Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Na wybory i terenowo
-
DST
23.00km
-
Teren
18.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
13.27km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometr nie spojrzałem przed wybyciem ale wg prognoz szału termicznego nie było się co spodziewać. W użycie weszła kurtka. Reszta na krótko. Ruszam jakoś przed 11:00 na początek zagłosować. Potem wbijam na żółty szlak i od tego momentu bujam się już po wertepach. Na początek objeżdżam lasek gródkowski i przy restauracji "Pod Lwem" jadę w stronę Dorotki. Wdrapuję się zjazdem DH (częściowo podprowadzając) do drogi prowadzącej na szczyt. Pod kościołem kilka foto. Wcześniej zresztą też trochę foto porobiłem bo widoczność była nawet nienajgorsza. W ogóle dziś dużo przystanków na focenie. Z kolei podjazdy powolutku, spacerowo. Zjazdy wszędzie tyle, ile się odważyłem. Na niektórych trochę się klamek trzymałem bo bez tego od razu na budziku wyżej 50km/h się robiło. Z Dorotki zjeżdżam do skrzyżowania i skręcam na asfalt do Gródkowa ale tam nie dojeżdżam bo odbijam w lewo by wjechać na Parcinę. Stamtąd foto i zjazd połączony z eksploracjami. Wbijam na kolejne wzniesienie położone na zachód od Parciny (ktoś mi kiedyś mówił, że się to Kijowe nazywa ale jakoś nigdzie na mapach potwierdzenia nie znalazłem). Tam kręcę się po kilku ścieżkach, trochę podprowadzam i zjeżdżam w stronę Wojkowic. Tu znów terenami trochę kręcę się w stronę Strzyżowic i dalej do Rogoźnika. Potem znów wertepami wracam do Strzyżowic i przy cmentarzu kieruję się na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej. Tam robię kilka minut postoju połączonego z konsumpcją i podziwianiem panoramy. Widać z tego miejsca wszystkie najechane dziś przeze mnie wzniesienia. W sumie posiedziałbym dłużej ale śmietnik powiedział, że śniadanie już prawie całkiem przepalone i trzeba dosypać. Wertepkowo zjeżdżam prawie pod sam dom. Bardzo przyjemnie się dziś kręciło, niespiesznie. Trochę tylko na starcie w okolicach lasu gródkowskiego postraszyły mnie przelotne deszczyki. Po tym jak już przeczyściłem amory i się przebrałem w cywilne ciuchy spadł przelotny deszczyk. Podejrzewam, że nie ostatni dziś.
Na polach między Psarami i Gródkowem niebo z pogróżkami.
Elektrownia Łagisza. Widok z Dorotki. Zjazd DH w stronę ul. Mickiewicza.
Cementownia w Grodźcu. Widok z Dorotki.
W centrum zdjęcia czubek wieży ciśnień w Grodźcu niedaleko budynków dawnej KWK Grodziec.
Kościół pod wezwaniem Św. Doroty w Grodźcu.
Zawsze się zastanawiałem co oznacza symbol odwróconej muszelki przy oznaczeniach szlaków. Tu się doczytałem.
Dorotka z drogi wjazdowej na Parcinę.
Widok na wieżę ciśnień z Parciny. Trochę bliżej więc lepiej ją widać.
Tu mi się podjechać do końca nie udało. Przednie koło odrywało się już od ziemi pomimo zablokowanych amorów. Po prostu stromo.
Widok na Wojkowice.
Fields. Endless fields :-) Rzepaku.
Focenie tego widoku jakoś nigdy mnie nie nudzi :-) Widok spod cmentarza w Strzyżowicach (mniej więcej).
A z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej było dziś widać tak.
Kolorki w słoneczku bardzo cieszyły oko.
