor jazdy, ewentualnie nie próbują wziąć mnie na maskę. W Dąbrowie Górniczej jestem na przejeździe przy "dworcu kolejowym" już po KŚ do Gliwic więc bez stania. Na zjeździe od świateł na Alei Róż jakieś bezmózgie stworzenie za kierownicą podjeżdża do mnie tak blisko, że bez problemu mógłbym urwać lusterko. A drugi pas był cały wolny. Eh... Reszta drogi spokojna. Na miejscu jestem z 3 min. obsuwy. Przyjemny dojazd do pracy. Przetrzebiło straszliwie rowerzystów. Widzę tylko tych, którzy jeżdżą cały rok.
Po południu przepiękna pogoda. Znów wracam "na krótko". Dziś nie muszę się spieszyć więc tempo zgodne z rytmem terenu: gdzie było z górki to rowerek leciał sam, gdzie pod górkę, wjeżdżałem delikatnie na młynkach i bez pośpiechu. Wracam dość zbliżoną drogą co dojazd. Mała różnica, że tym razem dotaczam się do centrum nie przez park tylko przez Aleję Kościuszki. Potem na Zieloną i czarny szlak do Łagiszy. Tam dalej w teren i wracam na czarny szlak. Niespodzianką jest to, że rozjeżdżony przez ciężki sprzęt. Teraz coś robią po zachodniej stronie szlaku. Wielkie wyrobisko, spychacze, koparki, wywrotki. Jak popada to chyba będzie lepiej ten kawałek terenu omijać. Szlakiem dotaczam się do asfaltu i skręcam na prostą do domu.
W domu zdecydowałem się obejrzeć klocki tylnego hamulca. Niby trzyma jeszcze ale coś tam już trze i klamka wpada dalej niż uznaję za właściwe. Zdejmuję koło, wyciągam zawleczkę i klocki mam w ręce. Nie są zdarte do blachy ale wiele nie zostało. Zakładam nowe. Jak już miałem rowerek rozkraczony to zabrałem się za jego czyszczenie. Przy tej okazji odkrywam urwaną szprychę w tylnym kole :-/ Cóż było robić? Zabieram się za wymianę. Trochę zabawy z centrowaniem i potem testy. Potem jeszcze smarowanie i na dziś koniec z rowerkiem.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha, KlockiT
DPDZDS
-
DST
41.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
20.16km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się dziś nieco podkręcić przedstart i na kołach jestem o 6:08. Sukces na razie nieduży ale za to pozwala spokojnie kręcić do pracy. Pogoda podobna jak wczoraj. Chłodno, wiaterek w plecy, trochę chmur, trochę słońca. Jedyna różnica to suche jezdnie. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nogi mówią, że warunki pracy są niekomfortowe więc ich nie forsuję i kręcę delikatnie na młynkach. Mimo tego udaje mi się trzymać przyzwoity czas przejazdu. W parku Hallera nieco zrzucam z tempa bo mam jeszcze ponad 22 min. i jakieś 5km do celu. W centrum Zagórza jeszcze bardziej zrzucam z tempa. Ostatecznie na miejscu jestem z zapasem 7 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Pogoda trochę przetrzebiła rowerzystów. Ostali się jedynie regularnie dojeżdżający, których widuję niezależnie od pory roku i pogody.
Na powrocie, podobnie jak wczoraj, wietrznie. Dziś jednak wiaterek jest delikatnie cieplejszy. Ruszam "na krótko" i całą trasę udaje się w ten sposób przejechać mimo tego, że było miejscami centralnie pod wiatr. Nawet przyjemnie się kręciło. Trasę obrałem początkowo standardową przez Mortimer i Reden ale dziś nie skręcam potem pod Most Ucieczki tylko jadę w stronę Łęknic i tam dopiero wbijam na bieżnię przy P3. Nią dociągam do przystani i dalej jadę na Piekło. Tu wbijam na bieżnię przy P4 i nią dokręcam do Preczowa. Potem już standardowo przez Sarnów do domu. To chwila szarpaniny ze śrubą trzymającą klocki w przednim hamulcu. Wyrobił się łebek i imbus nie daje rady jej ruszyć. Nacinam i próbuję śrubokrętem ale nie puszcza. Chwilowo odpuszczam. Zarzucam sakwy i kręcę standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem wracam do domu. Jeszcze raz zabieram się za śrubę i ta w końcu puszcza. Może pomogła odrobina Brunoxa do amorów, którym ją kapnąłem. Wymieniam klocki i sprawdzam jak się zmieniło hamowanie przodem. Jest o niebo lepiej. Stare klocki nie były jeszcze zdarte do blachy ale tak niemiłosiernie zapaprane, że nie dziwota iż prawie nie trzymały. Hamulec zrobił się też odrobinę twardszy, czyli taki jak lubię. Łapie niemal od razu jak się za klamkę złapie.
