Inne
Dystans całkowity: | 18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%) |
Czas w ruchu: | 1011:28 |
Średnia prędkość: | 17.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 569 |
Średnio na aktywność: | 31.73 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Siłka na kołach i z łopatą
-
DST
30.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:44
-
VAVG
10.98km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometrze zero. Za oknem od rana na przemian raz wiatr i śnieg, raz wiatr i słońce. Efekt tego jest taki, że grunt przykrywa warstwa śniegu. Start uskuteczniam około 15:00. Słońca nie ma ale śnieg jeszcze nie pada. Na początek terenem ze Strzyżowic pod Urząd Gminy w Psarach. Nim tam docieram wiaterek się rozpędza i niesie ze sobą tumany śniegu.
Tak to mniej więcej wygląda.
Jako, że wieje w plecy to jadę dalej bo jedzie się całkiem przyjemnie, choć spacerowo. Prędkość tak w granicach 10km/h. Biegi w zakresie 1/1-2/3. Więcej i tak nie da się uciągnąć. Ale przyczepność bardzo dobra dzięki agresywnej oponce na tyle Srebrnej Strzały. Nawet kiedy koło uciekało na jakiejś koleinie wystarczyło tylko szybciej zakręcić by wrócić na tor jazdy. W ogóle cała trasa bez gleby a uślizgi nieznaczne i może ze 2-3 z podpórką.
Kiedy docieram do Łagiszy przez chwilę myślę, że przez tą pogodę to chyba będzie trzeba zawrócić. Problem w tym, że wieje i sypie tak, że o powrocie nie ma mowy bo musiałbym jechać centralnie pod prąd. Tymczasem ledwo coś widziałem jadąc nawet z wiatrem. Ale coś tam widziałem. W związku z tym przerzucam się na kawałek czarnego szlaku wzdłuż torów i ciągnę na Zieloną. Jakichś ludzi po drodze wymijałem ale chyba nikt znajomy. Zresztą bardzo zajęty byłem tym, by się nie wyglebić i nie zwracałem uwagi na takie nieistotne dla akcji detale jak przechodnie. A akcja w dalszym ciągu wyglądała tak:
Fotka bez lampy. Ładnie to wygląda, prawda?
Fotka w tym samym miejscu z lampą pokazuje jak to wyglądało faktycznie.
Kawałek, który normalnie przejeżdża się błyskawicznie ciągnął się tym razem niemiłosiernie długo. Kiedy dotarłem do Zielonej opad przesunął się dalej i taki widoczek ukazał się mym oczom:
Rzut oka za plecy. Z onej chmurki, co to jej krawędź widać, tyle śniegu naleciało.
Czarna Przemsza kawałek od mostku na Zielonej.
Na Zielonej spotykam bałwana z grzywką ;-)
Zimową scenerię intensywnie oświetlał Księżyc.
Zamarzająca Pogoria 3 widziana z mola. Pod Księżycem bloki na Łęknicach.
"Kacki" i inne "ptaszydła".
Z rowerka śnieg nawet nie chciał się dać strząsnąć.
Przez Zieloną wracam w stronę Czarnej Przemszy i jej wałami jadę do Będzina.
Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy. Gdzieś po drodze spotkałem człowieka na biegówkach.
Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków spacerowo kręcę do domu. Zjeżdżając pod szkołę w Gródkowie osiągam zawrotne 28km/h. Więcej się trochę bałem, bo hamulce niestety kiepsko pracowały poprzymarzane i obsypane śniegiem. Na 400m od domu burak z tycim ego ale za to wielką furą w stylu BMW x-cośtam i xeonami takimi, że oczy wypala, jedzie mi prawie na kole a potem przy wyprzedzaniu jeszcze trąbi. Chyba nigdy nie zrozumiem tej wersji ułomności umysłu. Jakoś kierowca pługa jadącego za nim nie miał ze mną żadnych problemów a pojazd miał o wiele większy.
Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem oto. Całość pozwoliłem sobie wpisać jako teren bo praktycznie jechało się całą drogę jak po piasku. Bardzo się przydał roztoczański trening pod okiem Oli :-) Dzięki temu jazda sprawiała samą radość choć był to niezły wysiłek.