Dystansowo szału nie ma ale za to było fajne, spokojne kręcenie z super zjazdami :-]
Kategoria Inne
Objazdem do wsiowego Lewiatana czyli Z
-
DST
28.00km
-
Czas
01:12
-
VAVG
23.33km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu już nie mogłem bardziej odwlekać znienawidzonego momentu tygodnia czyli zakupów. Zdechło z głodu nawet echo w lodówce. Jeszcze tylko światło trzymało się jakoś przy życiu. Że do wsiowego Lewiatana raptem kilometr to wdrożyłem mały objazd do celu bo na 1km wyciągać rower to więcej przygotowań jak jazdy. Tak więc zaczynam od podjazdu w stronę Góry Siewierskiej i dalej do Dąbia. Stąd przez Toporowice do Przeczyc i Wojkowic Kościelnych. W Wojkowicach wbijam na asfalt wzdłuż Pogorii 4 i ciągnę nim aż do Preczowa skąd standardową drogą przez Sarnów dociągam do psarskiego Lewiatana. Zakupy i jeszcze z małym zagięciem obok budowanego, kolejnego marketu przy stacji benzynowej jadę prawie prosto do domu. Bardzo przyjemnie się jechało choć mam wrażenie, że trochę zawiewało. Momentami słoneczko przesłonięte było chmurami. Bez upałów. Po drodze spotkałem całkiem sporo rowerzystów zarówno tych pro na szosach jak i tatusiów z pociechami w foteliku czy na holu.
Kategoria Inne
Terenowo okolica
-
DST
39.00km
-
Teren
29.00km
-
Czas
02:39
-
VAVG
14.72km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano na termometrze było nawet zawrotne +7. Potem chyba jednak nieco chłodniej bo słoneczko zniknęło za dywanem chmur. Ruszam dość późno bo w okolicach 14:00. Dziś w planie spokojne terenowe kręcenie. Na początek górka paralotniarska w Górze Siewierskiej. Stamtąd w stronę cmentarza w Strzyżowicach i przeciąwszy asfalt terenem w stronę drogi do Rogoźnika. Niąże kilkaset metrów i odbicie w lewo w teren, który prowadzi mnie do Wojkowic. Tu kawałek asfaltem dość nierównym ale nie policzyłem go za teren ;-) Potem kręciłem się znanymi i nowymi ścieżkami pomiędzy Wojkowicami i Rogoźnikiem by ostatecznie przez tamę na zbiorniku ruszyć w stronę lasów przy Kozłowej Górze. Tam troszkę szybsza jazda bo teren bardziej płaski. Dorobiłem się też jednego deptanego odcinka bo powtórzyłem któryś raz z kolei błąd skręcenia w ścieżkę za punktem czerpania wody. Ze 2-3 razy tam jechałem ale znów zapomniałem, że nie da się z tego szlaku zjechać nigdzie w prawo. Ścieżka nieubłaganie prowadzi na wschód a ja chciałem koniecznie na południe. Skończyło się przedzieraniem przez krzaki. Na szczęście krótki odcinek. Potem już droga prosta jak drut. Wracam do Rogoźnika. Zachodnim brzegiem odcinkiem terenowym jadę w stronę Góry Siewierskiej gdzie ostatecznie porzucam teren. Stamtąd już droga prosta do domu i większość na zjeździe. W domu jeszcze tylko mycie rowerka i smarowanie amorków. Średnia nie wyszła dziś oszałamiająca ale i nie miała taka być. Kręcenie relaksacyjne. Poza tym na zjazdach nieco się hamowałem. Niedawne zawirowania pogody sprawiły, że gruntówki miejscami dość śliskie. Na kilku zjazdach czułem jak mi tył tańczy. Miejscami nawet były odcinki gdzie jazda była niemal w drifcie.
Dzisiejsza traska.
Widoczek z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej. Nieco szarawo bez słoneczka. Ale widoczek niezmiennie zajmujący. Zwłaszcza na żywo.
Nieco dalej elektrownia Łagisza na max. zbliżeniu optycznym.
Zakład Karny w Wojkowicach od zadniej strony.
Leśny łącznik Wymysłów-Ossy.
Rowerek po 20km.
Kościół w Sączowie. Max zoom optyczny.
"Bober" tu był.
Nie sądziłem, że te zwierzątka tak blisko domu mogę mieć. Ale na żywo nie widziałem żadnego.
