limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Serwis

Dystans całkowity:6291.00 km (w terenie 467.00 km; 7.42%)
Czas w ruchu:323:41
Średnia prędkość:19.44 km/h
Maksymalna prędkość:45.50 km/h
Liczba aktywności:158
Średnio na aktywność:39.82 km i 2h 02m
Więcej statystyk

DPS

  • DST 24.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 sierpnia 2017 | dodano: 01.08.2017

Poranek z bardzo przyjemnymi warunkami. Ciepło ale rześko, wiatr zerowy, dużo słońca i bez chmur. Ruszam o 6:09. Początkowo kręcę dość intensywnie. Właściwie to aż do Parku Hallera. Tu mam jeszcze 15 min. czasu i jakieś 4-5km do celu więc mogę zrzucić z tempa i cieszyć się pogodą. Na miejsce zataczam się z rezerwą 4 min. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Po pracy zrobiło się zauważalnie cieplej. Na tyle, że nie cisnąłem na siłę. Powrót dziś skrócony. Przez Mec, Środulę i Stary Będzin kręcę do serwisu oddać Rzeźnika na umówione leczenie. Do wymiany tarcza hamulcowa z tyłu, likwidacja zauważalnych luzów w korbie i delikatnych luzów w zawieszeniu. Poza tym regulacje i przegląd. Mam nadzieję, że nic więcej nie wyjdzie w praniu. Reszta powrotu zbiorkomem. Część rowerowa powrotu była zdecydowanie przyjemniejsza.


Kategoria Praca, Serwis

Testowo poserwisowo

  • DST 21.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 20.32km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 maja 2017 | dodano: 31.05.2017

Dopiero na dziś miałem do odbioru Rzeźnika z serwisu (wymiana kasety, łańcucha, tarcz od korby, obu opon) i to dość późno bo przed 18:00. Do Będzina zbiorkomem, powrót na własnych kołach. Lekko zagiąłem o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Potem przez Zieloną i czarny szlak kręcę do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Tu przekładam szybkozamykacz na ten z kompletu od przyczepki, ładuję w sakwy obciążenie testowe i ruszam z trzecim kołem na malutkie okrążenie w celu przyzwyczajenia się do innego rozkładu obciążenia.


Kategoria Inne, Kaseta, Łańcuch, Opona, Serwis, Tarcza, Z trzecim kołem

DP po przyczepkę D

  • DST 58.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 22.89km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 maja 2017 | dodano: 11.05.2017

Organizm chyba jednak wyczuwa, że to już ta pora roku, że można zacząć zamulać przy wstawaniu bo i tak się nadrobi na dojeździe. Gdyby maj był taki, jak powinien, to by się to sprawdzało. Tymczasem dalej na starcie zimno i potem nadrabianie strat okołostartowych kosztuje nieco wysiłku. Ruszam dojazd o 6:11. Niby cieplej niż wczoraj ale cieńsze warstwy sprawiają, że odczuwalnie jest chłodno. Wolę się jednak trochę pomęczyć z rana i lekko wychłodzić niż potem targać na powrocie plecak pełen ciuchów - ICM twierdzi, że może być nawet ponad +20. Trasa dojazdowa jak wczoraj. Chwilę czekam w D. G. na przejazd KŚ. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut. Przejazd przyjemny i spokojny.


Z pracy wytaczam się dziś o godzinkę później bo umówiłem się z Moniką na odbiór przyczepki, której to właścicielem postanowiłem się stać jakiś czas temu.

Jest o wiele przyjemniej niż rano. Słoneczko, lekki wiaterek, stosunkowo ciepło. Kurtka ląduje w plecaku ale chwilę po starcie czuję lekki chłodek. Dopiero rozkręciwszy się odrobinę robi się prawie przyjemnie. Niestety w zacienionych miejscach już tak ciepło nie jest.

Kręcę dojazd do Kosmicznej Bazy zaczynając od kierunku na Kazimierz. Chwilę stania na przejeździe kolejowym na Strzemieszyckiej aż przejedzie towarowy i kontynuuję Strzemieszycką do skrzyżowania z "790". Tąże dociągam do Łośnia po drodze odbijając w skrót terenowy przez las. Nim docieram do celu wyprzedza mnie Firmowa Fura Rowerowej Norki :-) Chwilę potem jestem pod Bazą.

