limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%)
Czas w ruchu:980:14
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:515
Średnio na aktywność:34.07 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Jakby się ktoś powiesił

Sobota, 5 stycznia 2013 | dodano: 05.01.2013

Tak wiało.
Głównie z północy ale też i jakby z lekkim zakosami od zachodu. W związku z tym, żeby się nie wykończyć wariant trasy skombinowałem sobie taki, żeby na początku powalczyć z tym wiatrem a potem w miarę możliwości mieć go chociaż z boku, a najlepiej z tyłu. Wyszło tak pół-na-pół.
Na początek wspinaczka do Góry Siewierskiej. Prze chwilę poprzedzają mnie dwaj na szosach ale nie za długo. Na moich oponkach i z sakwą to raczej marne szanse by się im utrzymać na kole. Zwłaszcza pod górę i pod wiatr. Z Góry Siewierskiej kolejno do Twardowic, Siemoni, Sączowa i Ożarowic. Zatrzymuję się na chwilę przy zachodnim krańcu pasa startowego lotniska w Pyrzowicach ale nic się nie dzieje typu starty czy lądowania więc jadę dalej. Jeszcze kawałek i skończy się moja walka z wiatrem. Na Zendku robię zwrot na wschód i mam teraz podmuchy albo z lewej albo lekko od tyłu. Jedzie się już zupełnie inaczej. Momentami wiaterek tak ładnie się ustawia, że w ogóle przestaję go czuć. Robi się nagłe całkiem ciepło i jedzie się zadziwiająco lekko. Ale to tylko takie przerywniki. Ogólnie całą drogę to gdzieś coś podwiewa.
Jadę dalej przez Zadzień do Mierzęcic i Przeczyc. Obok hodowli ryb przemykam w stronę Marcinkowa i Wojkowic Kościelnych. Teraz zwrot na południe wzdłuż Pogorii 4. Dociągam do Marianek i zwrot na zachód do Preczowa. Zaczyna się znowu lekka szarpanina z wiatrem. Przez Sarnów docieram na swoją wiochę i robię wjazd do Lewiatana. Do 50 km brakuje jakieś 1,2 km. Żeby mieć pewność, że nie braknie metra czy dwóch zaginam nieco drogę obok piekarni i wychodzi zakładany na dziś dystans. Nawet z lekką rezerwą.
Trochę samozaparcia trzeba było dziś wykazać, żeby wybyć na rowerek bo generalnie jazda to nieustanna szarpanina z wiatrem. Tyle, że odpuściwszy jazdę wczoraj dziś już nie było mowy by zrobić to samo. Szkoda trochę, że nie było żadnej ustawki ale w sumie solo też się jakoś kręciło.


Kategoria Inne

Do najbliższego Lidl-a

Czwartek, 3 stycznia 2013 | dodano: 03.01.2013

Wczoraj przestudiowałem na ICM-ie prognozę pogody na dziś i wyszło mi, że okno startowo-jazdowe wypadnie tak między 8:00 a 10:00. Tak też i się ustawiłem na wyjazd po zaopatrzenie.
Na początek podjazd w stronę Góry Siewierskiej i zwrot na wschód w stronę Dąbia. Dalej przez Twardowice, podjazd do Mierzęcic-Targoszyc. Tam zwrot w stronę Przeczyc. Obok hodowli ryb skręcam w stronę zbiornika i potem przez Tuliszów do Podwarpia-Hektarów i dalej do Wojkowic Kościelnych. Wbijam na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4 i zaczyna się walka z wiatrem. Prędkość marna. Za tamą przeskakuję dzikim przejazdem na Pogorię 3 (dla rozwiania wątpliwości obydwa tory są czynne - to taka dygresja odnośnie ustawki noworocznej) ciągnę do mola. Tam chwila na odpowietrzenie i przez Zieloną wbijam na ścieżkę wzdłuż wału na Czarnej Przemszy. Po drodze zaczyna sypać śnieżek. Dokładnie jak w prognozie stało.
Odbijam ze ścieżki w stronę Teatru Dzieci zagłębia by wpaść do serwisu i zorientować się ile mnie szarpnie tylne kółko do Srebrnej Strzały. Niestety zamknięte jak podejrzewałem, że będzie. Albo jeszcze mają wolne albo inwentaryzacja.
Stamtąd prosto do Lidla. Z pełnymi sakwami wracam przez Łagiszę i Sarnów do domu. Śnieżek zacina w gębę natychmiast jak tylko zrobiłem zwrot w kierunku zachodnim. Generalnie tak 1/3 trasy to w takich sobie warunkach. Wiaterek nie ułatwia ale już wolę go od jakichkolwiek opadów. Niestety woleć sobie można a jechać trzeba w takich warunkach jakie się trafią. Zaś zimowe warunki zwykle są do ... (tu każdy wpisuje co uważa byle negatywnego) i dlatego zimy nie lubię.