Nie zdecydowałem się próbować tego brodu :-) Na szczęście nie był on na mojej trasie.
Jak się ma sklerozę to przychodzi czasem powalczyć i w takich warunkach.
Wyszło na liczniku tyle.
Kategoria Inne
66 % Terenu
-
DST
35.00km
-
Teren
23.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
15.91km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś małe kółeczko z zamysłem maksymalnego jeżdżenia w terenie. Plan wykonany na około 66%. Kółeczko jeszcze do poprawienia tak by zwiększyć % terenu. Nic oczywiście nie zaszkodzi jeśli też nieco uda mi się je wyciągnąć. Innymi słowy jest temat do dalszego opracowywania :-)
Start dziś zdrowo po 12:00 przy +14 na termometrze. Bardzo przyjemne warunki. Pierwszy teren już po niecałym kilometrze (albo dopiero). Kierunek Wojkowice. Tu jest do poprawienia kawałek. Mam pewnego plana i może uda się sprawę lepiej rozegrać. Z Wojkowic przebijam się terenem do Rogoźnika. Tu są bardzo fajne pagórki ze zjazdami i podjazdami, na których mam okazję przećwiczyć fulla :-] Idzie jak prawdziwy Rzeźnik. Na niektórych zjazdach nawet kuszę się o dokręcanie, co na Błękitnym groziło katastrofą. "Miętka" rama, to jednak "miętka" rama. Bierze na siebie takie rzeczy, na których hardtail staje albo w najlepszym razie mocno rzuca. Jednak będę musiał nieco popracować nad podjazdami bo na finiszu coś mnie nogi nieco bolały. Znaczy się za dużo uczucia musiałem wkładać w kręcenie.
W Rogoźniku również trochę asfaltu ale też i dużo zjazdów. Na koniec przez tamę na zbiorniku wbijam w teren wzdłuż jeziorka i ciągnę nim aż do Twardowic. Tu znów kawałek asfaltu by wbić w teren, który ostatecznie doprowadza mnie do Dąbia. Po drodze płoszę zwierzynę łowną. Ostatnio to dość częste. Podejrzewam, że mogła to być nawet ta sama ekipa sarenek co kilka dni temu na Warężynie się przede mną zwijała. W Dąbiu znów kawałek asfaltu nim dotarłem do terenu, który zaprowadził mnie do Dąbia-Chrobakowego gdzie ponownie doświadczam asfaltu. Tu terenem przebijam się do Malinowic i asfaltem obok szklarni, które to zimą produkowały kosmiczną łunę na niebie, docieram do terenu prowadzącego mnie do lasku za Urzędem Gminy Psary. Stąd obok restauracji "Przy Kominku" wbijam na szlak czarny w stronę lasu gródkowskiego i porzucam go odbijając na zachód w stronę Psar. Tu jeszcze badam mały skrót i ostatecznie wybywam na asfalt niedaleko wsiowego Lewiatana dociągając nim do domu. Miałem plan nieco dalej zajechać ale po jakichś 30km odezwał się śmietnik z info, że rezerwy się kończą i czas zawijać po paliwo. Dzionek jednak bardzo przyjemny. Wertepki są o tyle fajne, że mało na nich ludzi co ma swój urok.
Pierwszy podjazd.
Niby szaro, niby buro a jednak w słoneczku i takie okoliczności przyrody mają swój urok.
Rzeźnik wygrzewający się na słoneczku pod brzózkami ;-)
Rogoźnik w dole czyli będzie zjazd :-]
Jak to się zazieleni to ścieżkę znajdą tylko wtajemniczeni ;-)
Ujście jakowegoś cieku wodnego do zbiornika Rogoźnik. Taka mała panoramka.
Rzeźnik ponownie leniwie wygrzewa się na słoneczku. Tym razem w drodze do Twardowic.
Gdzieś w drodze do Dąbia ponownie płoszę zwierzynę.
Tu był fajny zjazd :-)
A i tu niezły. Nimże wybyłem obok szkoły w Dąbiu.
