Serwis
Dystans całkowity: | 6225.00 km (w terenie 467.00 km; 7.50%) |
Czas w ruchu: | 319:33 |
Średnia prędkość: | 19.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
Liczba aktywności: | 155 |
Średnio na aktywność: | 40.16 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Falstart
-
DST
4.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko. Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.
Kategoria Inne, LinkaP, Serwis
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
20.40km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch niespieszny i wyjazd, jak ostatnimi czasy, o 6:09. Jest raczej rześko w górnych rejestrach tego stanu. Można jechać "na krótko". Wiaterku nie rejestruję czyli albo korzystny, albo bardzo słaby. Jest jeszcze przed wschodem słońca więc włączam na wszelki wypadek lampki w trybie migającym. Początek jadę dość z uczuciem. W Łagiszy widzę króliczka więc wrzucam jeden bieg więcej i przyspieszam młynek. Po jakimś kilometrze jest już za mną. Raczej nie będzie mnie gonił bo widzę, że jedzie aż za bardzo siłowo przechylając się z lewej na prawą i na odwrót. Do tego dziwny zestaw wdzianka też mu nie ułatwia: SPD + dżinsy :-) Na Zielonej mam niezły czas ale jeszcze nie odpuszczam i jadę dalej pod obciążeniem. Dopiero na Mortimerze, jak wjeżdżam już na ścieżkę przy Braci Mieroszewskich, zrzucam nieco z tempa. Reszta drogi bez ciśnienia a i tak czas wyszedł niezły. Na miejscu z zapasem 8 minut. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na finiszu oglądam jak wyglądają oponki na Błękitnym. Mają już jakieś 5700km przebiegu. Ta na przedzie jest jak nowa. Na tylnej widać, że bieżnik nieco starty ale do "łysości" jeszcze daleko. Po powrocie zrobię przekładkę i może uda się na nich dojechać do 10k km :-)
Na powrocie nieco cieplej niż rano ale to już nie te moje ulubione ciepełka w granicach +30. Trochę też wiało i momentami było średnio przyjemnie. Winter is coming. Wracam tempem niespiesznym bez większego gięcia na kierunku przez Będzin by przyjrzeć się rozwojowi malowań, które raportował noibasta. Przybyło tego trochę na ul. 11-go listopada ale jeszcze nieskończone i nie ma oznaczeń, że to dla rowerów. Przez Zamkowe przetaczam się w stronę lasu grodzieckiego. Przy leśniczówce zmieniam kierunek na przejazd pod "86" i polami dotaczam się do gródkowskiego "Pod Lwem". Przeskakuję na drugą stronę "913" i wzdłuż centrum dystrybucyjnego Lidl-a dobijam do lasu gródkowskiego. Jego obrzeżem kręcę pod podstawówkę w Gródkowie i wracam na "913", którą to dociągam do granic Strzyżowic. Potem już ostatnie 300m do domu. W sumie przyjemny, spokojny i stateczny powrót do domu gdzie zabieram się za zimne PIWO :-] Przekładkę oponek może zrobię później, jak mnie nie zmoże sen.
Przekładka wykonana.
Kategoria Praca, Opona, Serwis
DPSOD
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
18.43km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się przeciętnie sprawnie. Ruszam o 6:09. Optycznie jest miło na dworze ale odczucie temperatury już nie takie radosne jak wczoraj. Nogi zauważają, że jest chłodniej. Kręcę dziś dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Pomijając gęsto przeskakujący łańcuch i jednego kierownika w srebrnym Audi na dąbrowskich blachach, który na Alei Róż zrobił to, co już nie raz miałem okazję widzieć, czyli przeleciał mi przed nosem wyprzedzając i zjeżdżając na "94", to w sumie dojazd przyjemny i spokojny. Ale niezbyt spieszny. Na skrzyżowaniach czekałem aż będę miał dużo wolnego miejsca na start bo na niepewnym napędzie musiałem ruszać powoli i delikatnie. Na szczęście to już ostatni dzień jazdy na tym napędzie. Jeszcze tylko po pracy dotoczyć się do serwisu w Będzinie.