Sprawdził się chyba też patent z wełnianymi skarpetami i wkładkami izotermicznymi bo stopy miały się całkiem dobrze większość drogi.
Po powrocie potem jeszcze ponad godzina siłowania się ze śniegiem przy pomocy łopaty.
Kategoria Inne
Wyścig zbrojeń
-
DST
32.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
18.82km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr szybko wskazywał temperaturę na rosnącą ale potraktowałem jego wskazania raczej z niedowierzaniem. Odmierzone +5 złożyłem na karb ładnie operującego słoneczka. I faktycznie odczuwalnie było chyba poniżej zera. Wszystko przez dość konkretny wiatr z południowego-zachodu. Startuję nieco przed południem. Cel główny dzisiejszego wyjazdu to zdążyć zanim skończy się targ w Będzinie. Jeszcze kawał zimy przed nami i pewnie nie jeden raz temperaturki polecą mocno w dół. Na tą okoliczność chciałem się uzbroić w grube, wełniane skarpety by przetestować, czy to będzie skuteczne rozwiązanie marznących stóp. Tak więc przez Sarnów i Łagiszę dopadam targu. Niestety na większości stoisk ta sama masówka. Nawet jeśli gdzieś było stoisko z tym, co mnie interesowało, to go nie zauważyłem. Ale jest jeszcze jedna opcja. Ruszam do centrum Będzina. Tam na małym targu przy halach znajduję sklepik całkiem bogato zaopatrzony w różnego rodzaju okrycia na stopy (skarpety, klapki, papucie). Udaje mi się nabyć fajne, grube skarpety i do tego biorę jeszcze wkładki izotermiczne. Jutro tenże zestaw przetestuję bo jeśli wierzyć ICM-owi, to będzie chłodniej i świeży śnieżek. Z zakupami ruszam w dalszą drogę. Na razie licznik tak w okolicach 11km czyli łącznie z powrotem byłoby jakieś 20km. Trochę mało. W związku z tym ruszam w stronę Sosnowca i przez Pogoń jadę do Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic i dopiero stamtąd do domu.
Spora część dzisiejszej trasy, to większa lub mniejsza szarpanina z wiatrem. Odcinków, gdzie wiał w plecy miałem naprawdę niewiele. Za to nie zawiodło słoneczko i uratowało trochę ten dzień. Generalnie jednak jazda dość przyjemna.
Kategoria Inne
Napoczęcie roku
-
DST
38.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dość długo dziś zwlekałem ze startem licząc po cichu na to, że jednak ICM-owe mgły to ściema. Okazało się jednak, że niestety nie. W końcu zbieram się na koła i startuję za kwadrans 15:00. Termometr nie mógł się zdecydować czy "zero" czy +1. Za to na wyjściu wiele nie brakło bym zastosował autoerotykę ;-P Z tego też powodu obawiałem się szklanki na jezdni. W praniu okazało się jednak, że jest dobrze. Jezdnie głównie mokre. Jedynie kawałek wzdłuż Pogorii 4 pokryty lodem o porowatej konsystencji zapewniającej nawet niezłą przyczepność. Trochę też udzielał się po drodze wiatr. Trasa kolejno: Góra Siewierska, Twardowice, Nowa Wieś, Pyrzowice, Mierzęcice, Niwiska, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, Ratanice, Marianki, Preczów, Sarnów i do domu. Po niedawnych "minusach" dziś warunki wręcz rewelacyjne co też i przełożyło się zarówno na dystans jak i na żwawsze kręcenie. Do domu ściągam już w ciemnościach ale i tak jechało się bardzo fajnie. Wioski jak wymarłe. Ruch szczątkowy. Dopiero po 16:00 zaczęli pojawiać się pierwsi zombie.
