Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Zaopatrzeniowo
-
DST
45.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
20.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W drogę startuję przed 12:00. Na początek kolba.pl i gadżety wyjazdowe. Oczywiście nie najkrótszą drogą tylko przez Strzyżowice i Wojkowice. Potem do M1 w Czeladzi po nowy futerał na aparat. Zakosami na Zieloną sprawdzić, czy ktoś tam ze znajomych warty pod parasolami nie pełni ale pusto. Podjeżdżam na Pogorię 3 w tymże samym celu. Narodu ćma. Na plaży gęsto. W knajpie warty też brak. Pewnie dziś wszyscy walczą u MOniki na BikeOriencie. Wracam na Zieloną. Zimny Radlerek i zakosami przez Preczów, Dąbie-Chrobakowe, Malinowice do domu po sakwy i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana.
Przyjemne ciepło. Super się jeździło.
Kategoria Inne
Pierwszy Świętojański Bieg Trzeźwości w Mysłowicach
-
DST
57.00km
-
Czas
02:58
-
VAVG
19.21km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na Piątkowym spotkaniu Cyklozy Andrzej wrzucił nam temat obstawiania biegu w Mysłowicach. Namawiać nas nie musiał i w sobotę pojechaliśmy zrobić wizję lokalną.
Dziś wszystko na żywo.
Na początek jadę do Mysłowic na spotkanie "obstawiaczy". Umówiliśmy się na stacji BP. Kiedy zjawiam się na miejscu już kilka osób czeka. Szybko zjawiają się też pozostali. Ostatnie sprawy organizacyjne, oklejanie kamizelek info "Służba porządkowa", pobieramy taśmy i rozjeżdżamy się na posterunki.
Parkuję na wyznaczonym miejscu. Do startu jest jeszcze sporo czasu. Na horyzoncie zaś wisi sobie chmura, która wcale dobrze nie wygląda. Jakieś 30 min. przed startem zaczyna pokapywać i potem solidnie padać. Deszcz ustaje jednak przed 18:00 i biegacze ruszają. Mój posterunek jest trzeci lub czwarty z kolei i cała grupa zjawia się dość szybko. Kiedy ostatni z zawodników mija mnie, zwijam taśmę i pędzę w stronę końca trasy. Przy BP ustawiam się na wolcie pod most bo okazuje się, że jednak druga osoba jest potrzebna by kierowcy wiedzieli, że nie ma przejazdu. Kilku osobom muszę udzielić wyjaśnienia co się dziele ale generalnie, pomimo zdenerwowania obywa się bez przykrych scen.
Po 19:00 ostatnia osoba wbiega pod przejście i nasza rola się kończy. Zwijamy taśmy i jedziemy na metę. Tam czekamy na ostatnich zawodników a potem jedziemy pd halę sportową. Dziękujemy sobie wzajemnie za współpracę i żegnamy kolegów z Mysłowic. Ruszamy do Sosnowca. Tam długa chwila posiedzenia z toastem za wczoraj narodzoną wnuczkę Maćka. Oby jej zdrowie i szczęście w życiu dopisywało :-)
Rozjeżdżamy się po 21:00. Z Marcinem różnymi zakosami jedziemy na molo przy Pogorii 3. Jest już ciemno. Żegnamy się i ruszam wzdłuż zbiornika w stronę Pogorii 4. Daleko nie ujeżdżam. W trakcie młynkowania czuję, że z tyłu coś za miękko jest. Kapeć. Ładnie. Dawno już serwisu po ciemku nie robiłem. Na szczęście czołówka spełnia swoje zadanie i dobrze służy przy tej operacji. Pod koniec serwisu zjawia się Marcin, który zdecydował się zrobić jednak kółeczko wokół P3.
Kończę robotę, żegnamy się jeszcze raz i już bez przygód, przez Preczów i Sarnów docieram do domu.
Link do pełnej galerii
Obstawiacze na rowerach.
Z tej chmury w końcu spadł deszcz.
Biegacze ruszyli punktualnie.
Mój punkt minęli szybko dość zwartą grupą. Zwijam się i jadę wspomagać dalsze miejsca.
