limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Jednodniowe

Dystans całkowity:14139.00 km (w terenie 2741.00 km; 19.39%)
Czas w ruchu:796:30
Średnia prędkość:17.75 km/h
Maksymalna prędkość:68.60 km/h
Liczba aktywności:127
Średnio na aktywność:111.33 km i 6h 16m
Więcej statystyk

Pyrzowice z Marcinem i Jego Tatą

  • DST 67.00km
  • Czas 03:22
  • VAVG 19.90km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 października 2011 | dodano: 16.10.2011

Miało być spokojne 30-40km. Jak to u rowerowo opętanych (używając poetyckiego określenia patentu Jacka), plany planami a wykonanie sobie.
Marcin zaspał na wyjazd, o którym mi wczoraj mówił i w związku z tym pozostału mu zapalnować coś innego. Puścił mi esa czy by nie skoczyć razem na Pyrzowice. Szybki tel i wyjazd uzgodniony.
Spotkaliśmy sie w Będzinie na parkingu za wiaduktem kolejowym nad drogą biegnącą do Grodźca trochę przed 15:00. Powitanie i ruszamy. Najpierw Grodziec, bocznymi drogami do Strzyżowic, potem Rogoźnik (przez tamę), do Sączowa (przez budowę wiaduktu - chyba w końcu tam otworzą przejazd bo pod asfalt przygotowują podłoże), potem z Sączowa do Ożarowic. Mała odchyłka pod terminal lotniska i potem objazd pasa startowego od zachodu (lądąwały w międzyczasie 2 samoloty ale od wschodu więc widać było niewiele). Dalej Zendek (mały postój na szamanie), Zadzień, Mierzęcice, Boguchwałowice, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, Pogoria IV. Tam, na Mariankach, rozstajemy się. Wracam przez Preczów i Sarnów do siebie.
Pogoda ogólnie całkiem niezła ale nie za ciepło pomimo słoneczka. W ruchu jego ciepła nie było czuć. Na Pogorię docieramy po zachodzie. Ludzi prawie wcale.
Tempo nie za szybkie ale przy tej temperaturze mięśnie nie chcą pracować. Zimno w palce. Poza tym po wczorajszej wyprawie z Jackiem nie miałem za bardzo ochoty na gonitwę. Dobrze mi się jechało z Marcinem i Jego Tatą. Mam nadzieję, że jeszcze bedzie okazja razem gdzieś pojechać.


W drodze do Sączowa.


Pyrzowice.


MiG w kamuflarzu Dzieci-Kwiatów :-p


Przeczyce. W stronę zachodzącego Słońca albo w stronę Tarnowskich Gór. Zależy, czy ktoś woli technicznie czy "romantycznie" ;-)


Na Pogorii IV pustki choć to jeszcze nie noc...

Link do pełnej galerii


Kategoria Jednodniowe

Niedziela wyborcza

  • DST 145.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:52
  • VAVG 21.12km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 października 2011 | dodano: 09.10.2011

