limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Niedziela wyborcza

  • DST 145.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:52
  • VAVG 21.12km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 października 2011 | dodano: 09.10.2011

Start kilka minut przed siódmą. Podjechałem do lokalu wyborczego a tu zonk. 7:05 i jeszcze zamknięte. Ale ktoś mnie musiał przy drzwiach przyuważyć i otworzyli. Potem std. procedura głosowania.
Zanim ruszyłem dalej jeszcze wymiana baterii w GPS-ie. Upomniał się zaraz po starcie choć wczoraj dostał niedawno ładowane. Dziwne.
Potem standardowa trasa na Mec i dalej na Plac Papieski w Sosnowcu. Tam już czekali Andrzej i Damian (mam nadzieję, że nie przekręciłem imienia ale mam słabą głowę do zapamiętywania imion zwłaszcza jeśli kogoś pierwszy raz widzę).
Zjawiłem się jednocześnie z Jackiem. Chwilę potem dojechał Tomek. W pięciu ruszamy na Sosinę gdzie miał do nas dołączyć jeszcze Krzysiek (Kysu). Z powodu studenckiego kwadransa zamarzamy w porannej mgle. W końcu zjawia się Krzysiek i ruszamy. Ciągle jeszcze mgła ale słoneczko obiecująco wyglądało zza chmurek.
Tradycyjnie, kiedy ktoś prowadzi to nie bardzo przejmuję się gdzie jadę ale trasa w przybliżeniu wyglądała tak: z Sosnowca na Bukowno, dalej na Żuradę, Płoki, Lgotę, Miękinię, Krzeszowice, Tenczynek, Nieporaz, Młoszowa, Trzebinia, Luszowice, Jaworzno, Sosnowiec.
Po drodze różne przygody. Andrzej miał problemy z kapciem i to 2 razy. Na początku dopompowywał ale potem zdecydował się jednak na wymianę dętki. Drugi raz musiał użerać się z kołem w Lgocie. Problemy tej samej natury dotknęły Damiana. Też początkowo dopompowywał ale powietrze schodziło często i też w końcu zdecydował się na wymianę. Zawitaliśmy obok kopuł, które wczoraj z Krzyśkiem i Marcinem mijaliśmy i tym razem również nie obeszło się bez mini sesji foto. Tym razem strażnik nie zdążył się zirytować i nas pogonić (może bał się 6 "przeciwników" :-] ).
Ja robiłem za spowalniacza w terenie. Niestety na moim "sztywniaku" nie byłem w stanie tak szybko pokonywać kamienistych zjazdów jak ekipa na rowerkach z "amorami". Też je zjeżdżałem (choć ze 2x musiałem w ostatniej chwili ratować się gwałtownym hamowaniem) ale dużo wolniej. Dodatkowo chyba trochę dawał mi się we znaki dzień wczorajszy. Szybko objawił się mój deficyt energetyczny i po drodze dosłownie opadłem na jakiś czas z sił. Doturlałem się do ekipy jak Andrzej właśnie dopomopwywał powietrze.
Na asfalcie Damian przyznawał się bez bicia, że nie wyrabia tempa, które na sporych odcinkach wisiało w okolicach 30km/h a czasem nawet ciut więcej. Mnie na asfalcie szło nienajgorzej choć do Andrzeja to nawet nie mam się co porównywać. Zresztą nie tylko do niego. Tomek i Krzysiek też na początku rwali nieźle w przodzie. Dopiero później nieco nas oszczędzali i spuścili z tempa (dzięki chłopaki za litość :-D ).
Pogoda była mieszana choć mam wrażenie, że lepsza niż wczoraj. Było trochę słońca i trochę deszczu. Nie za ciepło ale do jazdy pogoda zdatna.
Za Trzebinią dopadł nas trochę mocniejszy deszczyk ale krótki więc nie bardzo nas zmoczył. Mnie potem jeszcze trochę poprawiło w Przeczycach.
Za Trzebinią też doszło do rozbicia na 2 grupy. Ja z Jackiem i Andrzejem pojechaliśmy do Jaworzna a Tomek z Krzyśkiem i Damianem pojechali na Sosinę. "Rozłam" był efektem tego, że chłopaki jeszcze chyba nie mieli okazji jeździć z navi Jacka, która miała w sobie takie ścieżki, których na żadnej mapie nie było.
Chcieli jechać od razu na Sosinę. Nam "wyszło" do Jaworzna.
Spotkaliśmy się ponownie na "Balatonie" ale już bez Krzyśka, który od Sosiny pojechał do Siebie.
W piątkę pojechaliśmy najpierw na Klimontów (pod komendę), gdzie rozstaliśmy się z Jackiem. Potem odprowadziliśmy Andrzeja. We trzech pojechaliśmy na Mec gdzie zostawił nas Tomek. Damian i ja ruszyliśmy w stronę centrum Zagórza. Tam chwilę pogadaliśmy, ja wszamałem odrobinę kalorii bo już czułem jak zapadam się w siebie i w końcu się pożegnaliśmy. Dalej sam wracałem przez Dąbrowę Górniczą, Zieloną, Preczów i Sarnów do siebie.
Wg mnie wypad bardzo udany. Ciekawy teren (choć miejscami dla mnie mocno wymagający). Fajna grupa. Dzięki, chłopaki za wspólną jazdę. Mam nadzieję, że w takim lub podobnym składzie będzie jeszcze okazja pojechać gdzieś.


Pierwsze konsultacje z mapą.


Przymusowa wymiana dętki w wykonaniu Andrzeja.


I powtórka w Lgocie.


Potem podobna historia u Damiana.


Zdjęcie przy "kasku".


Chłopaki "wynaleźli" na mapie jakiś pałac. Jakoś nie zostało mi w pamięci jaka to miejscowość. Na pewno będzie w ich relacja info na ten temat :-)


I już Klimontów na kilka chwil, przed pierwszymi pożegnaniami.

Dostaliście obiady, chłopaki? :-D

Link do pełnej galerii


Kategoria Jednodniowe


komentarze
andi333
| 15:29 poniedziałek, 10 października 2011 | linkuj Ja dostałem ale zimny :( a pałac w Trzebini :D (chyba)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!