Producenci kosmicznej łuny na zimowym niebie.
Wynik za dzień.
Kategoria Inne
Głównie profanacja.
-
DST
57.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
22.21km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dystans idzie na konto Rzeźnika ale końcówka była na Srebrnej Strzale. Zaczęło się od rundki do serwisu po błotnik na tył. Dziś ciepło więc podejrzewałem, że śniegi i lody będą topnieć ekspresowo. Topniały nie bardzo ekspresowo ale jednak. I były miejsca, gdzie przyszło przebić się przez mocno zalane jezdnie. Zainstalowany błotniczek ochronił mi zadek przed zmoczeniem. Z serwisu ciągnę do centrum Dąbrowy Górniczej i stamtąd na molo. Tu już drugi raz poprawiam błotnik bo był nieco za nisko opuszczony i jak zadziałał tylny amortyzator na większych wybojach, to opona tarła o plastik. Bieżnią jadę w stronę Łęknic (ten kawałek dużo mniej oblodzony) i potem na wysokości Pogorii 2 przerzucam się na asfalt do Antoniowa. Stamtąd przez Ujejsce do Siewierza. Na rynku przysiadam w słoneczku uzupełnić nieco zasilanie i cyknąć ze 2-3 foto rowerka. Potem wbijam na "78" w stronę Tarnowskich Gór i jadę nią aż do Przeczyc gdzie odbijam na równoległą drogę po prawej stronie. Tąże dociągam do Mierzęcic i Nowej Wsi. Zwalczam podjazd w Nowej Wsi i dalej przez Twardowice dobijam do Góry Siewierskiej. Tu już tylko zjazd przez Strzyżowice do domu. Chwila oddechu, przekładka kokpitu na Srebrną Strzałę, do tego jeszcze duże sakwy i małe zagięcie do wsiowego Lewiatana.
Wrażenia z dzisiejszej jazdy baaaardzo pozytywne :-) Przede wszystkim to, że jest pod zadkiem amortyzacja pozwala mało przejmować się, powiedzmy oględnie, "niedoskonałościami polskich jezdni" ;-) Co z kolei daje możliwość nieustannego kręcenia czyli utrzymywania prędkości. Przypadku hardtail-a w pewnych momentach trzeba zadek podnieść i nie da się już kręcić tak efektywnie, czasem zaś w ogóle. Traci się prędkość i trzeba chwilki czasu by ją ponownie osiągnąć. Na full-u nie miałem tego typu problemów. Równe, jednostajne kręcenie niemal ze stałą kadencją i dzięki temu wrażenie jest takie jakby się cały czas jechało z maksymalną dla danego odcinka prędkością. I to bez napinania się. Nawet pod wiatr było łatwiej co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Może to tylko takie moje subiektywne odczucie ale tak tą jazdę odbierałem.
Przesiadka potem na "sztywniaka" to był niezły przeskok. Z 30 na 21 biegów. O wiele twardsze przełożenia. Do tego węższa kierownica. Różnica kolosalna. Niestety w przypadku użycia sakw chyba nie ma innej opcji. No może jeszcze przyczepka ewentualnie... Zresztą i tak rozważam ten element jako kolejny zakup bo jak z fullem będę chciał gdzieś dalej pociągnąć to to jest jedyna opcja by zabrać większy balast. Ale to jeszcze nie teraz.