Kategoria Inne
Serwis - Inwentaryzacja - Eksploracje
-
DST
50.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
20.13km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało mi się nadrobić zaległości w spaniu. Bite 13 godzin snu. Tego mi było trzeba. Potem trochę różnych czynności domowych i około 12:30 startuję Srebrną Strzałą do serwisu po nowe pedałki. Leci się całkiem sprawnie pomimo tego, że kręci się średnio bez porządnego wsparcia pod prawą stopą. Na miejsce docieram z zapasem czasu i ordynuję zabieg. Ten przebiega sprawnie i już chwilę później rowerek gotowy do startu. Wstępnie się zapowiadam, że gdzieś za miesiąc z którymś rowerkiem znów się w serwisie pojawię bo prawdopodobnie skończy się napęd. Może nawet w obydwu. Biorę jeszcze 2 spinki do łańcucha bo rezerwę wykorzystałem w poprzednim miesiącu. Potem objazd testowy, żeby nowe elementy w rowerku wiedziały co je czeka nim ducha wyzioną ;-)
Jadę na początek na Syberkę i objeżdżam M1 kierując się do Czeladzi. Na rynku wciągam 2 batony i trochę coli bo zaczęła migać rezerwa. Załatwiwszy tankowanie jadę przez miasto do czerwonego szlaku i przekraczam nim Brynicę. Przez Przełakę, i polami za nią, docieram do Michałkowic gdzie skręcam na Wojkowice. Po drodze ciekawi mnie gdzie prowadzi pewna gruntówka. Od razu w nią skręcam i wypadam w Piekarach Śląskich Kamieniu. Brynicę przekraczam jeszcze kilka razy ponieważ w jej okolicach postanowiłem poszukać różnych przejazdów by opanować nowe skróty. Udało się ale trzeba jeszcze kilka razy te okolice przejechać by sprawdzić różne odnogi ścieżek. Przy okazji trafiam na kolejny bunkier odrestaurowany przez "Pro Fortalicium". W drodze do tamy na Kozłowej Górze trafiam po drodze na rowerzystę z defektem. Zatrzymuję się i pytam w czym problem. Okazuje się, że urwała się śruba mocująca siodełko :-/ Nieciekawie. Otwieram moje zapasy śrub ale niestety nie ma wśród nich dostatecznie długiej i grubej by była w stanie problem rozwiązać. Pozostaje pechowcowi powrót do domu. Na szczęście ma niezbyt daleko więc jakoś tam dociągnie. Dalej jadę tamą na zbiorniku do Wymysłowa gdzie odbijam w stronę Rogoźnika. Przekraczam autostradę i potem tamę na zbiorniku Rogoźnik i jadę wzdłuż niego asfaltem do Siemoni i przy "913" skręcam na Górę Siewierską. Tąże przejeżdżam prawie całą kierując się na Dąbie by odbić do Strzyżowic. Lekko zaginam końcówkę by licznik wskazał piątkę na początku. W sumie niezły dzień do kręcenia.
Kategoria Inne, Pedały, Serwis
Biznesowo do Maćka
-
DST
31.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
21.38km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Błękitny czeka na przypływ gotówki by powędrować do serwisu na oporządzenie kółek. Tymczasem w użycie wchodzi Srebrna Strzała. Na początek wyciągnąłem zakupiony jeszcze przed wyjazdem stojaczek serwisowy z Lidla i zrobiłem mu pierwszy test przy użyciu Strzały, w której to poczyściłem nieco przerzutki i przedni hamulec oraz nasmarowałem te pierwsze. Bardzo wygodne narzędzie ten stojaczek. Potem było trochę marudzenia, jakiś przelotny deszczyk i w końcu dzwonię do Maćka, czy go zastanę w domu. Mówi, że będzie więc wrzucam do sakwy fragment jego bagażu, który znad morza przywiózł mój brat i do tego zdjęcia z wyjazdu, i ruszam w stronę Sosnowca. Bez kombinowania do Będzina i dalej przez Pogoń do centrum. Kawałek ścieżki, o którym pisał Noibasta faktycznie ma minusy, ale ma też i plusy. I to nawet dodatnie. Tym razem twórcy stanęli