Start kilka minut przed siódmą. Podjechałem do lokalu wyborczego a tu zonk. 7:05 i jeszcze zamknięte. Ale ktoś mnie musiał przy drzwiach przyuważyć i otworzyli. Potem std. procedura głosowania.
Zanim ruszyłem dalej jeszcze wymiana baterii w GPS-ie. Upomniał się zaraz po starcie choć wczoraj dostał niedawno ładowane. Dziwne.
Potem standardowa trasa na Mec i dalej na Plac Papieski w Sosnowcu. Tam już czekali Andrzej i Damian (mam nadzieję, że nie przekręciłem imienia ale mam słabą głowę do zapamiętywania imion zwłaszcza jeśli kogoś pierwszy raz widzę).
Zjawiłem się jednocześnie z Jackiem. Chwilę potem dojechał Tomek. W pięciu ruszamy na Sosinę gdzie miał do nas dołączyć jeszcze Krzysiek (Kysu). Z powodu studenckiego kwadransa zamarzamy w porannej mgle. W końcu zjawia się Krzysiek i ruszamy. Ciągle jeszcze mgła ale słoneczko obiecująco wyglądało zza chmurek.
Tradycyjnie, kiedy ktoś prowadzi to nie bardzo przejmuję się gdzie jadę ale trasa w przybliżeniu wyglądała tak: z Sosnowca na Bukowno, dalej na Żuradę, Płoki, Lgotę, Miękinię, Krzeszowice, Tenczynek, Nieporaz, Młoszowa, Trzebinia, Luszowice, Jaworzno, Sosnowiec.
Po drodze różne przygody. Andrzej miał problemy z kapciem i to 2 razy. Na początku dopompowywał ale potem zdecydował się jednak na wymianę dętki. Drugi raz musiał użerać się z kołem w Lgocie. Problemy tej samej natury dotknęły Damiana. Też początkowo dopompowywał ale powietrze schodziło często i też w końcu zdecydował się na wymianę. Zawitaliśmy obok kopuł, które wczoraj z Krzyśkiem i Marcinem mijaliśmy i tym razem również nie obeszło się bez mini sesji foto. Tym razem strażnik nie zdążył się zirytować i nas pogonić (może bał się 6 "przeciwników" :-] ).
Ja robiłem za spowalniacza w terenie. Niestety na moim "sztywniaku" nie byłem w stanie tak szybko pokonywać kamienistych zjazdów jak ekipa na rowerkach z "amorami". Też je zjeżdżałem (choć ze 2x musiałem w ostatniej chwili ratować się gwałtownym hamowaniem) ale dużo wolniej. Dodatkowo chyba trochę dawał mi się we znaki dzień wczorajszy. Szybko objawił się mój deficyt energetyczny i po drodze dosłownie opadłem na jakiś czas z sił. Doturlałem się do ekipy jak Andrzej właśnie dopomopwywał powietrze.
Na asfalcie Damian przyznawał się bez bicia, że nie wyrabia tempa, które na sporych odcinkach wisiało w okolicach 30km/h a czasem nawet ciut więcej. Mnie na asfalcie szło nienajgorzej choć do Andrzeja to nawet nie mam się co porównywać. Zresztą nie tylko do niego. Tomek i Krzysiek też na początku rwali nieźle w przodzie. Dopiero później nieco nas oszczędzali i spuścili z tempa (dzięki chłopaki za litość :-D ).
Pogoda była mieszana choć mam wrażenie, że lepsza niż wczoraj. Było trochę słońca i trochę deszczu. Nie za ciepło ale do jazdy pogoda zdatna.
Za Trzebinią dopadł nas trochę mocniejszy deszczyk ale krótki więc nie bardzo nas zmoczył. Mnie potem jeszcze trochę poprawiło w Przeczycach.
Za Trzebinią też doszło do rozbicia na 2 grupy. Ja z Jackiem i Andrzejem pojechaliśmy do Jaworzna a Tomek z Krzyśkiem i Damianem pojechali na Sosinę. "Rozłam" był efektem tego, że chłopaki jeszcze chyba nie mieli okazji jeździć z navi Jacka, która miała w sobie takie ścieżki, których na żadnej mapie nie było.
Chcieli jechać od razu na Sosinę. Nam "wyszło" do Jaworzna.
Spotkaliśmy się ponownie na "Balatonie" ale już bez Krzyśka, który od Sosiny pojechał do Siebie.
W piątkę pojechaliśmy najpierw na Klimontów (pod komendę), gdzie rozstaliśmy się z Jackiem. Potem odprowadziliśmy Andrzeja. We trzech pojechaliśmy na Mec gdzie zostawił nas Tomek. Damian i ja ruszyliśmy w stronę centrum Zagórza. Tam chwilę pogadaliśmy, ja wszamałem odrobinę kalorii bo już czułem jak zapadam się w siebie i w końcu się pożegnaliśmy. Dalej sam wracałem przez Dąbrowę Górniczą, Zieloną, Preczów i Sarnów do siebie.
Wg mnie wypad bardzo udany. Ciekawy teren (choć miejscami dla mnie mocno wymagający). Fajna grupa. Dzięki, chłopaki za wspólną jazdę. Mam nadzieję, że w takim lub podobnym składzie będzie jeszcze okazja pojechać gdzieś.


Pierwsze konsultacje z mapą.


Przymusowa wymiana dętki w wykonaniu Andrzeja.


I powtórka w Lgocie.


Potem podobna historia u Damiana.


Zdjęcie przy "kasku".


Chłopaki "wynaleźli" na mapie jakiś pałac. Jakoś nie zostało mi w pamięci jaka to miejscowość. Na pewno będzie w ich relacja info na ten temat :-)


I już Klimontów na kilka chwil, przed pierwszymi pożegnaniami.