Powrót na kierunku do Będzina ale nieco zakolem bo w serwisie umówiony jestem na 16:00. Kręcę więc lekkim objazdem przez Środulę, gdzie robię postój na trawce i kilka foto Srebrnemu przed modernizacją. Potem przetaczam się w stronę Pogoni i ścieżką rowerową ciągnę prawie pod samą nerkę w Będzinie. Tam odbijam do przejścia pod torami tramwajowymi i prosto do serwisu. Jazda była znów taka sobie. Nie musiałem się spieszyć więc kręciłem delikatnie ale i tak nie udało się uniknąć przeskoków łańcucha. Czasem w dość niewłaściwych miejscach typu skrzyżowanie. Ostatecznie odstawiam Srebrnego ordynując zakres prac i odbieram Błękitnego po przeszczepie suportu. Powrót dalej nieco gięty. Wspinam się na Syberkę i kładką jadę pod M1 w Czeladzi. Dalej przetaczam się krawędzią miasta w stronę wojkowickiego Orlenu skąd już prosta do domu. Trochę na powrocie wkurzała mnie przednia tarcza hamulca. Rytmiczne tarcie sprawiło, że kilka razy przystawałem i próbowałem wychwycić moment powstawania odgłosu. Ostatecznie udało się zniwelować denerwujący odgłos dopiero w domu po wyczyszczeniu tarczy. Rano jeszcze tylko smarowanie łańcucha przed wyjazdem. Cały dzień idzie na konto Strzały, bo na niej zrobiłem 28km.
Kategoria Praca, Serwis, Suport
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
20.40km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Lato w pełni więc późny, w warunkach jesienno-zimowych, wyjazd o tej porze jest jak najbardziej o czasie. Można sobie przycisnąć, jechać lżej ubranym, ruch na drogach mniejszy. Te kilkanaście minut mogę poświęcić na marudzenie rozruchowe. Efekt jest taki, że na kołach jestem o 6:12. Przyjemnie. W nocy popadało i gdzieniegdzie widać tego ślady ale za to jest bardziej rześko. Kręcę dziś dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nadziewam się na odjeżdżający pociąg KŚ na "dworcu kolejowym" w D. G. więc chwila stania. Potem chwila przerwy przy DorJan-ie. Któryś raz już z kolei spadł mi łańcuch między wózek a dolne kółeczko przerzutki. Domyślam się, że problem tkwi w kółeczku. Oryginalne były zjechanie już tak, że nie było widać ząbków więc wymieniłem je na nowe. Wziąłem jednak tańsze i przy montażu okazało się, że ze względu konstrukcyjnego są minimalnie szersze. Musiałem nawet wymienić śruby skręcające wózek. Przez to jak trafiam na serię wertepków to łańcuch potrafi ześliznąć się z kółka i się blokuje. Irytujące i może być niebezpieczne na zjazdach. Powrót planuję przez serwis w celu zakupu tych lepszych. Jednak doświadczenia pokazują, że sprzętu na jakimś tam już poziomie nie serwisuje się tanim badziewiem. Reszta drogi już bez sensacji. Na miejscu jestem z minutą zapasu. Przyjemny dojazd do pracy.
Powrót ponownie w przyjemnym ciepełku. Było też trochę wiaterku więc warunki do jazdy idealne. Kręcę powrót na kierunku do Będzina czyli przez Mec i Środulę. W serwisie pytam o kółeczka. Wyszły. Chwilę jeszcze porozmawiałem i jadę do konkurencji za rogiem. Nie ma. Ostatnia deska ratunku - Olimpijczyk. Nie ma do XT. Są ślizgowe do SLX. Na oko wydają mi się nieco cieńsze więc ryzykuję i biorę. Powrót przez Zamkowe i las grodziecki w drodze do świateł na "86". Potem przy Lidlu do lasu gródkowskiego. Przy podstawówce wbijam na chodnik wzdłuż "913" do tartaku. Reszta już asfaltem. Przy pawilonach na skrzyżowaniu przed Strzyżowicami o mało co mnie nie rozjeżdża ruszający z pobocza Mercedes. Brakło może 50cm. Ale mi ciśnienie skoczyło. W domu zabieram się za przekładkę kółeczek. Pomiar suwmiarką wykazał, że zakupione kółeczka są węższe o całe 2mm od tych zamontowanych w przerzutce. Po skręceniu widać wyraźnie, że wózek jest ciaśniejszy. No i wystarczyły krótsze śruby. Jutro przelecę się gdzieś po wertepkach by sprawdzić czy dobrze zgadłem co jest nie tak :-) Jest jeszcze opcja, że po prostu przerzutka już wytrzaskana. W końcu służy od nowości, a to już ponad 21k km. I tak powoli godzę się z myślą, że przy następnym przeglądzie poza wymianą napędu będzie też i przerzutka tylna do wymiany.