Potem długo nie było czasu na focenie i dopiero na mecie kontrolne foto. Biegacze jeszcze ściągali.
Potem jeszcze "obstawiacze" jadą pod halę sportową. I tu focenie się kończy choć jazda jeszcze nie.
Kategoria Inne
Powitanie Waldka po Gruzji i popołudnie w Mysłowicach
-
DST
99.00km
-
Czas
05:18
-
VAVG
18.68km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan na dziś, to zaskoczyć Waldka na lotnisku powitaniem a po południu przejechać trasę biegu w Mysłowicach i ustalić gdzie, kto stoi jako obstawa.
Tak więc rano pobudka przed 6:00 by coś wszamać i przygotować się do jazdy i potem raczej szybki przejazd pod sam terminal w Pyrzowicach. Trochę się pokiełbasiło bo Darek z Marcinem zrobili objazd lotniska od północy. Zdzwoniłem się z nimi jak już byłem na miejscu i powiedzieli, że jakiś samolot lądował. Że Waldkowy miał być później to sobie zakotwiczyłem na parkingu i wypatrywałem lądującej maszyny.
Przed 8:00 dzwoni Darek i okazuje się, że samolot przyleciał wcześniej, oni Waldka już przywitali (to on ich zauważył, dzięki temu powitanie wypaliło w ogóle). Dojeżdżam i witam się z naszym zdobywcą Gruzji. Chłopakom już udało się namówić Waldka żeby poskładał rower do kupy i pojechał na nim do domu w naszej eskorcie.
Tak więc na początek puzzle. Przy okazji Waldek opowiada jak było. Widać, że jest zadowolony. Przygód miał sporo i same pozytywne (choć niektóre z dreszczykiem). Czas leci szybko, robota też. W końcu ruszamy. Tym razem bez wyginania trasy jedziemy przez Mierzęcice, Przeczyce do Wojkowic Kościelnych. Tam wzdłuż zachodniego brzegu Pogorii 4 do knajpki na powitalnego browara i kolejną porcję opowieści. W drodze zresztą też cięgle wypytujemy.
Jadę jeszcze z chłopakami do budynków RZGW i żegnam się z Waldkiem. Marcin i Darek eskortują go dalej. Sam wracam przez Preczów i Sarnów do domu.
Wszamawszy, dokimawszy zbieram się na rowerek ponownie przed 16:00.
Na niebie dywan chmur i grzmoty ale umówiony na 16:30 ignoruję spektakl i przez Będzin jadę do Sosnowca pod fontannę przy PTTK. W Będzinie zaczyna pokapywać. Na początek niegroźnie. Jednak już w Sosnowcu (Pogoni) deszczyk robi się konkretniejszy i na miejsce dojeżdżam (goniony przez Adriana) nieco przemoczony.
Zakotwiczamy na trochę w PTTK-u czekając aż się uspokoi na zewnątrz.
W międzyczasie robię serwis sakwy. Urwał się jeden z nitów mocujących listwę z hakami. Przydają się wożone z narzędziami śrubki.
W piątkę jedziemy na spóźnione spotkanie w Mysłowicach i tam robimy objazd trasy na bieg. Tempo spacerowe, z przystankami więc kilometraż słaby i czas też ale nie o to tym razem chodzi.
Po drodze chłopaki wkręcają się na strzemiennego na imprezę u kuzynki Pawła (nigdy im dość ;-p). Potem już bez kombinowania wracamy powoli się dzieląc. Najdłużej jadę z Mackiem i żegnam się z nim na światłach pod jego blokiem. Sam dalej przez Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice do domu - żeby nie wracać przez Pogorie i Będzin bo tam już dziś byłem ;-)
Link do galerii
Tak sobie czekam na parkingu aż samolot przyleci...
A on już dawno przyleciał, Waldek już prawie do domu ruszył jak się z chłopakami spotkał.
Zaczęło się składanie rowerka i opowieści.
Zbędny balast jedzie samochodem do Sosnowca.
A my, poskładawszy Waldkowego rumaka, o własnych siłach.
Zbiorcze foto pożegnalne na lotnisku :-)
Chwila przy sklepie na powitalnego browara.
A potem już przeskok na popołudniowy objazd w Mysłowicach.