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis
DPSD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
20.97km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko dziś szło pięknie i ładnie do Łagiszy. Przedstartowe przygotowania przebiegły sprawnie. Wyruszam o 6:12 czyli jest ciut zapasu na marudzenie. W sumie, to planuję zahaczyć o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Pogoda dopisuje. Nie ma, co prawda, za dużo słońca, nawet trochę chmurek się pojawiło ale jest zdecydowanie cieplej niż wczoraj i nie wieje. Kręcę drogę standardową przez Łagiszę. W Gródkowie na przejeździe kolejowym pierwszy znak, że coś nie tak z tylną przerzutką. Zrzucam biegi i coś strzela ale jeszcze działa. Kolejne ostrzeżeniem na światłach na "86". Pojawia się lekki luz na lince ale jeszcze jest ok. Fail pojawia się na skrzyżowaniu przy Biedronce w Łagiszy. Linka się urywa i z tyłu łańcuch ustawia się na najmniejszej zębatce. Ledwo mogę ruszyć ze skrzyżowania. Przetaczam się kawałek upewniając się, że to faktycznie padła linka i zjeżdżam na chodnik. Dłubanie przy defekcie zabiera mi 20 min. ale odzyskuję sprawność w biegach. Obsuwę mam już tak dużą, że nie cisnę. W centrum Dąbrowy lekko zaginam o bankomat i wracam na standardową trasę przelotową. Na mecie jestem ze stratą 24 min. Mimo wszystko przyjemny dojazd do pracy.
Powrót podobnie jak wczoraj. Kolejno Mec, Środula, Stary Będzin, serwis. Tu zostawiam Błękitnego na wymianę oleju w przednim hamulcu i odbieram Rzeźnika po wymianie łożysk suportu i tarczy hamulcowej na tyle. Okazało się też, że zgubiłem jedną ze śrub zawieszenia. Fartem mi się rama nie rozjechała gdzieś w locie :-) Z serwisu jadę podobnie jak wczoraj przez Łagiszę i Sarnów. Tym razem bez wjazdów na zakupy. Na powrocie zauważalny wzrost temperatury. Zgodnie z przewidywaniami ICM-u. Wychodzi na to, że jutro będzie jeszcze większa lampa.
Dzień idzie na konto Błękitnego bo na nim dziś przejechane 25km.
Kategoria LinkaP, Praca, Serwis, Suport, Tarcza
DPS
-
DST
24.00km
-
Czas
01:10
-
VAVG
20.57km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek z bardzo przyjemnymi warunkami. Ciepło ale rześko, wiatr zerowy, dużo słońca i bez chmur. Ruszam o 6:09. Początkowo kręcę dość intensywnie. Właściwie to aż do Parku Hallera. Tu mam jeszcze 15 min. czasu i jakieś 4-5km do celu więc mogę zrzucić z tempa i cieszyć się pogodą. Na miejsce zataczam się z rezerwą 4 min. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Po pracy zrobiło się zauważalnie cieplej. Na tyle, że nie cisnąłem na siłę. Powrót dziś skrócony. Przez Mec, Środulę i Stary Będzin kręcę do serwisu oddać Rzeźnika na umówione leczenie. Do wymiany tarcza hamulcowa z tyłu, likwidacja zauważalnych luzów w korbie i delikatnych luzów w zawieszeniu. Poza tym regulacje i przegląd. Mam nadzieję, że nic więcej nie wyjdzie w praniu. Reszta powrotu zbiorkomem. Część rowerowa powrotu była zdecydowanie przyjemniejsza.
Kategoria Praca, Serwis
Testowo poserwisowo
-
DST
21.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
20.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero na dziś miałem do odbioru Rzeźnika z serwisu (wymiana kasety, łańcucha, tarcz od korby, obu opon) i to dość późno bo przed 18:00. Do Będzina zbiorkomem, powrót na własnych kołach. Lekko zagiąłem o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Potem przez Zieloną i czarny szlak kręcę do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Tu przekładam szybkozamykacz na ten z kompletu od przyczepki, ładuję w sakwy obciążenie testowe i ruszam z trzecim kołem na malutkie okrążenie w celu przyzwyczajenia się do innego rozkładu obciążenia.
