Serwis
| Dystans całkowity: | 6349.00 km (w terenie 467.00 km; 7.36%) |
| Czas w ruchu: | 327:23 |
| Średnia prędkość: | 19.39 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
| Liczba aktywności: | 160 |
| Średnio na aktywność: | 39.68 km i 2h 02m |
| Więcej statystyk | |
DPDZDS
-
DST
41.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
20.16km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się dziś nieco podkręcić przedstart i na kołach jestem o 6:08. Sukces na razie nieduży ale za to pozwala spokojnie kręcić do pracy. Pogoda podobna jak wczoraj. Chłodno, wiaterek w plecy, trochę chmur, trochę słońca. Jedyna różnica to suche jezdnie. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nogi mówią, że warunki pracy są niekomfortowe więc ich nie forsuję i kręcę delikatnie na młynkach. Mimo tego udaje mi się trzymać przyzwoity czas przejazdu. W parku Hallera nieco zrzucam z tempa bo mam jeszcze ponad 22 min. i jakieś 5km do celu. W centrum Zagórza jeszcze bardziej zrzucam z tempa. Ostatecznie na miejscu jestem z zapasem 7 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Pogoda trochę przetrzebiła rowerzystów. Ostali się jedynie regularnie dojeżdżający, których widuję niezależnie od pory roku i pogody.
Na powrocie, podobnie jak wczoraj, wietrznie. Dziś jednak wiaterek jest delikatnie cieplejszy. Ruszam "na krótko" i całą trasę udaje się w ten sposób przejechać mimo tego, że było miejscami centralnie pod wiatr. Nawet przyjemnie się kręciło. Trasę obrałem początkowo standardową przez Mortimer i Reden ale dziś nie skręcam potem pod Most Ucieczki tylko jadę w stronę Łęknic i tam dopiero wbijam na bieżnię przy P3. Nią dociągam do przystani i dalej jadę na Piekło. Tu wbijam na bieżnię przy P4 i nią dokręcam do Preczowa. Potem już standardowo przez Sarnów do domu. To chwila szarpaniny ze śrubą trzymającą klocki w przednim hamulcu. Wyrobił się łebek i imbus nie daje rady jej ruszyć. Nacinam i próbuję śrubokrętem ale nie puszcza. Chwilowo odpuszczam. Zarzucam sakwy i kręcę standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem wracam do domu. Jeszcze raz zabieram się za śrubę i ta w końcu puszcza. Może pomogła odrobina Brunoxa do amorów, którym ją kapnąłem. Wymieniam klocki i sprawdzam jak się zmieniło hamowanie przodem. Jest o niebo lepiej. Stare klocki nie były jeszcze zdarte do blachy ale tak niemiłosiernie zapaprane, że nie dziwota iż prawie nie trzymały. Hamulec zrobił się też odrobinę twardszy, czyli taki jak lubię. Łapie niemal od razu jak się za klamkę złapie.
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis
DPSD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
20.97km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko dziś szło pięknie i ładnie do Łagiszy. Przedstartowe przygotowania przebiegły sprawnie. Wyruszam o 6:12 czyli jest ciut zapasu na marudzenie. W sumie, to planuję zahaczyć o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Pogoda dopisuje. Nie ma, co prawda, za dużo słońca, nawet trochę chmurek się pojawiło ale jest zdecydowanie cieplej niż wczoraj i nie wieje. Kręcę drogę standardową przez Łagiszę. W Gródkowie na przejeździe kolejowym pierwszy znak, że coś nie tak z tylną przerzutką. Zrzucam biegi i coś strzela ale jeszcze działa. Kolejne ostrzeżeniem na światłach na "86". Pojawia się lekki luz na lince ale jeszcze jest ok. Fail pojawia się na skrzyżowaniu przy Biedronce w Łagiszy. Linka się urywa i z tyłu łańcuch ustawia się na najmniejszej zębatce. Ledwo mogę ruszyć ze skrzyżowania. Przetaczam się kawałek upewniając się, że to faktycznie padła linka i zjeżdżam na chodnik. Dłubanie przy defekcie zabiera mi 20 min. ale odzyskuję sprawność w biegach. Obsuwę mam już tak dużą, że nie cisnę. W centrum Dąbrowy lekko zaginam o bankomat i wracam na standardową trasę przelotową. Na mecie jestem ze stratą 24 min. Mimo wszystko przyjemny dojazd do pracy.