Mam nadzieję, że jutro wszystko uda się bez problemów. Z pogodą włącznie.
Kategoria Inne
Śmiganie z ekipą z Jaworzna po Ich terenie :-)
-
DST
125.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:59
-
VAVG
17.90km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
O dniu dzisiejszym, tzn. tym co w Jaworznie się ma dziać, dowiedziałem się na wczorajszej imprezie klubowej od Waldka. Umówiliśmy się w Sosnowcu-Niwce pod kościołem o 9:00. Start o 7:45. Planowałem 15 min. wcześniej ale wyszła tradycyjna obsuwa przy przedstartowym guzdraniu. Myślałem, że się spóźnię bo jakoś tak sobie policzyłem, że mam na miejsce zbiórki tyle kilometrów, że 1,5h to będzie tyle, ile trzeba by dojechać. Okazało się, że dało się w 45 min. Na miejscu zbiórki zjawiam się prawie pierwszy. W sumie jest nas siedmiu i kilka minut po 9 ruszamy do Jaworzna.
Fajnie jest dla odmiany robić za uczestnika i nie martwić się o trasę itp. Jedzie się bardzo dobrze. Przyświeca słoneczko. Czasem coś powieje ale generalnie pogoda do jazdy super. Docieramy na miejsce zbiórki w Jaworznie znów nieco przed czasem i witamy się z organizatorami przejazdu. Nie bardzo wiem, pod jakim szyldem ten zjazd bo detale były na fb, którego unikam jak ognia. Ale w sumie szyld jest nieistotny. Ważne, że zapowiada się niezła jazda. Trasa planowana to coś koło 50 km wokół Jaworzna. Częściowo terenem. Kilka minut po 10:00 jest nas ponad 25 osób. Ruszamy. Gdzie dokładnie byłem, to nie wiem, bo nie musiałem wiedzieć. Jedyne co istotne, to nie zgubić grupy a tam zawsze ktoś wiedział, gdzie jechać :-) I takeśmy się bujali wokół Jaworzna. Pamiętam, że było kilka zbiorników (Baza nurków i Sosina m. in.), były odcinki czarnego szlaku jak i inne bezdroża. Było też trochę asfaltów. W sumie wyszło fajne kółeczko. W terenie nieco błotka ale nie jakiegoś tragicznego. Tylko w jednym miejscu trafiliśmy na większe bagienko. Tempo ładne i równe. Widoki nieco bure, bo jeszcze roślinki nie odkryły, że wiosna, ale mimo wszystko przyciągające oko.
Całe kółeczko, wliczając kilka dłuższych i krótszych postojów, zajęło nam czas mniej więcej do 15:00. Na zakończenie podziękowaliśmy prowadzącym za przewodnictwo i z zapowiedzią ponownych wspólnych przejazdów pożegnaliśmy się. Ruszamy w stronę Sosnowca po drodze robiąc postój Mac-u. Potem szybciutki sprincik na Niwkę, gdzie się żegnamy. Ja z Waldkiem bocznymi drogami jedziemy pod Dańdówkę, gdzie się żegnamy. Wertepkami od Dańdówki rzeźbię do PKM-u. Potem dalej do Dąbrowy Górniczej. Dalej asfaltem na molo przy Pogorii 3 i wzdłuż zbiornika w stronę Pogorii 4. Przejazd nad tamą na P4 już otwarty. Ludzi jak mrówków: piesi, rolkarze, rowerzyści. Trzeba będzie zacząć unikać tych terenów bo trochę tam za gęsto. Dalej przez Preczów i Sarnów do domu. W Sarnowie, przed światłami, trzech młodzianów mnie wyprzedza. Sobie pomyślałem, a co tam. Ale jak przejechałem na drugą stronę "jedynki" tak mi się "ścigant" włączył, rozpędziłem się i pomknąłem ile jeszcze się dało po tych 120 km, co to je już miałem w nogach. Spory kawałek byli z tyłu. Dopiero na podjeździe pod gimnazjum w Psarach jeden mi wsiadł na koło i bujał się za mną aż do Lewiatana, gdzie zjechałem na mini zakupy. Nie wiem ile dziś przejechali, ale chyba jeszcze muszą potrenować deczko ;-) Ciekawe, czy po 120km dali by radę się pościgać. Mnie już trochę pary brakowało ze względu na ochładzające się przed zachodem słońca powietrze. Ciężko mi było się rozpędzić powyżej 35km/h. Zwłaszcza, że na tyle terenowa oponka.