Kategoria Inne

Tym razem na południe

  • DST 47.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 19.86km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 stycznia 2013 | dodano: 02.01.2013

Dziś postanowiłem sprawdzić jak to jest z malowaniem asfaltowych ścieżek w parku chorzowskim.
Na starcie, który to nastąpił około 12:20, +1. Dzień szary, bury i ponury ale przynajmniej wieje umiarkowanie i nic nie pada. Ruszam w stronę Wojkowic i Przełajki. Tam też czynię pierwsze foto specjalnie dla Łukasza :-p Wkraczam w strefę wpływów Ruchu Chorzów a ja na plecach mam logo Klubu Rowerowego Cykloza Sosnowiec. Nieco, powiedzmy, prowokujące. O ile jeszcze te wojny kibiców są aktualne.
Dojeżdżam w końcu do parku i wbijam się w jego ścieżki przy wieży telewizyjnej. Robię dużą pętlę focąc to tu, to tam. Potem zawijam jeszcze pod planetarium i wracam pod wieżę. Powrót do domu inną trasą. Jadę do Michałkowic i dalej prosto do Wojkowic i Bobrownik. Przez tamę na Rogoźniku i asfaltem wzdłuż zbiornika do Góry Siewierskiej. Stamtąd zjeżdżam do Strzyżowic i do domu.
Jechało się w sumie nieźle ale zawsze jest jakieś ale. Mogło być cieplej. Mogło być słoneczko. Mogło być ogólnie przyjemniej. Innymi słowy zima, której nie lubię. Podobno dziś nasza Matka Ziemia jest najbliżej słońca w ciągu swojego rocznego obiegu. Ni cholery tego nie było czuć. Może następnym razem ;-)

Link do galerii


Info na wjeździe kto tu rządzi i kogo łowi ;-) Latem pewnie mniej się w oczy rzuca.


Prawie uwierzyłem w to hasło. Prawie. Gdyby nie to co pod nim.


Wieża telewizyjna.


Kilka graffiti po drodze. Szkoda, że kibic Ruchu nie uszanował czyjejś pracy. Obok miał mnóstwo wolnego miejsca na wyrażenie swojego przywiązania dla klubu.


Tak patrzyłem na niektóre z tych malunków i naszła mnie refleksja, że to mnie się wydawało, że mam wyobraźnię... ;-)


Coś dla Morsa ;-)


I w końcu znalazłem ten pomalowany asfalt. Na szczęście tylko odcinki. Ale i tak pomysł z kategorii hm... oryginalnych?


Tak się zastanawiałem, czy to miejsce poboru "amunicji" przed rozgrywkami. Stadion minąłem chwilę wcześniej więc trochę by to pasowało ;-)


Stacja kolejki linowej.


Ostatnie foto i do domu - Planetarium.


