limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%)
Czas w ruchu:1011:28
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:569
Średnio na aktywność:31.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Ustawka z Olem

  • DST 67.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 18.36km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 października 2012 | dodano: 20.10.2012

Takie dni to ja lubię.
Nie dość, że cały pod znakiem rowerowania w doborowym towarzystwie to jeszcze pełen atrakcji.
Dziś sprawcą biegu wydarzeń był Olo81. Zaproponował objazd po pobliskich obiektach między innymi industrialnych. Zebraliśmy się na Górce na Środuli. Przybyłem na miejsce jako ostatni. Czekali już Olo, Frey, Domino, Robredo i Biko. Tradycyjnie na powitanie pogaduchy i kwadrans akademicki dla ewentualnych spóźnialskich ale okazało się potem, że kto miał być, to już dotarł.
Ruszyliśmy. Na początek budowla w formie kaplicy, co to faktycznie było, to by trzeba Ola zapytać. Potem, jedziemy na miejsce zameczku. W terenie okazuje się, że jest to tylko nieduży wzgórek i tablica informacyjna. Kolejny punkt programu to grota Mieroszewskich. Aż dziw, że takie miejsca funkcjonują ledwo kilkaset metrów od trasy, którą pokonuję do pracy. W kolejności jest dworek gościnny (obecnie konserwatornia). Potem nieco dłuższa przejażdżka w kierunku Strzemieszyc. Tutaj Robredo, Frey i Biko rozpuszczają konie i na prostej lecimy grubo powyżej 30 km/h. Zwiedzamy groty i oglądamy pozostałości z wapiennika. Stamtąd jedziemy do pozostałści fabryki chemicznej. Po fabryce przebijamy się czarnym szlakiem do wapiennika Bordowicza. Byłem w tym miejscu w zeszłym roku i mam wrażenie, że nieco teren został uprzotnięty. Poszukam zdjęć z mojej wizyty i podlinkuję dla porównania.
Dalsza częśc programu to wizyta w lokomotywowni. Podczas focenia pracownicy uświadamiają nas, że to czynny zakład i generalnie to mamy się znikać stamtąd. Takoż czynimy uwożąc kilka foto. Kolejne miejsce, z którego zostajemy pogonieni to młyn, tu nawet nie focę bo tak po prawdzie, to nie wiem co warto. Później Olo pokazuje nam, co było warto sfocić. W ogóle jego zdjęcia pewnie pokażą, że niby byliśmy w tym samym czasie, w tych samych miejscach ale Olo był w jakimś świecie równoległym bo uchwycił takie rzeczy, których nikt z nas nie widział.
Dalej nawiedzamy budynek przedszkola, kiedyś szpital a także okoliczne domki. Jest też jeszcze po drodze zajazd i kościół. Na tym focenie kończymy choć programu założonego przez Ola się nie udaje wykonać z przyczyn różnych a głównie z tej, że dzień się kończy. Ruszamy w stronę Pogorii 3. Znów tempo zawałowe. Niedaleko centrum Robredo i Biko odbijają ku centrum a my lecimy zasiąść przy izobroniku przy P3 gdzie czas nam schodzi na wesołej rozmowie do 19:00 z kawałkiem. W końcu się żegnamy i każdy z nas leci w swoją stronę. Ja przez chwilę razem z Olem jadę do parku Zielona i tam się rozdzielamy. Przez Preczów i Sarnów jadę do domu.
Dzień bardzo sympatycznie spędzony. Jeżdżenie, śmiechy, rozmowy, focenie, sympatyczni ludzie - wszystko czego trzeba by dzień uznać za pozytywny.




W grocie Mieroszewskich


Kolorki jesieni w drodze do jaskiń.


Olo z poświęceniem foci w jaskini.


Ekipa podlicza ząbki.


Bejrut.


Sprawdziliśmy jak od środka wygląda wapiennik Bordowoicza.


Zajazd Alicja.


Finisz na P3.

Link do pełnej galerii (157 zdjęć).

Wapiennik Bordowicza - moja zeszłoroczna wizyta tamże.


