Z Edytą do Lublińca - wytyczanie trasy
-
DST
174.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
10:09
-
VAVG
17.14km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan na dziś: przejechać z Czeladzi do Lublińca i powrócić trasą na wycieczkę PTTK 14 lipca. Trasa tam inna iż powrotna. Jak najbardziej bocznymi drogami albo wręcz terenowo.
Umówiłem się z Edytą na wczorajszej ustawce, że jedziemy razem.
Start z kwadransem akademickim z rynku w Czeladzi. Nieco się grzebałem ze startem z domu i tak jakoś wyszło.
Pogoda rewelacyjna. Trochę tylko popadało jak byliśmy w Miasteczku Śląskim ale niegroźnie. Tam też zaliczyłem glebę na śliskim błocie. Na szczęście bezstratną i bezobrażeniową. W onym Miateczku też trochę pokręciliśmy się koło huty (zapoznaliśmy 3 bramy wjazdowe do tejże) próbując znaleźć jakiś maksymalnie terenowy objazd tej działalności gospodarczej. Przy okazji dziebko poszorowaliśmy po błocie i wertepkach.
Droga do Lublińca w większej części lasami. Kilometrami tylko leśne dukty, szum drzew i inne odgłosy różne lasu. Żywego ducha. Teren różny: sporo kałuż, trochę błota, miejscami piasek ale generalnie wszystko do przejechania.
Po drodze kilka króciutkich postojów na pojenie i karmienie. Docieramy do Lublińca trochę po 15:00. W Chacie Wuja Toma wprowadzamy sobie obiadek + herbatki/kawki/napoje. Na miłej rozmowie czas płynie i robi się prawie 17:00, kiedy wyruszamy w drogę powrotną. Inny wariant. Początek przez las dłuuuuuugą prostą. Potem na zmianę asfalty i las. Dłuższa chwila postoju w Świerklańcu i potem już bez marudzenia prosto do celu. Odprowadzam Edytę pod dom (jest po 22:00). Chwila rozmowy, poznaję męża Edyty, Wojtka. W końcu się żegnam i ruszam prosto do siebie przez Będzin i Gródków.
Naprawdę udany rowerowo dzień. Jechało mi się z Edytą bardzo dobrze. Podobne, równe tempo. Wesołe rozmowy. I sporadyczne foto. Cieszę się, że razem odbyliśmy tę drogę.
A trasa wyglądała tak:
Chwila oddechu gdzieś w lublinieckich lasach.
Rezerwat Jeleniak Mikuliny.
Edyta forsuje n-tą kałużę w drodze do Lublińca.
Lubliniec osiągnięty.
Chrzest nowych sakw MSX-a i to, co się przylepiło do rowerka po drodze do Lublińca a nie odpadło na wertepach :-)
W oczekiwaniu na obiadek - obraz ufajdania w mojej wersji.
Najazd w drodze powrotnej.
Pojedynek na aparaty niemal w domu - Świerklaniec.
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
komentarze
Limit jest rewelacyjnym przewodnikiem, więc tym bardziej polecam!!!!
Dziękuję za przyjemność "wspólnego" wyznaczania:)
Może warto po drodze zahaczyć o Bibielę (Pasieki) w okolicach Miasteczka.
Fajne miejsce - zalana kopalnia - kilka zdjęć tu i tu.
Chy mi się eydaje, czy dzisiaj się widzimy ?