Kategoria Inne

50/50

  • DST 56.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 stycznia 2013 | dodano: 01.01.2013

Dlaczego 50/50? Najlepiej to poczytać na Forum Ghostbikers. Generalnie ustawka noworoczna dla tych co nie polegli ze szczętem na Sylwestra.
Wyruszyłem o 12:00 by zjawić się na starcie pod Zamkiem w Będzinie bez opóźnień. Jestem jako jeden z pierwszych. Powoli zjawia się reszta ekipy. Dajemy tradycyjnie kwadrans akademicki, który przedłuża się jeszcze o serwis kapcia. Ruszamy na objazd około 13:00. Na początek wałami Czarnej Przemszy w stronę Zielonej. Wały nieco "mlaskate", momentami nieźle leci błoto spod kół. Dotarłszy do pierwszego punktu kierujemy się ku Pogorii 4. Objeżdżamy ją od wschodu (terenem) i wracamy stroną zachodnią (ścieżką asfaltową). Trochę innych zawodników po drodze ale generalnie ruch nie za wielki. Wykończywszy pętelkę wokół P4 przerzucamy się na Pogorię 3 i jedziemy na molo, gdzie fota końcowa i rozjeżdżamy się w swoje strony. Eskortujemy we dwóch Olę do Sosnowca. Potem eskorta sam się odstawia do Czeladzi skąd już solo przez Wojkowice jadę do siebie.
Pogoda zupełnie jak nie styczniowa. Trochę wiaterku ale za to rekompensowanego przez dodatnią temperaturę i słoneczko.
Zimy nie lubię ale jakby taka miała być cała... hm... może bym się i do niej przekonał.

Link do galerii z dziś


Ekipa się zbiera, serwisuje...


Nadciąga rodzynek :-)


Przedarliśmy się przez rozmiękły wał na Czarnej Przemszy.


Uderzamy w stronę terenu na Pogorii 4.


Jedzie się super.


Uhahana gęba :-) Aż trudno uwierzyć, że Ci ludzie balowali do czwartej nad ranem.


Robredo żegna się z nami. Człowiek-Ciężka-Noga. Pewnie już miał dość naszego ślimaczego tempa ;-)


Ostatnie foto przy molo na Pogorii 3.


I podsumowanie mojego rowerowego dnia wg GPS-a.


Kategoria Inne

Na wykończenie roku + podsumowanie

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 | dodano: 31.12.2012

Start przy +5 trochę po 14:00. Bez kombinowania wielkiego podjazd w stronę Góry Siewierskiej, skręt na Dąbie i dalej Twardowice. Stamtąd do Przeczyc i Wojkowic Kościelnych. Dalej wzdłuż Pogorii 4, przeskok na Pogorię 3, przez Zieloną, Łagiszę i Gródków do domu.
Zanim zaszło było ładne słoneczko. Ale też trzeba było się trochę z wiatrem naszarpać. Mimo wszystko jechało się całkiem przyjemnie. Generalnie pustawo. Pewnie wszyscy już ostrzą pazury na nocne zabawy :-)

Podsumowanie roku 2012
Różne rzeczy się działy związane z rowerem.
Wyprawa nad morze, 5 dni w Beskidzie Niskim, mnóstwo wycieczek jednodniowych, ustawek i solowego jeżdżenia. W sumie dało to ponad 14 tys. km świetnej zabawy na dwóch kołach w towarzystwie wspaniałych ludzi.
Nieco zorientowałem się w swoich możliwościach i na tej podstawie rodzą się nowe pomysły na przyszły rok. Te pomysły oraz planowane wypady klubowe sprawią, jeśli wszystkie się zrealizują, że przyszły rok może być conajmniej tak samo udany jak obecny.
Muszę tylko pohamować dziki pęd do kasowania kasków :-]


Kategoria Inne

Rundka po kaski

Czwartek, 27 grudnia 2012 | dodano: 27.12.2012

Zbieram się o 14. +5 na termometrze. Na początek czyszczenie rowerka po wczorajszym wypadzie z Mariuszem. Potem smarowanie. W trakcie pokapuje. Pod koniec się rozpędza. Rowerek chowam i idę wszamać obiadek. Robi się po 15:00 ale za to rozpogadza się choć wiatr ciągle obecny.
Na początek do Będzina, do serwisu rowerowego. Jak podejrzewałem, pozamykany na głucho. Bez kombinowania stawiam na pewniaka i jadę do Decathlonu w Sosnowcu. Tam nabywam dwa kaski.


Ten jako podstawowy.


Ten jako zapas.

