limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%)
Czas w ruchu:1011:28
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:569
Średnio na aktywność:31.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Zmierzyć się

  • DST 61.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 19.47km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 lutego 2016 | dodano: 06.02.2016

Wygląda na to, że w końcu sprawa koszulek klubowych doczeka się szczęśliwego końca. Od kiedy Krzysiek pilnuje sprawy ta posuwa się do przodu. W tygodniu przyszło sms-em wezwanie na spotkanie w klubie w celu dokonania przymiarki koszulek wzorcowych. Startuję o 14:05 w całkiem przyjemnych warunkach termicznych. Pod kurtką, pierwszy raz od dość dawna, koszulka z krótkim rękawkiem. Polarowa bluza jedzie w plecaku tak "na zaś". Kręcę na początek tak ja do pracy przez Zieloną do centrum Dąbrowy Górniczej. Tu zahaczam o ścianę płaczu by od razu mieć fundusze na opłacenie koszulek. Potem przez Mydlice i Środulę przebijam się do centrum. Na miejscu jestem mniej więcej godzinę po starcie. W środku ćma ludzi i zabawa ciuchami. Rozmarówka jakaś dziwna. XL na mnie niby pasuje ale tak dość ściśle. O wiele swobodniejsza jest XXL. Decyduję się na ten drugi rozmiar. Nawet jak nieco spadnie mi waga, to i tak nie będzie zbyt luźna. Potem jeszcze odbieram znaczek do legitymacji PTTK. Ekipa powoli się rozchodzi. Prezes pyta czy bym z nim nie podskoczył do Katowic. W sumie nie miałem takiego planu ale że czas był niezły i jeszcze jasno to ani trochę nie miałem nic przeciwko. Oddaję się przyjemności jazdy oddając całkowite sterowanie trasę Marcinowi. Momentami jedziemy takimi zawijasami, że nie wiem gdzie jestem. Robi się ciemno. Załatwiamy w Katowicach przymiarkę Prezesowej i wracamy oddać wzorce Krzyśkowi. Z Sosnowca kręcimy przez Pogoń i Będzin do Grodźca. Tu, po zjeździe pod Biedronkę, oddajemy się hazardowi. Potem ścieżką staczamy się do Wojkowic. Na Orlenie Prezes wrzuca kalorie by uniknąć ssania na powrocie. Mnie się już lekkie włączyło ale ja zaraz będę w domu. Pagórkami jedziemy do Strzyżowic i lekkim zagięciem pod mój kwadrat. Udało mi się dogiąć do tylu km, ilu myślałem, że jest szansa. Żegnam się z Marcinem, który rusza w drogę powrotną do domu. Ciekaw jestem ile dokręci :-)
W sumie warunki niezłe do jeżdżenia. Sucho. Wiatr, owszem, był ale niezbyt namolny. Po zachodzie słońca zaczęło się robić chłodniej ale dało się kręcić. W sumie całkiem fajna sobota wyszła.


Kategoria Inne

Delikatne napoczęcie roku

  • DST 41.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 17.20km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 stycznia 2016 | dodano: 01.01.2016