Kategoria Inne, Kaseta, Łańcuch, Opona, Serwis, Tarcza, Z trzecim kołem
DP po przyczepkę D
-
DST
58.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
22.89km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Organizm chyba jednak wyczuwa, że to już ta pora roku, że można zacząć zamulać przy wstawaniu bo i tak się nadrobi na dojeździe. Gdyby maj był taki, jak powinien, to by się to sprawdzało. Tymczasem dalej na starcie zimno i potem nadrabianie strat okołostartowych kosztuje nieco wysiłku. Ruszam dojazd o 6:11. Niby cieplej niż wczoraj ale cieńsze warstwy sprawiają, że odczuwalnie jest chłodno. Wolę się jednak trochę pomęczyć z rana i lekko wychłodzić niż potem targać na powrocie plecak pełen ciuchów - ICM twierdzi, że może być nawet ponad +20. Trasa dojazdowa jak wczoraj. Chwilę czekam w D. G. na przejazd KŚ. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut. Przejazd przyjemny i spokojny.
Z pracy wytaczam się dziś o godzinkę później bo umówiłem się z Moniką na odbiór przyczepki, której to właścicielem postanowiłem się stać jakiś czas temu.
Jest o wiele przyjemniej niż rano. Słoneczko, lekki wiaterek, stosunkowo ciepło. Kurtka ląduje w plecaku ale chwilę po starcie czuję lekki chłodek. Dopiero rozkręciwszy się odrobinę robi się prawie przyjemnie. Niestety w zacienionych miejscach już tak ciepło nie jest.
Kręcę dojazd do Kosmicznej Bazy zaczynając od kierunku na Kazimierz. Chwilę stania na przejeździe kolejowym na Strzemieszyckiej aż przejedzie towarowy i kontynuuję Strzemieszycką do skrzyżowania z "790". Tąże dociągam do Łośnia po drodze odbijając w skrót terenowy przez las. Nim docieram do celu wyprzedza mnie Firmowa Fura Rowerowej Norki :-) Chwilę potem jestem pod Bazą.
Trzecie koło już czeka. Takie ładne, nowe, czyste, okrągłe, z żółtymi sakwami i workiem. Miło oko zawiesić. Po szybkim montażu dłuższą chwilę rozmawiamy o sprawach, jakże by inaczej, okołorowerowych. Tym sposobem robi się prawie 18:00. Ja ruszam w powrót pożegnany okazyjnym foto, a Monika zabiera się za ciągnięcie Firmy dalej na przekór ZUS-owi, Skarbówce i innym przeciwnościom losu.
Powrót czynię tym razem na kierunku ząbkowickim. Wg meldunku z Endo Tomek jest już blisko i powinienem go spotkać gdzieś po drodze. Stało się to jednak dalej niż się spodziewałem i gdyby mnie nie zauważył to byśmy się wyminęli bez słowa. On rzeźbił pod górkę wolniej nieco więc miał czas się rozglądać. Ja leciałem dość szybko w stronę tunelu i mało zwracałem uwagę na rzeczy inne niż dziury w jezdni. Zakrzyknęliśmy do siebie "Cześć!" i tyleśmy się widzieli.
W Ząbkowicach trochę mi się droga pomerdała co zaskutkwało kawałkiem terenowym, który wyprowadził mnie ostatecznie na Ujejsce. Stąd już drogi nie dało się pomylić. Szybko dotaczam się do Wojkowic Kościelnych i wbijam na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Trochę króliczków ganiało ale ostatecznie jak wszedłem na obroty to jakoś nie było kogo gonić :-( Chyba mi się ktoś przyczepki trzymał albo dogonił mnie za Ratanicami. Nie jestem pewien bo się za siebie nie oglądałem starając się utrzymać równą kadencję na zwiększonych obrotach. Trochę też zależało mi już na jak najszybszym powrocie do domu.
W Preczowie zrzucam nieco z tempa i spokojnie wjeżdżam sobie pod światła w Sarnowie. Tu jest lekko z górki więc znów mogę nieco rozkręcić tempo. Chwila spowolnienia na podjeździe pod gimnazjum i 1,5km lekko opadającej jezdni prosto do domu.
W domu robię mały ogląd brzęczącej tarczy. W końcu odkręcam tylny hamulec i oglądam klocki. Zdarte. Zakładam jakieś zdemobilizowane ale jeszcze w niezłym stanie i robię kilka prób hamowania. Jest lepiej... i ciszej czyli ok.
W sumie dziś jeździło się całkiem przyjemnie. Nawet rano, mimo chłodu. To jeszcze nie jest to, co już powinno być w maju w pogodzie ale jak na razie najlepszy dzień w tym miesiącu. Oby tylko tak dalej. Niestety ICM znów "proroczy" wodę z nieba :-/
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis, Z trzecim kołem