Może trochę przesadzam ale w tym roku skasowałem już dwa. Teraz bez skorupki na głowie to mi się jakoś tak dziwnie jeździ.
Po udanym zakupie, w nowym kasku, jadę przez Dąbrowę Górniczą - Mydlice, do Będzina (Ksawera) i dalej koło targu. Stamtąd do Łagiszy, Sarnowa i do domu z małym stopem w sklepie.
Po drodze różne obrazki. Jak zwykle świry za kierownicą które myślą, że jak będą szybsi o 0,5 sekundy to wygrają dłuższe życie.
W Łagiszy ładnie prezentował się Księżyc na tle oświetlonej elektrowni. Próbowałem zdjęcia robić ale nie miałem statywu a z ręki czy prowizorycznej podpórki nie wyszło nic wartego uwagi.
Pod gimnazjum w Psarach mijam lawetę ze skasowanym Tico. Z przodu po prawej ma zmasakrowane dokumentnie. Można powiedzieć, szczęście w nieszczęściu.
Poza tym całkiem przyjemna jazda wieczorno-nocna pomimo zawiewającego wiatru i mokrych dróg. Zanosi się na to, że jak pogoda się sprawdzi, to jutro rano będzie zdradliwa szklaneczka.


Kategoria Inne

Do bankomatu i po bułki

  • DST 50.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 18.07km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 grudnia 2012 | dodano: 23.12.2012

Sobotę się wygrzewałem. Tego mi po prostu trzeba było. Ale dziś już nie było mowy o tym, by nie pojeździć. Zwłaszcza że była przy okazji i potrzeba załatwienia kilku drobiazgów.
Na początek do bankomatu. Oczywiście nie tego najbliższego bo jak tak można. Pojechałem do Dąbrowy Górniczej nieco wyginając trasę. Na początek do Góry Siewierskiej, dalej przez Twardowice do Nowej Wsi gdzie skręciłem na Zawadę nadziewając się przy okazji na lekki wmordewind, który towarzyszył mi dalej przez Sadowie, Targoszyce, Przeczyce (w hodowli ryb ruch - pewnie taśmowo mordują karpie), Marcinków i do Wojkowic Kościelnych do Pogorii 4. Tam wbijam na asfalcik i wiaterek przestaje być tak uciążliwy. Na ścieżce ślady innych bikerów choć po drodze udało mi się spotkać tylko Olę :-) Jadę, patrzę a tam ktoś się zatrzymuje. Że ja trochę ślepawy a w okolicznościach zimowych wszyscy poowijani jak terroryści to z daleka nie poznałem. Ale im bliżej tym bardziej nabieram podejrzeń, że to ktoś znajomy może być a kiedy wyciągnięta ręka sygnalizuje stop, sprawa jest już jasna. Chwilę porozmawialiśmy na przekór niesprzyjającym warunkom. Oj! Się będzie działo, jak tylko wypali coś z tego, czym Ola zagroziła :-] No nic, zobaczymy. Żegnamy się i Ola jedzie zaginać kółeczko w stronę Wojkowic Kościelnych a ja dalej przez Marianki, przeskakuję na Pogorię 3 i obok mola śmigam do centrum Dąbrowy Górniczej. Jeden bankomat opróżniony (poddałem się po trzech info, że "Transakcja nie może być zrealizowana"). Jadę pod drugi i tam biorę com miał wziąć i jadę w kierunku domu. Pod dworzec kolejowy w Dąbrowie i dalej w stronę oczyszczalni ścieków. Wzdłuż torów na Ksawerę i potem w stronę Czarnej Przemszy gdzie ścieżką jadę do Będzina pod nerkę. Tam przeskakuję przez Zamkowe w do lasu grodzieckiego. Na światłach przez "86" i przy "Pod Lwem" w teren w stronę lasu w Gródkowie. Wyjeżdżam koło podstawówki i skręcam w prawo. Jeszcze jeden mały odcinek wertepowy i już potem prosto do Lewiatana na mojej wiosce. Zebrawszy trochę balastu do domu.
Fajny dzień do jeżdżenia. Temperatura na wyjeździe u mnie była w okolicach -3. Wiaterek był ale do przyjęcia. Drogi miejscami czarne i mokre, miejscami przysypane lekko śniegiem ale nigdzie nie było jakoś tragicznie ślisko czy chlapowato.