Rano na chwilkę wypełznąłem zrobić kilka foto wokół i z domu licząc na jakieś efektowne przymarznięte widoczki. Nie było specjalnie spektakularnie.
W okolicach 13:00 ruszam na kółeczko po okolicy z zamiarem przeorania nieco terenu. Na początek jadę do Góry Siewierskiej zaliczając nieco wertepków i rozgrzewkę przy tym. Asfaltem zjeżdżam w stronę Twardowic i na podjeździe skręcam w las dociągając nim do Rogoźnika. Nad zbiornikiem robię kilka fotek i kręcę dalej do lasu w stronę Kozłowej Góry. Trochę przedzierania się nieuczęszczanymi przecinkami, trochę speedu leśnymi autostradami i ostatecznie wybywam na asfalt w Ossach. Przez Niezdarę wyjeżdżam na "78" i skręcam w stronę Świerklańca. Za mostem odbijam na prawo ponownie do lasu i leśnymi autostradami jadę do samego Świerklańca. Tam na chwilę wjeżdżam do parku robiąc kilka foto. Z parku wjeżdżam na wał wzdłuż zbiornika Kozłowa Góra i jadę do tamy gdzie skręcam do Wymysłowa. W Wymysłowie ponownie wjeżdżam do lasu i kręcę nim aż do "A1". Przejeżdżam wiaduktem nad nią przy okazji robiąc kilka foto paralotniarzowi. Potem już bez marudzenia przez Rogoźnik i Strzyżowice domykam kółeczko.
Bardzo przyjemne, spokojne i niespieszne kręcenie. Było kilka miejsc, gdzie rowerek ładnie się toczył ale tym razem wolałem te spokojniejsze odcinki bo było na nich po prostu cieplej. Samochodów po drodze nędznie. Pewnie kierowcy jeszcze przepalali wczorajsze spożycie ;-) Innej aktywności ludzkiej też raczej niewiele. Głównie spacerowicze. Takich od aktywniejszego wysiłku spotkałem niewielu. Trochę biegaczy w okolicach parku w Świarklańcu. Tam też kilku rowerzystów. Poza tym cisza i spokój.

Link do pełnej galerii



Poranne zdjęcie na dachu.


Nad Rogoźnikiem.


Via Regia.


Park w Świerklańcu.


Latający "na szmacie".


Podsumowanie.


Kategoria Inne

ZO i Podsumowanie

  • DST 41.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 19.84km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 grudnia 2015 | dodano: 31.12.2015

Leniuch dalej mnie mocno trzyma za gardło ale w końcu trzeba było się ruszyć po zaopatrzenie. Zaczynam na Błękitnym standardowym zagięciem do wsiowego Lewiatana i powrotem z balastem. Rozpakowawszy sakwy i spakowawszy plecak przesiadam się na Rzeźnika i ruszam na kółeczko po okolicach. Warunki są bardzo dobre. Lekki mrozik (na powrocie rurka pokazała -2), bez wiatru, sucho, słonecznie. Aż chce się kręcić. Na rozgrzewkę wspinaczka do Góry Siewierskiej. Zaraz potem pierwsze starcie ze zjazdem. Tym razem do Twardowic. Stamtąd jadę do Nowej Wsi, w której to przed remizą strażacką odbijam do Zawady i dalej jadę prosto przez Sadowie do Przeczyc. Tam sprawdzam w jakim stanie jest mostek koło Pana Ryby. Dalej nieprzejezdny. Asfaltami kręcę przez Marcinków do Wojkowic Kościelnych i na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Tempo niezłe ale w liczbach takie sobie. Jest kompromisem między wychładzaniem, pobieraniem tlenu i podawaniem nóg. Jedzie się bardzo przyjemnie. Z P4 przerzucam się na P3 i jadę do mola skąd skręcam na Zieloną i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Stamtąd, z kolei, jadę wzdłuż torów by przebić się pod "86" i objeżdżam las gródkowski w drodze do szkoły podstawowej. Potem już asfaltem prosto do domu. Pomimo tego, że zimy nie lubię, to takie warunki mogą być aż do wiosny. Po drodze dosyć pustawo. Przyjemne, niezbyt spieszne kółeczko na wykończenie roku.

Podsumowanie roku 2015.

Nie udało się przebić przebiegu z roku poprzedniego. Strata duża.  Może trochę przez to, że w tym roku mało wielodniowych wyjazdów. Właściwie to tylko jeden z Prezesem. Poza tym tylko kilka szarż z Mariuszem na przebicie 200km. Reszta to jeżdżenie komunikacyjne.
Od tego roku nowy rowerek - Czarny Rzeźnik. Miał być tylko na wyrypy górskie ale jeździ mi się na nim tak dobrze, że przerobił w tym roku najwięcej kilometrów. Co mnie nieco zdumiewa, to na jednym napędzie prawie 8k km i jeszcze chyba trochę pociągnie nim padnie.
Ponownie udało się zachować w całości wszystkie kaski więc raczej bezpiecznie choć były sytuacje, gdzie wiele nie brakowało do drastycznego zakończenia. Końcówka roku znów letargowa. Ogólnie rok niezły ale bez fajerwerków. Przyszły zapowiada się bardziej intensywny, na co bardzo liczę :-)


