limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%)
Czas w ruchu:980:14
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:515
Średnio na aktywność:34.07 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Dreamliner

  • DST 51.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 15.94km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 grudnia 2012 | dodano: 03.12.2012

Dziś wziąłem dzień urlopu w celu przyglądnięcia się Dreamliner-owi. Że niby taki ładny, pojemy i ekonomiczny, i w ogóle, i w szczególe.
Wyruszam 8:20 od siebie bo przez noc sypnęło śniegiem i nie chcę się spóźnić. Planowane lądowanie w Pyrzowicach o 9:40. Jest więc niby czas ale sytuacja na drogach hm... U mnie lekko zmrożony śnieg. Potem chlapa, potem śnieg, i tak na zmianę. Jadę przez Górę Siewierską, Twardowice, Nową Wieś. Miejsca, gdzie normalnie puszczam klamki i lecę 50+ tym razem na hamulcach i przy 25 km/h stres, że zaraz pizgnę. Na szczęście chyba strach ma tylko wielkie oczy. Dojeżdżam do pasa lotniska a tam ruch jak w Rzymie. Okazuje się, że "oglądaczy" jest całkiem sporo. A uzbrojeni! Takie teleskopy niektórzy dźwigali, że strach. Przy takim sprzęcie moja "pstrykawka" wygląda mizernie.
Czekamy na przylot. Niektórzy są już tak przygotowani do focenia, że mają różne skanery i inne cuda i szybko się wydaje, że samolocik ma obsuwę w czasie. Będzie czekanie :-( Po godzinie się łaskawie zjawia (po drodze ląduję i przelatuje kilka innych maszyn). Szybki szpil i czas się zwijać. Objeżdżam pas od wschodu i przez Zendek jadę na zachodni kraniec. Tam znowu czekanie. W międzyczasie startuje "wizir". Jakiś czas po nim "Dream". Focenie i ruszam do domu przez Ożarowice, Sączów, Rogoźnik i Strzyżowice.
Wymarzłem jak diabli. Niby koło zera było ale stanie przy minimalnym ruchu i lekkim wiaterku wykańcza. Dobrze, że miałem termos z herbatką i ciuchy przeciwwiatrowe. Inaczej mogiła.

Dzień rowerowo jeszcze niezakończony. Mykam do serwisu po odbiór Srebrnej Strzały. Tak więc jeszcze kilka km dopnę dziś i przekroczę pewnie 13k km...

Zbiorkomem przerzucam się do Będzina gdzie z serwisu odbieram Strzałę na nowym napędzie. Zupełnie inna jazda. Może tym razem trochę wytrzyma. Nie udaje mi się dotrzeć przed zamknięciem do centrum ubezpieczeniowego więc polisa na Meridę będzie musiała nieco poczekać. Wracam do Lidla po zaopatrzenie i statecznie, z pełnymi sakwami, turlam się przez Łagiszę i Sarnów do domu.
Warunki do jazdy pogorszyły się dość znacznie. Jutro będzie szklaneczka. Łamię się czy nie przerzucić się na zbiorkom do czasu aż się nieco ociepli. Zobaczymy jak mi poranek podejdzie.

Pełna galeria tego, co mi się dziś ufociło (73 sztuki)


A lądowanie "Dream-a" wyglądało tak. Myk i po sprawie.


Okoliczności przyrody prezentowały się w ten sposób. I 2 na minusie.


Nie ja jeden czatowałem. I nie była to jedyna grupa.


Przed gwoździem programu była okazja potrenować składanie się do foto.


Przyszło znowu zdrowo wymarznąć na drugim końcu pasa nim główna atrakcja raczyła się ruszyć.


Poszło szybko i sprawnie.


Atrakcja zniknęła w sinej dali a mnie pozostało wrzucić młynki by się rozgrzać choć trochę w drodze do domu.