Kategoria Inne

(nie)Wielka Włóczęga

  • DST 54.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 grudnia 2012 | dodano: 16.12.2012

Wczorajszy dzień, ze względu na inne nałogi, nierowerowy. Dziś już jednak cykloza zaatakowała pełną mocą i wygnała mnie na małe objazdy okolicy.
Na początek jeden z ostatnio uczęszczanych kierunków czyli Góra Siewierska i dalej Twardowice w drodze do Nowej Wsi. Tam koło OSP odbijam w lewo z zamiarem ostatecznym wyjechania w Sączowie ale mi się coś merda i zjeżdżam do trasy Siewierz-Tarnowskie Góry. W sumie tu mi też pasuje. Skręcam w kierunków Tarnowskich Gór. Po drodze podjeżdżam pod bunkier zrobić kilka fot. Potem dalej przez Celiny jadę do Tąpkowic gdzie skręcam na Ossy. I tu pierwszy kawałek terenowy w drodze do Wymysłowa. Ciekawie. Tamą na zbiorniku Kozłowa Góra jadę w stronę Świerklańca. Skręcam na wał (gdzie takiemu jednemu z Piekar Śląskich należałby się KK za parkowanie) z zamiarem przejechania całego ale po drodze zmieniam zdanie bo rozmoknięty i jedzie się mocno nieciekawie. Wbijam do parku świerklanieckiego i jego ścieżkami wracam do Kozłowej Góry skąd dalej ścieżką rowerową do Piekar Śląskich. Na światłach robię fotę (bo mi się czerwone zaświeciło to czemu by z okazji nie skorzystać?) i skręcam na Brzozowice. Przejeżdżam asfaltem za kościół i do końca osiedla i wbijam znowu w teren. Znów ciekawie. Jeden podjazd fajny. Koło się ślizgało ale łapało przyczepność w końcu i udało się jednak wjechać. Wyjeżdżam w Wojkowicach na drodze z Michałkowic. Przez Wojkowice jadę do Grodźca. Skręcam za stacją benzynową by zrobić mały objazd i nieco klinkierkami pojeździć. Docieram w końcu pod kościół ten przy zakręcie (nie ten na samej górze) i jadę w stronę Będzina. Za mostem wbijam do lasku grodzieckiego i jadę nim w stronę skrzyżowania drogi 913 i 86 czyli kierunek na Gródków. Zaczyna pokapywać. W Gródkowie za torami zawijam w stronę OSP w Psarach i potem już kierunek do domu z małym wjazdem do sklepu. Deszczyk rozpędza się.
Docieram do domu nieco okapany ale generalnie nieprzemoknięty trekkingi i stuptuty się sprawdziły przy tej pogodzie i opadach. W ogóle do bardzo fajnie się jechało. Tam, gdzie normalnie się leci 50km/h dało się tyle lecieć. Drogi czarne choć mokre ale nie śliskie. Jedynie wertepki, pola i lasy mlaskate, zalane i miejscami oblodzone. Czasem koła miały tendencję do jechania każde w swoją stronę ale obyło się bez gleby i tylko jedno podparte ujechanie.
Pomimo tej odmiany moja sympatia dla zimy nie wzrosła ani o milimetr.

Dzisiejszcza galeryja w ilości 31 szt.


Ony bunkierek com to do niego podjechał.


Tak było na kawałku Ossy-Wymysłów.


Zbiornik Kozłowa Góra od strony Wymysłowa.


Kandydat do KK. Trzeba być albo bardzo złośliwym albo bardzo bez mózgu żeby tak zaparkować. Nie wiem co gorsze.


Świerklaniec. Mniejsze kawałki wody już solidnie pozamarzane.


Szybka fota "na czerwonym" w Piekarach Śląskich.


Kościół w Brzozowicach.


Kawałek terenowy między Brzozowicami a Wojkowicami.


Urząd Miejski w Wojkowicach a przed nim to, co pozostało po kopalni.