Kategoria Inne

Z

Środa, 23 grudnia 2015 | dodano: 23.12.2015

Mam ostry napad lenia i jeżdżenie, pomimo sprzyjających warunków, leży odłogiem. Dziś jednak postanowiłem się ruszyć bo lada dzień święta i trzeba jakiś wsad do lodówki zrobić bo sklepy będą pozamykane. Że jednak do wsiowego Lewiatana mam rzut niezbyt mokrym beretem to aby cokolwiek kilometrów się uzbierało musiałem zrobić nieco większe zagięcie. Robię kółko przez Brzękowice, Dąbie, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice. Pół drogi z wiatrem, pół pod. Średnia słaba ale nie miałem w ogóle zacięcia do szybkiej jazdy. Byle tylko się przewieźć, załatwić zaopatrzenie i wrócić do domu. Warunki całkiem dobre. Przede wszystkim dosyć ciepło. Ładne słoneczko. Dosyć mocny wiatr z zachodu lub południowego-zachodu ale do przewalczenia. Na młynkach spokojnie mu się dawało radę. Generalnie przyjemne kręcenie.


Kategoria Inne

Kółeczko do brata

Sobota, 19 grudnia 2015 | dodano: 19.12.2015

Dziś kółeczko biznesowo-rekreacyjne. Biznes w tym, żeby od brata pożyczyć narzędzie do pewnej robótki. Rekreacja w tym, żeby do niego zatoczyć się na rowerku. Na starcie bardzo przyjemne warunki. Słoneczko, schnące jezdnie, zauważalny wiatr. Przyjemnie. Trochę nawet za ciepło się ubrałem bo po kilku kilometrach musiałem ciutkę zwolnić żeby się nie zagotować. Początkowo kręcę jak do pracy. Za mostem na Czarnej Przemszy skręcam w lewo na ścieżkę wzdłuż wałów rzeki i dalej na Zieloną. Taki sobie był to pomysł bo wały nasiąknięte wodą i nieco rozjeżdżone. Czyste ciuchy natychmiast pokrywają się ciapkami błota :-/ Z Zielonej toczę się pod molo na Pogorii 3 i bieżnią objeżdżam zbiornik od strony Łęknic jadąc na Piekło i dalej Antoniów a stamtąd na Ujejsce. Tu dłuższa przerwa na ciacho :-) herbatkę i pogaduchy. Powrót kręcę przez Wojkowice Kościelne, wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Od Preczowa tempo raczej spracerowe bo gdzieś się straciło słoneczko i wiatr był mocno niepomagający. Ale i tak przejażdżka przyjemna. I, co bardzo pocieszające, zaczęta i zakończona za jasności. Po drodze widać było całkiem sporo rowerzystów.


Kategoria Inne

Wyborczo

Niedziela, 25 października 2015 | dodano: 25.10.2015

Nieco po 12:00 startuję do swojego punktu stawiania krzyżyków. Tam jest tak blisko, że powrót wypadało jakoś zagiąć. Powrót przez Malinowice, Dąbie i Górę Siewierską. Szaro, nijako, wietrznie, umiarkowanie chłodno. Jechało się fajnie ale jakoś nie miałem zacięcia do większego zaginania.