na wysokości zadania i obok przejść dla pieszych są też na tej ścieżce przejazdy dla rowerów czyli nie trzeba zsiadać. Wystarczy uważać, by nie zostać trafionym ale można na legalu przejechać. Jedyne co mnie zastanawia w tych przejazdach, to jak to będzie kiedy spadnie deszcz i te ładne, granitowe krawężniki zrobią się śliskie. Albo zimą, kiedy jeszcze do kompletu zamarzną. Miałem jakiś czas temu okazję przekonać się, że nawet całkiem suchy taki krawężnik może być niezłą pułapką. Wystarczy wjechać na niego pod zbyt ostrym kątem i przednie koło nagle pracuje jakby było na lodzie. Zero kontroli. Ścieżka jednak ma swój koniec (mniej więcej na wysokości klubu im. Jana Kiepury) i dale już pędzę jezdnią. Pod balkon Maćka przejazd zajął mi jakieś 35 min. czyli raczej w normie. Telefon zgłoszeniowy i okazuje się, że Maciek jednak nie wytrzymał i wsiadł na rower :-) Chwilę czekam aż ściągnie z niedalekich okolic. Oddaję bagaż, zdjęcia i w zamian dostaję zdjęcia zrobione przez Maćka (czyli takie, na których jest mnie trochę więcej). Przy okazji trochę pogaduch. Potem jedziemy przez Stawiki na czerwony szlak pod Halę Sportową w Milowicach. Tam znów chwila rozmowy i w końcu się żegnamy. Maciek zagina do domu a ja już bez kręcenia przez Czeladź i Wojkowice do siebie. Jakoś tak łyso z prawie pustą sakwą. Jednak prędkość powrotna raczej słaba. Jakowyś podmuch z kierunku mniej więcej zachodniego nieco spowalnia. W domu jeszcze za jasności.
Kategoria Inne
Każdy pretekst jest dobry żeby pojeździć :-)
-
DST
33.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
19.41km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
A w ogóle to wiało, jakby wieszali od rana. Całkowicie niezachęcające do jeżdżenia. Z tego też powodu dzień rowerowy zacząłem od reanimacji Srebrnej Strzały. Na początek łatanie kapcia. Przy okazji zmieniam też oponę na tyle. Ta na kole dziwne pocięta. Założona też nie nowa ale w lepszej kondycji. Potem jeszcze wymieniam kółeczko w przerzutce ale dałem za duże bo łańcuch wypadał poza wózek. Doszukałem się potem mniejszego i już było ok. Zrobiła się 18:00. Wiało dalej. Jednak wypadało przetestować czy wszystko kręci się jak trzeba więc startuję.
Trasa mało ambitna. Prosto przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4. Przeskok na bieżnię i jadę do centrum Dąbrowy Górniczej. Stamtąd przez Mydlice do Decathlonu w Sosnowcu. Tam uzupełniam zapas łatek i biorę jeszcze kilka innych drobiazgów z kategorii różnych. Robi się ciemno. Przez Środulę jadę w stronę izby wytrzeźwień i dalej do Kauflanda w Będzinie. Stamtąd na Zamkowe i ścieżką do Grodźca skąd dalej przez Gródków do domu.
Trochę wiaterku, chmurek i brak słońca i od razu wszędzie luźniej.
Kategoria Inne
N
-
DST
25.00km
-
Czas
01:08
-
VAVG
22.06km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dzień leniuchowania. Jednak nie byłby ważny gdybym nie zakręcił choć małego kółeczka więc wyczekawszy do nocy ruszam. 21:17 start. +12 na termometrze. Wiatru nie zauważyłem w ferworze walki. Kółeczko mało ambitne. Psary -> Wojkowice -> Czeladź -> Będzin (Syberka) -> Łagisza -> Sarnów -> Psary. Fajnie się jechało. Drogi może nie wymarłe ale zdecydowanie puste. Zupełnie nie da się porównać do ruchu w zwykły dzień roboczy. Pomimo tego jednak zdarzali się tacy, co koniecznie musieli rowerzystę wyprzedzić zanim tamci z przeciwka dojadą. Eh... co za ludzie. Przecież i tak tym furami przed śmiercią nie uciekną więc po co się tak spieszyć?