Dostaliście obiady, chłopaki? :-D

Link do pełnej galerii


Kategoria Jednodniowe

Kraków z Krzyśkiem i Marcinem

  • DST 138.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:24
  • VAVG 18.65km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 października 2011 | dodano: 08.10.2011

Zaparłem się jechać w tą sobotę do Krakowa i już. Wyjazd z domu zgodnie z planem czyli o 7:00. Coś mi trochę przerzutka w jednej pozycji dzwoniła i trochę ją próbowałem ustawić. Skończyło się na tym, że dzwoniła dalej ale mniej i ciszej :-)
Dojechałem na spotkanie na Mecu około 7:45. Chwilę później zjawił się Krzysiek.
Przyszło nam trochę ostygnąć w oczekiwaniu na Marcina. Potem jazda ruszyła na całego. Szczegóły trasy we wpisie Krzyśka. Dla mnie tereny, po których jechaliśmy, w większości były obce. Nie roztrząsałem dokładnie niuansów trasy tylko cieszyłem się jazdą zdając się całkowicie na przewodnictwo Krzyśka. Marcin też znał te tereny i czasem się konsultowali.
Było trochę po piasku, trochę po kamieniach, trochę po trawie, trochę po asfalcie. Były podjazdy i zjazdy. Było różnorodnie czyli ciekawie. Pogoda też dodała swoje 3 grosze. Kilka razy dopadły nas drobne przelotne opady ale nie zatrzymywaliśmy się tylko jechaliśmy dalej. Czasem trochę wiało. Aura wymagająca ale do jazdy nie była znowu taka tragiczna.
Według mnie bardzo udany wypad. Niezły dystans jak na te warunki.
Marcin, Krzysiek, dzięki za Wasze towarzystwo. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja razem gdzieś pojechać.


Asfalt po odcinku leśnym.


Konsultacje :-)


Lewitujący liść :-)


Przy "kopułach".


Hełm strażnika. Potem był strażnik z tego hełmu wyszedł i powiedział żebyśmy sobie pojechali. Nie wiem czy tymi słowami dokładnie bo stałe w oddaleniu ale w takim sensie.


Foto przy ruinach. Tradycyjnie Krzysiek nas pozaginał czyli wjechał prawie na sam szczyt. Gdyby nie liście i rozmoczona ścieżka to by tego "prawie" nie było.


Dolina Mnikowska.


Pogoda wyglądała tak.


Po pitstopie (czyszczeniu i smarowaniu).


Pod Wawelem.


Na rynku.


Rowerki w pociągu.


Molo na Pogorii III. Po pożegnaniu Krzyśka, z Marcinem pojechaliśmy na Pogorię III. Tam fotki i potem skok na Zieloną. Tam się pożegnaliśmy. Marcin ruszył do siebie. Ja również. Wracałem przez Łagiszę i Sarnów. W domu po 20:00.

Link do pełnej galerii.


I link do trasy. Przez chwilę myślałem, że go nie będzie bo się okazało, że nie ma pliku na karcie pamięci. Ale na szczęście dało się ściągnąć ślad z pamięci GPS-a i zapisać do pliku. Ostatnio go przez przypadek zresetowałem i nie była wbita opcja zapisu na karcie śladów. Jak to na wszystko trzeba uważać :-/


Kategoria Jednodniowe

Nie DPD ale tak jakby.

  • DST 35.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 września 2011 | dodano: 19.09.2011

Od dziś urlop więc nie musiałem startować skoro świt. Wybrałem się załatwić kilka detali przed wyprawą w okolice Kielc. O 12:00 13 stopni na termometrze. W porównaniu do wczoraj to zmiana drastyczna. Ciepła kurtka i długie spodnie wcale nie okazały się przesadą.
Najpierw do Dąbrowy Górniczej przez Preczów, wzdłuż Pogorii IV i III, bankomat w centrum, potem do Decathlonu w Sosnowcu i potem koło "energetyka" do Będzina. Tutaj wizyta w Centrum Ubezpieczeniowym - zafundowałem sobie całoroczną polisę na rowerek, od wypadków itp. Trochę to kosztuje ale myślałem już kiedyś o takim rozwiązaniu a wczoraj Jacek uświadomił mnie jak to wygląda i ile kosztuje i dziś w końcu się zdecydowałem. Oby nigdy się nie przydała. Potem mała wizyta w Lidlu i do domu przez Łagiszę.
Taka mała rundka żeby śmigło się nie zastało przed jutrzejszą jazdą do Podzamcza Chęcińskiego.