Kategoria Inne

Do konkurencji

Sobota, 24 października 2015 | dodano: 24.10.2015

Dziś tylko jeżdżenie w interesach. Na początek do budowlanego po kilka drobiazgów. Ale to po drodze. Cel dzisiejszego wyjazdu to nabyć nową oponkę do Rzeźnika na tył bo po ostatnim kapciu już tej oponce nie wierzę. Niby dojechałem na niej wczoraj do domu ale dziura jest widoczna gołym okiem i w terenie mogłaby się okazać przyczyną awarii. Zresztą oponka ma już prawie 7k km przejechane i jest nieco zdarta więc żegnam się z nią bez większego żalu bo wiem, że swoje odpracowała. W Będzinie dziś dzień targowy więc jadę raczej ostrożnie. Dużo samochodów, dużo piechoty. Nie wszyscy w takim zamieszaniu mogą się odnajdować. Lepiej nie ryzykować. Dzięki temu udaje mi się bez sensacji dotrzeć pod serwis. I tu niespodzianka. Zamknięte na głucho i kartka, że w soboty nieczynne :-/ No cóż. Zarobi konkurencja za rogiem. Chciałem wziąć zwijkę i zwykłą na drucie + dętka ale nie było wyboru i skończyło się tylko na zwykłej na drucie (Kenda 2,10 malowana logiem Gianta) i dętce. Na wyjściu witam się z Prezesem Ghostów, który też przyjechał uzupełnić zapasy wulkanizacyjne po niedawnym naszym spotkaniu na ścieżce małobądzkiej. Dziś jednak bez konferencji. Wracam szybko do domu przez Łagiszę i Sarnów i zabieram się za małe serwisowanie rowerków. Błękitnemu czyszczę trochę napęd i wymieniam linkę od przedniej przerzutki. Tylną linkę smaruję na odcinkach schowanych w pancerzu żeby lepiej pracowała reguluję tylną przerzutkę. Potem szybki test na jezdni w pełnym zakresie zmiany biegów. Jest lepiej niż było. Potem zabieram się za Rzeźnika zmieniając mu zadnią oponkę. Operacja przebiega sprawnie i również kończy się testem na jezdni. Sprawdzam jak się ułożyła i jak śpiewa przy pełnej prędkości. Jest fajnie. Powinna spokojnie dawać radę też w terenie. Potem kupię sobie jeszcze zwijkę nieco szerszą by mieć rezerwę. Na koniec jeszcze podniesienie ciśnienia we wszystkich kołach obu rowerków i na dzień dzisiejszy to tyle.
Pogoda dziś bardzo dopisała. Ładne słoneczko. Nieinwazyjny wiatr. Stosunkowo ciepło. Dobrze się jeździło.