Trzecie koło już czeka. Takie ładne, nowe, czyste, okrągłe, z żółtymi sakwami i workiem. Miło oko zawiesić. Po szybkim montażu dłuższą chwilę rozmawiamy o sprawach, jakże by inaczej, okołorowerowych. Tym sposobem robi się prawie 18:00. Ja ruszam w powrót pożegnany okazyjnym foto, a Monika zabiera się za ciągnięcie Firmy dalej na przekór ZUS-owi, Skarbówce i innym przeciwnościom losu.

Powrót czynię tym razem na kierunku ząbkowickim. Wg meldunku z Endo Tomek jest już blisko i powinienem go spotkać gdzieś po drodze. Stało się to jednak dalej niż się spodziewałem i gdyby mnie nie zauważył to byśmy się wyminęli bez słowa. On rzeźbił pod górkę wolniej nieco więc miał czas się rozglądać. Ja leciałem dość szybko w stronę tunelu i mało zwracałem uwagę na rzeczy inne niż dziury w jezdni. Zakrzyknęliśmy do siebie "Cześć!" i tyleśmy się widzieli.

W Ząbkowicach trochę mi się droga pomerdała co zaskutkwało kawałkiem terenowym, który wyprowadził mnie ostatecznie na Ujejsce. Stąd już drogi nie dało się pomylić. Szybko dotaczam się do Wojkowic Kościelnych i wbijam na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Trochę króliczków ganiało ale ostatecznie jak wszedłem na obroty to jakoś nie było kogo gonić :-( Chyba mi się ktoś przyczepki trzymał albo dogonił mnie za Ratanicami. Nie jestem pewien bo się za siebie nie oglądałem starając się utrzymać równą kadencję na zwiększonych obrotach. Trochę też zależało mi już na jak najszybszym powrocie do domu.

W Preczowie zrzucam nieco z tempa i spokojnie wjeżdżam sobie pod światła w Sarnowie. Tu jest lekko z górki więc znów mogę nieco rozkręcić tempo. Chwila spowolnienia na podjeździe pod gimnazjum i 1,5km lekko opadającej jezdni prosto do domu.

W domu robię mały ogląd brzęczącej tarczy. W końcu odkręcam tylny hamulec i oglądam klocki. Zdarte. Zakładam jakieś zdemobilizowane ale jeszcze w niezłym stanie i robię kilka prób hamowania. Jest lepiej... i ciszej czyli ok.

W sumie dziś jeździło się całkiem przyjemnie. Nawet rano, mimo chłodu. To jeszcze nie jest to, co już powinno być w maju w pogodzie ale jak na razie najlepszy dzień w tym miesiącu. Oby tylko tak dalej. Niestety ICM znów "proroczy" wodę z nieba :-/


Kategoria Praca, KlockiT, Serwis, Z trzecim kołem

Testowe kółeczko

Sobota, 29 kwietnia 2017 | dodano: 29.04.2017

Dziś sprawy rowerowe zajęły mi całkiem sporo czasu ale większość z tego to dłubanie. Na początek założenie nowej linki do przedniej przerzutki w Meridzie. Stała ranna kawał czasu. To poszło szybko i bez problemów. Potem przypomniało mi się, że kiepsko z tyłu hamuje i wymieniłem jeszcze klocki. Też dużo czasu to nie zabrało. Hamowanie zrobiło się lepsze ale do ideału daleko. Jednak tarczę też trzeba zmienić. Na koniec zabrałem się za najgorszą rzecz czyli centrowanie koła. Dość mocno biło. Żmudna zabawa bez centrownicy ale udało mi się znacznie poprawić. Idealnie raczej się nie uda tego zrobić bo w dwóch miejscach obręcz jest nieco zdeformowana. Jednak na testowym kółeczku widzę dużą różnicę na plus.
Kółeczko praktycznie koło domu i większość asfaltem. Pojechałem w krótkich spodenkach ale na dłuższą trasę to tak niezbyt to by się sprawdziło. Temperatura już nie chłodno, ale jeszcze nie ciepło. Tak nijako. Momentami prześwitywało słońce i w jego promieniach było nawet całkiem przyjemnie. Trochę wiatru z zachodu.