Powrót podobnie jak wczoraj. Kolejno Mec, Środula, Stary Będzin, serwis. Tu zostawiam Błękitnego na wymianę oleju w przednim hamulcu i odbieram Rzeźnika po wymianie łożysk suportu i tarczy hamulcowej na tyle. Okazało się też, że zgubiłem jedną ze śrub zawieszenia. Fartem mi się rama nie rozjechała gdzieś w locie :-) Z serwisu jadę podobnie jak wczoraj przez Łagiszę i Sarnów. Tym razem bez wjazdów na zakupy. Na powrocie zauważalny wzrost temperatury. Zgodnie z przewidywaniami ICM-u. Wychodzi na to, że jutro będzie jeszcze większa lampa.
Dzień idzie na konto Błękitnego bo na nim dziś przejechane 25km.
Kategoria LinkaP, Praca, Serwis, Suport, Tarcza
DPS
-
DST
24.00km
-
Czas
01:10
-
VAVG
20.57km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek z bardzo przyjemnymi warunkami. Ciepło ale rześko, wiatr zerowy, dużo słońca i bez chmur. Ruszam o 6:09. Początkowo kręcę dość intensywnie. Właściwie to aż do Parku Hallera. Tu mam jeszcze 15 min. czasu i jakieś 4-5km do celu więc mogę zrzucić z tempa i cieszyć się pogodą. Na miejsce zataczam się z rezerwą 4 min. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Po pracy zrobiło się zauważalnie cieplej. Na tyle, że nie cisnąłem na siłę. Powrót dziś skrócony. Przez Mec, Środulę i Stary Będzin kręcę do serwisu oddać Rzeźnika na umówione leczenie. Do wymiany tarcza hamulcowa z tyłu, likwidacja zauważalnych luzów w korbie i delikatnych luzów w zawieszeniu. Poza tym regulacje i przegląd. Mam nadzieję, że nic więcej nie wyjdzie w praniu. Reszta powrotu zbiorkomem. Część rowerowa powrotu była zdecydowanie przyjemniejsza.
Kategoria Praca, Serwis
Testowo poserwisowo
-
DST
21.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
20.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero na dziś miałem do odbioru Rzeźnika z serwisu (wymiana kasety, łańcucha, tarcz od korby, obu opon) i to dość późno bo przed 18:00. Do Będzina zbiorkomem, powrót na własnych kołach. Lekko zagiąłem o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Potem przez Zieloną i czarny szlak kręcę do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Tu przekładam szybkozamykacz na ten z kompletu od przyczepki, ładuję w sakwy obciążenie testowe i ruszam z trzecim kołem na malutkie okrążenie w celu przyzwyczajenia się do innego rozkładu obciążenia.
Kategoria Inne, Kaseta, Łańcuch, Opona, Serwis, Tarcza, Z trzecim kołem
DP po przyczepkę D
-
DST
58.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
22.89km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Organizm chyba jednak wyczuwa, że to już ta pora roku, że można zacząć zamulać przy wstawaniu bo i tak się nadrobi na dojeździe. Gdyby maj był taki, jak powinien, to by się to sprawdzało. Tymczasem dalej na starcie zimno i potem nadrabianie strat okołostartowych kosztuje nieco wysiłku. Ruszam dojazd o 6:11. Niby cieplej niż wczoraj ale cieńsze warstwy sprawiają, że odczuwalnie jest chłodno. Wolę się jednak trochę pomęczyć z rana i lekko wychłodzić niż potem targać na powrocie plecak pełen ciuchów - ICM twierdzi, że może być nawet ponad +20. Trasa dojazdowa jak wczoraj. Chwilę czekam w D. G. na przejazd KŚ. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut. Przejazd przyjemny i spokojny.