Kategoria Jednodniowe

Psary-Woźniki-Koziegłowy-Siewierz-Będzin-Psary

  • DST 99.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 20.48km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 września 2011 | dodano: 11.09.2011

Wystartowałem tak trochę po 12:00. Najpierw mała wspinaczka pod Górę Siewierską, gdzie startują paralotniarze. Jeden nawet już próbował się poderwać a kilku kolejnych rozkładało sprzęt. Potem do Sączowa, gdzie podpiąłem się pod nieznanego mi z imienia i pseudonimu rowerzystę, który w niezłym tempie (35km/h) podciągnął mnie do Zendka. Stamtąd pojechałem w kierunku Strąkowa i lasami do Woźnik gdzie wbiłem na drogę nr 789 i przez Gniazdów dojechałem do Koziegłów. Stamtąd przez Pińczyce do Siewierza. Pod zamkniem jakiś festyn startował ale nie pytałem z jakiej okazji - 0,5l wody i dalej jazda prosto na Pogorię IV. Tam dłuższy postój na wszamanie kanapek i zapicie resztkami rezerw ciekłych. Ludzi jak "mrówków". Kilka chyba skuterów wodnych. Ścieżką wzdłuż Pogorii aż do śluzy, przeskok nad Pogorię III, Zielona, kawałek wzdłuż Czarnej Przemszy do Będzina. Uzupełnienie zapasów Okocimia i powrót przez Sarnów do domu. Brakło kilkuset metrów do równej setki ale zew zimengo Carlsberga w lodwóce zwyciężył :-)
Ogólnie rewelacyjny dzień na jazdę. Lekki wiaterek, nie za gorąco. Przydałaby mi się taka pogoda na wypad do Kielc.
:-/ Google Maps przestało "łykać" ślady *.gpx. Ale kicha. Ktoś coś wie na ten temat?


Kategoria Jednodniowe

Masa Krytyczna - Zabrze 2011.09.09

  • DST 109.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 18.17km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 września 2011 | dodano: 09.09.2011

Rano standardowe 16 km do pracy. Drogi mokre po niedawnych deszczach więc dotarłem nieco ufajdany.
Po pracy przejazd do Katowic na Rynek na umówiony wspólny dojazd z Jackiem i Tomkiem na Masę Krytyczną w Zabrzu.
I tym razem nieoceniony Garmin zafundował nam jakieś 2 km MTB po błocie i dziurach.
Poza tym bez większych przeszkód dotarliśmy na Masę.
Wspólny przejazd pod ochroną policji trwał grubo ponad godzinę.
Po wszamaniu odrobiny kalorii i założeniu cieplejszych wdzianek (na Masie nieco zmarzliśmy; spacerowe tempo Masy nie pozwalało się rozgrzać) rozpoczęliśmy powrót.
Wciąż pod przewodem Garmina przejechaliśmy przez Rudę Śląską, Siemianowice do Czeladzi. Po ciemku ze 2-3 razy musieliśmy się wracać po kilkaset metrów (moja nieuwaga i nieznajomość terenu + czasem nieco spóźnione reakcje GPS-a). Na szczęście nawigacja Jacka również pilnowała drogi i dzięki Jego wskazówkom szybko wracaliśmy na właściwą trasę.
Pożegnaliśmy się w Czeladzi. Chłopaki pojechali razem do Sosnowca a ja solo do Grodźca i potem dalej do siebie.
Jak dla mnie, to wyjazd bardzo udany. Z Tomkiem i Jackiem jedzie się fajnym, równym tempem (o ile warunki na drodze pozwalają; dziś drogi do Katowic jakoś dziwnie zapchane były). Pogoda nawet dopisała.
Jacek, Tomek, mam nadzieję, że do zobaczenia na kolejnym wyjeździe na Masę :-)
Zdjęcia i ślad z GPS-a wrzucę jutro.




Kategoria Jednodniowe, Praca

Jaroszowiec Olkuski i okolice

  • DST 124.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 19.08km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 września 2011 | dodano: 04.09.2011