W domu po 19:00 ale za to baaardzo zadowolony. Chyba pierwsza w tym roku tak prześmigana niedziela.
Na razie mapka.
Słit focia w drodze z Niwki do Jaworzna.
Jaworznicka Grupa Uderzeniowa w trakcie formacji :-)
W trasie lekko nie było.
Baza Nurków.
Na Sosinie dłuższa przerwa regeneracyjno-integracyjna.
Błota przebędziemy, kółeczko zamkniemy.
Latarnia... hmm... morska?
Z objazdu będzie też filmik na YT. Jak się do linka dorwę, to też tu wkleję.
Pierwszy patriota, którego w tym roku widziałem.
Najwyższy punkt, jaki dziś udało nam się objechać.
Ekipa, która domknęła kółeczko wokół Jaworzna. Nie wszystkim to niestety było dane.
Podsumowanie mojego dzisiejszego, bardzo udanego, dnia rowerowego.
I jeszcze link do pełnej galerii.
Kategoria Inne
III Wiosenny Zlot Rowerowy - Oficjalne rozpoczęcie sezonu
-
DST
49.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:53
-
VAVG
16.99km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś oficjalne, klubowe rozpoczęcie sezonu.
Rano szybka przekładka kasety na drugie koło i start na miejsce zbiórki. Od Będzina zaczyna padać i tak aż do lądowania w Sosnowcu. Potem tak przestaje, zaczyna, przestaje, zaczyna... Na placu przy fontannie już całkiem niezła ekipa. W sumie zjawiło się ponad 60 osób. I wyglądało na to, że nikomu nie przeszkadza jąkający się deszczyk. Trochę spraw organizacyjnych i ruszamy. Kilkunastokilometrowy objazd po Sosnowcu kończy się na górce narciarskiej na Środuli (dla zainteresowanych link do mapki). Ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Na początek konkurs w rzucie siodełkiem rowerowym (ze sztycą) na odległość. Chętnych sporo i chwilkę trwa nim zostaje wyłoniony zwycięzca. Następnie walczymy w przeciąganiu liny. Z dwóch zgłoszonych zespołów (Cyklozy i grupy z Gliwic) zwycięstwo odnoszą goście. Trzeba im przyznać, że mają parę w łapach. Przerwa na wręczenie nagród (zasponsorowanych m. in. przez Rowerową Norkę) za pierwsze dwie konkurencje. W końcu trzecia konkurencja - zmiana dętki na czas. Zawodników trzech, tyleż technik a zwycięzca z Katowic.
Na zlocie zjawił się też właściciel kolekcji rowerów właściwie już zabytkowych. Przywiózł 4 z posiadanych 26 egzemplarzy aby nam je zaprezentować. Wszystkie 100% technicznie sprawne przy czym niektóre z nich przedwojenne. I na dodatek z opowieści właściciela to udało mu się na jednym z nich wziąć nawet udział w kilku wyścigach MTB i ukończyć je wcale nie na ostatnim miejscu. Zadziwiające.
Czwarta z zaplanowanych konkurencji - konkurs wiedzy o Sosnowcu - niestety się nie odbyła. Nie było chętnych (albo odważnych) podjąć wyzwanie ;-)
Cała impreza zakończyła się po 14:00. Pakowanie, sprzątanie i się rozjeżdżamy.
Z Panem_P jadę na Pogoń i potem dalej już solo przez Czeladź i Wojkowice do domu. Po drodze lekki deszczyk w Czeladzi.
Link do galerii z dnia dzisiejszego
Rzut siodełkiem mistrza konkurencji.
Ten niezwycięski ale bardzo efektowny w wykonaniu Waldka.
Koledzy z Katowic.
Rowerek z 1938 roku objeżdżany przez jego Właściciela.
Rower z przerzutką w supporcie.