Kategoria Inne
Profanacja na Czarnym Rzeźniku
-
DST
22.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
20.95km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj miałem już odebrać nowego rumaka ale się nie poskładało i wyszło odbieranie dzisiaj. Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. W serwisie ostatnie ustawienia i dowieszanie tego czego w standardzie nie ma a w trasie się przydaje (koszyczek na bidon, światełka, podsiodłówka z dętką, pompka). A potem to, co tygrysy lubią najbardziej czyli kręcenie :-) Ruszam przez Zamkowe do lasku grodzieckiego ale rezygnuję z przebijania się przez teren bo tam ciągle zlodowaciały i topniejący śniego. Ufajd murowany a trochę szkoda nowego sprzętu. Tak więc rozpoczynam profanację czyli pomykanie full-em po asfaltach. Przez Grodziec kręcę do Wojkowic i przy Netto wbijam w klinkierek do Rogoźnika. Stamtąd do tamy na zbiorniku gdzie czynię drugie foto rowerka (pierwsze obok Urzędu Gminy w Bobrownikach), i wzdłuż wody jadę asfaltem, który okazuje się być na całej długości pokryty lodowaciejącym śniegiem z wyjeżdżonymi koleinami. Zakwalifikowałem ten kawałek jako teren bo rzucało zadkiem jak diabli. Jeszcze nie mam wyczucia na ile mogę sobie na full-u w takich warunkach pozwolić a w ciemnościach jakoś nie miałem zacięcia do testów. Wydostawszy się na krawędzi Siemoni na drogę 913 skręcam w stronę cmentarza w Strzyżowicach i potem już tylko zjazd do domu. Tu mi się udaje zrobić max prędkość dnia dzisiejszego. Generalnie jeszcze muszę dowiesić błotnik na tył bo mi nieco zadek zmoczyło tym co z koła leci. Średnio przyjemne uczucie zwłaszcza w zimie.
On ci to, Scott Spark 750 w rozmiarze "L" przezwany imieniem Czarny Rzeźnik :-)
Drugie foto w Rogoźniku.
Pierwsze kilometry Czarnego Rzeźnika.
Kategoria Inne
Siłka na kołach i z łopatą
-
DST
30.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:44
-
VAVG
10.98km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometrze zero. Za oknem od rana na przemian raz wiatr i śnieg, raz wiatr i słońce. Efekt tego jest taki, że grunt przykrywa warstwa śniegu. Start uskuteczniam około 15:00. Słońca nie ma ale śnieg jeszcze nie pada. Na początek terenem ze Strzyżowic pod Urząd Gminy w Psarach. Nim tam docieram wiaterek się rozpędza i niesie ze sobą tumany śniegu.
Tak to mniej więcej wygląda.
Jako, że wieje w plecy to jadę dalej bo jedzie się całkiem przyjemnie, choć spacerowo. Prędkość tak w granicach 10km/h. Biegi w zakresie 1/1-2/3. Więcej i tak nie da się uciągnąć. Ale przyczepność bardzo dobra dzięki agresywnej oponce na tyle Srebrnej Strzały. Nawet kiedy koło uciekało na jakiejś koleinie wystarczyło tylko szybciej zakręcić by wrócić na tor jazdy. W ogóle cała trasa bez gleby a uślizgi nieznaczne i może ze 2-3 z podpórką.
Kiedy docieram do Łagiszy przez chwilę myślę, że przez tą pogodę to chyba będzie trzeba zawrócić. Problem w tym, że wieje i sypie tak, że o powrocie nie ma mowy bo musiałbym jechać centralnie pod prąd. Tymczasem ledwo coś widziałem jadąc nawet z wiatrem. Ale coś tam widziałem. W związku z tym przerzucam się na kawałek czarnego szlaku wzdłuż torów i ciągnę na Zieloną. Jakichś ludzi po drodze wymijałem ale chyba nikt znajomy. Zresztą bardzo zajęty byłem tym, by się nie wyglebić i nie zwracałem uwagi na takie nieistotne dla akcji detale jak przechodnie. A akcja w dalszym ciągu wyglądała tak:
Fotka bez lampy. Ładnie to wygląda, prawda?
Fotka w tym samym miejscu z lampą pokazuje jak to wyglądało faktycznie.
Kawałek, który normalnie przejeżdża się błyskawicznie ciągnął się tym razem niemiłosiernie długo. Kiedy dotarłem do Zielonej opad przesunął się dalej i taki widoczek ukazał się mym oczom:
Rzut oka za plecy. Z onej chmurki, co to jej krawędź widać, tyle śniegu naleciało.
Czarna Przemsza kawałek od mostku na Zielonej.
Na Zielonej spotykam bałwana z grzywką ;-)
Zimową scenerię intensywnie oświetlał Księżyc.