Kategoria Inne, KlockiT, Koło, LinkaP, Serwis

SOD

  • DST 22.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 września 2016 | dodano: 22.09.2016

Dnia poprzedniego okazało się, że muszę zażądać urlopu na dziś i w związku z tym nie było dojazdu do pracy. Po południu miałem jednak odebrać z serwisu Błękitnego. Transportuję się zbiorkomem do Będzina i przed 17:00 odbieram rowerek.

Zrobiony tylny hamulec, który był padł na Roztoczu, a i już i wcześniej niedomagał. Zaplecione na nowo całe tylne koło na grubszych szprychach. Wymieniony pancerz od przedniej przerzutki na odcinku od manetki. Do tego zwyczajowe regulacje. Oczywiście trzeba rowerek ciut objechać.

Kręcę na początek przez Syberkę pod M1 i dalej do Czeladzi. Stamtąd standardową drogą w stronę wojkowickiego Orlenu jednak po drodze wpadam na pomysł by zahaczyć o Rogoźnik więc w locie modyfikuję trasę i jadę w stronę dawnej KWK "Jowisz". Na tamtejszym polu paintball-owym słyszę odgłosy walki. Chyba jakaś ekipa ASG. Ja dalej prosto w ślepą uliczkę i kawałkiem terenu przebijam się pod Orbitalną gdzie obieram kierunek do Rogoźnika. Za kościołem skręcam do Strzyżowic.

Po drodze cieszę oko barwami zachodzącego słońca i wpadam na pomysł by wdrapać się na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej więc jeszcze raz modyfikuję trasę. Terenem wbijam się pod cmentarz w Strzyżowicach i dalej obok wapiennika kieruję się do celu. Niestety nie udaje mi się zdążyć na sam zachód. Mam jedynie okazję podziwiać chmury pokolorowane zaszłym już słońcem. Ale i tak widok ładny. Trochę focę ale w sumie nie ma nic spektakularnego.

Ruszam w drogę powrotną do domu. Ostatnie 3km to sam zjazd. Zmarzłem na nim dość mocno choć prędkość tylko nieco przekraczała 40km/h. Po prostu tak spadła temperatura jak słoneczko się schowało. A i kiedy świeciło też upałów nie było. Ogólnie dzień pogodny ale chłodny.


Kategoria Hamulec, Inne, Koło, Pancerz, Serwis, Szprycha

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 24.71km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 września 2016 | dodano: 07.09.2016

Dziś start szedł mi jeszcze bardziej opornie niż wczoraj. Ruszam później - 6:16. Na szczęście warunki są o wiele lepsze niż wczoraj. Jest cieplej, sucho, trochę chmur ale niegroźnych i widać przebijające się słońce. Widoczność nieznacznie pogorszona przez śladową mgiełkę. Od samego początku staram się jechać z uczuciem. Jednak na punkcie kontrolnym na Zielonej jestem jeszcze spóźniony. Na DorJan-ie jeszcze też późno ale już lepiej niż wczoraj o całą minutę. Ostatecznie o tyle udaje mi się powiększyć wczorajszą rezerwę lądując na mecie. Jechało mi się dziś bardzo dobrze pomimo tego, że w tle był pośpiech.

Po pracy całkiem przyjemne, letnie warunki. Słoneczko, wietrzyk, ciepło. Przyjemnie się jedzie. Dziś jednak powrót bez zaginania przez Mec i Środulę do serwisu w Będzinie. Nabywam nowe kółeczko do Rzeźnika razem z taśmą, dętką i oponą. Od razu wszystko założone, nadmuchane. W domu tylko przełożyć kasetę i tarczę, i można hulać :-) Z nowym nabytkiem toczę się w stronę Łagiszy. Gdzieś na wysokości przychodni przy elektrowni wyprzedza mnie szoska. Wiadomo, że na Srebrnym nie mam z nim szans ale kręcę i tak nieco intensywniej. Szoszon jedzie spacerowo więc udaje mi się trzymać mniej więcej w stałej odległości od niego, tak ze 100-150m. Czasem na zjazdach nieco skracając. Tak się bujam za nim przez całą Łagiszę i dalej do Sarnowa. Urywa mi się dopiero na światłach na "86". Ja już musiałem odstać. Dzięki temu króliczkowi udało mi się jednak utrzymać całkiem niezłą średnią dzienną. Od świateł już spokojniej ale w żadnym wypadku nie spacerowo. W domu zrzucam plecak i zabieram się za przekładkę tarczy i kasety na nowe koło. Potem kilka śmignięć wzdłuż ulicy na sprawdzenie jak wszystko pracuje. Nieco slalomu zjazdowo-wjazdowego po krawężniku. No bajka! Nowe kółeczko pracuje idealnie. Stare dam do przeplatania jak pojadę odbierać Błękitnego. Tam też kazałem tylne kółko przepleść bo mam z nim takie same historie jak z full-owym. Regularna wymiana szprych będzie chyba jedną z kolejnych regularnych operacji na moich rowerkach obok wymiany napędu bo raczej nie przewiduję, żebym miał stracić na wadze ;-p To byłoby już straszliwe marnotrawstwo zasobów.