Kategoria Inne, Serwis

DOND - Tym razem rundka na zachód

  • DST 32.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 19.20km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012

Start po opóźnionym rozruchu czyli 15:20. Na początek wspinam się dla rozgrzewki na górkę paralotniarzy w Górze siewierskiej. Stamtąd terenem pod Ligęzę i asfaltem zjazd do Rogoźnika. Obok cmentarza w Dobieszowicach przeskakuję na drugą stronę autostrady i wyjeżdżam w Wymysłowie. Robi się już powoli ciemno. Wzdłuż tamy na zbiorniku Kozłowa Góra jadę do drogi Tarnowskie Góry - Piekary Śląskie i tam skręcam na Piekary. Kawałek ścieżką, resztę asfaltem jadę do świateł przed szpitalem i skręcam na Wojkowice. Prawie całą długością Wojkowic dojeżdżam do kościoła (tego od strony Grodźca) i skręcam na Strzyżowice i potem już prosto do siebie.
Chłodno. Nogi nie podają za dobrze przy tej temperaturze i napowietrzanie też się buntuje przy próbie pociśnięcia. Na płaskim tak 22-24 km/h. Jednak byle górka i prędkość spada do 15-19 km/h :-/
Aktywność społeczeństwa znikoma. Rowerzystów śladowo. Trochę więcej biegaczy.


Kategoria Inne

DOND - last man standing?

  • DST 61.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 18.21km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 grudnia 2012 | dodano: 01.12.2012

Na starcie, czyli około 14:25, +3. Ruszam wymyślonym najprostszym kursem w stronę wschodniego krańca lotniska w Pyrzowicach. Stamtąd lasem do Siewierza. Po drodze przychodzi wdziać extra warstwę izolacyjną bo chłodek daje się we znaki. W Siewierzu mykam obok zamku i przez remontowany most w stronę Wojkowic Kościelnych. Po drodze uskuteczniam miniexplorację w nadziei znalezienia skrótu do ścieżki rowerowej ale okazuje się, że trafiam w ślepy zaułek. Wracam na znaną drogę i wbijam na ścieżkę rowerową kończącą się na Podwarpiu. Po drodze ścigam się przez chwilę z parą sarenek. W międzyczasie zdążyło zajść słońce i nad Pogorię 4 docieram kiedy zaczynają zapadać ciemności. Asfalcikiem jadę do Marianek spotykając po drodze tylko jednego rowerzystą. Oświetlonego, o dziwo. Dalej jadę na Zieloną i tam przerzucam się na ścieżkę rowerową wzdłuż wałów Czarnej Przemszy, którą dojeżdżam do Będzina. Odbijam na Teatr Dzieci Zagłębia i dalej w stronę dworca kolejowego. Zakotwiczam na trochę u qmpla. Wciągamy pizzę + 3 izobronki na głowę. Zbieram się od niego jakoś po 21:00. W związku z tym, że pewnie mam przekroczone 0,2 mykam bocznymi dróżkami i robię nocny terenowy powrót. Na początek przez Zamkowe do lasu grodzieckiego. Stamtąd przeskakuję do Grodźca i wertepkami jadę do Gródkowa pod restaurację "Pod Lwem". Przeskakuję asfalt na drugą stronę i wzdłuż lasu jadę do Gródkowa. Tam przerzucam się polami do Psar i bocznymi drogami docieram do domu mniej więcej o 22:00.
Zadziwiająco mało ludzi o tej porze a przecież nie było znowu aż tak zimno ani wietrznie. Przez chwilę miałem wrażenie, żem jedyny żywy na Pogorii 4.
I jeszcze wniosek z wieczornego powrotu: kto chce jutro jechać rano blaszakiem musi liczyć się ze skrobaniem. Spotkanie po drodze zaparkowane samochody ładnie oblodzone. Na polach roślinki pięknie pokryte szadzią. Jutrzejsze poranne zdjęcia powinny być super :-)


Kategoria Inne

Na wschodni kraniec lotniska w Pyrzowicach (DOND)

  • DST 52.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 23.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 listopada 2012 | dodano: 25.11.2012