Na zaproszenie Marcina dołączyłem do niego, jego taty i jego brata w wyjeździe do Jaroszowca Olkuskiego. Spotkaliśmy się w Sosnowcu niedaleko Expo Silesia. Od tego momentu prowadził Marcin więc nie interesowałem się specjalnie tym, gdzie jestem :-) Jechaliśmy w tamtą stronę poboczem trasy ponieważ była wyznaczona godzina (11:00), na którą cel musiał być osiągnięty. Wydawało się, że czasu mało a na finiszu okazało się, że w zapasie jest 30 min.
W Jaroszowcu Marcin i jego rodzina zajęli się swoimi sprawami a ja "poszalałem" nieco po okolicach. Ponieważ Rabsztyn był blisko postanowiłem sprawdzić co mnie ominęło z wycieczki, którą odbyła do tego miejsca grupa rowerowa z PTTK Sosnowiec.
Po krótkiej, acz zażartej walce, z piaszczystym czerwonym szlakiem dotarłem pod zamek. Wszamałem tam małe conieco, popstrykałem kilka fotek i wróciłem do Jaroszowca. Stamtąd już we czterech rozpoczęliśmy powrót w swoje strony.
Po drodze na chwilę odbiliśmy z Marcinem na punkt widokowy na Pustynię Błędowską. Piasku to na niej za wiele już nie widać.
Wspólnie dojechaliśmy do Dąbrowy Górniczej, niedaleko Pogorii I. Tam się rozstaliśmy. Ja pojechałem wzdłuż torów do Pogorii IV, dalej do Preczowa i potem prosto do siebie.
Pogoda była cały czas rewelacyjna. Współtowarzysze podróży nadawali niezłe, równe tempo. Jak dla mnie, wypad bardzo udany. Dystans wyszedł tak w sam raz. Pojeździć a się nie przemęczyć.
Ujawniła się awaria - pęknięty prawy pedał czyli jutro wizyta w serwisie i wymiana. Możliwe, że problem już był od kilku dni tylko tego nie zauważyłem. Jak się jeździ o co jakiś czas trzeba wymienić to lub owo niestety.


Kategoria Jednodniowe

Rodzinny "Rajd" rowerowy w Katowicach 2011.09.03

  • DST 60.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 września 2011 | dodano: 04.09.2011

Z Psar pojechałem do Sosnowca, gdzie miała być zbiórka chętnych pod dworcem PKP. Nie zjawił się nikt więc w końcu do Katowic, pod pomnik Powstańców Śląskich, pojechałem sam. Zarejestrowałem się, wziąłem kupon na "wyżerkę" i los na loterię. W międzyczasie dotarł Marcin (szef Koła Rowerowego przy PTTK w Sosnowcu) i okazało się, że jest tam też jego tato i dwaj bracia. Po 14:00 pojechaliśmy z grupą do celu. Jakiś camping. Nie dociekałem nazwy bo skoro nie musiałem tam trafić sam to mi ta informacja nie była potrzebna :-)
Przydziałowa kiełbaska z grilla + dodatki + woda mineralna. Losowanie nagród (tradycyjnie nic nie trafiłem) i powrót do Sosnowca w pięciu. Z Sosnowca Marcin odprowadził mnie do Preczowa. Stamtąd obaj wracalśmy do siebie.
Dystans taki sobie ale przynajmniej dzień przyjemnie spędzony. Na mecie rajdu było całkiem sporo ludzi na rowerkach. Miło było popatrzeć.
Ślad z GPS-a wrzucę innym razem.


Kategoria Jednodniowe

Masa Krytyczna - Gliwice 2011.09.02

  • DST 122.00km
  • Czas 07:00
  • VAVG 17.43km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 września 2011 | dodano: 03.09.2011

Moja "wersja wydarzeń" jeśli chodzi o wyprawę na Masę Krytyczną do Gliwic :-)
Niewiele odbiega od wersji Kolegi Jacka (accjacek) w części, którą przebyliśmy wspólnie. Różni się tylko nieco do punktu Katowice-Rynek i od punktu Czeladź.

Średnia nie jest rewelacyjna ale ostro zaniża ją sama Masa. Z Katowic do Gliwic i z Gliwic do Czeladzi pomykaliśmy całkiem żwawo. Tam tempo było sporo powyżej 20 km/h.

Link do śladu z GPS-a:


(http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF&msa=0&msid=208997867315307357939.0004ac104f21c840b2ba1)


Kategoria Jednodniowe

Masa Krytyczna - Katowice 2011.08.26

  • DST 75.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 sierpnia 2011 | dodano: 03.09.2011

Solowy wypad na Masę Krytyczną do Katowic. Trasa nieco "pogięta" bo jeszcze byłem po smar w serwisie rowerwowym w Będzinie. Potem chwilę czekałem pod dworcem PKP w Sosnowcu na ewentualnych towarzyszy ale nikt się nie pojawił.
A po Masie coś mnie podkusiło sprawdzić dokąd prowadzi taka jedna polna droga i sobie zrobiłem nocne mtb pośród pól kukurydzy :-)

Link do śladu z GPS-a:


(http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF&msa=0&msid=208997867315307357939.0004ac106bafd572f5648)


Kategoria Jednodniowe