Mistrz rzutu siodełkiem i jego dwaj najgroźniejsi konkurenci.
Zwycięska Szóstka w przeciąganiu liny.
Koledzy Darek i Waldek podziwiają jeden z zabytkowych rowerków. Widoczna na zdjęciu tabliczka to tablica rejestracyjna roweru. Pomyślelibyście, że coś takiegoś kiedyś było?
Zwycięzca konkurencji zmiany dętki wraz z nagrodą ufundowaną przez Rowerową Norkę.
Ostatnie foto i rozjazd.
Kategoria Inne
Integracja BS vol. 2
-
DST
72.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
03:56
-
VAVG
18.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza integracja BS odbyła się na nieco większą skalę. Wczoraj Łukasz mówił mi, że ma w planach przejechać w niedzielę przez Rudę Śląską, Świętochłowice, Chorzów, Katowice i jeszcze kilka innych miast. Jako, że tamte tereny są mi znane raczej słabo wpadłem na pomysł, żeby zapytać amigę czy byłby skłonny popracować jako przewodnik. Szybki telefon i pomysł zostaje podchwycony odniosłem wrażenie, że z entuzjazmem :-) Amiga mówi, że umówił się wstępnie na jeżdżenie z djk71 ale celu jeszcze nie sprecyzowali więc propozycja jest sensowna.
Wymiana numerów telefonów i kilkanaście minut później sprawa dograna.
Tak więc dziś wybywam z domu mniej więcej o 8:45. Przez Strzyżowice i Rogoźnik jadę do Wojkowic i stamtąd prostą drogę pod wieżę telewizyjną w Bytkowie skąd nawiązuję łączność żeby rozeznać się w sytuacji gdzie jesteśmy. Okazało się, że Darkowie przejęli przewodnictwo w Zabrzu i zbliżają się do Chorzowa. Ustalamy, że spotkamy się niedaleko stadionu czyli muszę jeszcze kawałek podciągnąć.
Ustawiam się na światłach i czekam susząc się w słoneczku. W końcu są! Jadą od strony Bytomia. Powitanie i jedziemy dalej. Kilka zawijasów po parku chorzowskim, pętelka po Siemianowicach Śląskich i żegnamy się z Darkami. My z Łukaszem do centrum Katowic a oni w swoją stronę.
W Katowicach przegapiam zjazd na ścieżkę w stronę 3 Stawów i w efekcie ciśniemy pod wiatr asfaltami do Mysłowic. Docieramy tam bez specjalnych problemów i zakotwiczamy w pizzerii na rynku by wciągnąć nieco kalorii i przy okazji nieco porozmawiać.
Zakończywszy futrunek kierujemy się na Sosnowiec i dalej do Dąbrowy Górniczej. Pod pomnikiem Jimmy Hendrix-a foto, pętelka po Dąbrowie i jedziemy na hm... "dworzec kolejowy". Okazuje się, że pociąg jest za niecałe 10 min. Czyli przypadkiem wyszło idealnie. Łukasz kupuje bilet do Zawiercia, skąd zamierza jechać rowerkiem do Częstochowy. Na peronie jeszcze kilka foto i chwila rozmowy. Nadjeżdża pociąg. Żegnamy się. Łukasz pakuje rower do pociągu i odjeżdża.
Ja uskuteczniam powrót przez Zieloną, Preczów i Sarnów. Od świateł w Sarnowie ustawiam się za parą na mtb i w słusznych 30+ km/h podciągam się za nimi do domu. Kimkolwiek byliście, jeśli czytacie, to dzięki :-) Przepraszam, że nie "dałem koła" ale takie fajne tempo daliście, że nie chciałem tego psuć jakąś niepotrzebną szarpaniną. A poza tym już miałem w nogach nieco ponad 60km.
Link do galerii z dzisiejszego dnia.
Darki prowadzą Łukasza.
Punkt "obowiązkowy" kibica :-) - stadion w Chorzowie.
Chwila namysłu jakby tu zawinąć pętelkę po Siemianowicach.
Łukasza zafascynował blok niedaleko ronda w Katowicach. No to mu pstryknąłem fotkę jak pstryka blok.
Na rynku w Mysłowicach. W tle pizzeria, gdzieśmy ładowali kalorie.