Kategoria Praca, PrzerzutkaT, Serwis
Solo po okolicy
-
DST
33.00km
-
Teren
21.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
14.78km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Było na dziś, co prawda, wezwanie na ustawkę ale uznałem, że zbiórka o 9:45 w Sosnowcu to barbarzyńska godzina jak na niedzielę i skreśliłem temat. Wyspany, najedzony na rowerek wytaczam się na minuty przed 13:00. Cel na dziś to pokręcić się jak najwięcej terenem i lasem w tempie spacerowym. I udało się. Niespiesznie poturlałem się przez pola do Strzyżowic, potem asfaltem do Rogoźnika. Od zbiornika singielkiem przebiłem się do lasu po zachodniej stronie A1 i objechałem go dookoła nieco klucząc. Wróciłem potem na singielek i wzdłuż zbiornika w Rogoźniku potoczyłem się terenem w stronę Góry Siewierskiej. Tu znów asfalt przez nowe osiedle i Brzękowice Wał. Na koniec zjazd czerwonym szlakiem (tym, którym wczoraj podjeżdżaliśmy) i wbijam w teren prowadzący mnie do domu. Na finiszu jeszcze szybki wjazd do piekarni po chlebek i powrót do domu na zimne piwo. Miłe i bez ciśnienia kręcenie rekreacyjne na niedzielę.
Wieczorkiem zabrałem się jeszcze za Błękitnego. Regulacja przedniej przerzutki. Przy testowaniu pojawiły się stuki. Założyłem Błękitnemu nowe pedałki bo je podejrzewałem o owe odgłosy. Niestety wszystko wskazuje na suprot :-/ Zalałem go smarem do łańcucha, co pomogło na zlocie, ale kilka kółek po placu ujawniło, że problem dalej istnieje. Pojadę jutro do pracy Błękitnym i zobaczę czy to się rozkręci czy będzie trzeba odstawić go do serwisu.
Kategoria Inne, Pedały, Serwis
Kurozwęki - powrót
-
DST
173.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
09:57
-
VAVG
17.39km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj odbyło się oficjalne zakończenie zlotu UECT i PTTK ale dziś jeszcze jest w palnie trasa zdrojowa. My jednak z niej rezygnujemy na rzecz powrotu do domu. Skład wracający powiększony o jedną osobę, Marcina. Reszta jedzie samochodami.
Jak się okazało, nasz powrót to była walka na wielu frontach. Przede wszystkim walka z silnym wiatrem z zachodu. Spowalniał nas poważnie aż do Pilicy. Walka również odbyła się na froncie opadów. Ruszamy z Kurozwęk z lekkim poślizgiem wpasowując się w moment po deszczu. Jadę ubrany „na krótko” ale krótko. Na drodze do Szydłowa, gdzie miał na nas czekać Marcin, zaczyna padać. Chwilę walczę w tym, w czym ruszyłem, ale się po prostu nie da. Najpierw zakładam bluzę z długim rękawem a nieco później drugie spodenki. Jest niby lepiej ale warunki podłe. Co chwilę albo rzęsisty deszcz albo solidna ulewa. I z reguły nie ma się gdzie schować. Wkrótce mamy w butach bagno, wdzianka przemoczone. Jednak jedziemy.
Przed Chmielnikiem spotykamy się z Darkiem i Krzysiem, którzy zabierają od chłopaków trochę balastu a zostawiają trochę wdzianek na wszelki wypadek. Ja postanawiam dalej jechać z sakwami. I tak się toczmy.
W bólach dobijamy do Pińczowa. Jesteśmy wykończeni. Zasiadamy na rynku do szybkiego, ciepłego posiłku. Wciągam rosołek i kawę. Pomaga i rozgrzewa. Ruszamy dalej. Za miastem znów nas dopada opad. A już prawie udało się nieco podeschnąć. Cały czas też gdzieś na horyzoncie widać, że leje.
Gdzieś po 50km rwie mi się jedna szprycha w tylnym kole. Akurat jednak pada i jestem na podjeździe więc sprawdzam to kilka km dalej. Urwana przy piaście więc da się wykręcić. Gdzieś przed 70km pada druga. Jestem zły. Zły bo defekt, zły bo głodny, zły bo mokry i zły bo tak.