Kategoria Inne

SOND

  • DST 35.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 października 2012 | dodano: 17.10.2012

Do pracy komunikacją publiczną więc temperaturka i opady były rano mało istotne dla mnie.
Po pracy jeszcze komunikacją do serwisu po odbiór Meridy.
Wymieniony cały napęd, suport, dołożona szprycha, wymienione klocki hamulcowe na tyle. 340 zetów łącznie.
Oczywiście obowiązkowa jazda testowa. Pogoria 3 i 4, Chrobakowe, Malinowice i do domu. Dojechałem już po zachodzie. Pogoda po południu wyjątkowo dopisująca. Ciepło, słonecznie, nieznaczny wiaterek. Lux.


Kategoria Serwis, Inne

OS

Poniedziałek, 15 października 2012 | dodano: 15.10.2012

+17. Szybki, przy niemiłosiernym jęczeniu łańcucha, kurs do sklepu w celu uzupełnienia drobnych braków w lodówce. Potem równie szybki ale nieco dłuższy kurs do serwisu w Będzinie. Po drodze obtrąbiono mnie ale w wersji przyjacielskiej. Sądzę, że był to Nekor. Tak wnoszę po logo na samochodzie bo kierowcy nie zdążyłem zauważyć. Ewentualnie był to Adam, którego z Nekorem zostawialiśmy na urlopie w Ustroniu.
Rowerek ma zaordynowaną wymianę napędu (korba+łańcuch+kaseta), uzupełnienie szprych z tyłu i centrowanie, wyprostowanie sprawy niehamującego tylnego hamulca oraz ogólny przegląd. Odbiór w środę po pracy.
Powrót już nierowerowy.


Kategoria Inne, Serwis

Zakończenie Klubowe

  • DST 88.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 19.06km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2012 | dodano: 06.10.2012

Dziś dzień klubowego wykańczania okresu. Pogoda od rana słoneczna choć początkowo "rześko". I bardzo wietrzne. Jadę na spotkanie pod fontannę przy PTTK w Sosnowcu przez Wojkowice, Czeladź i Milowice. Na Milowicach dwóch "miszczów" ustala który winy temu, że jeden wjechał w kufer drugiemu. Docieram na miejsce z obsuwą. Walka z silnym wiatrem mocno spowalniała jazdę.
Na miejscu grupka już gotowa do startu. Foto i jedziemy. Dziś robię za uczestnika więc za bardzo się trasą nie przejmuję. Niektóre miejsca znane, inne mniej.
Jedziemy na Kazimierz na spotkanie z zaspanym panem_p. Dalej z przystankami do Sławkowa. Tam małe co nieco w AUSTERII w postaci kolejno gorącej herbatki, pysznego żurku i kawy. Zahaczamy o ruiny zamku dostawszy się tam prywatną furtką.
Z ruin wracamy do Sosnowca. Najpierw uderzenie na Sosinę i potem dalej docelowo na działkę Waldka. Tam długa, zalewana i zajadana nasiadówa aż do 21:00 z groszami. Wesoło, spędzony czas. Rozjeżdżamy się powoli by w pięciu dotrzeć do centrum Sosnowca. Żegnam się z chłopakami i przez Pogoń, Będzin, Łagiszę i Gródków wracam do siebie. Miejscami nieźle wieje ale mimo tego jedzie się całkiem sprawnie.
20 min. po tym jak dojechałem do domu zawiało i sypnęło deszczem.











Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Wszystko przez Olę

  • DST 88.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 18.21km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 września 2012 | dodano: 29.09.2012

Na prawdę przez Nią. Napisała, że ustaweczka krótka do Świerklańca. Zbiórka o 10:00 pod Zamkiem w Będzinie. O dziwo, zebrałem się i pojechałem.
Przy targu kociokwik. Jakiś samochód z wywaloną szybą. Pewnie bum było.
Na miejscu Ola, Edyta, Adam (który jednak z nami nie jechał), Rafał i Dominik.
Trochę pogaduch i ruszamy. Wodzi Ola. Szukamy niebieskiego szlaku w Grodźcu. A potem już nie. Jedziemy raz tak, raz siak. Pola, górki, doliny, asfalty. Raz się szlak pojawiał, raz znikał a koła się kręciły. Zabawa była przednia. Mnóstwo śmiechu. Rozbudowa Stonehenge w Rogoźniku. Browarek w Świerklańcu. Powrót ścieżkami różnymi. Docieramy w końcu do Sarnowa, gdzie się żegnamy. Ola w eskorcie Freya i Domino kieruje się na Preczów i dalej do Dąbrowy Górniczej. Edyta i ja jedziemy na Łagiszę, Będzin i Sosnowiec. W Będzinie na stadionie coś jak festyn. Po pożegnaniu z Edytą wracam przez Czeladź i Wojkowice.













Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Rowerowa Dąbrowa

  • DST 82.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 18.92km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano: 18.08.2012

Wczoraj Edyta oświeciła mnie, że dziś jest wyjazd z Rowerową Dąbrową. Podała mi detale i zdecydowałem się wybrać. Planowo miałem podjechać na spotkanie z grupą dojeżdżającą z Będzina ale wygrzebałem się tak późno, że pojechałem w końcu pod molo na P3.
A tam już całkiem spora grupa. Focenie, omawianie planu i ruszamy.
Trasa momentami mi znajoma, momentami zupełnie nie ale ciekawa. Było się gdzie rozpędzić miejscami. Było trochę lasu. Wyszedł ładny dystans. I przede wszystkim była okazja spotkać się ze starymi rowerowo-znajomymi oraz poznać nowe twarze.
Organizator wyjazdu postarał się o atrakcję w postaci podziwiania widoku z wieży wykorzystywanej przez służby leśne do obserwacji lasu na okoliczność pożarów.
Warto było się wspinać stromymi schodami.
Po zakończeniu oficjalnego przejazdu spora część grupy udała się na afterek nad Pogorię 3. Przy ognisku, kiełbaskach i innych produktach spożywczych oraz rozmowach szybciutko upłynęło kilka godzin. Około 19:00 zakończyliśmy część nieoficjalną i w mniejszych lub większych grupkach oraz solowo rozjechaliśmy się w swoje strony.
Dzionek szybko zleciał ale sympatycznie. Dopisało i towarzystwo, i pogoda.

















Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Walka z echem w lodówce

Niedziela, 12 sierpnia 2012 | dodano: 12.08.2012

+17 na termometrze. Wieje. Co trochę pada. Czyli ciąg dalszy wrednej pogody.
Pewnie bym z domu nosa nie wychylił, ale wyżarłem z lodówki już wszystko co jeszcze nadawało się do konsumpcji a przetrwało 2 tygodnie mojej nieobecności. Tak więc tylko szybka rundka do sklepu i powrót.


Kategoria Inne

Ogólnie? Częstochowa z Klubem - dzień pod znakiem zapałki

  • DST 106.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:15
  • VAVG 20.19km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 lipca 2012 | dodano: 21.07.2012

Dzień pod znakiem klubowej wycieczki do Częstochowy.
A właściwie z Częstochowy.

Na początek jadę do D. G. przez Sarnów, Preczów, Zieloną.
Zbieramy się w Dąbrowie Górniczej pod Pałacem Kultury i jedziemy na dworzec kolejowy na pociąg. Druga grupa jedzie z Sosnowca. Spotykamy się w pociągu.
Z dworca w Częstochowie jedziemy pod katedrę, gdzie kończą zlot grupy rowerowe na pielgrzymkę. Całkiem spory tłumek się zebrał. Msza, focenie i wszyscy razem, pilotowani przez Policję, jedziemy pod klasztor na Jasnej Górze.
Z klasztoru jedziemy zwiedzić Muzeum Kolei. Nieduże to muzeum ale jedno pomieszczenie bardzo klimatyczne. Mnóstwo starych, oryginalnych urządzeń. Muzeum jest prowadzone społecznie przez pasjonatów.
Kolejny punkt programu to muzeum-fabryka zapałek. Miejsce równie klimatyczne jak muzeum kolei. Na początek krótki film dokumentalny z pożaru fabryki na początku XX wieku a potem z procesu produkcji. Potem zwiedzanie fabryki (już niepracującej ale w razie czego gotowej do ponownego rozruchu). Tylu zapałek w jednym miejscu jeszcze nie widziałem :-) Jak komuś tamtędy droga wypadnie, to warto zahaczyć. Zapałka przestaje wtedy być takim prostym, banalnym patyczkiem "z siarką".
Z fabryki ruszamy w drogę powrotną. Pogoda się zrobiła już całkiem ładna, słoneczna choć bez upałów. W końcu jest okazja rozkręcić nieco tempo. I tak sobie lecieliśmy na Woźniki. Po drodze dłuższy przystanek na pizzę i inne różności w Nieradzie. Dalej już bez większych przerw przez Woźniki, lasy na południe od Woźników, Bibielę, Zendek (pierwsze pożegnania), Mierzęcice, Przeczyce na P4 (gdzie kolejne pożegnania). Wzdłuż P4 do Marianek, gdzie z kolei ja żegnam się z grupą, która uderza na Zieloną a ja już prosto przez Preczów i Sarnów do domu.
Wypad całkiem fajnie się udał choć na początku było sporo stania i czekania. Zero awarii. Grupa ładnie się trzymała w komplecie. Co prawda założenia na ten wyjazd były inne ale odbyta forma się sprawdziła.