Sobotę całą przebimbałem choć do rowerowania pogoda była całkiem całkiem. W niedzielę parcie na jeżdżenie było nie do opanowania. Pogoda dalej dopisywała więc po 14:00 zebrałem się w drogę. Plan: dotrzeć do wschodniego krańca pasa startowego lotniska w Pyrzowicach by mieć pojęcie jak tam dojechać gdybym się przypadkiem wybrał na okazję lądowania Dreamliner-a.
Na początek do Góry Siewierskiej. Stamtąd wertepkami do Siemoni i dalej przez Sączów i Ożarowice do Zendka. Przed Zadzieniem wjeżdżam w las obok terenu lotniska i wzdłuż ogrodzenia objeżdżam do Mierzęcic. Wracam na asfalt i przez Targoszyce i Przecycze jadę do Wojkowic Kościelnych. Zachodnim brzegiem Pogorii 4 do Preczowa i przez Sarnów do domu. Na Pogorii trochę batmanów i tylko jeden oświetlony jak prawo i Pan Bóg (o ile istnieje) nakazuje.
Nie wiem czy to dzień taki dobry, czy wczorajsze byczenie ale jechało się dziś rewelacyjnie. Może bym jeszcze dystans naciągnął ale śmietnik nie pozostawił żadnych niejasności. Nie będzie wsadu będą problemy. Tak więc dystans skromny.


Kategoria Inne

Nocna Rundka

Niedziela, 28 października 2012 | dodano: 28.10.2012

Sobota była całkiem nie do użytku. Cały dzień padało. Aż się wierzyć nie chciało, że tak można.
W niedzielę rano za oknem jak w środku zimy. Wszystko przykryte śniegiem. Cały dzień mi się nie chciało ruszyć 4 liter z domu. Na przemian jedzenie, czytanie, spanie i tak gdzieś do 19:00. A potem już łamanie w plecach od niejeżdżenia tak dawało się we znaki, że się zebrałem i pojechałem.
Na początek przez Dąbie do Wojkowic Kościelnych i na Pogorię IV. Tam stroną zachodnią dojechałem do Marianek skąd dalej asfaltem na Zieloną. Stamtąd na molo na P3 i do centrum Dąbrowy Górniczej. Przez Koszelew do Będzina pod zamek i dalej przez Grodziec i Gródków do siebie.
Po drodze trochę focenia na szybko. Drogi całkiem przyzwoite do jazdy. W sporej części suche. Kiedy jechałem, to było miejscami sporo mgieł. Rano pewnie znikną bo będzie chyba chłodniej. Jak zjeżdżałem o 22:00 do domu, to było zero na termometrze.


Niedzielny poranek.


Wojkowice Kościelne.


Na Pogorii 4.


I jeszcze raz Pogoria 4.


Zielona. Po zdjęciu tego nie widać.


Pogoria 3.


W centrum Dąbrowy tak pusto jakby jakiś horror na żywo leciał.


Grodziec.


Gródków.

Jechało się bardzo fajnie. Praktycznie puste drogi. Czasem tylko jakiś zabłąkany samochód przemknął chyłkiem. Czasem też jakiś pies gdzieś za płotem zaszalał. Poza tym ludzi prawie zero. Pogoria 4 całkiem pusta. Na molo przy P3 też jakieś niedobitki. Nikogo na rowerku. Żadnego biegacza czy "kijkowca". Nawet spacerowiczów. Normalnie latem o tej porze w tych miejscach tłumy były.