Zjeżdżamy na pole. Mam zamiar wymienić wyłamane szprychy ale akurat lokujemy się na drodze chmury ulewowej. Szybko się zwijamy ale i tak nas okapuje. Na niedalekim przystanku autobusowym robię serwis. Poszło nawet sprawnie więc ruszamy dalej.
Zaczynamy się rozglądać za okazją do obiadu ale w okół pustki. Musielibyśmy znacznie zboczyć. Jedziemy więc dalej zaplanowaną trasą na Żarnowiec i Pilicę. Przed żarnowcem znów nas dopada lekki opad i solidny wiatr ale udaje się je przesiedzieć na przystanku. Walczymy dalej brnąc pod wiatr i pod górę do Pilicy.
Tu zasiadamy do późnego obiadu „U Ryśka”. Niedrogo, smacznie i dużo. Do tego browarek. Ciężko się ruszyć ale rady nie ma bo czas ucieka. Jest już sporo po 19:00 a my mamy około 60km do przekręcenia.
Wybieramy trasę przez Chechło bo przez Podzamcze obawiamy się dużego ruchu i podjazdów. Niestety na trasie do Chechła też one są ale droga dość spokojna. Nim tam docieramy zachodzi słońce. Ostatnie foto przy wielbłądzie i usiłujemy gnać dalej.
Ostatni wspólny postój wypada nam w Łośniu, niedaleko Kosmicznej Bazy. Siedzimy chwilę na przystanku, posilamy się i uprawiamy śmiech przez zaciśnięte zęby. W końcu się żegnamy i za rondem rozjeżdżam się z chłopakami. Kręcę mozolnie powrót. Jeszcze 22km i będę spał we własnym łóżku. Najpierw jednak te 22km.
Jedzie się ciężko. Zmęczenie sprawia, że tempo sukcesywnie spada. Osiągam jednak w końcu Piekło, objeżdżam P4 i przez Preczów i Sarnów docieram do mojej wioski. Po drodze wskakuję jeszcze do sklepu po trochę świeżych warzywek i kilka innych wiktuałów a potem już jadę ostatnie 2,5km do domu.
Dzień ciężki choć jest i satysfakcja, że udało się jednak powrót wykonać mimo przeciwności aury i losu. Jak jednak Tadek powiedział, jeśli ponownie nam się coś takiego trafi, to szukamy noclegu i jedziemy to na 2x.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe, Serwis, Szprycha
DPDS
-
DST
34.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
22.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch grzebany przeciętnie. Na kołach jestem o 6:13. Pogoda niezła. Rześko, strzeliłbym około +14. Podmuchy ledwo wyczuwalne. Dużo słoneczka i troszkę niegroźnych, wysokich chmurek. Ogólnie przyjemnie. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś, dla odmiany, wkurzała mnie piechota. Najpierw jeden łazik w Łagiszy, który bez oglądania wlazł na pasy prawie mi przed koła. Potem powtórka w D. G. przy rondku obok Aldika. Potem łajza slalomująca z części pieszej na rowerową przy stadionie. Potem jeszcze w centrum Zagórza kolejna na ścieżce rowerowej. Też bywam pieszym ale, kurde blaszka, patrzę co robię. Przepuszczam szybszych ode mnie i nie łażę po drogach wyznaczonych dla rowerów. Dla samochodów tym bardziej. Niektórzy są albo kompletnie bezmyślni albo chamsko złośliwi. Poza tym spokojny i przyjemny dojazd do pracy. Na finiszu trochę powalczyłem o czas. Trochę dlatego, że rowerek odebrany z serwisu chodzi jak zegarek i aż chce się gnać :-)
Jednak amiga miał rację. Wiało z zachodu. Na powrocie ten wiaterek czułem. Nie był zbyt ciepły ale i tak, o dziwo, jechało mi się całkiem dobrze i wcale nie tak wolno. Dziś powrót bez gięcia bo na popołudnie wizyta u stomatologa a jeszcze chciałem o serwis zahaczyć. Tak więc krótko przez Mec i Środulę w stronę Starego Będzina i do serwisu. Tu nabywam nową przerzutkę na tył. Poprzednia - Shimano Acera - odsłużyła ponad 25k km i już na zjazdach tak ją rzucało na boki przy nierównym podłożu, że bałem się wkręcenia w koło, urwania haka i