Foto pod katedrą.


Udało nam się wbić na front przejazdu więc była okazja sfocić peleton od przodka.


Muzeum kolejnictwa.


Las zapałek.






Wystarczyło wejść na chwilę do lasu...


Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

SOD - wreszcze na Nowym Rumaku

  • DST 30.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 19.15km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano: 20.07.2012

Do pracy nierowerowo w celu popracowego odebrania z serwisu Nowego Rumaka.
Z serwisu rowerek odebrany około 16:00 i od razu oczywiście obowiązkowa jazda testowa. Trasa przez Zamkowe, Grodziec, Wojkowice, Przełajkę, Wojkowice, Bobrowniki, Dobieszowice, Rogoźnik, Strzyżowice i Psary. Trochę wertepków, trochę asfaltu.
Gdzieś koło Bobrownik coś mi się tam zaczęło z tyłu telepać ale dopiero w Rogoźniku wyczaiłem, że to rozleciał się bagażnik. Upierniczył się przy mocowaniu do ramy z prawej strony. Trza nowy :-/
Poza tym rowerek turla się rewelacyjnie :-)


Kategoria Inne

Jakem to wodził wycieczkę klubową do Lublińca

  • DST 195.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 10:18
  • VAVG 18.93km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lipca 2012 | dodano: 14.07.2012