A na koniec mój domowy tygrys. Przyszła się pochwalić złapaną myszą. Trochę nie bardzo rozumiała, że nie chcę żeby ją do domu wnosiła :-p


Kategoria Inne

Ustawka Mariotruck-a

  • DST 47.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.67km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 grudnia 2012 | dodano: 09.12.2012

Dziś opowiastka z obrazkami.

Na dziś Mariotruck z Ghostów zwołał ustawkę w ceulu tytłania się w śniegu po drodze z Będzina do Pyrzowic i nazad. Plan miałem taki, że rano skoczyć ze zwierzaczkiem do weterynarza i ustawić się na starcie. Nieco nie wyszło. Szybki tel w celu ustalenia kto gdzie jest i gdzie z kim można się spotkać. Po rozmowie z Mario tak mi się coś ubzdurało, że oni na 12:15 chcą zajechać pod zachodni koniec pasa startowego. Rzut oka na czasomierz i wychodzi mi na to, że nie ma szans ich przed tym dogonić. Zbieram się i ruszam pod wschodni kraniec, gdzie się potem z nimi zdzwonię i jakoś się zjedziemy.
Na początek do Góry Siewierskiej i Dalej do Nowej Wsi.



W trakcie focenia i odzyskiwania widoczności (okulary pokryły się warstwą lodu) śmiga obok mnie zawodnik chyba na szosie. Był na tyle szybki, a ja bez okularów na nosie na tyle ślepy, że taki mi się zdawało ale głowy nie dam.
Pogoda jak na obrazku widać: mglisto. Na starcie miałem -8. Na szczęście bez wiatru. Tyle, że wiatru nie trzeba nawet żeby solidnie przemarznąć. Nowa Wieś, w stronę, w którą ją przejeżdżałem to cały czas zjazd aż do trasy Tarnowskie Góry - Siewierz. Latem to się tam leci 40 km/h i lepiej teraz z racji warunków drogowych trochę się klamek trzymałem ale gdzieś po drodze i tak chyba mi z 35 km/h zmierzyło. Kiedy dojeżdżam do skrzyżowania na dole ryj mam zamarznięty, widoczność znowu szczątkowa. Przejeżdżam skrzyżowania i moment na odzyskanie widoczności. Dziś wziąłem do jazdy rękawice narciarskie i tym razem łapy nieco mniej marzły. Jednak i one nie dawały rady momentami utrzymać temperatury.
Dojeżdżam do Siedlisk i kolejna sesja łączności z Mario. Tym razem sytuacja się wyjaśnia. Oni dojeżdżają do Siewierza i stamtąd będą jechać lasem pod lotnisko. Ja dokładnie w odwrotną stronę. Umawiamy się, że zjedziemy się po drodze w lesie i ruszam jechać swoje.



Zahaczam o teren, który kiedyś należał do wojska a konkretnie do jednostki lotniczej w Mierzęcicach. Mieli wspólny pas startowy z lotniskiem cywilnym. Potem ich zlikwidowali i zostały tylko straszące w lesie ruiny wytargane z wszystkiego, co się dało sprzedać lub spalić.



Docieram na miejscówkę, z której dobrze się ogląda siadające samoloty i jadę dalej w stronę Zendka.



Gdzie wbijam do lasu na drogę do Siewierza. Tak sobie nią niespiesznie popylam.



Robiąc czasem focię tu i tam sobie...



... i rowerkowi.



Aż w końcu nadziewam się przed Siewierzem (z mojego punktu widzenia, z ich za Siewierzem) Zimową Grupę Uderzeniową Ghostbikers.
Z kilku zamienionych słów widać, że zabawę mieli przednią. Między innymi solidna gleba Robredo zakończona centrowaniem przedniego koła. Jednym słowem: grubo. Poza tym też widać, że dzioby im pozamarzały bo bełkoczą tak samo jak ja :-]
Żegnamy się i jadę odkręcać kółeczko, które oni zaczęli.



Podjazd na rynek w Siewierzu w celu zbadania sytuacji. Pusto, mglisto. Jadę dalej.



Fota kościoła w Siewierzu.