Kategoria Inne, LinkaP, Opona

Poserwisowo

Piątek, 14 sierpnia 2015 | dodano: 14.08.2015
Uczestnicy

Dzisiejsze jeżdżenie to seria przypadków :-) Zaczęło się od tego, że w trakcie transportu moich szlachetnych 4 liter zbiorkomem do Będzina, do serwisu zadzwonił Robredo z zapytaniem, czy nie mam klocków do hamulców tarczowych. Ostały mi się ostatnie i to chyba metaliki choć nie sprawdziłem tego bo nie mogłem się do nich w plecaku dokopać. Robredo mówił, że przejechał kilka sklepów rowerowych i nie dostał. Rzuciłem pomysł, żeby zapytać Kosmę. Umawiamy się, że spotkamy się na przystanku, podeptamy do serwisu i tam zapyta też o klocki a ja odbiorę rowerek. W trakcie spaceru rozmawiam z Moniką i ma sprawdzić swoje zapasy i dać nam znać jaki jest ich stan. Rowerek jest gotowy i pierwszy szybki test daje wynik bardzo pozytywny. I mam wrażenie, że korba jakby też lżej chodzi. Nic nie było uszkodzone. Konieczne było jedynie smarowanie. Robredo nie dostaje klocków bo mu się nie podoba cena. Ruszamy w stronę Pogorii 4 (przez Łagiszę i Sarnów) z zamiarem dotarcia do Kosmicznej Bazy. W Preczowie dostajemy info od Moniki, że ma z DS-10 tylko jedne metaliki i żadnych organicznych. Nie zmieniamy planu i jedziemy do Bazy. Prowadzi Robert więc nie za bardzo się przejmuję tym, gdzie jestem. Niektóre miejsca znajome ale podjechane od nieznanej strony, inne całkiem nowe. Generalnie fajne kręcenie asfaltowe z podjazdami i zjazdami. Osiągamy w końcu siedzibę Moniki gdzie z marszu zostajemy napojeni a zaraz potem zostaję zaopatrzony w to, po co przyjechaliśmy. Siadamy na chwilę rozmowy, w trakcie której z pracy stacza się też Tomek. Na żywo mamy okazję obejrzeć coś, o czym mi Prezes mówił, mianowicie złamanym ramieniu korby. Nigdy nie sądziłem, że to jest możliwe. Miałem jednak dowód w rękach. Nie wiem co Tomek je, ale muszę się zapytać i tego unikać, bo szkoda sprzętu :-) Żegnamy się w końcu i ruszamy w drogę powrotną. Bez gięcia jedziemy do Dąbrowy Górniczej. Przed Koszelewem żegnam się z Robertem, któremu zagięciem do Moniki i Tomka udało się osiągnąć przebicie 200km. Przed światłami na Koszelewie widzę autobus na awaryjnych. Wystaje nieco zadkiem na prawy pas jezdni na skrzyżowaniu. Kierowca i trzech przypadkowych przechodniów próbuje go zepchnąć nieco by nie zastawiał jezdni. Wołają mnie na pomoc. Potem jeszcze jedną osobę. Kierowca zwalnia hamulec i we 4 udaje nam się go przepchnąć kilka metrów tak, żeby nie blokował pasa i dało się go objechać. Niestety nie ma szansy odpalić "na pych" bo to automat. Z Koszelewa w ładnym tempie staczam się w stronę nerki i z kierunku na Czeladź wjeżdżam na Osiedle Zamkowe, które przecinam w drodze na ścieżkę w stronę Grodźca. Tam pewna nowość. Nad oznaczeniami rowerka na trasie domalowali coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak kupa. Przy bliższych oględzinach dochodzę do wniosku, że ma to być logo Będzina. Niestety ktoś zawalił instruktarz dla malarza, bo ten przyłożył szablon odwrotnie i wyszła "kicha". W Grodźcu robię sobie zjazd do Biedronki i ścieżką do Wojkowic. Okolice Orlenu dalej rozgrzebane i szybko to się chyba nie skończy. Podjeżdżam pod kościół i skręcam na Strzyżowice. Na Skrzynówku skręcam już w stronę Psar. Wpadam do sklepu, który mam prawie pod domem, ale wycofuję się jak widzę kolejkę do kasy. Ruszam do wsiowego Lewiatana przekonany, że tam będzie luźniej. Nie jest. Jednak decyduję się załatwić to, po co przybyłem. Z zapasem cieczy chłodzących wracam do domu osiągając całkiem zacny dystans za dzień.

Link do pełnej galerii



Obstawiony brzeg Pogorii 4.


Gięcie do Kosmicznej Bazy prowadzone przez Robreda :-)


Podobno jadą z tą budową 24h/dobę 7dni/tydzień. Ale nie wiem co to.


Podjeździk...


... i nagroda :-)


Autobus, w którego przepychaniu miałem drobny współudział.


Ktoś chciał dobrze ale wyszło jak wyszło, czyli nędza...


Tak wygląda, dla porównania, logo Będzina.


W okolicach domu trochę znęcałem się na d zachodem słońca...


... znęcałem się...


... i znęcałem się ale jakiegoś oszałamiającego efektu nie udało mi się osiągnąć. Może przy współpracy chmurek byłoby ciekawiej.


Podsumowanie dnia wygląda tak wg Garmina.