Kategoria Inne
Znowu w deszczu i po ciemq
-
DST
21.00km
-
Czas
01:08
-
VAVG
18.53km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czekałem i czekałem na jakieś w miarę suche okno startowe i się nie mogłem doczekać. W końcu ruszam. 21:15. Lekko pokapuje. Na początek do Góry Siewierskiej. Przez chmury i mokry asfalt światło czołówki ledwo rozświetla otoczenie. Praktycznie jazda na czuja tam, gdzie nie ma latarni. Jak się dalej przekonałem, trzeba było uważać bo silne wiatry porozrzucały na jezdniach gałęzie. Z Góry Siewierskiej zjeżdżam do Rogoźnika i wzdłuż zbiornika kieruję się na klinkierek po wschodniej stronie Brynicy docierając nim do Wojkowic. Przy Netto skręcam na Grodziec i jadę do zjazdu na Strzyżowice. Stamtąd już bez kluczenia do domu. Jednak na skrzyżowaniu, z którego do domu miałem jakieś 300m, licznik pokazuje nieco ponad 19 km więc decyduję się jednak na dogięcie i odbijam w stronę Gródkowa by po kilometrze zagiąć ostatecznie do domu. Na wyjeździe kapało ale ledwo ledwo. Potem przez większość drogi prawie wcale. Na ostatnich 4 km deszcz powrócił i to z najgorszego możliwego kierunku czyli prosto w gębę. Temperatura tak w granicach +5 więc nie zmarzłem ale niestety nie udało się całkiem na sucho wrócić pomimo przygotowania odpowiedniego stroju. W butach było nieco mokro.
Jest nadzieja wg ICM-u, że rano uda się w miarę na sucho do pracy dojechać.
Kategoria Inne
Na mokro i po ciemq
-
DST
38.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
22.14km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognozy wieszczyły, że pogoda się wykrzaczy. I się wykrzaczyła. Dopiero po 16:00 zaczęło się przejaśniać ale nim się zebrałem do startu zrobiła się 17:13. Z domu wyjechałem o ładnym słoneczku. 4 km dalej (w Dąbiu) ciemno pada deszcz i drobny grad. Nim dojechałem do Kuźnicy Piaskowej przestało padać i od północy pojawiła się krawędź chmur rozświetlana przez zachodzące słońce. Docieram do Pogorii 4 i ciągnę asfaltem przez Ratanice i Marianki do Piekła i stamtąd jadę na bieżnię. Robię 4/3 bieżni a potem przez Zieloną, Łagiszę i Gródków do domu.
W sumie to chyba nawet dobrze, że pogoda się nieco wykrzaczyła bo Pogorie fajnie puste. Tylko kilku biegaczy, ze 2-3 rowerzystów i kilku spacerowiczów. Można było jechać spokojnie równym tempem bez ciągłego chwytania się za Dźwignie Tchórza.
Jeśli prognozy na jutro się sprawdzą, to jutro jazdy na sucho nie będzie.
Kategoria Inne
Wrtepki wokół domu
-
DST
24.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
14.12km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś średnio mi się chciało gdzieś dalej jechać i zupełnie nie miałem parcia na jazdę szybką więc nie pozostało nic innego jak pokręcić się po terenie. Po 500m wbijam w teren i asfalt od tego momentu pojawia się tylko tam, gdzie muszę z niego korzystać by dostać się do kolejnego kawałka wertepków. Na początek na górkę paralotniarzy w Górze Siewierskiej. Potem polami przez Strzyżowice na Kijowe. Stamtąd zjazd do Grodźca kilnkierkiem i wjazd na Szybowcową i Parcinę. Z Parciny na Dorotkę skąd zjeżdżam DH do gruntówki w stronę Gródkowa i "Pod Lwem". Przeskakuję asfalt na drugą stronę i brzegiem lasu jadę pod Urząd Gminy w Psarach. Kawałek dalej wbijam znów w teren do Strzyżowic. Końcówka asfaltem przez Belną.
Generalnie takie sobie spokojne bujanie się po okolicy. Trochę wiało. Poza tym przyjemne słoneczko. Na starcie miałem około +10.
Galeryjka
Kto zgadnie gdzie to?
Tną wszędzie.
Próbowałem poznęcać się nad zachodem słońca...
Kategoria Inne