Kategoria Inne

Zakończenie w Chudowie

  • DST 142.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:55
  • VAVG 17.94km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 października 2012 | dodano: 21.10.2012

Dzisiejszy dzień rowerowy rozpoczęty stosunkowo wcześnie bo mniej więcej około 7:15. Wyruszam do Sosnowca pod fontannę przy PTTK na spotkanie z grupą wyjeżdżającą do Chudowa na zakończenie sezonu kolarskiego PTTK. Za oknem mleko i jakieś +5 stopni więc wdzianko raczej konkretne potrzebne.
Dojeżdżam na miejsce niemal równo o 8:00 razem z bratem Marcina. Tu jeszcze kwadrans akademicki. Robimy foto i ruszamy. Potem foto robiłem jeszcze po drodze w różnych miejscach zupełnie losowych.
Jedziemy na początek na Trzy Stawy i Muchowiec, gdzie miał czekać Rysiek. On też nas prowadzi do Panewnik a dalej potem trochę ja trasą, jaką jechaliśmy do Rybnika (Chudów był wtedy po drodze). Temperatura powoli rośnie, mgły stopniowo opadają, słoneczko ładnie świeci. Trasa trochę asfaltami, trochę lasami. Po drodze spotykamy innych rowerzystów. Niektórzy chyba na ten sam zlot. Inni niestowarzyszeni.
U celu jesteśmy trochę przed 11:00 czyli przed czasem. Marcin ogarnia sytuację i staje na tym, że kto chce pojeździć po okolicy ma czas do 13:30. Reszta obstawi zlotowe atrakcje. Formuje się sześcioosobowa Grupa Do Badań Parametrów Okolicznych Błot, która po gorącej herbacie niezwłocznie wyrusza wypełnić swoją misję. Jedynie Robredo trzeba odrywać od kuszy żeby się nie postrzelił przypadkiem. I zapuszczamy się w las gdzie rozpoczynamy badania. Udało nam się zjechać trochę terenu i wnioski są takie na temat parametrów okolicznych błot. Są stosunkowo rozległe aczkolwiek areał jest nieco ruchomy. Co do głębokości, to jest dostateczna by się koncertowo upaprać. Takoż odpowiednia jest gęstość i czepliwość owych błot. Przy okazji błot występują obiekty w postaci widoków wartych zobaczenia oraz akweny wodne wielkości wszelakiej.
Ze względu na ograniczony czas przeznaczony na działanie GDBPOB formacja rozpoczyna powrót do grupy głównej nie omieszkując jednakże wykorzystać okazji i rozszerzyć zakres badań. Wypadają one pomyślnie. Ostatecznie GDBPOB powraca do formacji startowej i razem ruszamy dalej sfociwszy się uprzednio w towarzystwie kamienia i zamku.
Kolejny punkt to ogród botaniczny. Nie focę tam jednak tylko usiłuję wytropić co mi tak irytująco w tylnym kole hałasuje. Nie udaje się to jednak.
Dzisiejsza grupa była rewelacyjna pod kątem nastrojów i zamiłowań. Wszyscy przychylnym okiem patrzyli na improwizacje i exploracje. Takież mieli i nastroje. Nie raz i nie dwa zdarzyło się dziś wjeżdżać "na czuja" i "na pałę" w jakieś boczne polne drogi co skutkowało mnóstwem żartów i wybuchami dobrego humoru. Czasem też skróceniem drogi.
Wdzieramy się po drodze na Srocze Górę. Stamtąd (po foceniu i podziwianiu) rozpoczynamy powrót. Był onyż powrót również bogaty w improwizacje autorstwa Avacsa. Przy czym i one nie były w stanie zepsuć humoru ekipy. Jedynie wyostrzał się cięty dowcip serwowany każdemu, kto miał odwagę spróbować coś namieszać, zwłaszcza skutecznie.
Powracamy obok pracy t0mas82-a ale jak uprzednio telesympatycznie wykrywamy, że nie ma szans by był dziś w pracy więc nie próbujemy go turbować.
Jankego (omijając kilku kandydatów do KK) jedziemy na Janinę (gdzie żegnamy się z Ryśkiem) i dalej do Sosnowca.
Jest wesoło. Także coraz chłodniej i ciemniej. Przy szlaku rowerowym na Trójkąt Trzech Cesarzy robimy postój chwilowy, gdzie Marcin opowiada o szlaku. Potem podziękowania za uczestnictwo i rozjeżdżamy się. Z Edytą i Maciejem eskortuję Joannę niemal pod drzwi. Potem z Maciejem eskortujemy Edytę pod drzwi. Potem Maciej jedzie do siebie bo też już jest prawie pod drzwiami. A potem ja sam odstawiam siebie do domu przez Czeladź (tu postój na wdzianie kurtki i pełnych rękawiczek), Wojkowice (tu postój na karmienie Garimna) i Psary (tu wjazd do sklepu po małe co-nieco). Powrót już mocno po ciemku i we wstających mgłach.
Dzionek rowerowo równie udany jak wczorajszy.

