Kategoria Praca, Koło, Serwis

DPSDZD

  • DST 39.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.50km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 sierpnia 2016 | dodano: 23.08.2016

I powrót do rutyny czyli wstawanie o dzikiej porze i wyścig z czasem by nie spóźnić się do pracy. Ruszam mniej więcej w granicach tolerancji - 3!:39916800 - choć miałem nadzieję, że uda się wcześniej. Kręcę bez większego ciśnienia bo dziś w plecaku nieco większy balast. Mimo tego jedzie się dobrze. Pogoda nawet niezła. Co prawda jest raczej chłodno ale za to słoneczko atakuje od razu. Nieco mu w tym przeszkadzają mgły. Chyba też lekko podwiewa ze wschodu. Światła dziś nie współpracowały i stałem na każdych po drodze. Za to ruch niewielki i przejazd był bardzo spokojny. Po drodze wymijam się z kilkoma rowerzystami, których dość często widuję. Na miejscu jestem równo o czasie.

Po pracy ładny, letni dzień. Słoneczko, baranki na błękitnym niebie, lekki wiaterek. Przyjemnie. Kręcę bez gięcia przez Mec i Środulę do Będzina do serwisu. Na zjazdach nieco z duszą na ramieniu bo do dyspozycji mam tylko przedni hamulec i jakby się coś niespodziewanego wydarzyło, to może być nieciekawie. Ale udało się bez niespodzianek dojechać. Od razu widzę, że Rzeźnik stoi i czeka :-) Super! Nie muszę wracać do domu zbiorkomem. Zrobione kółko, wymieniony pancerz na przedniej przerzutce, naprawiony hamulec. Zostawiam więc dla odmiany Błękitnego na podobny zestaw awarii: wywalona szprycha na tyle, niesprawny tylny hamulec i nieco ściorany pancerz przedniej przerzutki od strony manetki. Od razu robię jazdę testową ciągnąc ile się da terenem. Kręcę na osiedle obok targu będzińskiego i stamtąd do lasku grodzieckiego. Potem przeskok przez "86" i za budową skręcam do lasu gródkowskiego. Potem kawałkiem żółtego szlaku w stronę Strzyżowic i stosując kawałek terenu i końcówkę asfaltem dociągam do domu. Tu odstawiam full-a i wyciągam Srebrną Strzałę. Potrzebny mi pojazd z bagażnikiem by mieć na czym uwiesić sakwy z zakupami. Potem robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana i z balastem ściągam do domu.
Cały dzień idzie na konto Meridy bo na niej dziś najwięcej przekręciłem - jakieś 24km. Około 3km na Srebrnym. Wychodzi więc, że na Rzeźniku jakieś 12km z czego przynajmniej 2/3 terenem. Waham się nad wyborem rowerka na jutro. Ciągnie by zażyć full-a ale też jest trochę załatwiania i Strzała bardziej się nadaje do tego celu... Cóż... Zobaczymy którą nogą jutro wstanę :-)