Się Łukaszowi trafił pociąg, gdzie nie ma co zrobić z rowerem. Ehh... te koleje polskie... Czy to się kiedykolwiek zmieni?
A teraz czekam, jak swoje wrażenia z tego wypadu opisze Łukasz :-) Ciekaw jestem jak te strony wyglądają Jego okiem.
Kategoria Inne
Integracja BS
-
DST
111.00km
-
Czas
05:59
-
VAVG
18.55km/h
-
VMAX
51.80km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Historia dnia dzisiejszego zaczęła się w czwartek. A zaczęła się od wiadomości od Łukasza. Przesłał mi info, że przymierza się do przejechania kilku gmin m. in. na Śląsku i w Zagłębiu. Z przesłanej mapki widziałem, że sporo będzie jechał znanymi mi terenami i zaoferowałem się, że mogę mu towarzyszyć jako przewodnik na odcinku od Siewierza do Bytomia. Kilka dodatkowych wiadomości w celu ustalenia detali i oto się stało.
Wyruszam z domu o 10:40 żeby na spokojnie dojechać do rynku w Siewierzu. Wziąłem poprawkę na temperaturą (choć termometr zeznawał, że jest +15 to nie wziąłem tego wskazania na poważnie ponieważ bestia wygrzewała się na słoneczku). W cieniu było zupełnie zimno a jeszcze jak zawiało to już w ogóle dno. Normalnie, czyli jak są ludzkie temperatury na plusie, to dojeżdżam tam w ciągu niecałej godziny. Ale nie tym razem. Do Pogorii IV było jeszcze jako tako, bo wiatr miałem nieco z prawej strony (czyli od północy) ale jak wjechałem na ścieżkę tak od razu -10km/h. I do tego wmordewind okrutny. Zakładam dodatkowe, nieprzewiewne spodnie i zaczynam rzeźbienie do celu. Idzie opornie. Docieram równo na 12:00. Jak wjeżdżam na rynek akurat zaczyna bić zegar. Wysyłam info Łukaszowi, że już czekam. Oddzwania że jest w Porębie ale powinien się wyrobić na umówioną godzinę czyli 12:30.
I jest! Co prawda zaskoczył mnie i nadjechał nie z tej strony co się go spodziewałem ale udało mi się ustrzelić kilka fot jak zajeżdża. Uścisk dłoni na powitanie i wspólna fota ku pamiątce. Jako że miał już Łukasz sporo km w nogach (coś ponad 90), i była właściwie już pora zdatna do praktykowania obiadu, przysiedliśmy w lokalu przy rynku przykuwając nasze rumaki: ja do latarni, Łukasz do znaku. Wszamaliśmy solidny i smaczny posiłek, ogrzaliśmy się w ciepełku i przyszedł czas ruszać dalej.
Teraz głównie ja nadawałem tempo i prowadziłem. Nieco w kilku miejscach zmodyfikowałem Łukaszowi trasę oszczędzając nieco czasu i licznych podjazdów. Choć nie da się ukryć, że uciąłem mu też kilka km z licznika. Ale akurat co do liczby zaliczonych gmin to udało się nic nie stracić.
Po drodze udało się kilka fot uczynić. O dziwo, te robione ze statywu wszyły mi jakieś "pijane" natomiast te robione z ręki w czasie jazdy nie. Dziwne.
Cała trasa w szczegółach w linku.
Generalnie jechało się całkiem fajnie jeśli chodzi o tempo. Na spokojniejszych odcinkach był czas zamienić parę słów. Dawał się we znaki niestety wiatr. Choć nieco rekompensowało jego ujemne działanie przygrzewające słoneczko. Do samego Bytomia było całkiem ok jeśli chodzi o termikę. Natomiast kiedy już się tam pożegnaliśmy to mój powrót dał mi popalić. Nieprzewiewne gatki zatrzymały całą wilgoć i potem zimny wiatr nieźle mnie wychłodził. Po przyjeździe do domu 0,5 l herbaty z sokiem malinowy, koc i kot na kolana do wygrzania przepracowanych mięśni :-)
Dzień zaliczam do bardzo udanych. Seteczka. Spotkanie z Osobistością BS. Po prostu super. Dzięki Łukaszu, że pomyślałeś o mnie planując wizytę w tych okolicach :-)
Pożywka dla Trolli z Łukaszowego bloga czyli galeria zdjęć.