Link do pełnej galerii (171 zdjęć).


Kategoria Inne

Ustawka z Olem

  • DST 67.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 18.36km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 października 2012 | dodano: 20.10.2012

Takie dni to ja lubię.
Nie dość, że cały pod znakiem rowerowania w doborowym towarzystwie to jeszcze pełen atrakcji.
Dziś sprawcą biegu wydarzeń był Olo81. Zaproponował objazd po pobliskich obiektach między innymi industrialnych. Zebraliśmy się na Górce na Środuli. Przybyłem na miejsce jako ostatni. Czekali już Olo, Frey, Domino, Robredo i Biko. Tradycyjnie na powitanie pogaduchy i kwadrans akademicki dla ewentualnych spóźnialskich ale okazało się potem, że kto miał być, to już dotarł.
Ruszyliśmy. Na początek budowla w formie kaplicy, co to faktycznie było, to by trzeba Ola zapytać. Potem, jedziemy na miejsce zameczku. W terenie okazuje się, że jest to tylko nieduży wzgórek i tablica informacyjna. Kolejny punkt programu to grota Mieroszewskich. Aż dziw, że takie miejsca funkcjonują ledwo kilkaset metrów od trasy, którą pokonuję do pracy. W kolejności jest dworek gościnny (obecnie konserwatornia). Potem nieco dłuższa przejażdżka w kierunku Strzemieszyc. Tutaj Robredo, Frey i Biko rozpuszczają konie i na prostej lecimy grubo powyżej 30 km/h. Zwiedzamy groty i oglądamy pozostałości z wapiennika. Stamtąd jedziemy do pozostałści fabryki chemicznej. Po fabryce przebijamy się czarnym szlakiem do wapiennika Bordowicza. Byłem w tym miejscu w zeszłym roku i mam wrażenie, że nieco teren został uprzotnięty. Poszukam zdjęć z mojej wizyty i podlinkuję dla porównania.
Dalsza częśc programu to wizyta w lokomotywowni. Podczas focenia pracownicy uświadamiają nas, że to czynny zakład i generalnie to mamy się znikać stamtąd. Takoż czynimy uwożąc kilka foto. Kolejne miejsce, z którego zostajemy pogonieni to młyn, tu nawet nie focę bo tak po prawdzie, to nie wiem co warto. Później Olo pokazuje nam, co było warto sfocić. W ogóle jego zdjęcia pewnie pokażą, że niby byliśmy w tym samym czasie, w tych samych miejscach ale Olo był w jakimś świecie równoległym bo uchwycił takie rzeczy, których nikt z nas nie widział.
Dalej nawiedzamy budynek przedszkola, kiedyś szpital a także okoliczne domki. Jest też jeszcze po drodze zajazd i kościół. Na tym focenie kończymy choć programu założonego przez Ola się nie udaje wykonać z przyczyn różnych a głównie z tej, że dzień się kończy. Ruszamy w stronę Pogorii 3. Znów tempo zawałowe. Niedaleko centrum Robredo i Biko odbijają ku centrum a my lecimy zasiąść przy izobroniku przy P3 gdzie czas nam schodzi na wesołej rozmowie do 19:00 z kawałkiem. W końcu się żegnamy i każdy z nas leci w swoją stronę. Ja przez chwilę razem z Olem jadę do parku Zielona i tam się rozdzielamy. Przez Preczów i Sarnów jadę do domu.
Dzień bardzo sympatycznie spędzony. Jeżdżenie, śmiechy, rozmowy, focenie, sympatyczni ludzie - wszystko czego trzeba by dzień uznać za pozytywny.