połamania szprych. Jeszcze sprawna wędruje do zbioru części które kiedyś tam może w czarnej godzinie jeszcze uratują sytuację. Tym razem na tyle ląduje Shimano Deore. Zobaczymy ile ta da radę. Biorę jeszcze nowe siodełko bo to, które mam jest od nowości i zaczęło pękać. Dalszy powrót uskuteczniam na kierunku Zamkowego i dalej do Grodźca. Stamtąd kusiło mnie zjechać do Wojkowic ale że czas nie jest z gumy to się ograniczyłem i poleciałem najkrócej jak się da czyli przez Gródków. Po wizycie zabieram się za wymianę. Poszło sprawnie i bez komplikacji. Przy okazji odkrywam, że niedługo wymiany może potrzebować również podsiodłówka mieszcząca zapasową dętkę. Na razie jednak zostaje. Również przy okazji serwisu i zbierania części zapasowych na wyjazd odkrywam, że zostały mi ostatnie klocki hamulcowe. Czyli w niedługim czasie będę musiał odwiedzić moją dealerkę klocków :-)
Kategoria Praca, PrzerzutkaT, Serwis, Siodełko
SOD
-
DST
32.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
12.97km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbiorkomem transportuję się dziś do Będzina po odbiór Błękitnego z operacji przeszczepu napędu. Przy okazji kupuję trochę zapasowych gadżetów (smary, linki itp.) by mieć rezerwę na wyjeździe. Potem rozpoczynam poserwisowe testy. Najlepiej będzie oczywiście przegonić się w warunkach wymagających i stąd robię objazd z regularnym pagórkowaniem.
Na początek kręcę w stronę Starego Będzina i wbijam, po przekroczeniu ścieżki rowerowej przy Małobądzkiej, na pagórki prowadzące mnie do 12% wjazdu na Syberkę. Potem kładką przerzucam się pod czeladzkie M1 i na światłach przy cmentarzu żydowskim przeskakuję za tory tramwajowe i działki by wjechać sobie wertepkami do Czeladzi.
Tu zaskoczenie. Fajna, polna droga została wysypana tłuczniem ale wiele to nie dało bo ciężki sprzęt i tak zmielił to w błoto, które teraz zaschło. Wszystko to z powodu budowy kolejnego, wielkopowierzchniowego obiektu z kategorii centrum logistyczne. Do Czeladzi docieram jednak jak chciałem. Kręcę w stronę Grodźca i bokami i zakosami dążę do wjazdu 10% na Dorotkę. Pod sam kościół nie wjeżdżam. Tu też zaskoczenie bo od parkingu droga przeorana, postawiony znak ciągu pieszo-rowerowego a poboczu widać niebieski, gruby peszel. Zgaduję, że rychło będzie tu utwardzona, a może nawet brukowana ścieżka pod sam kościół a na poboczach latarnie. Zobaczymy czy dobrze zgadłem.
Objeżdżam czubek Dorotki focąc nieco i staczam się potem prawie aż do Biedronki. Tuż przed nią odbijam w prawo pod most. Kolejne zaskoczenie. Zniknął ładny klinkierek. Zastąpiony został gładkim asfaltem. Nic to. Jadę w górę i potem na szlak. Przecinam las na czubku Kijowego i staczam się w stronę Wojkowic. Przy Orlenie wbijam w teren i kieruję się w stronę wypożyczalni sprzętu budowlano-wszelakiego. Przy płocie, przeciskając się przy betonowych zaporach, wbijam w ścieżkę, która prowadzi mnie w stronę Rogoźnika i tamtejszych ścieżek motokrosowych. Słychać nawet warkot motorów i w jednym miejscu trafiam na taśmy oraz oznaczenie że odbywa się wyścig. Ale to już chyba końcówka. Objeżdżam to wokoło focąc co jakiś czas.
Z rogoźnicki pagórków zjeżdżam do Strzyżowic. Po drodze widzę kolejne zmiany. Fajny skrót terenowy pod cmentarz w Strzyżowicach zagrodzony. Ktoś się buduje. Szkoda. Objeżdżam przeszkodę jak się da i wbijam w teren w stronę Górki Paralotniarskiej. Tu byłem niedawno ale i tak na chwilę przystaję i podziwiam panoramę. Widać nawet góry. Po kilku foto już bez marudzenia zjeżdżam szybko do domu.