Z pracy wytaczam się dziś o godzinkę później bo umówiłem się z Moniką na odbiór przyczepki, której to właścicielem postanowiłem się stać jakiś czas temu.
Jest o wiele przyjemniej niż rano. Słoneczko, lekki wiaterek, stosunkowo ciepło. Kurtka ląduje w plecaku ale chwilę po starcie czuję lekki chłodek. Dopiero rozkręciwszy się odrobinę robi się prawie przyjemnie. Niestety w zacienionych miejscach już tak ciepło nie jest.
Kręcę dojazd do Kosmicznej Bazy zaczynając od kierunku na Kazimierz. Chwilę stania na przejeździe kolejowym na Strzemieszyckiej aż przejedzie towarowy i kontynuuję Strzemieszycką do skrzyżowania z "790". Tąże dociągam do Łośnia po drodze odbijając w skrót terenowy przez las. Nim docieram do celu wyprzedza mnie Firmowa Fura Rowerowej Norki :-) Chwilę potem jestem pod Bazą.
Trzecie koło już czeka. Takie ładne, nowe, czyste, okrągłe, z żółtymi sakwami i workiem. Miło oko zawiesić. Po szybkim montażu dłuższą chwilę rozmawiamy o sprawach, jakże by inaczej, okołorowerowych. Tym sposobem robi się prawie 18:00. Ja ruszam w powrót pożegnany okazyjnym foto, a Monika zabiera się za ciągnięcie Firmy dalej na przekór ZUS-owi, Skarbówce i innym przeciwnościom losu.
Powrót czynię tym razem na kierunku ząbkowickim. Wg meldunku z Endo Tomek jest już blisko i powinienem go spotkać gdzieś po drodze. Stało się to jednak dalej niż się spodziewałem i gdyby mnie nie zauważył to byśmy się wyminęli bez słowa. On rzeźbił pod górkę wolniej nieco więc miał czas się rozglądać. Ja leciałem dość szybko w stronę tunelu i mało zwracałem uwagę na rzeczy inne niż dziury w jezdni. Zakrzyknęliśmy do siebie "Cześć!" i tyleśmy się widzieli.
W Ząbkowicach trochę mi się droga pomerdała co zaskutkwało kawałkiem terenowym, który wyprowadził mnie ostatecznie na Ujejsce. Stąd już drogi nie dało się pomylić. Szybko dotaczam się do Wojkowic Kościelnych i wbijam na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Trochę króliczków ganiało ale ostatecznie jak wszedłem na obroty to jakoś nie było kogo gonić :-( Chyba mi się ktoś przyczepki trzymał albo dogonił mnie za Ratanicami. Nie jestem pewien bo się za siebie nie oglądałem starając się utrzymać równą kadencję na zwiększonych obrotach. Trochę też zależało mi już na jak najszybszym powrocie do domu.
W Preczowie zrzucam nieco z tempa i spokojnie wjeżdżam sobie pod światła w Sarnowie. Tu jest lekko z górki więc znów mogę nieco rozkręcić tempo. Chwila spowolnienia na podjeździe pod gimnazjum i 1,5km lekko opadającej jezdni prosto do domu.
W domu robię mały ogląd brzęczącej tarczy. W końcu odkręcam tylny hamulec i oglądam klocki. Zdarte. Zakładam jakieś zdemobilizowane ale jeszcze w niezłym stanie i robię kilka prób hamowania. Jest lepiej... i ciszej czyli ok.