Kategoria Praca, Serwis

DPOD

Czwartek, 11 sierpnia 2016 | dodano: 11.08.2016

Wstaję prawie po ciemku mimo, że godzina niemal taka sama jak wczoraj. Wszystko przez dywan chmur. Sprawdzam jak za oknem: jezdnie schną. Trochę wieje. Nie jest źle. Jedynie temperatura słaba. Zaczynam przygotowania przedstartowe, które nieco się przeciągają. Kiedy wytaczam w końcu rower przed garaż czeka mnie niemiła niespodzianka: deszczyk. Niezbyt gruby i niezbyt gęsty ale jednak. Smaruję łańcuch i amortyzator i twardo ruszam bez przebieranek w gumowy zestaw. Mam obsuwę, jest 378. Po rozpędzeniu się do prędkości podróżnej deszczyk przestaje być zauważalny i słyszalny. Jedzie się nawet całkiem dobrze. Dziś światła mi nie współpracowały zupełnie. Punkty kontrolne pozaliczane po czasie. Na Robotniczej znów manewr wyprzedzania przed skrzyżowaniem (SBE 65194). Tym razem jełop. Dziś odpuszczam ścieżkę na Braci Mieroszewskich by nieco nadrobić czasu choć spodziewam się, że i tak będę na styk. Ostatecznie ląduję 2 min. po czasie. Trochę wychłodzone nogi ale w sumie przyjemnie się jechało. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć bym widział choć jednego rowerzystę dzisiaj.

Po pracy całkiem ładny dzionek się zrobił. Co prawda nie ma upałów ale za to jest przyjemne słoneczko i trochę wiatru. Jezdnie suche. Powrót najeżony haczeniem o serwisy rowerowe w poszukiwaniu kółeczek do przerzutki. Pierwszy najeżdżam w centrum Zagórza. Nie ma. Drugi w Dąbrowie Górniczej. Nie ma takich jak potrzebuję. Potem mój serwis w Będzinie. Nie ma takich jak potrzebuję. Konkurencja za rogiem. To samo. Na końcu zajeżdżam do Olimpijczyka. Są. 26 zetów komplet. No nie tanio ale biorę dwa bo jeden od razu idzie do pracy i żeby drugi był w rezerwie. Wracam przez Łagiszę i Sarnów. W domu wymieniam kółeczka i nieco poprawiam hamowanie tylnego hamulca. Potem już tylko przygotowania do jutrzejszego wyjazdu.


Kategoria Praca, Serwis

DPD

  • DST 40.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 21.82km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 sierpnia 2016 | dodano: 09.08.2016

Dziś jakby cieplej niż wczoraj. Warunki podobne czyli nierejestrowalny podmuch, słonecznie, szczątkowe chmurki. Udaje się ruszyć nieco wcześniej. Himalaia:Tebe. Mimo tego kręcę początek raczej bez oszczędzania się. Punkt kontrolny na Zielonej osiągam w górnych granicach bezpiecznego czasu przelotu. Na Robotniczej jakaś księżniczka wyprzedza mnie tuż przed skrzyżowaniem (SK 323FT) mimo iż widać już skręcający w naszą stronę samochód. Czasami się zastanawiam czego na kursach uczą bo niektóre zachowania kierowców każą wyciągać wniosek, że tego jak skutecznie zabić siebie i wszystkich w zasięgu wzroku. Chyba, że akurat te egzemplarze kierowców, mimo nauki, nie uczą się niczego. Potem już spokojnie. Od świateł na Mortimerze odpuszczam nieco z tempa bo i tak już zajadę na miejsce z lekkim zapasem czasu. Ostatecznie ląduję z 2 minutami rezerwy. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Ruszając z pracy miałem jeszcze całkiem ładny dzień choć chmurek było zauważalnie więcej. Również wiatr podkręcił tempo i wiał z z kierunku mniej więcej zachodniego. Trochę zmęczyły mnie monotonią powroty na kierunku Będzina i Dąbrowy Górniczej więc dziś postanowiłem wygiąć powrót przez Czeladź i Wojkowice. Na początek kręcę w stronę Mecu i przerzucam się na ścieżkę na obrzeżu parku na Środuli. Potem kieruję się przez 3 rondka na Pogoń i stamtąd do Czeladzi. Tu też widzę, że chmury gęstnieją i zrobiło się nieco mroczniej. Słońca nie widać już wcale. Kręcę z uczuciem do Wojkowic i stamtąd standardową prostą do domu. Przy skrzyżowaniu mojej ulicy z "913" stwierdzam, że niewiele mi brakuje do 40km więc robię jeszcze małe zagięcie w okolicach kościoła. Tu kierowcy znów pokazują co potrafią. Mimo sygnalizowania skrętu w lewo i zjeżdżania do osi jezdni jednak jeden wyprzedza. Drugi też chciał ale ostatecznie zrezygnował. Skrótem wracam na ul. Szkolną i potem już prosto do domu nieznacznie przebijając 40km.