Zamarzająca Pogoria 3 widziana z mola. Pod Księżycem bloki na Łęknicach.
"Kacki" i inne "ptaszydła".
Z rowerka śnieg nawet nie chciał się dać strząsnąć.
Przez Zieloną wracam w stronę Czarnej Przemszy i jej wałami jadę do Będzina.
Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy. Gdzieś po drodze spotkałem człowieka na biegówkach.
Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków spacerowo kręcę do domu. Zjeżdżając pod szkołę w Gródkowie osiągam zawrotne 28km/h. Więcej się trochę bałem, bo hamulce niestety kiepsko pracowały poprzymarzane i obsypane śniegiem. Na 400m od domu burak z tycim ego ale za to wielką furą w stylu BMW x-cośtam i xeonami takimi, że oczy wypala, jedzie mi prawie na kole a potem przy wyprzedzaniu jeszcze trąbi. Chyba nigdy nie zrozumiem tej wersji ułomności umysłu. Jakoś kierowca pługa jadącego za nim nie miał ze mną żadnych problemów a pojazd miał o wiele większy.
Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem oto. Całość pozwoliłem sobie wpisać jako teren bo praktycznie jechało się całą drogę jak po piasku. Bardzo się przydał roztoczański trening pod okiem Oli :-) Dzięki temu jazda sprawiała samą radość choć był to niezły wysiłek.
Sprawdził się chyba też patent z wełnianymi skarpetami i wkładkami izotermicznymi bo stopy miały się całkiem dobrze większość drogi.
Po powrocie potem jeszcze ponad godzina siłowania się ze śniegiem przy pomocy łopaty.
Kategoria Inne
Wyścig zbrojeń
-
DST
32.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
18.82km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr szybko wskazywał temperaturę na rosnącą ale potraktowałem jego wskazania raczej z niedowierzaniem. Odmierzone +5 złożyłem na karb ładnie operującego słoneczka. I faktycznie odczuwalnie było chyba poniżej zera. Wszystko przez dość konkretny wiatr z południowego-zachodu. Startuję nieco przed południem. Cel główny dzisiejszego wyjazdu to zdążyć zanim skończy się targ w Będzinie. Jeszcze kawał zimy przed nami i pewnie nie jeden raz temperaturki polecą mocno w dół. Na tą okoliczność chciałem się uzbroić w grube, wełniane skarpety by przetestować, czy to będzie skuteczne rozwiązanie marznących stóp. Tak więc przez Sarnów i Łagiszę dopadam targu. Niestety na większości stoisk ta sama masówka. Nawet jeśli gdzieś było stoisko z tym, co mnie interesowało, to go nie zauważyłem. Ale jest jeszcze jedna opcja. Ruszam do centrum Będzina. Tam na małym targu przy halach znajduję sklepik całkiem bogato zaopatrzony w różnego rodzaju okrycia na stopy (skarpety, klapki, papucie). Udaje mi się nabyć fajne, grube skarpety i do tego biorę jeszcze wkładki izotermiczne. Jutro tenże zestaw przetestuję bo jeśli wierzyć ICM-owi, to będzie chłodniej i świeży śnieżek. Z zakupami ruszam w dalszą drogę. Na razie licznik tak w okolicach 11km czyli łącznie z powrotem byłoby jakieś 20km. Trochę mało. W związku z tym ruszam w stronę Sosnowca i przez Pogoń jadę do Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic i dopiero stamtąd do domu.
Spora część dzisiejszej trasy, to większa lub mniejsza szarpanina z wiatrem. Odcinków, gdzie wiał w plecy miałem naprawdę niewiele. Za to nie zawiodło słoneczko i uratowało trochę ten dzień. Generalnie jednak jazda dość przyjemna.