W sumie dziś jeździło się całkiem przyjemnie. Nawet rano, mimo chłodu. To jeszcze nie jest to, co już powinno być w maju w pogodzie ale jak na razie najlepszy dzień w tym miesiącu. Oby tylko tak dalej. Niestety ICM znów "proroczy" wodę z nieba :-/
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis, Z trzecim kołem
Testowe kółeczko
-
DST
5.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś sprawy rowerowe zajęły mi całkiem sporo czasu ale większość z tego to dłubanie. Na początek założenie nowej linki do przedniej przerzutki w Meridzie. Stała ranna kawał czasu. To poszło szybko i bez problemów. Potem przypomniało mi się, że kiepsko z tyłu hamuje i wymieniłem jeszcze klocki. Też dużo czasu to nie zabrało. Hamowanie zrobiło się lepsze ale do ideału daleko. Jednak tarczę też trzeba zmienić. Na koniec zabrałem się za najgorszą rzecz czyli centrowanie koła. Dość mocno biło. Żmudna zabawa bez centrownicy ale udało mi się znacznie poprawić. Idealnie raczej się nie uda tego zrobić bo w dwóch miejscach obręcz jest nieco zdeformowana. Jednak na testowym kółeczku widzę dużą różnicę na plus.
Kółeczko praktycznie koło domu i większość asfaltem. Pojechałem w krótkich spodenkach ale na dłuższą trasę to tak niezbyt to by się sprawdziło. Temperatura już nie chłodno, ale jeszcze nie ciepło. Tak nijako. Momentami prześwitywało słońce i w jego promieniach było nawet całkiem przyjemnie. Trochę wiatru z zachodu.
Kategoria Inne, KlockiT, Koło, LinkaP, Serwis
SOD
-
DST
22.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:28
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dnia poprzedniego okazało się, że muszę zażądać urlopu na dziś i w związku z tym nie było dojazdu do pracy. Po południu miałem jednak odebrać z serwisu Błękitnego. Transportuję się zbiorkomem do Będzina i przed 17:00 odbieram rowerek.
Zrobiony tylny hamulec, który był padł na Roztoczu, a i już i wcześniej niedomagał. Zaplecione na nowo całe tylne koło na grubszych szprychach. Wymieniony pancerz od przedniej przerzutki na odcinku od manetki. Do tego zwyczajowe regulacje. Oczywiście trzeba rowerek ciut objechać.
Kręcę na początek przez Syberkę pod M1 i dalej do Czeladzi. Stamtąd standardową drogą w stronę wojkowickiego Orlenu jednak po drodze wpadam na pomysł by zahaczyć o Rogoźnik więc w locie modyfikuję trasę i jadę w stronę dawnej KWK "Jowisz". Na tamtejszym polu paintball-owym słyszę odgłosy walki. Chyba jakaś ekipa ASG. Ja dalej prosto w ślepą uliczkę i kawałkiem terenu przebijam się pod Orbitalną gdzie obieram kierunek do Rogoźnika. Za kościołem skręcam do Strzyżowic.
Po drodze cieszę oko barwami zachodzącego słońca i wpadam na pomysł by wdrapać się na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej więc jeszcze raz modyfikuję trasę. Terenem wbijam się pod cmentarz w Strzyżowicach i dalej obok wapiennika kieruję się do celu. Niestety nie udaje mi się zdążyć na sam zachód. Mam jedynie okazję podziwiać chmury pokolorowane zaszłym już słońcem. Ale i tak widok ładny. Trochę focę ale w sumie nie ma nic spektakularnego.
Ruszam w drogę powrotną do domu. Ostatnie 3km to sam zjazd. Zmarzłem na nim dość mocno choć prędkość tylko nieco przekraczała 40km/h. Po prostu tak spadła temperatura jak słoneczko się schowało. A i kiedy świeciło też upałów nie było. Ogólnie dzień pogodny ale chłodny.