Po powrocie stwierdzam, że rowerek chodzi jak nowy. Jedynie czasem hałasuje tylna przerzutka. Już przed serwisem to zauważyłem. Przy zrzucaniu na 1 z tyłu wózek uderzał czasem o szprychy. Podobnie było na terenowych zjazdach jak koło uskakiwało w bok na kamieniach. Przerzutka jest już trochę wyeksploatowana. Nie bardzo pamiętałem jako może mieć przebieg ale pamiętam, że była wymieniana i tak zakładałem, że z 10k km zrobiła. Zapiski z Bikestats uświadomiły mi, że pomyliłem się 2,5x. Przerzutka ma już wypracowane 25,5k km. Lekko mnie to zaskoczyło ale też i tłumaczy czemu tak się zachowuje. We wtorek jadę kupić nową.
Link do pełen galerii
Nowości w Czeladzi przy "94".
Przeorany wjazd na Dorotkę.
Tam byłem.
Tu był wjazd na skrót terenowy pod cmentarz.
Ul. Zwycięstwa widziana na zbliżeniu spod cmentarza w Strzyżowicach.
Widok z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej.
Średnia podła ale jeżdżenie fajne :-)
Tak wyglądał ślad z dziś.
Kategoria Inne, Kaseta, Korba, Łańcuch, Serwis
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
22.04km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch nieco powolny i ostatecznie na kołach jestem o 6:10. Pogoda taka sobie. Dywan chmur. Temperatura w okolicach +15. ICM twierdził, że ma podwiewać z północy ale jakoś tego nie zauważyłem. Generalnie jechało się bardzo dobrze. Światła współpracowały jak dawno już nie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd spokojny i przyjemny. Na miejscu z zapasem 10 min.
Powrót w nieco lepszej termice. Dalej jednak sporo chmur na niebie. Słoneczko walczyło by się przebić. Trochę wiało jakby z zachodu. Wracam przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki i dalej bieżnią do Świątyni Grillowania. Przeskok na P4 i przez Preczów i Sarnów, bez gięcia do domu. Od Preczowa do granicy Psar króliczek. Przyjemny i w miarę sprawny powrót do domu.
Z rowerowych spraw to jeszcze nie koniec. Trochę irytowała mnie rozregulowana przerzutka więc wrzuciłem rower na stojak i zacząłem badać temat. Tak jeszcze coś mnie tknęło by sprawdzić lekkie bicie tylnego koła. No i wypatrzyłem. Zerwana szprycha. Poszło w miarę sprawnie. Kilka kółeczek przed domem dla testów. Może nie ideał ale jest lepiej niż było.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha
DPD
-
DST
33.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:31
-
VAVG
21.76km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wygrzebałem się dziś wcześniej. Zaczynam kręcenie o 6:06. Rezerwa czasu jest więc tempo luźne. Warunki jeszcze bardziej pozytywne niż wczoraj, głównie w zakresie temperatury. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przed Zieloną, podczas pstrykania przerzutkami, łańcuch wpada między kasetę a szprychy. Tak coś czułem, że tylna przerzutka jest rozregulowana i to właśnie chciałem sprawdzić. Nie wskakiwała 10-tka. Nie spodziewałem się takiego efektu. Chwila szarpaniny z łańcuchem i jadę dalej. Reszta drogi bez sensacji. Na miejscu z zapasem 60 sekund. W pracy wymiana linki i regulacja. Na powrocie zrobię test czy wszystko jest ok. Na jutro rowerek ma być 100% na chodzie.
Powrót bez marudzenia i objazdów. Jutro wczesna pobudka i dłuższy dystansik więc trzeba wypocząć. Kręcę przez centrum Zagórza w stronę Makro i dalej w las by dostać się na Mydlice. Stamtąd przez Warpie w stronę Teatru Dzieci Zagłębia i dalej przez Nerkę na Zamkowe. Przez osiedle przebijam się do lasu grodzieckiego i do świateł na "86". Od tego miejsca wiozę się na kole za szoszonem. Kręcił tak w sam raz by nie marudzić i bym nadążył. Chyba nawet mnie nie zauważył aż do Gródkowa. Potem lekko podkręcił tempo ale mnie już to było obojętne bo i tak chwilę później odbijałem do siebie, a on leciał dalej "913" w stronę Strzyżowic. Temperaturka taka jak lubię. Nogi podawały bardzo dobrze. Przejazd spokojny i przyjemny.
Kategoria LinkaP, Praca, Serwis