Kategoria Inne
Napoczęcie roku
-
DST
38.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dość długo dziś zwlekałem ze startem licząc po cichu na to, że jednak ICM-owe mgły to ściema. Okazało się jednak, że niestety nie. W końcu zbieram się na koła i startuję za kwadrans 15:00. Termometr nie mógł się zdecydować czy "zero" czy +1. Za to na wyjściu wiele nie brakło bym zastosował autoerotykę ;-P Z tego też powodu obawiałem się szklanki na jezdni. W praniu okazało się jednak, że jest dobrze. Jezdnie głównie mokre. Jedynie kawałek wzdłuż Pogorii 4 pokryty lodem o porowatej konsystencji zapewniającej nawet niezłą przyczepność. Trochę też udzielał się po drodze wiatr. Trasa kolejno: Góra Siewierska, Twardowice, Nowa Wieś, Pyrzowice, Mierzęcice, Niwiska, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, Ratanice, Marianki, Preczów, Sarnów i do domu. Po niedawnych "minusach" dziś warunki wręcz rewelacyjne co też i przełożyło się zarówno na dystans jak i na żwawsze kręcenie. Do domu ściągam już w ciemnościach ale i tak jechało się bardzo fajnie. Wioski jak wymarłe. Ruch szczątkowy. Dopiero po 16:00 zaczęli pojawiać się pierwsi zombie.
Kategoria Inne
Serwis - Inwentaryzacja - Eksploracje
-
DST
50.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
20.13km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało mi się nadrobić zaległości w spaniu. Bite 13 godzin snu. Tego mi było trzeba. Potem trochę różnych czynności domowych i około 12:30 startuję Srebrną Strzałą do serwisu po nowe pedałki. Leci się całkiem sprawnie pomimo tego, że kręci się średnio bez porządnego wsparcia pod prawą stopą. Na miejsce docieram z zapasem czasu i ordynuję zabieg. Ten przebiega sprawnie i już chwilę później rowerek gotowy do startu. Wstępnie się zapowiadam, że gdzieś za miesiąc z którymś rowerkiem znów się w serwisie pojawię bo prawdopodobnie skończy się napęd. Może nawet w obydwu. Biorę jeszcze 2 spinki do łańcucha bo rezerwę wykorzystałem w poprzednim miesiącu. Potem objazd testowy, żeby nowe elementy w rowerku wiedziały co je czeka nim ducha wyzioną ;-)
Jadę na początek na Syberkę i objeżdżam M1 kierując się do Czeladzi. Na rynku wciągam 2 batony i trochę coli bo zaczęła migać rezerwa. Załatwiwszy tankowanie jadę przez miasto do czerwonego szlaku i przekraczam nim Brynicę. Przez Przełakę, i polami za nią, docieram do Michałkowic gdzie skręcam na Wojkowice. Po drodze ciekawi mnie gdzie prowadzi pewna gruntówka. Od razu w nią skręcam i wypadam w Piekarach Śląskich Kamieniu. Brynicę przekraczam jeszcze kilka razy ponieważ w jej okolicach postanowiłem poszukać różnych przejazdów by opanować nowe skróty. Udało się ale trzeba jeszcze kilka razy te okolice przejechać by sprawdzić różne odnogi ścieżek. Przy okazji trafiam na kolejny bunkier odrestaurowany przez "Pro Fortalicium". W drodze do tamy na Kozłowej Górze trafiam po drodze na rowerzystę z defektem. Zatrzymuję się i pytam w czym problem. Okazuje się, że urwała się śruba mocująca siodełko :-/ Nieciekawie. Otwieram moje zapasy śrub ale niestety nie ma wśród nich dostatecznie długiej i grubej by była w stanie problem rozwiązać. Pozostaje pechowcowi powrót do domu. Na szczęście ma niezbyt daleko więc jakoś tam dociągnie. Dalej jadę tamą na zbiorniku do Wymysłowa gdzie odbijam w stronę Rogoźnika. Przekraczam autostradę i potem tamę na zbiorniku Rogoźnik i jadę wzdłuż niego asfaltem do Siemoni i przy "913" skręcam na Górę Siewierską. Tąże przejeżdżam prawie całą kierując się na Dąbie by odbić do Strzyżowic. Lekko zaginam końcówkę by licznik wskazał piątkę na początku. W sumie niezły dzień do kręcenia.
Kategoria Inne, Pedały, Serwis