Dzisiejszy dzień w całości poświęcony rowerowaniu pod znakiem PTTK i Cyklozy - planowana wycieczka do Lublińca.
Start z domu 6:10. Na miejscu startu, czyli pod fontanną przy siedzibie PTTK w Sosnwocu, na 10 min przed 7 rano. Marcina nie ma za to całkiem liczna grupa ze znajomymi (Amiga, gizmo201, djk71, avacs) z bikestats, z PTTK, z wcześniejszych wyjazdów a także kilka nowych twarzy. Bardzo pozytywne zaskoczenie zważywszy na wstępnie średnią pogodę i nie za wysoką temperaturę (+13 st. C).
Tradycyjne foto grupy startowej i ruszamy. Trasy nie będę opisywał. Jutro dodam mapkę i zdjęcia do opisu.
Generalnie jazda szła dość sprawnie. Na nikogo nie trzeba było jakoś specjalnie czekać. Tradycyjnie formowała się grupa wyrywna (tym razem bardzo często pod wodzą Amigi - widać, że chłop ma dynamit w nogach i tempo grupy czasem mocno trącało spacerowym - choć też nie raz udzielił się w ten sposób Filip a i innym też czasem wypadło nieco rozpuścić konie) jaki i stateczna.
Mnie z racji roli dzisiejszego Psa Przewodnika przypadło miejsce w przodku peletonu i czasem dawałem się nieco ponieść dzikiemu gonowi.
Po drodze doliczyliśmy się 3 kapci (w tym dwa u Amigi) i jednego uszkodzonego bagażnika.
Do Lublińca dojechaliśmy w komplecie. Foto na rynku i przenosiny do Chaty Wuja Toma na dłuższy przerywnik (m. in. ze względu na izobroniki). Zrobiliśmy małe zamieszanie w lokalu bo oprócz zwykłych gości zjawiliśmy się my czyli prawie 20 osób. I każdy chciał jeść i pić. Trzeba przyznać, że jednak obsada weekendowa lokalu poradziła sobie całkiem nieźle. Po odpoczynku powrót inną trasą niż droga do Lublińca i inną też od Wymysłowa niż zaplanowana. Zmian było kilka. Niektóre wyszły same z siebie, przez przypadek albo były popełnione z premedytacją.
W Lublińcu opuszcza nas kolega Darek. Kolejne pożegnanie następuje w Tarnowskich Górach z czterema osobami (w tym djk71 i amigą). Dwie osoby żegnamy w Łagiszy. Jadą w tym samym kierunku co my ale mocniejszym tempem.
Pozostała grupa wodzona przeze mnie wolniej przebijała się do Sosnowca, gdzie również kilka pożegnań po drodze. Pod Fontannę docieramy w mocno uszczuplonym składzie. Pożegnania i ruszamy w powrotną drogę.
Pogoda rano była taka niewyraźna. Potem nawet słoneczko się rozpędziło na trochę. Ostatecznie jednak przyszło nam trochę w deszczu poszaleć. Upałów nie było.
Kilka razy zdążyło mi się trochę nieco w trasie zamotać ale humory dopisywały i chyba nikt specjalnie nie miał nic przeciw extra objazdom.
Dzięki Amidze i djk71 mieliśmy okazję nieominąć papierni w Boruszowicach, do czego zapewne by doszło, ponieważ nie miałem o niej zielonego pojęcia. A chłopaki mają w pamięci całkiem sporo takich obiektów i wspominali o nich po drodze. Niestety ze względu na czas i dystans nie bardzo była możliwość zbaczania do nich wszystkich. Papiernia akurat znajdowała się o rzut beretem od naszego postoju więc podjechaliśmy tam całą grupą.
W samym Lublińcu nie robiliśmy wielkiego zwiedzania z różnych względów. Nie mieliśmy tam nagranego przewodnika. Miasta też nie znamy i odnalezieni obiektów, które są warte zobaczenia mogłoby zająć nam zbyt dużo czasu. Poza tym po przejechanym dystansie tam trzeba było odpocząć. Poza tym tak na prawdę to głównym założeniem wyjazdu do Lublińca było pośmiganie po tamtejszych lasach a samo miasto było tylko miejscem, w którym miał nastąpić zwrot akcji na powrotną. Choć gdyby było więcej czasu, to niewykluczone, że byśmy i po mieście nieco się pokręcili. Może powtórzymy kiedyś tą trasę i postaramy się znaleźć kogoś z Lublińca, kto by nam posłużył za przewodnika. Może ktoś z BS?


Skład wyprawy do Lublińca.


Marcinowi i Ryśkowi wyszedł "taniec" na bunkrze przy drodze z Wymysłowa do Ossów (tak to się chyba odmienia).


Sprawca jednego z kapci.


Chwila na wyrównanie oddechu po pokonaniu serii piaszczystych pagórków.


Po rzucie okiem opuszczamy rezerwat Jeleniak-Makuliny.


Zdjęcie "zdobywców" Lublińca :-)


I zacięty atak na pełne talerze w Chacie Wuja Toma.


Budynki papierni w Boruszowicach namierzone dzięki djk71 i Amidze.


Starcie amigi z drugim kapciem w Tarnowskich Górach.


W Rogoźniku załapaliśmy się na zachód słońca...


... i tęczę. Niestety na zdjęciu nie wygląda to tak pięknie jak w naturze. Ale żeby to podziwiać, trzeba się najeździć, zmoknąć i zmęczyć.

Link do pełnej galerii. Niestety zdjęć nie za wiele ale to ze względu na fakt, że mam tylko 2 ręce a teren był dziś wymagający i były mi potrzebne do obsługi rowerka. Choć muszę też stwierdzić, że w porównaniu do objazdu, który robiłem z Edytą, było łatwiej, sucho.

I jeszcze ślad. Zawiera poza wspólnym przejazdem również mój dojazd do miejsca startu i powrót.


Kategoria Inne