W grocie Mieroszewskich


Kolorki jesieni w drodze do jaskiń.


Olo z poświęceniem foci w jaskini.


Ekipa podlicza ząbki.


Bejrut.


Sprawdziliśmy jak od środka wygląda wapiennik Bordowoicza.


Zajazd Alicja.


Finisz na P3.

Link do pełnej galerii (157 zdjęć).

Wapiennik Bordowicza - moja zeszłoroczna wizyta tamże.


Kategoria Inne

SOND

  • DST 35.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 października 2012 | dodano: 17.10.2012

Do pracy komunikacją publiczną więc temperaturka i opady były rano mało istotne dla mnie.
Po pracy jeszcze komunikacją do serwisu po odbiór Meridy.
Wymieniony cały napęd, suport, dołożona szprycha, wymienione klocki hamulcowe na tyle. 340 zetów łącznie.
Oczywiście obowiązkowa jazda testowa. Pogoria 3 i 4, Chrobakowe, Malinowice i do domu. Dojechałem już po zachodzie. Pogoda po południu wyjątkowo dopisująca. Ciepło, słonecznie, nieznaczny wiaterek. Lux.


Kategoria Serwis, Inne

OS

Poniedziałek, 15 października 2012 | dodano: 15.10.2012

+17. Szybki, przy niemiłosiernym jęczeniu łańcucha, kurs do sklepu w celu uzupełnienia drobnych braków w lodówce. Potem równie szybki ale nieco dłuższy kurs do serwisu w Będzinie. Po drodze obtrąbiono mnie ale w wersji przyjacielskiej. Sądzę, że był to Nekor. Tak wnoszę po logo na samochodzie bo kierowcy nie zdążyłem zauważyć. Ewentualnie był to Adam, którego z Nekorem zostawialiśmy na urlopie w Ustroniu.
Rowerek ma zaordynowaną wymianę napędu (korba+łańcuch+kaseta), uzupełnienie szprych z tyłu i centrowanie, wyprostowanie sprawy niehamującego tylnego hamulca oraz ogólny przegląd. Odbiór w środę po pracy.
Powrót już nierowerowy.


Kategoria Inne, Serwis

Zakończenie Klubowe

  • DST 88.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 19.06km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2012 | dodano: 06.10.2012

Dziś dzień klubowego wykańczania okresu. Pogoda od rana słoneczna choć początkowo "rześko". I bardzo wietrzne. Jadę na spotkanie pod fontannę przy PTTK w Sosnowcu przez Wojkowice, Czeladź i Milowice. Na Milowicach dwóch "miszczów" ustala który winy temu, że jeden wjechał w kufer drugiemu. Docieram na miejsce z obsuwą. Walka z silnym wiatrem mocno spowalniała jazdę.
Na miejscu grupka już gotowa do startu. Foto i jedziemy. Dziś robię za uczestnika więc za bardzo się trasą nie przejmuję. Niektóre miejsca znane, inne mniej.
Jedziemy na Kazimierz na spotkanie z zaspanym panem_p. Dalej z przystankami do Sławkowa. Tam małe co nieco w AUSTERII w postaci kolejno gorącej herbatki, pysznego żurku i kawy. Zahaczamy o ruiny zamku dostawszy się tam prywatną furtką.
Z ruin wracamy do Sosnowca. Najpierw uderzenie na Sosinę i potem dalej docelowo na działkę Waldka. Tam długa, zalewana i zajadana nasiadówa aż do 21:00 z groszami. Wesoło, spędzony czas. Rozjeżdżamy się powoli by w pięciu dotrzeć do centrum Sosnowca. Żegnam się z chłopakami i przez Pogoń, Będzin, Łagiszę i Gródków wracam do siebie. Miejscami nieźle wieje ale mimo tego jedzie się całkiem sprawnie.
20 min. po tym jak dojechałem do domu zawiało i sypnęło deszczem.











Link do pełnej galerii


Kategoria Inne