Kategoria Hamulec, Inne, Koło, Pancerz, Serwis, Szprycha
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:25
-
VAVG
24.71km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start szedł mi jeszcze bardziej opornie niż wczoraj. Ruszam później - 6:16. Na szczęście warunki są o wiele lepsze niż wczoraj. Jest cieplej, sucho, trochę chmur ale niegroźnych i widać przebijające się słońce. Widoczność nieznacznie pogorszona przez śladową mgiełkę. Od samego początku staram się jechać z uczuciem. Jednak na punkcie kontrolnym na Zielonej jestem jeszcze spóźniony. Na DorJan-ie jeszcze też późno ale już lepiej niż wczoraj o całą minutę. Ostatecznie o tyle udaje mi się powiększyć wczorajszą rezerwę lądując na mecie. Jechało mi się dziś bardzo dobrze pomimo tego, że w tle był pośpiech.
Po pracy całkiem przyjemne, letnie warunki. Słoneczko, wietrzyk, ciepło. Przyjemnie się jedzie. Dziś jednak powrót bez zaginania przez Mec i Środulę do serwisu w Będzinie. Nabywam nowe kółeczko do Rzeźnika razem z taśmą, dętką i oponą. Od razu wszystko założone, nadmuchane. W domu tylko przełożyć kasetę i tarczę, i można hulać :-) Z nowym nabytkiem toczę się w stronę Łagiszy. Gdzieś na wysokości przychodni przy elektrowni wyprzedza mnie szoska. Wiadomo, że na Srebrnym nie mam z nim szans ale kręcę i tak nieco intensywniej. Szoszon jedzie spacerowo więc udaje mi się trzymać mniej więcej w stałej odległości od niego, tak ze 100-150m. Czasem na zjazdach nieco skracając. Tak się bujam za nim przez całą Łagiszę i dalej do Sarnowa. Urywa mi się dopiero na światłach na "86". Ja już musiałem odstać. Dzięki temu króliczkowi udało mi się jednak utrzymać całkiem niezłą średnią dzienną. Od świateł już spokojniej ale w żadnym wypadku nie spacerowo. W domu zrzucam plecak i zabieram się za przekładkę tarczy i kasety na nowe koło. Potem kilka śmignięć wzdłuż ulicy na sprawdzenie jak wszystko pracuje. Nieco slalomu zjazdowo-wjazdowego po krawężniku. No bajka! Nowe kółeczko pracuje idealnie. Stare dam do przeplatania jak pojadę odbierać Błękitnego. Tam też kazałem tylne kółko przepleść bo mam z nim takie same historie jak z full-owym. Regularna wymiana szprych będzie chyba jedną z kolejnych regularnych operacji na moich rowerkach obok wymiany napędu bo raczej nie przewiduję, żebym miał stracić na wadze ;-p To byłoby już straszliwe marnotrawstwo zasobów.
Kategoria Praca, Koło, Serwis
DPSDZD
-
DST
39.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
19.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I powrót do rutyny czyli wstawanie o dzikiej porze i wyścig z czasem by nie spóźnić się do pracy. Ruszam mniej więcej w granicach tolerancji - 3!:39916800 - choć miałem nadzieję, że uda się wcześniej. Kręcę bez większego ciśnienia bo dziś w plecaku nieco większy balast. Mimo tego jedzie się dobrze. Pogoda nawet niezła. Co prawda jest raczej chłodno ale za to słoneczko atakuje od razu. Nieco mu w tym przeszkadzają mgły. Chyba też lekko podwiewa ze wschodu. Światła dziś nie współpracowały i stałem na każdych po drodze. Za to ruch niewielki i przejazd był bardzo spokojny. Po drodze wymijam się z kilkoma rowerzystami, których dość często widuję. Na miejscu jestem równo o czasie.