I oto jest! Nadciąga!
Fota ku pamięci :-)
Pod zamkiem w Siewierzu
Wbijamy w "moje" włości.
Znowu krzywa fota ze statywu :-( Tym razem pod zamkiem w Będzinie.
Przy drewnianym kościele w Bobrownikach.
"W czasie lotu" w Piekarach Śląskich.
I znowu "krzywe" :-/ finalne w Bytomiu.
Kiedy ja wygrzewałem się już w domu Łukasz pewnie jeszcze rzeźbił w terenie. Miał w planie dociągnąć do Gliwic czyli dystans mniej więcej 2x taki jak ja miałem z Bytomia do siebie. Łukasz, mam nadzieje, że dojechałeś bez problemów.
Kategoria Inne
Geografia dziur i lodowo-śniegowe lęki czyli ustawka Mario
-
DST
51.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
16.54km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Umówiony na ustawkę z Mariotruckiem docieram spóźniony a to przez dwa z moich licznych nałogów (spanie i jedzenie). Ale nie jakoś tragicznie na całe szczęście. Robimy małej objazdy. Spod molo na Pogorii 3 jedziemy asfaltem wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. Dalej przez Karsów wbijamy w teren. I tu mi się lęki włączają na całego. Od grudniowej gleby, kiedy to rozpirzyłem kask nie dość, że nie do końca mi prawe ramię służy, to jeszcze mam lęki przez białym badziewiem pod kołami. Boję się mianowicie, że pod ładnym śnieżkiem będzie skorupa lodu, na której to znowu przyglebię. W związku z tym jadę, jakby to Tomek powiedział, zachowawczo. Innymi słowy wlokę się ciągle w ogonku. Kilka razy też koła sobie jadą jak chcą ale udaje się je opanować i terenowe kawałki odprawić bez upadku.
Na asfaltach mokro więc tu mi się jedzie całkiem ok. Tylko na nowo przychodzi pobierać nauki z zakresu rozmieszczenia dziur w jezdni. Zima niby niezbyt ostra a rzeźnia na asfalcie okrutna. Łatanie asfaltu w naszym klimacie zupełnie się nie sprawdza. Jak to nie jest jednolita, równa nawierzchnia to 100% pewne, że po zimie będzie pobojowisko.
Zakręciwszy trochę terenu wracamy na moment na asfalt i potem znowu w terenowy kawałek po wschodniej stronie Pogorii 4. Po drodze spotykamy Pawła. Chłopaki zachwalają mu właśnie przebyty teren. Po pożegnaniu jedziemy najkrótszą drogą do mola gdzie się żegnamy.
Jadę z Mariuszem jeszcze do Łagiszy i tam on odbija do Będzina a ja na Gródków i do siebie.
W sumie całkiem udane śmiganie. Tylko żeby tego śniegu już nie było. Ale i tak było super.
I link do całej mini galeryi
Kategoria Inne
Nie wiem czy to już koniec opindalania się.
-
DST
17.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
17.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na razie rundka do wsiowego sklepu. Że na 2 km rowerek wyjmować to jakoś tak nie tak to sobie zrobiłem przy okazji mały objazd przez Górę Siewierską, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice. Tempo takie by tylko nie zmarznąć i się nie przegrzać. Aura jeszcze nie taka jak lubię więc kręcenie delikatne.
Po drodze wyskoczył mi jakiś mop pod koła i zaczął obszczekiwać. Chyba nawet zębem złapał za but. Baaardzo żałowałem, że nie wziąłem ze sobą gazu bo by mu się dostało. Następnym razem będę przygotowany. Jeszcze też muszę zaopatrzyć się w petardy.
Kategoria Inne
Jasełka?