Od razu też zabieram się za serwis w postaci wymiany kasety, łańcucha i tarczy hamulcowej na przednim kole. Miałem to jutro zrobić ale stwierdziłem, że lepiej wcześniej i ze dwa dni pojeździć z nowymi podzespołami żeby popracowały i ewentualnie ujawniły jakieś grubsze problemy przed większą trasą. Wymiana poszła sprawnie choć z przerwą. Zabrałem się za zabawę na dworze ale zgonił mnie rzęsisty deszczyk. Dokończyłem w domu i akurat jak wszystko było poskładane to opad ustał. W sumie wiele go nie było. Dzięki temu nie było problemu z testowaniem napędu i hamulca w terenie. Wszystko pracuje jak trzeba choć jak to nowe musi się dotrzeć. Kółeczka na przerzutce są już nieco wyjechane i muszą ułożyć się do łańcucha na nowo. Również tarcza lekko trze ale kilka ostrzejszych hamowań i powinno być dobrze.


Kategoria Praca, Kaseta, Łańcuch, Serwis, Tarcza

DPD nieplanowane SD i to nie koniec jeżdżenia na dziś

  • DST 53.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 24.65km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 czerwca 2016 | dodano: 03.06.2016

Dywan chmur, mokre jezdnie, wiatr ze wschodu ale termicznie nienajgorzej. Da się jechać "na krótko". Ruszam 6:14. Kręci mi się zadziwiająco dobrze. Pierwsze światła udaje się przejechać bez stania. Następne już niestety nie. Na Zielonej doganiam harmonogram przejazdu i od Parku Hallera już kręcę spokojnie. W sumie dziś przejazd bez większych zgrzytów. Na miejscu z zapasem około 5 min.

W ciągu dnia pochmurno. Czasem słońce usiłowało się przebić ale szło mu to marnie. Na szczęście nie padało i jezdnie podeschły. Dziś bez marudzenia prosto i szybko do domu by pospać przed wyrypą na Turbacz. Jadę przez Mec, Środulę, Stary Będzin, 11-go Listopada, Zamkowe, lasek grodziecki, światła na "86" i 913 do domu. Ruch masakryczny w Będzinie i na reszcie drogi do domu ale bez problemów. Staczam się na zjeździe na plac kiedy nagle coś chrupnęło w prawym pedale i się zablokował. Zatrzymuję rowerek i zaczynam oglądać defekt. Nienajlepsza prognoza przed planowaną trasą. Na szybko przekopuję się przez zdekompletowane pedały ale żaden nie jest do pary i wszystkie też dość mocno wytrzaskane. Szybki telefon do serwisu czy zdążę się zjawić przed zamknięciem. Zdążę ale nici z dłuższego spania. Co najwyżej krótka drzemka. Oj! Będzie potem bolało! Ruszam od razu najkrótszą drogą czyli "913". Potem obok fabryki domów i dalej przez parking przy nerce i przejście do celu. Wymiana idzie sprawnie. Biorę jeszcze tarczę do Błękitnego na przód i zwijam się do domu. Zupełnie inaczej się kręci na nowych pedałkach. Przede wszystkim jest cicho. I lżej chodzą. Wracam nieco dłuższym wariantem przez Łagiszę i Sarnów by zahaczyć jeszcze o wsiowego Lewiatana i zrobić małe zaopatrzenie na wyjazd. Potem prosto do domu ale to jeszcze nie będzie koniec dzisiejszego jeżdżenia. Około 23:00 ruszam na spotkanie ekipy do Sosnowca skąd ruszamy na Turbacz.

Pedałki wytrzymały jakieś 10090km. Nie mam im za złe, że wyzionęły ducha choć myślałem, że jeszcze pociągną Turbacz. Z drugiej strony dobrze, że padły w takim momencie bo dało się coś zrobić z tą awarią. W nocy byłby kanał. Chyba muszę kupić sobie jakieś na zapas i trzymać w domu "tak na zaś".


Kategoria Praca, Pedały, Serwis