Po pracy ładny, letni dzień. Słoneczko, baranki na błękitnym niebie, lekki wiaterek. Przyjemnie. Kręcę bez gięcia przez Mec i Środulę do Będzina do serwisu. Na zjazdach nieco z duszą na ramieniu bo do dyspozycji mam tylko przedni hamulec i jakby się coś niespodziewanego wydarzyło, to może być nieciekawie. Ale udało się bez niespodzianek dojechać. Od razu widzę, że Rzeźnik stoi i czeka :-) Super! Nie muszę wracać do domu zbiorkomem. Zrobione kółko, wymieniony pancerz na przedniej przerzutce, naprawiony hamulec. Zostawiam więc dla odmiany Błękitnego na podobny zestaw awarii: wywalona szprycha na tyle, niesprawny tylny hamulec i nieco ściorany pancerz przedniej przerzutki od strony manetki. Od razu robię jazdę testową ciągnąc ile się da terenem. Kręcę na osiedle obok targu będzińskiego i stamtąd do lasku grodzieckiego. Potem przeskok przez "86" i za budową skręcam do lasu gródkowskiego. Potem kawałkiem żółtego szlaku w stronę Strzyżowic i stosując kawałek terenu i końcówkę asfaltem dociągam do domu. Tu odstawiam full-a i wyciągam Srebrną Strzałę. Potrzebny mi pojazd z bagażnikiem by mieć na czym uwiesić sakwy z zakupami. Potem robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana i z balastem ściągam do domu.
Cały dzień idzie na konto Meridy bo na niej dziś najwięcej przekręciłem - jakieś 24km. Około 3km na Srebrnym. Wychodzi więc, że na Rzeźniku jakieś 12km z czego przynajmniej 2/3 terenem. Waham się nad wyborem rowerka na jutro. Ciągnie by zażyć full-a ale też jest trochę załatwiania i Strzała bardziej się nadaje do tego celu... Cóż... Zobaczymy którą nogą jutro wstanę :-)
Kategoria Praca, Serwis
DPOD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
23.76km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstaję prawie po ciemku mimo, że godzina niemal taka sama jak wczoraj. Wszystko przez dywan chmur. Sprawdzam jak za oknem: jezdnie schną. Trochę wieje. Nie jest źle. Jedynie temperatura słaba. Zaczynam przygotowania przedstartowe, które nieco się przeciągają. Kiedy wytaczam w końcu rower przed garaż czeka mnie niemiła niespodzianka: deszczyk. Niezbyt gruby i niezbyt gęsty ale jednak. Smaruję łańcuch i amortyzator i twardo ruszam bez przebieranek w gumowy zestaw. Mam obsuwę, jest 378. Po rozpędzeniu się do prędkości podróżnej deszczyk przestaje być zauważalny i słyszalny. Jedzie się nawet całkiem dobrze. Dziś światła mi nie współpracowały zupełnie. Punkty kontrolne pozaliczane po czasie. Na Robotniczej znów manewr wyprzedzania przed skrzyżowaniem (SBE 65194). Tym razem jełop. Dziś odpuszczam ścieżkę na Braci Mieroszewskich by nieco nadrobić czasu choć spodziewam się, że i tak będę na styk. Ostatecznie ląduję 2 min. po czasie. Trochę wychłodzone nogi ale w sumie przyjemnie się jechało. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć bym widział choć jednego rowerzystę dzisiaj.
Po pracy całkiem ładny dzionek się zrobił. Co prawda nie ma upałów ale za to jest przyjemne słoneczko i trochę wiatru. Jezdnie suche. Powrót najeżony haczeniem o serwisy rowerowe w poszukiwaniu kółeczek do przerzutki. Pierwszy najeżdżam w centrum Zagórza. Nie ma. Drugi w Dąbrowie Górniczej. Nie ma takich jak potrzebuję. Potem mój serwis w Będzinie. Nie ma takich jak potrzebuję. Konkurencja za rogiem. To samo. Na końcu zajeżdżam do Olimpijczyka. Są. 26 zetów komplet. No nie tanio ale biorę dwa bo jeden od razu idzie do pracy i żeby drugi był w rezerwie. Wracam przez Łagiszę i Sarnów. W domu wymieniam kółeczka i nieco poprawiam hamowanie tylnego hamulca. Potem już tylko przygotowania do jutrzejszego wyjazdu.
Kategoria Praca, Serwis





