-
DST
67.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:28
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
3 Króli. Mnie tam to święto ani grzeje ani ziębi ale niektórzy wokół niego wielkie halo robią, niektórzy wielki cyrk a normialni zrobili sobie z tego pretekst by pośmigać z tego powodu na rowerku :-)
Rano na nogi postawił mnie tel od Andiego, że są w Przeczycach (a może to był Preczów) i się w moją stronę wybierają. Zacząłem się zbierać ale jak znowu się z Andim zdzwoniłem to się okazało, że pojechali w stronę Łośnia i właściwie już wracają.
Z kolei dziś Ghostbikers zwołali objazd przy okazji parady 3 Króli w Będzinie. Start miał być spod zamku w Będzinie. Że nie było jeszcze 11:00 to się poturlałem trochę pośmigać po okolicach. Na początek przez Strzyżowice do Rogoźnika. Stamtąd do Wojkowic. Sprawdzam czas i się okazuje, że trochę wąsko z nim. Przez Grodziec lecę do Będzina. Pod Zamkiem już pusto. Spotykam jedynie Domina, który też się nie wyrobił na 12:00. Ruszamy na chybił trafił w stronę Kauflanda. Po drodze znajduje się Czarny Kot, który mówi, że impreza startuje na Koszelewie. Po drodze jeszcze dobija do nas Pan_P. We czterech turlamy się pod kościół na Koszelewie i tam spotykamy resztę rowerowej ekipy i nie tylko. Tłum ludzi. Megafony. 3 Króli na koniach. Ludzie poprzebierani. Jeden wielki cyrk. Rusza piesza parada a my kręcimy swoje po będzińskich peryferiach. Zjeżdżamy się znowu z paradą w centrum Będzina, potem wyprzedzamy wszystkich i jedziemy pod szpkę przy kościele obok Zamku. Tam grochówa, focenie i pogaduchy. Na koniec, za chasłem "Pójdźmy wszyscy do Wisienki" ruszamy do Domu Złego Ghostów. Izobronek, herbatka, zapiekanka, godzinka wesołych rozmów. Robi się coś koło 16:00. Częśc już wybyła. Gozdi89, Waldek i ja też się zbieramy. Odprowadzamy najpierw Waldka na Dańdówkę. Potem z Marcinem jadę do ronda przy Alei Róż gdzie się żegnamy. Dryfuję powoli w stronę mola gdzie czynię kilka foto. Stamtąd przez Zieloną do Preczowa. Po drodze obrazek na pierwsze ofiary spadłego śniegu: dwa autka bęcnięte na awaryjnych czekające albo na lawety albo na policję - niegroźnie bęcnięte na szczęście.
Dalej przez Sarnów jadę do swojej wiochy. Spadły i nieco rozjeżdżony śnieg zaczyna zamarzać. Kilka razy kółka jadą w swoje strony ale udaje się uniknąć gleby, czego nie udało mi się uniknąć po opuszczeniu Wisienki. Za przejazdem na Chemicznej ujeżdża mi koło. Wjechałem pod zbyt ostrym kątem na ośnieżoną szynę tramwajową. Gleba. Na szczęście bez strat.
Do domu dociągam mocno po zachodzie słońca. Ludzie już walczą z odśnieżaniem. Po drodze pojawiło się też na horyzoncie kilka piaskarek ale raczej im nie wróżę sukcesów jeśli dalej będzie sypało. Poza tym ma spaść temperatura w nocy do -5 czyli szklaneczka murowana. Chyba jutro do pracy zbiorkomem :-(
https://plus.google.com/u/0/photos/102199761605115775861/albums/5830407998281685633
Brakuje jeszcze tylko uprzęży z granatami :-]
Inni też przebrani.
Niekoniecznie rowerowo :-p
Króle na konikach.
Jeszcze na Koszelewie.
Potem na Warpiu.
Chwila oddechu po drodze.
Czekamy na maruderów ;-)
Przy stadionie.
Pod dworcem kolejowym - doganiamy paradę.
Tańcował diabeł z aniołem :-]
Aniołom się nie fika.
My już na miejscu a parada jeszcze maszeruje.
Przydziałowa grochówa.
Cykloza przy szopce.
Przez godzinkę zrobiła się niezła zima :-/
Pogoria 3 - molo. Śnieżek dalej podaje.
A zimy nie lubię. Przez ten badziew co dziś sypał.
Kategoria Inne