Fota zamku w Siewierzu. Tym razem przysypany śniegiem więc trzeba uwiecznić.
Jadę dalej i wbijam na ścieżkę rowerową do Podwarpia. Po drodze kilka fotek bo zima wyglądała tam bardzo ładnie.



Rowerek ufocony w zimowych okolicznościach przyrody - ponownie.



Ony krzaczek bardzo mi w oko wpadł tym jak go zima potraktowała. Dziełu sztuki.



Fields. Endless fields...



"Nasi tu byli" czyli ślady Ghostów czterech.



Gdzie oni wbili na ścieżkę, tam ja wypadłem. Co na obrazku widać.



Nawet słoneczko na moment się objawiło nad Podwarpiem.



Potem "pognałem" prosto na Pogorię IV gdziem ufocił to, co było widać z tego zbiornika. Przy okazji chyba mnie zazdrość zbierała gdzieś od środka, że ja gleby nie mam, tom i sobie jedną też zafundował.



Gleba przez brak pomyślunku. Bo tak sobie pomyślałem, że piasek będzie teraz ładnie utwardzony przez mrozik, to sobie podjadę bliżej zamiast deptać nad skarpę. No tom podjechał. Piasek faktycznie był utwardzony. Tylko, że koleiny po quadach w nim też. Wpadłem przednim kołem w jedną z nich i nagle kółko zaczęło jechać w prawo kiedy kierunek miałem prosto i żem rymsnął jak długi. Usiłując uratować się zgrabnie z upadku do kompletu pizgnąłem prawą piszczelą w jakiś twardy kawałek rowerka. Przez dłuższą chwilę bolało jak diabli. W domu okazało się, żem deczko oskurowany w miejscu pizgnięcia i jucha leci. Ale cóż, takie życie rowerzysty - bez obrażeń to nie jest impreza.



Na Pogorii albo Straż Pożarna miała jakieś szkolenia lub ćwiczenia albo też ktoś się utopił. Lepiej, żeby to pierwsze.



Bez większego kombinowania, zrobiwszy jeszcze tylko kilka foto jadę prosto do domu przez Marianki, Preczów i Sarnów. Przed Mariankami wdziewam jeszcze przeciwwiatrówkę bo się jakoś tak bardzo niesympatycznie zrobiło. Do domu dojeżdżam zmarznięty ale w sumie zadowolony z objazdu.
Przy czym dalej zimy nie lubię.

Link do galerii tego, co dziś upstrykałem - 83 szt.

I jeszcze jedno foto :-) Tego jak wyglądało kółeczko Robredo zanim się z nimi spotkałem. Musiała być efektowna gleba.


Kategoria Inne

Cytując i parafrazując...

  • DST 14.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 16.47km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 grudnia 2012 | dodano: 08.12.2012

... BS-owiczów czyli kosmę100 - do wsiowego sklepu i noibastę - nie tylko po bułki.
Do sklepu najbliższego mam jakieś 300m. Do tego, co się wybrałem jest jakiś kilometr ale wyciąganie rowerka dla tak nędznego przebiegu wydało mi się jakieś takie niewłaściwe. Tak więc go wyciągnąłem ale drogę do sklepu nieco zagiąłem. Poturlałem się na początek pod górkę do Góry Siewierskiej. Stamtąd do Brzękowic i zjechałem w stronę Goląszy Dolnej i Malinowic skąd już prosto do umyślonego sklepu i potem z balastem prosto do domu. W dzień, przy ładnym słoneczku to ta zima wygląda całkiem ładnie. Zwłaszcza, że dziś drzewka ośnieżone i oszronione. I wiatru nie było. Mrozik też nie jakiś przeraźliwy. Na wyjeździe -4.
Nie zmienia to jednak faktu, że zimy nie lubię. Końcówki górne marzną przy zjazdach. Dziób marznie cały czas. Nogi podają na tyle, że jedynie tempo emeryta wchodzi w grę. I do tego jezdnie niepewne. Miejscami czyste, miejscami ośnieżone. Na szczęście nie miałem po drodze oblodzonych. Ale i tak to nie ta jazda co latem.


Kategoria Inne