Kategoria Inne, Serwis

Powitanie Waldka

  • DST 77.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 18.70km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 czerwca 2015 | dodano: 27.06.2015
Uczestnicy

Jakoś w czwartek chyba Prezes dał mi cynk, że Waldek, nasz klubowy obieżyświat, wraca do kraju z wojażach po Azerbejdżanie. Czy pojadę go powitać? Co za pytanie! Oczywista oczywistość. Dopytuję o detale. Zapowiada się na to, że nie tylko ja tam się zjawię.
Rano pobudka wcześnie ale i tak start z poślizgiem. Musiałem trochę Rzeźnika ogarnąć bo stał od dwóch tygodni w piwnicy nie wyczyszczony po śmiganiu po "dzielni". Pobieżne pucowanie i smarowanie zabierają nieco więcej czasu niż zakładałem ale udaje się wykonać szybki przelot przez Górę Siewierską, Twardowice, Nową Wieś i Mierzęcice, i na lotnisko dotrzeć punktualnie. Okazuje się, że reszta witającej ekipy jest już dłuższą chwilę na miejscu, czego dowiaduję się od PanaP telefonicznie. Odnajdujemy się na lotnisku. Oni zorientowani w sytuacji uświadamiają mnie, że samolot ma 20 min. spóźnienia. W toku luźnych rozmów i żartów doszliśmy do wniosku, że to pewnie przez pożegnalną bibę, jaką Waldkowi w Gruzji na odchodnym urządzili ;-)
W końcu doczekujemy się lądowania ale nim Waldek pojawił się w przejściu to jeszcze trochę czasu upłynęło. Focimy się, witamy i nieco chaotycznie dopytujemy o detale wyprawy. Kto Waldiego zna, ten wie, że opowiadać potrafi. Zapowiada się niezła historia.
Nim ruszamy w drogę trzeba jeszcze Waldkowy rower poskładać do stanu jeżdżącego i wrzucić na niego bagaż. Niektórzy pomagają, niektórzy focą, niektórzy przynajmniej nie przeszkadzają. Wreszcie jesteśmy gotowi do jazdy. Ale tak łatwo wystartować się nie dało bo sprawca dzisiejszego zamieszania przywiózł z Gruzji napój modyfikujący postrzeganie rzeczywistości i przed wyruszeniem nie obeszło się bez strzemiennego. Cóż... nie powinienem ale się nie broniłem nawet więc jakby co było to by była moja wina ewidentnie. Siłą nikt nie wlewał.
Powrót robimy na kierunek Przeczyc jadąc spokojną, równoległą do "78" drogą. Przed skrętem do Boguchwałowic żegnamy się z Moniką i Marcinem, którzy uderzają na Siewierz i dalej do Krakowa. We czterech jedziemy spokojnie przez Wojkowice Kościelne na Pogorię 4 i dalej na Pogorię 3. Cały czas ciągniemy Waldka za język i całkiem sporo historii udało się usłyszeć :-) Ale to na pewno nie wszystkie. Potem kotwiczymy na ławeczce niedaleko mola przy Pogorii 3 i wykańczamy do dna buteleczkę napoju zmieniającego percepcję. Oj! Niedobrze. Ale jechać trzeba bo inaczej Waldek dojedzie na noc. Żegnamy Domina i kręcimy powoli i delikatnie do centrum Dąbrowy Górniczej i przez park Hallera w stronę Expo Silesia i dalej na Mec i Dańdówkę. Szczęśliwie bez sensacji odstawiamy Waldka pod dom. Tu bez pogaduch (coś Waldi wspominał, że mu się już wizualizuje zimny 4-pak) żegnamy się i we dwóch z Adrianem jedziemy do centrum Sosnowca. Żegnamy się niedaleko fontanny przy PTTK-u. Adrian jedzie na Pogoń a ja na czerwony szlak w stronę Milowic. Tam przerzucam się na teren wzdłuż Brynicy i docieram do Czeladzi. Przy strusiach opuszczam "94" i kręcę w stronę przejścia granicznego na Brynicy w stronę Przełajki. Chwilę korciło mnie by zagiąć w stronę Piekar Śląskich ale ostatecznie dałem sobie spokój i wybyłem przy Orlenie w Wojkowicach. Tam dalej rozgrzebane, ruch wahadłowy i pieruńsko dużo samochodów czekających na przejazd. Na szczęście było "czerwone" więc pomiędzy konserwami przemknąłem sobie na pobocze, którym przebiłem się na teren w stronę Psar. Do domu docieram nieco zmachany ale jeszcze nie kończę jazdy. Odstawiam Rzeźnika, wyciągam Błękitnego i zarzucam mu sakwy. Robię małe zagięcie do wsiowego Lewiatana i nowootwartego marketu Dino. Stamtąd już prosto do domu. Wcześnie ale fajnie i wesoło rozpoczęty dzień. Niby jeszcze mam robotę do zrobienia ale chyba sobie daruję na dziś i pocieszę się testowaniem różnych browarków przytarganych z Dino ;-)

Link do pełnej galerii


Domino testuje banner powitalny wykonany przez Monikę.


W końcu pojawia się długo oczekiwany Waldek.


Czas poskładać Waldkowy rowerek. Mój udział, to luft w kołach ;-p


Ruszamy z lotniska.


Adrian odkrywa, że urwaną szprychę. Ale jest niegroźnie. Da się jechać.


Monika z Marcinem odbijają na Siewierz.


My przez Pogorię 4 jedziemy do Sosnowca.


Przy molo na Pogorii 3 jakieś dziwadła. Było też trochę starych samochodów.


Przy okazji focę hotel w Dąbrowie Górniczej. 2 tygodnie i trochę go przybyło.


Na światłach na Alei Róż i Mortimerze trochę się chłopakom oderwałem więc potraktowałem to jako okazję do kilku foto.


Focenia już potem nie było aż do kontrolnej fotki z przebiegu dnia.


Kategoria Inne

Zaginane ale tylko Z

  • DST 28.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 20.24km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 czerwca 2015 | dodano: 24.06.2015

Co tam zeznawał termometr to nawet nie patrzyłem ale na oko wydawało się, że jest przyjaźnie. W praniu wyszło, że do ideału daleko. Gdzieś około tych +20 pewnie było ale był też i dość zauważalny wiatr. Chmur sporo i czasem na dłużej przesłaniały słońce. Generalnie pogoda jak na lato to słaba. Nawet ludzie jakieś takie poubierane po drodze. Zupełnie jak nie latem.
Dziś było zapotrzebowanie na kurs specjalny za różnymi drobiazgami więc też zrobiwszy nieco mniej niż powinienem ruszam na gięty wyjazd do Będzina. Na początek jednak podjazd w stronę Góry Siewierskiej przerwany skrętem na Dąbie. W Dąbiu zwrot na Malinowice i przez Psary do Sarnowa skąd prostą drogą (przez Łagiszę) do Będzina. Tu na początek zawituję do serwisu u mawiam się na zostawienie Srebrnego po weekendzie na wymianę korby. Niestety kilka razy na podjazdach łańcuch już przeskakiwał a gwoździem do trumny był wyjazd z przejścia podziemnego pod Aleją Kołłątaja gdzie stanąłem po prostu w miejscu. Dobrze, że hamulce niedawno wyposażyłem w nowe klocki bo inaczej byłaby gleba. Potem zawijam do elektronika po tester do kabli i gniazdka do skrętki i ruszam do domu. Przy targu odbijam na Grodziec. Za Zamkowym wbijam na ścieżkę by zaraz za mostem nadziać się na ekipę, która znów będzie ryła. Obchodzę ich bokiem i pod Browar docieram już bez przeszkód. Standardem kręcę do Gródkowa, gdzie przecinam "913" gnąc nieco powrót ale unikając za to początków popołudniowego szczytu powrotnego. Po drodze zahaczam o sklep z budowlanką i z balastem zjeżdżam do domu. Tu opróżniam sakwę i robię jeszcze zagięcie standardowe do wsiowego Lewiatana. Powrót bez bonusów.
Dziś kilka razy GPS zaliczył wpadkę (ten starszy). W Będzinie na tyle poważną, że myślałem iż to już jest jego definitywny koniec. Na szczęście kilka szturchnięć przywróciło go do życia.


Kategoria GPS-, Inne